Jest wysoce prawdopodobne, że Wielki Książę Konstanty Pawłowicz Romanow zajął się 29 listopada 1830 roku zwyczajową dla siebie czynnością: przebieraniem się w damski strój.
Nie wiemy na tym etapie badań, czy chodziło po prostu o
cross-dressing, czy o
queeryzację namiestnikostwa, być może podejmowaną z udziałem kilku zaufanych doradców. Najbardziej prawdopodobne wydaje się jednak, że Konstanty Pawłowicz był po prostu osobą niebinarną, być może – transpłciową.
Hipoteza ta może się wydawać odważną czy ryzykowną wyłącznie, jeśliby nie brać pod uwagę bezmiaru opresyjności ówczesnej (a i współczesnej) kultury, bezwzględnie obowiązujących rygorów narracji homo- i transfobicznej. To nie jest kwestia jedynie kultury patriarchatu i samodzierżawia: wolno przypuszczać, że również ówczesne środowiska deklarujące się jako liberalne, że opiniotwórcze kręgi kobiet nie były gotowe na spotkanie z taką ekspresją osobowości i tożsamości, z jaką mamy do czynienia w przypadku Konstantego. W rezultacie zaś – brak jednoznacznych świadectw o niebinarnej orientacji Wielkiego Księcia jest tak naprawdę dowodem – po pierwsze na jego orientację, po wtóre – na szczelność cenzury.
Ogień pod Austerlitz. – Skalany tron Rurykowiczów. – Oficerska amikoszoneria.
Nieszczęśnik zapewne walczył o swoją tożsamość – ale jak było to możliwe na opresyjnym petersburskim dworze? Zrozpaczony, to rwał się desperacko w ogień najgorszych walk, chcąc zakończyć życie, to szukał chwili ukojenia w roli naczelnika korpusu kadetów, kształtującego delikatne, chłopięce osobowości. Może chciał im zaoferować coś z tego, co tak bezlitośnie mu odebrano?
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Raz przyjęta, hipoteza wyjaśnia, niczym brakujące ogniwo, dziesiątki sytuacji dotąd niezrozumiałych. Choćby decyzję najwyższych czynników w Petersburgu, by odstąpić od zasady starszeństwa i po śmierci Aleksandra I (1825) przyznać tron młodszemu z braci, Mikołajowi. Wiele można było znieść, ale nie
queera na tronie Rurykowiczów.
Desygnowano go niby na przyszłego władcę odbitego Turkom Bizancjum. Ale petersburscy statyści zdawali sobie jednak sprawę, że Rosja nie jest jeszcze gotowa do całkowitego opanowania Imperium Ottomańskiego. Tyle, że Konstantego od młodości uczono greki i greckich (!) obyczajów.
Sapienti sat! . Uczono – czy stwarzano
post factum? – uzasadnienie, czemu jest w nich tak bywały? I czy to przypadkiem, gdy już skierowano go na odcinek polski, jego szefem sztabu i naczelnikiem tajnej policji został Grek z pochodzenia, urodzony w Konstantynopolu Demetrios (Dmitrij) Kuruta?
Ale i decyzja o przyznaniu mu namiestnikostwa w Królestwie Polskim jest w świetle naszej hipotezy najzupełniej zrozumiała. Byle dalej, byle dalej! – cesarzewicza nie można przecież zesłać, tak po prostu do Penzy. W Gruzji wiadomo, jakie są obyczaje – rozbestwi się do reszty chłopak. A Polsza, wiadomo – z jednej strony zachodni kraj, więc i zrozumienie mają większe, z drugiej –
kowarnyje Polaczyszki nieufni, nieżyczliwi – do bratania się z oficerami przy flaszy, kiedy to coś mogłoby się wymknąć, nie dojdzie.
O brataniu nie było i mowy, wręcz przeciwnie. Ale czy i to, co zaświadczone w tylu pamiętnikach – wybuchy wściekłości Wielkiego Księcia przerywane erupcjami czułości, poniżanie młodych oficerów, którzy zmuszeni byli do samobójstwa – nie da się wytłumaczyć skokami emocji zduszonej, stłamszonej? Zmuszonej do bezustannego ukrywania się osobowości, która tak chciałaby być jak oni, być jak oni – prości, nieznający komplikacji, ot, porucznicy z zachciewajkami, których czeka kariera i szczęśliwy ożenek – a być nie może, musi udawać, bezustannie udawać?
Chyba, że w domu. Joanna Grudzińska była oddaną żoną. Pogodziła się z feblikami męża. Wyszła mu naprzeciw. Chroniła jego sekret. W gronie szwaczek, posługaczek, bieliźniarek i panien respektowych udało się wyłuskać te na tyle zaufane, by mogły wesprzeć Wielkiego Księcia w doborze torebek i garderoby.
Wiedeńskie żurnale. – Tajne policje. – Polskie młokosy.
I to życie – tak ograniczone, tak tragicznie skurtyzowane i skłamane za sprawą nakazów homofobicznej epoki – przecież jakoś toczyło się. Bywały i jaśniejsze chwile. Przychodziły żurnale z Wiednia. Joanna zakładała buty do konnej jazdy. Kuruta i jenerał Rożyński, kierujący tajnymi policjami i znający warszawski półświatek, też mogli niejedno doradzić, podsunąć.