Po godzinach

Już nie „Łzy sołtysa”. Regionalne i dobre – winiarski boom w Polsce

Choć dla wielu trunkiem kojarzonym z Polską jest wódka, a hasło „polskie wino” przywodzi na myśl alkohol tani i słodki w stylu „Łzy sołtysa”, w kraju przybywa winnic. Produkowane w nich wina są naprawdę dobrej jakości. Trwa prawdziwy winiarski boom.

Jacek Szklarek, prezes Slow Food Polska – organizacji, która promuje kulturę jedzenia opartą na lokalnych produktach i kuchni regionalnej – uważa, że intensywny rozwój winiarstwa w Polsce to ostatnie dziesięć lat.

– Kiedy w drugiej połowie lat 90. Wróciłem z Włoch do Polski i próbowałem miejscowych win, myślałem sobie, że dobre białe wino uda się tu zrobić najwcześniej za pięć lat, a w czerwone w ogóle nie wierzyłem – mówi portalowi tvp.info. Jak dodaje, bardzo się pomylił. Osoby, które 15 lat temu zaczynały stawiać pierwsze kroki w przywracaniu winiarstwa w Polsce, dziś działają bardzo prężnie, a ich produkty mogą konkurować z winami włoskimi czy francuskimi. Od pięciu lat widać ogromny ruch w tej branży – mówi.

Za ojca chrzestnego współczesnego polskiego winiarstwa uznaje się Romana Myśliwca, który w 1982 roku założył Winnicę Golesz w Jaśle. Obecnie na 1,5 ha uprawianych jest ok. 5000 krzewów winorośli. Osób, które znają się na winach, także przybywa. Jedną z bardziej znanych enolożek jest Agnieszka Wyrobek-Rousseau, która odpowiada za wina w Winnicy Srebrna Góra.

Rozgrzewające kubki

Ma wiele oblicz w różnych krajach i jedną cechę wspólną: pija się go zimą. Prócz wina do grzańca możemy dodać aromatycznego rumu i koniecznie – cukru. Pamiętaj, że ciepłe trunki szybciej idą do głowy!

zobacz więcej
Znają się na szczepach, radzą sobie z ostrą zimą

Winnice zajmują w Polsce obszar ok. 1000 hektarów. – To nie są oszałamiające ilości w porównaniu z chociażby naszymi sąsiadami, czyli Czechami czy Słowacją, ale powód do radości i tak jest. Polskie wina naprawdę przełamują stereotyp – podkreśla Szklarek.

Gdzie szukać polskich winnic? W woj. : świętokrzyskim, podkarpackim, lubelskim, małopolskim, lubuskim, czy dolnośląskim, gdzie znajduje się jedna z największych polskich winnic – Jaworek. Jak dodaje Szklarek, polscy winiarze nie tylko świetnie znają się na szczepach, ale potrafią radzić sobie z ostrą zimą, czy z pleśnią i grzybami, które bardzo mocno atakowały w tym roku.

Polacy – w opinii Szklarka – nie boją się także nowych wyzwań, są pierwsi producenci, którzy eksperymentują ze spontaniczną fermentacją, na własnych drożdżach, jak np. podkarpacka Winnica Jasiel.
Winnice to inwestycja rozłożona na kilka lat (fot.pixabay)
Winnica za milion

Ile kosztuje winiarski biznes? Samo rozpoczęcie produkcji wina wymaga inwestycji sięgających co najmniej kilkuset tysięcy złotych. A jeśli chce się zrobić z winnicy atrakcję turystyczną, co robi większość winnic, potrzeba ponad milion złotych.

Proces inwestycyjny rozkłada się tak naprawdę na kilka lat. Od momentu zasadzenia winorośli do uzyskania pełnego plonu mijają przynajmniej trzy sezony. Należy jednak liczyć się z tym, że na zwrot z inwestycji będzie się czekać nawet kilkanaście lat.

– Ten biznes to dla nas sposób na życie. Robimy to, co lubimy, co nam sprawia przyjemność. A jeśli chodzi o sam biznes, to jest to taki sobie biznes. Wymaga bardzo dużo środków, zaangażowania i pracy – mówi Barbara Płochocka z Winiarni Płochockich w woj. świętokrzyskim.

Przyznaje, że jak wiele rzeczy w życiu, tak i winiarnia stała się dziełem przypadku. – Szukaliśmy działki, żeby mieć gdzie jeździć na weekendy. Znaleźliśmy stronę pana Romana Myśliwca pod Jasłem, który jest zasłużony dla polskiego winiarstwa. Zafascynowało nas to i szybko winnica weekendowa przerodziła się w codzienna – śmieje się Płochocka.

Wypiłem kawę, zjadłem i byłem w niebie

Spaghetti po bolońsku tak naprawdę nie istnieje. Zresztą mitem jest, że trzon kuchni włoskiej to makaron. Tworzy ją zbiór 20 różnych menu regionalnych, stawiających na zupełnie inne smaki. A łączy je bożonarodzeniowa baba, czyli panettone. Tajemnice włoskich potraw zdradza Bartek Kieżun, znany jako Krakowski Makaroniarz.

zobacz więcej
Polskie „Beaujolais Nouveau”

W winnicy państwa Płochockich zbiory zaczynają się od połowy września i mogą potrwać nawet do końca października, w zależności od pogody, która może dla winiarzy okaże się łaskawsza. – Mamy w swojej winnicy kilka odmian, które dojrzewają w różnym okresie. W Polsce jest inny klimat niż we Francji, dlatego sadzimy trochę inne odmiany winorośli. Na razie opieramy się na sprawdzonych szczepach hybrydowych. Mamy również odmiany Vitis vinifera, czyli odmiany winorośli właściwej, szlachetnej – wyjaśnia.

Winnica ma cztery hektary, rocznie produkuje ok. 20 tys. butelek. W tym roku owocowała w całości. Grono stałych klientów, którzy wracają po wina, stale się poszerza. Plany na przyszłość? – Otwieramy agroturystykę. Na razie nie sadzimy więcej, bo chcemy pracować sami, więc nie możemy przeholować. Połowę wina chcemy sprzedawać przy winnicy, resztę przez zaprzyjaźnione piwnice – mówi.

Reakcja tych, którzy degustują wina z polskich winnic, jest zazwyczaj bardzo podobna. – Są zachwyceni, że polskie wino może tak dobrze smakować. Ostatnio, jako Slow Food Polska poszliśmy o krok dalej i namówiliśmy winnicę ze Srebrnej Góry na produkcję młodego wina, które byłoby degustowane w listopadzie tuż po 11 listopada, czyli św. Marcinie. Efekty były i są zdumiewające. Mamy swoje polskie „Beaujolais Nouveau” – mówi z uśmiechem Szklarek.
Mapka przedstawia winnice, które warto odwiedzić.
Nie taka tania butelka

Przyznaje, że oprócz inwestycji w sadzonki i przygotowanie terenu, winiarze muszą również inwestować w sprzęt – fermentatory, maszyny do szypułkowania, czy beczki. Koszt beczki z dębu francuskiego czy słoweńskiego to ok. 600 euro. Dlatego bardzo często dopełnieniem winnicy jest właśnie agroturystyka, czy SPA.

– Trzeba również dużo czasu poświęcić na naukę. To nie jest tak, że przeczyta się książkę i wszystko już wiadomo. We Francji winiarze zdobywają doświadczenie po 35-40 winobraniach, u nas ten czas jest zazwyczaj krótszy. Wciąż mamy bardzo mało kadry enologicznej – mówi Szklarek.

Zwraca uwagę na to, że polskie wina trafiają na rynek na dosyć wysokim poziomie cenowym. Średnio za butelkę trzeba zapłacić ok. 40 złotych albo więcej. Podkreśla, że najważniejszą sprawą dla polskiego winiarstwa jest na tym etapie to, aby znalazło własną tożsamość. – Polscy winiarze mają pasję, podejmują różne próby. Myślę, że będą zachwycać – mówi.
Zdjęcie główne: Polskie wina są coraz lepszej jakości (fot.pixabay)
Zobacz więcej
Po godzinach wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
„To była zabawa w śmierć i życie”. Od ćpuna po mistrza świata
Historię Jerzego Górskiego opowiada film „Najlepszy” oraz książka o tym samym tytule.
Po godzinach wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
„Geniusz kreatywności”. Polka obok gwiazd kina, muzyki i mody
Jej prace można podziwiać w muzeach w Paryżu, Nowym Jorku czy Londynie.
Po godzinach wydanie 10.11.2017 – 17.11.2017
Zsyłka, ucieczka i samobójstwo. Tragiczne losy brata Piłsudskiego
Bronisław Piłsudski na Dalekim Wschodzie uważany jest za bohatera narodowego.
Po godzinach wydanie 10.11.2017 – 17.11.2017
„Choćby z diabłem, byle do wolnej Polski”. Pierwszy Ułan II RP
Gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski skupia w sobie losy II RP.
Po godzinach wydanie 3.11.2017 – 10.11.2017
Kobiety – niewolnice, karły – rekwizyty. Szokujący„złoty wiek”
Służba była formą organizacji życia w tej epoce. Każdy kiedyś był sługą, nawet królewski syn.