Po godzinach

„Igrzyska olimpijskie to wojna minus strzelanie”. Polityka nie zostawia sportu w spokoju

Polityka i sport są nierozerwalnie związane. Chcielibyśmy, żeby było inaczej, by sport był tylko szlachetną rywalizacją zawodników, ale to niemożliwe. Im wyższy poziom rywalizacji, tym wyższy poziom zaangażowania polityków. Modelową sytuacją, w której te dwie dziedziny się przenikają, są igrzyska olimpijskie – łącznie z wykorzystywaniem olimpiady jako narzędzia propagandy przez totalitarne ideologie. Sport chowa się wtedy w cieniu polityki.

Już u zarania igrzysk olimpijskich w starożytnej Grecji ich idea miała podłoże polityczne. Na czas rozgrywania zawodów przerywano działania wojenne i była to praktyka powszechna. Trudno przy tym nie pokusić się o smutną refleksje, że niemal trzy tysiące lat temu podstawowa idea humanitaryzmu, którą jest pokój, była respektowana, a w czasach podróży w kosmos czy rozbijania atomów na coraz mniejsze cząstki, barbarzyństwo wspina się na wyżyny.

Gorzka ironia

Jak na ironię teraz igrzyska olimpijskie i sport w ogóle są pretekstem do organizowania wojen. Są to np. konwencjonalne działania bojowe, takie jak w przypadku wojny futbolowej między Hondurasem a Salwadorem, którą tak świetnie opisał Ryszard Kapuściński. Współczesne wymogi taktyczne używają sportu podczas tzw. wojny hybrydowej, przypuszczalnie jednej z najhaniebniejszych.

Z drugiej strony, za pozytywne zjawisko należy uznać fakt, że sport potrafi być także swoistym substytutem wojny. Rywalizacja zawodników bądź drużyn pozwalała zaoszczędzić przelewania krwi przez zwaśnione kraje. Tak się dzieje w przypadku uśpionych konfliktów, jak ten już 30-letni między Armenią i Azerbejdżanem, czy ten między Indiami i Pakistanem.

Trzeba też przyznać, że sport – w tym igrzyska – potrafi pełnić wspaniałą funkcję stricte dyplomatyczną. Wystarczy choćby wspomnieć, że właśnie po igrzyskach w Seulu w 1988 roku Polska nawiązała stosunki dyplomatyczne z Koreą Południową. Wcześniej jedynym uznawanym przez Warszawę państwem koreańskim było to na północ od 38 równoleżnika, zarządzane przez zbrodniczy reżim komunistyczny.

Od lat funkcjonuje również dyplomacja futbolowa – delikatne ocieplanie stosunków między Stanami Zjednoczonymi a Kubą. To kontynuacja dyplomacji pingpongowej między USA a Chinami po 1949 roku.

Nasilenie

Warto prześledzić rozwój instrumentalnego wykorzystywania igrzysk olimpijskich na przestrzeni lat. Trudno bowiem nie odnieść wrażenia, że zjawisko to – przede wszystkim ze swoimi negatywnymi konotacjami – ponownie przybiera na sile. Trudno przy tym nie pokusić się o stwierdzenie, że pod tym względem cofamy się do poziomu z najczarniejszego okresu zimnej wojny czy nazistowskiej III Rzeszy.
Polityka leżała już zarania współczesnych igrzysk olimpijskich (fot. Getty Images / Staff)

Nikt na nich nie stawiał, a wracali ze złotem. Największe polskie niespodzianki olimpijskie

Portal tvp.info przypomina Polaków, którzy na igrzyskach zaskoczyli świat.

zobacz więcej
Pierwsze nowoczesne igrzyska olimpijskie odbyły się w 1896 roku w Atenach. Ich inicjator, baron Pierre de Coubertin chciał, żeby były – podobnie jak w starożytności – pokojową rywalizacją i krzewiły ideę sportu jako czynnika kształtującego ciało i ducha. Jak na ironię od samego początku de Coubertin musiał się zmagać z politycznymi rozgrywkami.

I tak już w 1894 roku podczas pierwszego kongresu olimpijskiego wskazywano na internacjonalistyczny wymiar idei olimpijskiej wynikającej z antycznego i oświeceniowego dziedzictwa. Tymczasem celem było ukrycie kontekstu nacjonalistycznego, szczególnie silnego w Grecji. Igrzyska powiązano tam bowiem ze sprawą narodową. Pod hasłem Wielka Idea dążono do powiększenia terytorium Grecji, choćby na drodze wojskowej, i zjednoczenia ziem helleńskich, z których część wciąż okupowana była przez Imperium Osmańskie.

Pokłosie wojny

Do tego dochodził tlący się wciąż konflikt między Francja a Cesarstwem Niemieckim, pozostałość po wojnie z lat 1870-71. Niemcy nie wysłały swoich przedstawicieli na Kongres, a udział w igrzyskach potwierdzili dopiero, gdy Coubertin publicznie zaprzeczył, jakoby udział sportowców francuskich miał być uzależniony od niemieckiej nieobecności. Mimo to próba budowania uniwersalności igrzysk spełzła na niczym, gdy obrażeni francuscy gimnastycy w proteście zbojkotowali wyjazd do Aten.

W kolejnych igrzyskach polityka nieco odpuszczała, choć w końcu piękna idea przegrała z I wojną światową. Zaplanowane na 1916 rok w Berlinie zawody odwołano. Na kolejne – w 1920 roku w Antwerpii – nie zaproszono krajów, które uznano za agresorów w tamtym konflikcie, czyli Niemiec, Austrii, Węgier, Bułgarii i Turcji. Słynny włoski biegacz długodystan Po raz pierwszy zaproszono za to Polskę, ale nasz kraj zrezygnował z uczestnictwa ze względu na toczącą się wojnę z Rosją sowiecką. Mimo to pierwszy Polak, Józef Krzyczewski, zdobył wówczas brązowy medal, wywalczył go z reprezentacją USA w przeciąganiu liny.

Niemcy wróciły do olimpijskiej rywalizacji dopiero osiem lat później – w Amsterdamie, a po ośmiu kolejnych latach połączyły sport i politykę w niespotykany dotąd sposób. Całą imprezę poświęcono wówczas upowszechnianiu ideologii nazistowskiej. Podczas igrzysk w Berlinie machina propagandowa zbrodniczego reżimu do propagandy zaprzęgła piękną ideę, którą swoją drogą wcześniej sam Adolf Hitler nazwał „wymysłem Żydów i masonów”.

Rosnący antysemityzm

Igrzyska w 1936 roku poprzedziło zaostrzenie antysemickiej polityki III Rzeszy. Żydom zakazano uczestnictwa w organizacjach sportowych. Tuż przed igrzyskami Żydów wykluczono ze związku bokserskiego, wioślarskiego oraz turniejów tenisowych. Trzeba przy tym przyznać, że równolegle organizatorzy zapewnili, że zawody zostaną przeprowadzone w myśl zasad Karty Olimpijskiej, a antysemicka polityka zostanie złagodzona.
Igrzyska w Berlinie stały pod znakiem nazistowskiej propagandy (fot. Wiki/Bundesarchiv)
Faktycznie, na czele komitetu organizacyjnego stanął Theodor Lewald, a w kadrze wystąpiła florecistka Helene Mayer – obydwoje mieli pochodzenia żydowskie. Podczas ceremonii wręczenia medalu Mayer wykonała nazistowskie pozdrowienie, co oczywiście zostało uznane za zdradę wobec pozostałych Żydów.

Niezależnie od stwarzanych pozorów, rasistowska ideologia wychynęła już pierwszego dnia zawodów. Złoty medal w biegu na 100 metrów wywalczył czarnoskóry Amerykanin Jesse Owens, który z czasem 10,2 sekundy ustanowił nowy rekord olimpijski i świata. Niemiecka publiczność zareagowała na ten sukces żywiołowo, ale sam Hitler był zniesmaczony.

Warto w tym miejscu wyprostować rozpowszechnioną nieprawdziwą informację, jakoby fuehrer okazał Owensowi zniewagę i nie chciał uścisnąć mu ręki. Było inaczej. Hitler wręczył czarnoskóremu atlecie nawet zdjęcie ze swoim podobieństwem, choć później faktycznie przyznał w rozmowie ze współpracownikami, że rzekomo gorszych rasowo Murzynów należałoby w przyszłości wykluczyć z igrzysk.

„Hitler mnie nie znieważył”

Pogardę i upokorzenie Owens poczuł z innej, niespodziewanej strony. – Hitler mnie nie znieważył – przyznał później. – To Franklin Delano Roosevelt (ówczesny prezydent USA – przyp. red.) mnie znieważył. Prezydent nie wysłał mi nawet telegramu – stwierdził. Walczący o prawa Czarnoskórych Owens nie został później również zaproszony do Białego Domu ani przez Roosevelta, ani jego następcę Harry'ego Trumana, ale to już temat na inną opowieść.

Berlin 1936 – igrzyska w służbie nazizmu

Jedną z najważniejszych lekcji, które przywódcy wyciągnęli z igrzysk w Berlinie, było uchwycenie ich symbolicznego znaczenia – jako nośnika określonych ideologii i/lub narzędzia promocji lub kreacji wizerunku państw na świecie. Niechlubny rozkwit tej praktyki można było zaobserwować później, a pierwsze igrzyska po II wojnie światowej (przez ten konflikt nie odbyły się imprezy 1940 i 1944 roku) nosiły jeszcze względnie niewinne brzemię lekkich, doraźnych gierek politycznych.

Na igrzyska w Londynie w 1948 roku tradycyjnie nie zaproszono Niemców. Wprawdzie pojechali już na kolejne do Helsinek, ale chiński rząd Czang Kaj-szeka na Tajwanie w ramach protestu ogłosił bojkot zawodów po tym, jak do rywalizacji dopuszczono reprezentację powstałej 3 lata wcześniej Chińskiej Republiki Ludowej.

Polityczna mozaika

Kolejne igrzyska olimpijskie – w Melbourne w 1956 roku – były już swoistą mozaiką wielkiej polityki oraz dyplomatycznych i militarnych konfliktów. I tak, Hiszpania, Holandia, Szwajcaria zbojkotowały zawody po krwawym stłumieniu powstania węgierskiego przez wojska ZSRR, a Egipt, Irak i Libia – ze względu na kryzys sueski. Swoiste odwrócenie ról nastąpiło na Dalekim Wschodzie. Tym razem to komunistyczne Chiny odmówiły udziału w proteście przeciwko uczestnictwu w igrzyskach reprezentacji Tajwanu.
Zamach terrorystyczny położył się cieniem na igrzyskach w Monachium (fot. wikipedia.org)
Następne poważniejsze incydenty miały miejsce w Tokio, osiem lat później. Po tym jak organizatorzy wykluczyli niektórych sportowców z Indonezji i Korei Północnej, władze tych krajów zarządziły wycofanie swoich reprezentacji. Odmówiono też występu zawodników z RPA ze względu na rasistowską politykę apartheidu stosowaną przez rząd w Pretorii.

Podczas kolejnych igrzysk w Meksyku do sportu zaczęło się wdzierać najgroźniejsze zjawisko od czasów II wojny światowej, czyli zimna wojna. Dotąd rywalizacja miała charakter głównie prestiżowy. W 1968 roku poczyniono pierwszy wyraźnie polityczny gest – po raz pierwszy reprezentacje Zachodnich i Wschodnich Niemiec występowały oddzielnie.

Zawody przebiegały również w cieniu tragicznych wydarzeń w mieście Meksyk. Dziesięć dni przed ceremonią otwarcia doszło do masakry studentów, którzy protestowali przeciwko monopartyjnym rządom Partii Rewolucyjno-Instytucjonalnej i domagali się większej liberalizacji życia politycznego. Ich oburzenie potęgowało łożenie wielkich sum na organizację igrzysk olimpijskich mimo powszechnego ubóstwa w państwie. Zrywając maskę demokraty prezydent Gustavo Diaz Ordaz wysłał przeciwko nieuzbrojonym młodym ludziom wojsko. Podczas masakry na Placu Tlatelolco zginęło od 30 (dane rządowe) do ponad 300 osób.

Monachium

Kolejne igrzyska w Monachium 1972 roku przeszły do historii głównie ze względu na to, że nowe oblicze polityki odcisnęło na nich krwawe piętno. To oczywiście zamach terrorystyczny przeprowadzony przez palestyńskich bojowników z organizacji Czarny Wrzesień. Na oczach całego świata zginęło 17 osób – 11 członków izraelskiej ekipy, pięciu terrorystów oraz niemiecki policjant.

Idea Coubertina została zbrukana również cztery lata później. Kraje afrykańskie (z wyjątkiem Senegalu i Wybrzeża Kości Słoniowej) zaprotestowały przeciwko niewykluczeniu z igrzysk reprezentacji Nowej Zelandii, której rugbyści złamali międzynarodową izolację rasistowskiej Republiki Południowej Afryki poprzez organizację tournée po tym kraju. Zawody zbojkotował także Tajwan, gdy MKOl nie zgodził się, by sportowcy z tego kraju występowali jako Republika Chińska.
Igrzyska w Moskwie zbojotowało wiela państw Zachodu (fot.PAP/ITAR-TASS)
Z całą mocą zjawisko to uderzyło w Moskwie w 1980 roku. Dalszy wzrost napięć spowodowany zimną wojną oraz agresja radziecka na Afganistan sprawiły, że igrzyska zbojkotowała większość krajów Zachodu, z USA, Kanadą i Republiką Federalną Niemiec na czele. Łącznie zabrakło aż 63 reprezentacji, w tym także – choć z innych powodów – komunistycznej, ale izolacjonistycznej Albanii oraz Chińskiej Republiki Ludowej. Wiele krajów Zachodu zdecydowało się wysłać do ZSRR swoich sportowców, ale startowali oni pod flagą olimpijską (m.in. z Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch, Danii, Belgii, Australii) bądź pod flagami własnych komitetów olimpijskich (Hiszpania, Portugalia i Nowa Zelandia).

Igrzyska bojkotu

Doszło wówczas do rozłamu. Na terenie University of Pennsylvania w Filadelfii odbyły się zawody lekkoatletyczne, w których wystartowali reprezentanci 29 bojkotujących igrzyska olimpijskie w Moskwie. Nazwano jest Olympic Boycott Games 1980. Stawili się między innymi Chińczycy.

Cztery lata później sytuacja się odwróciła. Bojkot igrzysk w Los Angeles przeprowadziły państwa bloku wschodniego w ramach retorsji za bojkot poprzednich igrzysk w Moskwie przez większość krajów zachodnich. Jako pierwsza wycofała się reprezentacja ZSRR. Następnie, w ramach solidarności, podobną decyzję podjęto w Bułgarii, NRD, Wietnamie, Mongolii, Czechosłowacji, Laosie oraz okupowanym przez wojska radzieckie Afganistanie. Potem taki ruch wymuszono także na władzach Polski, Kuby, Etiopii, Korei Północnej i Węgier. Wyłamały się jedynie Chiny, Jugosławia, Rumunia i Ludowa Republika Konga.

Także i w tym przypadku doszło do organizacji równoległej imprezy, która miała wymiar przede wszystkim propagandowy – Przyjaźń-84. Rozegrano je w wielu demoludach, między innymi w PRL.

Na szczęście przed kolejnymi igrzyskami olimpijskich przywódcy nieco ochłonęli i liczba bojkotów znacznie spadła. Wprawdzie polityka dalej nie zostawiała sportu w spokoju – Korea Północna domagała się przyznania prawa do organizacji zawodów także jej – ten apel przeszedł jednak bez echa. Oczywiście, komunistyczny reżim wycofał sportowców, a w geście solidarności to samo zrobiły Kuba, Etiopia i Nikaragua. Tym dwóm ostatnim braterska postawa była tym bardziej na rękę, że i tak nie miały środków na wysłanie swoich ekipy do Seulu.
Ocieplenie

Igrzyska olimpijskie w Barcelonie w 1992 roku były najbliższe idei Coubertina. Wpływ na to miało przede wszystkim zakończenie zimnej wojny. Początek władzy Borysa Jelcyna w Rosji był krótkim okresem, gdy Kreml nie dążył na wszelkie sposoby do rywalizacji z Zachodem. Do tego doszły historyczne przemiany polityczne w Europie, dzięki czemu prawo startu otrzymały niepodległe Litwa, Łotwa, Estonia czy Chorwacja, choć sportowcy z pozostałej części byłej Jugosławii startowali jako Niezależni Uczestnicy Igrzysk. Po raz pierwszy od ponad 30 lat wspólnie występowali także sportowy niemieccy.

Zaproszono nawet reprezentację Republiki Południowej Afryki, kraj zaprzestał bowiem stosowania rasistowskiej polityki apartheidu. RPA wystawiła drużynę złożoną zarówno z zawodników białych jak i czarnoskórych.

Oddech od polityki był na igrzyskach krótki. Po czterech latach znowu dała o sobie znać. Tym razem chodziło o sprawy związane z ekonomią. Z okazji stulecia wznowienia antycznych igrzysk zawody miały się odbyć ponownie w Atenach. Ostatecznie prawo organizacji przyznano jednak amerykańskiej Atlancie, ponieważ była bogatsza i tam zapłonął olimpijski znicz. Ukuto wówczas powiedzenie, że „Olimpijska tradycja przegrała z coca-colą”.

Rurobomby

Igrzyskom w Atlancie, jako drugim w historii, cios zadał terroryzm. Tym razem sprawcami nie byli jednak islamscy ekstremiści, a chrześcijański fanatyk. Za pomocą trzech rurobomb domowej roboty niejaki Eric Rudolph, członek organizacji Armia Boga, chciał doprowadzić do moralnego odnowienia świata oraz zwalczyć aborcję i „homoseksualną agendę”.

W wyniku eksplozji podłożonego przez Amerykanina ładunku wybuchowego w Parku Olimpijskim w Atlancie zginęła jedna osoba, a druga zmarła po zawale serca. Obrażenia odniosło 111 osób. Rudolph został skazany na dożywocie bez możliwości wcześniejszego zwolnienia. Wyrok odsiaduje w więzieniu o maksymalnym rygorze nieopodal Florence w stanie Kolorado. Jednym z osadzonych jest tam skazany na śmierć za zamachy podczas maratonów w Bostonie w 2014 roku Dżochar Carnajew.

W Sydney w 2000 roku również polityka położyła się cieniem na rywalizacji sportowej. Media zapomniały na przykład o Aborygenach, którzy protestowali, chcąc zwrócić uwagę opinii światowej na ich trudną sytuację społeczną. Nie zaproszono również – to akurat zjawisko nie było krytykowane – sportowców z rządzonego wówczas przez talibów Afganistanu.
Igrzyska w Atenach w 2004 były pierwszymi po zamachach z 11 września (fot. Wikipedia)
Pominięte osiem lat wcześniej Ateny otrzymały prawo organizacji igrzysk w 2004 roku. Były to pierwsze tego typu zawody po zamachach z 11 września, które na zawsze zmieniły sytuację na świecie. Polityka nie miała jednak bezpośredniego przełożenia na rywalizację sportowców. Zwiększono jedynie środki na ochronę i na szczęście do żadnych zamachów nie doszło.

Kwestia bezpieczeństwa

Mimo ataków terrorystycznych w Monachium i Atlancie, to właśnie od czasów Aten kwestia bezpieczeństwa stała się priorytetową. Tak też było cztery lata później w Pekinie. Do tego doszła niespotykana od czasów igrzysk w Moskwie i Los Angeles kampania propagandowa. Komunistyczny reżim chciał pokazać, że jest w stanie zorganizować najwspanialsze igrzyska.

Faktycznie olimpiada kosztowała rekordową kwotę. 100 mln dolarów wydali Chińczycy na samą ceremonię otwarcia. Nawet w tym przypadku posuwano się do kłamstwa. Dziennikarze zwrócili uwagę, że sztuczne ognie na stadionie są inne niż te, które pojawiają się na ekranach. Okazało się, że organizatorzy dołożyli komputerowo sztuczne ognie, żeby całość wyglądała jeszcze bardziej oszałamiająco.

Większym cieniem na Pekin rzuciły się jednak kwestie polityczne. Na MKOl spłynęła krytyka za przyznanie prawa do organizacji imprezy Chinom oskarżanym o łamanie praw człowieka i kneblowanie opozycji. Tuż przed igrzyskami sąd skazał aktywistę obrony praw człowieka Ye Guozhu na cztery lata więzienia za uczestnictwo w organizowaniu demonstracji, skierowanej przeciw przymusowymi eksmisjom w Pekinie.

Wiele krajów groziło bojkotem po krwawym stłumieniu przez chińskie wojska demonstracji w Tybecie, ostatecznie nikt z tego powodu igrzysk nie zbojkotował. Była za to szansa, że po raz pierwszy sportowcy z Korei Południowej i Korei Północnej wystąpią jako jedna ekipa. Niestety, zamiast porozumienia w tej sprawie doszło do kłótni, podczas której obie strony zrzucały na siebie winę za brak porozumienia. W efekcie po raz pierwszy od igrzysk w Sydney zawodnicy z Południa i Północy oddzielnie weszli na stadion podczas ceremonii otwarcia.

Gorszące sceny

Do gorszących wydarzeń dochodziło zresztą jeszcze przed zawodami. Demonstranci próbowali zakłócać przebieg sztafety z ogniem olimpijskim do Pekin, również w związku z przemocą stosowaną przez Chiny w Tybecie. W tym jednak przypadku można było zaobserwować pewną hipokryzję protestantów, którzy chcieli walczyć o pokój usiłując zniszczyć symbol pokoju...

Bohaterami Euro 2016... antyterroryści? Mogą przyćmić piłkarzy

Podczas mistrzostw Europy rywalizacja sportowa może zejść na drugi plan. Najważniejsza będzie rywalizacja służb bezpieczeństwa z terrorystami.

zobacz więcej
Polityka na szczęście nie wmieszała się szczególnie w igrzyska organizowane cztery lata temu w Londynie. Był to raczej klasyczny przykład propagandy sukcesu, promocji własnego państwa i ciepłego wyobrażenia o nim. Coś, co ze względu na totalitarny reżim nie do końca udało się w Pekinie. Komentatorzy zwrócili jednak uwagę, że Brytyjczycy nie napomknęli podczas ceremonii otwarcia o czarnych czasach kolonializmu, gdy prześladowali lokalną ludność i prowadzili w ich krajach gospodarkę rabunkową.

W polityce utopione wręcz są natomiast zbliżające się igrzyska w Rio de Janeiro. W Brazylii regularnie odbywają się protesty przeciwników wydawania gigantycznych pieniędzy. Podobnie było już dwa lata temu podczas piłkarskich mistrzostw świata. Demonstranci wskazują również na gigantyczną korupcję, która dotyczy nie tylko organizacji zawodów, a całego aparatu władzy, łącznie ze skompromitowanym byłym prezydentem Luizem Inacio Lulą da Silva.

Impeachment

Do tego dochodzi procedura impeachmentu obecnej prezydent Dilmy Rousseff oskarżanej o bezprawne działania rządu, których celem było domknięcie budżetu państwa i ukrycie powiększania deficytu, związanego m.in. organizacją igrzysk. Komentarzy wskazują, że Brazylia to beczka prochu.

Możliwe są także protesty wobec Rosji, która po zimowych igrzyskach olimpijskich w Soczi anektowała Krym i wywołała wojnę na wschodzie Ukrainy. Na igrzyska patrzy bowiem cały świat i są one niestety wykorzystywane do politycznych manifestacji. Pozostaje mieć nadzieję, że do takich scen nie dojdzie. Jeżeli jednak pojawią się, należy przypuszczać, że byłyby to inicjatywy oddolne.

Sama Rosja już zresztą wykorzystuje igrzyska do politycznych ataków. Kreml psuje olimpijską atmosferę oskarżeniami, że dyskwalifikacja części sportowców po wybuchu gigantycznej afery dopingowej to efekt spisku przeciwko Rosji.
Władimir Putin wykorzystuje sport w celach politycznych (fot. Kremlin.ru)
Należy się spodziewać, że wobec dalszej polaryzacji światowej polityki będzie się ona coraz mocniej odciskać na sporcie. Pośrednim dowodem jest właśnie afera dopingowa z udziałem rosyjskich sportowców i zaangażowanie władz tego kraju w jej tuszowanie. Nie chodzi bowiem o pokątne pompowanie się chemią, ale o zorganizowany, wręcz zinstytucjonalizowany proceder.

Podłoże propagandowe

Jeżeli angażują się w to władze państwowe, wiadomo, że pogoń za sukcesem za wszelką cenę, ma podłoże propagandowe. Faktycznie, Rosja stara się wszędzie demonstrować swoją potęgę. Będzie to robiła tym mocniej, im trudniejsza będzie jej sytuacja wewnętrzna oraz ekonomiczna.

Działania Rosji to rozwinięcie tezy George'a Orwella, który już w 1945 roku zauważył, że sport jest „nierozerwalnie związany z nienawiścią, zazdrością, chełpliwością, z pogardą dla wszelkich zasad i sadystyczną przyjemnością z oglądania przemocy: innymi słowy jest to wojna minus strzelanie”.

Podobnie uważał Andriej Gromyko, szef radzieckiej dyplomacji w latach 1957-85. – Tylko jedno ma sens z tego, co mówił de Coubertin: walka. Walka między obozem krajów socjalistycznych i kapitalistami. Olimpiada to zastępcza forma wojny – wypalił podczas wystąpienia na forum KPZR.

Wprawdzie zatarł się podział na komunistów i kapitalistów, ale teza nie straciła na aktualności i pewnie już nigdy nie straci. Niestety.
Zdjęcie główne: Polityka wykorzystuje igrzyska olimpijskie (fot. Simon Bruty/Getty Images)
Zobacz więcej
Po godzinach wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
„To była zabawa w śmierć i życie”. Od ćpuna po mistrza świata
Historię Jerzego Górskiego opowiada film „Najlepszy” oraz książka o tym samym tytule.
Po godzinach wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
„Geniusz kreatywności”. Polka obok gwiazd kina, muzyki i mody
Jej prace można podziwiać w muzeach w Paryżu, Nowym Jorku czy Londynie.
Po godzinach wydanie 10.11.2017 – 17.11.2017
Zsyłka, ucieczka i samobójstwo. Tragiczne losy brata Piłsudskiego
Bronisław Piłsudski na Dalekim Wschodzie uważany jest za bohatera narodowego.
Po godzinach wydanie 10.11.2017 – 17.11.2017
„Choćby z diabłem, byle do wolnej Polski”. Pierwszy Ułan II RP
Gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski skupia w sobie losy II RP.
Po godzinach wydanie 3.11.2017 – 10.11.2017
Kobiety – niewolnice, karły – rekwizyty. Szokujący„złoty wiek”
Służba była formą organizacji życia w tej epoce. Każdy kiedyś był sługą, nawet królewski syn.