I w tym miejscu należałoby Szanownemu Profesorowi zadać pytanie: a czemuż to? Czemu właściwie ci, którym rzeczy nie są znajome, a ich spojrzenie dzięki temu jaśnieje niepomiernie, bo znika w ich oczach całe skomplikowanie świata, mieliby ograniczać się w działaniu? Czemu ci, co sądzą, że Jaser Arafat był pierwszym premierem Izraela, nie mieliby z rozkoszną naiwnością kochającego cały świat dziecka proponować, aby Netanyahu zostawił wreszcie w spokoju te biedne palestyńskie dzieci? Czemu właściwie ci, którzy nie mają pojęcia, jak odróżnić migranta od uchodźcy mieliby powstrzymywać się od wyrażania swojego humanitaryzmu wobec ludzi pełniących służbę na granicy?
Albo ci, którzy katolicyzm znają z memów, czemu właściwie nie mogliby domagać się, aby Kościół ustanowił w piątki dni wegetariańskie, aby ratować planetę przez mięsożercami? A ci, którzy z polskich nazwisk znają jedynie nazwisko Lecha Wałęsy i zatrzymali się w budowaniu wiedzy o naszym kraju na informacji, że to właśnie on w pojedynkę obalił komunizm, czy nie powinni mieć prawa, aby wspierać z całych sił partie, które same siebie nazwały demokratycznymi i w ten zręczny sposób z wszystkich innych uczyniły antydemokratów?
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Przecież wszyscy ci ludzie mają przekonanie, że uczestniczą we właściwej opowieści, że płyną w dobrym nurcie działania: znajdują się wśród tych, co chcą pokoju, wśród ludzi dobrych i życzliwych, między tymi, którzy dbają o przyszłość swoją i swoich dzieci, wspierają demokrację. Czy wobec ogromu dobra, w jakim w swoim pojęciu uczestniczą, ważne jest to, że jakieś szczegóły w ich wiedzy się nie zgadzają? A wypominanie im tego, czyż nie jest małostkowością?
Wygląda więc na to, że to najważniejsze globalne starcie, w jakim uczestniczymy jest starciem tych, którzy zadają sobie trud, aby poznać skomplikowanie świata i spróbować zmierzyć się z nim najlepiej, jak potrafią i tych, którzy wybierają miłą świadomość, że czynią dobrze, a tej świadomości dostarczają im autorzy dziesiątków pięknie skonstruowanych „narracji”.