Rozmowy

Eduardo Mendoza: pisarz to zawód dla ludzi leniwych

– Studiowałem prawo, ale praca prawnika mi się nie podobała. Myślałem, że będę musiał zarabiać na życie jak wszyscy, a pisać będę w wolnych chwilach. Okazało się jednak, że mogę z tego żyć – mówi nam pisarz Eduardo Mendoza. Właśnie przyjechał do Polski, aby promować swoją najnowszą książkę „Tajemnica zaginionej ślicznotki”.

To nie jest pierwsza pana wizyta w Polsce. Stęsknił się pan za swoimi czytelnikami w naszym kraju?

Zawsze tęsknię za Warszawą, za Krakowem, za Polską. To jest kraj, który bardzo mi się podoba, byłem już tutaj wielokrotnie. Po raz pierwszy przyjechałem w 1984 roku i od tamtego momentu wielokrotnie wracałem. Zawsze bardzo dobrze się tutaj czuję.

Spotykamy się z okazji premiery pana najnowszej książki „Tajemnica zaginionej ślicznotki”. Co może pan powiedzieć o tej powieści?


To jest kolejna powieść o tym samym bohaterze, czyli detektywie, któremu poświęciłem kilka swoich poprzednich książek. Osnuta jest wokół pewnej tajemnicy, napisana z kluczem humorystycznym, ale niepozbawiona elementów refleksji na temat rzeczywistości, nie tyle politycznej, co gospodarczej i społecznej związanej z Barceloną.
Bohaterem nowej książki Mendozy jest damski fryzjer (fot.empik.com)
Polityka często występuje w pana powieściach. Dlaczego w takim razie nie ma jej zbyt dużo w tej powieści?

W zasadzie w jakimś sensie jest obecna, bo wszystko jest polityką, ale rzeczywiście wśród bohaterów nie ma polityków. Skupiam się na ewolucji Barcelony, czy raczej zjawisku, fenomenie, któremu na imię Barcelona. W ciągu ostatnich 20 lat to miasto bardzo się zmieniło, a ja się temu przyglądam. Akcja powieści toczy się w dwóch momentach – 20 lat temu i obecnie, próbuję porównać te dwa światy.

Czy to, co dzieje się dziś na świecie, jest materiałem na powieść, czy ten materiał musi jeszcze poczekać, nabrać mocy?

Trzeba poczekać 20-25 lat. Zawsze tyle trzeba odczekać, żeby móc dokonać podsumowania. To, co można zrobić i co próbuję zrobić, to pokazać pewien obraz, wrażenie, zrobić pewien rodzaj fotografii. I o tym właśnie jest ta książka.

Gdyby miał pan osadzić akcję swojej książki w Polsce, to o czym by była?

To byłoby niemożliwe, nie znam Polski tak dobrze. To jest trochę tak jak z Afryką. Mówi się, że jeśli ktoś spędził w niej tydzień, pisze artykuł, miesiąc - książkę, a jeśli spędził rok - nie pisze już nic.
Eduardo Mendoza: pisarz to zawód dla ludzi leniwych
Barcelona to w pana wspomnieniach miejsce bez klimatu, ale to tam dzieje się akcja wielu pana powieści. Skąd taki przekorny wybór?

Bo to moje miasto, a tak naprawdę jedyne, które bardzo dobrze znam. Interesuje mnie przede wszystkim to, jak zmienia się życie ludzi w Barcelonie. To miasto przez 20 lat przeszło ogromną metamorfozę – z nieznanej nikomu aglomeracji zmieniło się w centrum życia turystycznego. Barcelona stała się zjawiskiem na skalę światową – zastanawiam się, dlaczego tak się stało, jak zmienili się jej mieszkańcy, czy te 20 lat zmian odcisnęło na nich swoje piętno.

Powiedział pan kiedyś, że jako pisarz prowadzi bardzo nudne życie...

To ja o sobie mówię, że jestem nudny, ale mam ciekawe życie. W zależności od perspektywy życie pisarza może wydawać się nudne, jeśli porównamy je np. z życiem Batmana, ale z drugiej strony całkiem niezłe, jeśli porównamy je z życiem normalnych ludzi.

Jaki jest pana rytm dnia, czy szerzej – proces tworzenia?

Myślę, że pisarz to zawód dla ludzi leniwych, zupełne przeciwieństwo pracy na wysokich obrotach. Dużo czasu się traci, niewiele się pisze, ale na tym to polega. Wstaję rano, czytam gazetę, wychodzę na spacer, słucham głosów ulicy, chłonę wrażenia, zapamiętuję obrazy. Wracam do domu i czasem napiszę z tego stronę, czasem pół. Tak mijają dni , lata. Osoby, które mnie spotykają, są przekonane, że w ogóle nie pracuję. A przecież to jedyny sposób bycia pisarzem.
To prawda, że jada pan śniadanie codziennie o 7.30?

Nie zawsze (śmiech), ale prawdą jest, że wcześnie wstaję.

Nie od razu chciał pan zostać pisarzem, zawód prawnika wybrał po to, aby „dobrze żyć”?


To prawda, taka była motywacja, bo nie lubię żyć źle. Faktycznie studiowałem prawo, bo ta dziedzina jest bardzo interesująca, ale sama praca prawnika mi się nie podobała. Myślałem, że będę zarabiał na życie jak wszyscy, a pisać będę w wolnych chwilach. Miałem szczęście, że okazało się, że mogę z tego żyć.

Czy praca tłumacza przy ONZ była dobrą wprawką pisarską?

Tak. Gdy wyjechałem do Nowego Jorku, miałem już opublikowaną pierwszą książkę, ale faktycznie tam się bardzo dużo nauczyłem. Przede wszystkim życia w mieście, które jest ogromne, pełne życia i niebezpieczne. Dużo dowiedziałem się także o kulturze amerykańskiej, tak różnej od kultury europejskiej, mimo wspólnych cech.
„Nigdy nie myślałem o kolejnej książce”
Wrócił pan, bo zatęsknił za Barceloną?

Wróciłem, bo zdałem sobie sprawę, że staję się Amerykaninem. A tego nie lubię. Co 10 lat zmieniam kraj, w którym mieszkam, bo nie lubię zapuszczać korzeni. Teraz znowu to zrobiłem i mieszkam w Londynie. Na tamtą decyzję wpłynęły również względy rodzinne i dlatego postanowiłem zamknąć amerykański rozdział i wyjechałem z Nowego Jorku.

Wyrazisty, ironiczny humor to główne cechy pana literatury, które się wymienia i podkreśla. Co sprawia, że pan to poczucie humoru, potrzebne do pisania, posiada?

Nie powiedziałbym o sobie, że jestem zabawny, aczkolwiek bawi mnie życie, bawi mnie to, co widzę. Gdybym nie miał poczucia humoru, nie mógłbym pisać powieści, w których humor jest. Patrząc na świat, patrzę przez ten humorystyczny filtr, który sobie nakładam. Nie jest to humor slapstikowy, taki na zawołanie. Jest bardziej skomplikowany, wymaga pracy intelektualnej i czasu, by znaleźć odpowiednią formę, by się ujawnił.
Można powiedzieć, że jest pan skandalistą. Pana wypowiedź o tym, że nie martwi pana fakt, iż ludzie nie czytają, bo większość książek i tak niewiele jest warta, obiegła świat.

Kontekst tej wypowiedzi był zupełnie inny, ale on uciekł, w internecie pojawiło się tylko to zdanie. Ale cóż, żyjemy w takich czasach, że to co zostało gdzieś kiedyś powiedziane, dziś nadal wzbudza emocje m.in. w Warszawie (śmiech). Kontekst tej wypowiedzi był specyficzny, padła ona podczas Międzynarodowego Kongresu Języka Hiszpańskiego. Mojemu wystąpieniu przysłuchiwali się w pierwszym rzędzie prezesi akademii języka hiszpańskiego z poszczególnych krajów. To była wypowiedź kierowana do nich, do tych „starych mumii”. Powiedziałem, że nie ma sensu, żeby w ogóle czytać, a jeśli już, to czytać dobre książki. Zamiast czytać cokolwiek, lepiej pooglądać telewizję.
„Kiedy kończy się pisać książkę, wszystko się kończy”
Dziś czytanie nie jest aż tak ważne. Książki były jedynym źródłem wiedzy o świecie kilkadziesiąt lat temu, dziś mamy o wiele więcej możliwości jego poznawania. Studiujemy, możemy podróżować. Nie chodziło mi o to, żeby przestać czytać w ogóle, bo przecież sam jestem pisarzem i żyję z pisania.

Swoich powieści po napisaniu już pan nie czyta…

Raz to zrobiłem, ale przestałem. Kiedy kończy się pisać książkę, następuje koniec wszystkiego, wyczerpuje się relacja emocjonalna i intelektualna. Później myślę o moich książkach z sympatią, ale nie mam ochoty wracać i ponownie nawiązywać tę relację. Prawdą jest natomiast, że czytam dużo innych autorów.

Bohater pana książek, czyli damski fryzjer ma swój pierwowzór?

Nie ma pierwowzoru, a może to moje alter ego. Podoba mi się postać damskiego fryzjera, to bardzo atrakcyjny zawód. Kiedy napisałem pierwszą książkę o nim, wydawało mi się, że będzie jedyna, nie miałem w planach serii czy kontynuacji. Potem napisałem kolejne pięć i tak wyszedł w zasadzie jakiś cykl. Nie planuję, czy będzie on kolejnym bohaterem mojej książki, czy nie.

Lubi pan gotować. Jaka jest specjalność pana kuchni i co w polskiej kuchni panu smakuje?


Nie mam popisowego dania, prawdą jest, że lubię gotować, ale rezultaty są bardzo mało satysfakcjonujące, chociaż jeść bardzo lubię. A z kuchni polskiej w zasadzie lubię wszystko, co dobre, a najbardziej pierogi, których nie spotkałem nigdzie indziej.
„Tęsknię za Polską”
Zdjęcie główne: Edduardo Mendoza przyjechał do Polski promować swoją najnowszą książkę (fot. PAP-Alberto Estevez)
Zobacz więcej
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Zarzucał Polakom, że miast dobić wroga, są mu w stanie przebaczyć
On nie ryzykował, tylko kalkulował. Nie kapitulował, choć ponosił klęski.
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
W większości kultur rok zaczynał się na wiosnę
Tradycji chrześcijańskiej świat zawdzięcza system tygodniowy i dzień święty co siedem dni.
Rozmowy wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Japończycy świętują Wigilię jak walentynki
Znają dobrze i lubią jedną polską kolędę: „Lulajże Jezuniu”.
Rozmowy wydanie 15.12.2023 – 22.12.2023
Beton w kolorze czerwonym
Gomułka cieszył się, gdy gdy ktoś napisał na murze: „PPR - ch..e”. Bo dotąd pisano „PPR - Płatne Pachołki Rosji”.
Rozmowy wydanie 8.12.2023 – 15.12.2023
Człowiek cienia: Wystarcza mi stać pod Mount Everestem i patrzeć
Czy mój krzyk zostanie wysłuchany? – pyta Janusz Kukuła, dyrektor Teatru Polskiego Radia.