Rozmowy

Zarzucał Polakom, że miast dobić wroga, są mu w stanie przebaczyć i podać rękę

Chciał doprowadzić do powstania nowego typu Polaka: zaangażowanego politycznie i zdecydowanego w działaniu, zdolnego zniszczyć każdego wroga. Zarzucał Polakom, że mają wiele genów kobiecych i dlatego działają irracjonalnie. Tak w polityce, jak i na wojnie nie finalizują rozpoczętej pracy – mówi Wojciech Jerzy Muszyński, autor książki „Bolesław Piasecki. Początek drogi (1915-1944)”. 1 stycznia 2024 roku mija 45 lat od śmierci bohatera tej biografii.

Pożegnanie
TYGODNIK TVP: Podziela pan pogląd Stefana Kisielewskiego, że Bolesław Piasecki „to był wielki talent polityczny, tylko trafił na złe rozdanie kart”?

WOJCIECH JERZY MUSZYŃSKI:
Coś w tej metaforze jest, choć porównanie Piaseckiego do pokerzysty nie odpowiada prawdzie. On nie ryzykował, tylko kalkulował. Chciał realizować wizję Polski, w którą wierzył. I charakteryzował się ogromną siłą wewnętrzną, pchającą go do działania. Nie kapitulował, chociaż ponosił klęski, inni już by się po nich zapewne nie podnieśli. W opisywanym przeze mnie okresie, od roku 1934 do 1944, trzykrotnie przegrywał całkowicie i pozostawał z niczym. A mimo to wracał do polityki – to były te tytułowe początki drogi – i odrabiał poniesione straty. Niemniej po władzę sięgnąć nie zdołał. Inna rzecz, iż nie pasował do swojej epoki, nie był mówcą wiecowym, lecz klasycznym politykiem gabinetowym, negocjatorem umiejącym przekonywać innych do swych racji. W tym wyrażał się jego talent. Porywał rozmówców argumentami, ale umiał być bezwzględny, a nawet brutalny.

Pierwsza książka o nim powstała w języku angielskim?!

Tak, istotnie – to ewenement. Niewielu polskich polityków doczekało się biografii wydanej w USA, a o Piaseckim – postaci w PRL z drugiego, a nawet trzeciego szeregu – wyszła tam w roku 1965, jeszcze za życia opisywanego. Jej autorem był Leon Blit, w latach 30. XX wieku działacz Bundu w Warszawie. Nigdy się nie spotkali, lecz ich życiowe ścieżki się zetknęły. Blit był szefem ochrony demonstracji pierwszomajowej, ostrzelanej przez bojówkę Piaseckiego w 1937 r. Przypadkową ofiarą incydentu został 5-letni chłopiec żydowski, zatem trudno było oczekiwać po autorze chłodnego obiektywizmu. Książka „The Eastern Pretender” stanowiła pamflet. Znalazło się w niej sporo uproszczeń i nietrafnych ocen. Ale to właśnie Blit odrzucił twierdzenia o próbach kolaboracji Piaseckiego z Niemcami w 1939 r. i był bodaj pierwszym, który stwierdził, że oskarżanie go o mordy na ukrywających się Żydach to wymysł Żydów z kręgów reżimu warszawskiego.

Piaseckiego wzięli pod lupę także polscy naukowcy…

Jan Engelgard napisał jego biografię niedokończoną, urywa się w roku 1956. To publicystyka historyczna z silnym odcieniem hagiograficznym. Interesująca i warta lektury, ale – przepraszam, że to powiem – naukowo niewiele wnosząca. Podobnie jak praca Mikołaja Kunickiego, który zupełnie z innych pozycji chciał stworzyć coś oryginalnego, lecz wyszło mu politycznie poprawne czytadło, okraszone pełnymi niechęci wstawkami o braciach Kaczyńskich i ojcu Rydzyku. Natomiast książkę prof. Antoniego Dudka i Grzegorza Pytla cenię za świetny styl. Powstała zanim otworzono esbeckie archiwa, a w takich warunkach napisać tak ciekawą i do dziś pod wieloma aspektami nadal aktualną publikację, to była naprawdę duża sztuka. Oczywiście pewnych faktów tam nie ma, a czasem zdarzają się pomyłki. Na przykład Piasecki w czasie kampanii 1939 r. nie walczył w Warszawskiej Brygadzie Pancerno-Motorowej gen. Stefana Roweckiego, lecz uczestniczył w obronie Brześcia, heroicznym, choć mniej znanym epizodzie tamtych zmagań. Nie ma tam też nic o współpracy Bolesława z organizacją „Muszkieterzy” i jej szefem Stefanem Witkowskim.

Intrygi wywiadowcze konspiracyjnej siatki szpiegów

Tajemniczy założyciel, ginące agentki, Abwehra, biali Rosjanie i afera u gen. Andersa.

zobacz więcej
Co sprawiało, że Piasecki rzucił się w wir polityki?

Najprościej mówiąc wiara w siebie, własne możliwości i poczucie misji dla Polski. Kiedy zabierałem się do pracy nad książką myślałem, że to była żądza władzy, jednak z czasem zmieniłem zdanie. Gdyby chodziło tylko o to, Piasecki zachowywałby się bardziej pragmatycznie, nie trzymał się głoszonych haseł i programów. Byłby znacznie bardziej układny, zdolny do kompromisów z każdym i na każdy temat. A tak nie było, przynajmniej w latach, które opisałem. Pragnął rządzić na własnych warunkach i nie dla samej władzy, lecz realizacji swojego programu. Marzył o Polsce nowoczesnej, silnej, bogatej i rządzonej przez świadomy swych celów naród. Stąd głoszone przez niego dążenie do ustroju totalnego, czyli modnego wtedy w Europie systemu rządów na tyle mocnych, że mogły zmienić kraj i społeczeństwo. Chciał doprowadzić do powstania nowego typu Polaka: zaangażowanego politycznie i zdecydowanego w działaniu, zdolnego zniszczyć każdego wroga, który stanie mu na drodze do celu. Zarzucał Polakom, że mają wiele genów kobiecych, co powoduje, że działają irracjonalnie. Tak w polityce, jak i na wojnie nie finalizują rozpoczętej pracy – gdy raz pobiją wroga, miast go dobić, są mu w stanie przebaczyć i podać rękę. Tę miękkość uznawał za największą słabość i usiłował to zmienić.

Miał endeckie korzenie?

Rodzinę Piaseckiego można uznać za sympatyzującą z Narodową Demokracją. Ojciec był urzędnikiem Ministerstwa Sprawiedliwości, a matka zajmowała się domem. Nie byli politycznie zaangażowani. Natomiast Gimnazjum Zamoyskiego w Warszawie to inna sprawa. Elitarna szkoła o zdecydowanie narodowych tradycjach i sympatiach – zarówno uczniów, jak i nauczycieli. Jej współzałożycielem był Maurycy hr. Zamoyski, kontrkandydat Gabriela Narutowicza w pierwszych polskich wyborach prezydenckich, przyjaciel i współpracownik Romana Dmowskiego, a ukończyła ją plejada późniejszych czołowych narodowców, będących starszymi kolegami Piaseckiego: Jan Mosdorf, Henryk Rossman, Zbigniew Stypułkowski, czy Jan Rembieliński. Zdarzali się wprawdzie uczniowie nie-endecy – np. Jerzy Giedroyć, Tadeusz Kotarbiński czy Tadeusz Manteuffel – niemniej na zasadzie wyjątku. W takim środowisku ciężko było nie zostać narodowcem.

Piasecki długo nie wykazywał zainteresowania polityką. Dopiero na początku siódmej klasy go zainspirowała i – co było u niego charakterystyczne – poświęcił się jej bez reszty, porzucając pasję do chemii. Wstąpił do kółka Narodowej Organizacji Gimnazjalnej – nielegalnego stowarzyszenia uczniów, propagującego myśl Dmowskiego. Należał do redakcji szkolnej gazetki „Życie szkoły”, wybrano go na przewodniczącego samorządu szkolnego. Zawsze musiał być pierwszy, stać na czele i przewodzić. Już wówczas można było zauważyć jego postawę wodza, głębokie przekonanie o własnej wyjątkowości, a może właśnie poczucie misji wobec kraju i rodaków, do której spełnienia dążył. Koledzy szkolni wspominali, że kiedyś powiedział im: „Zrozumiałem, że będę rządzić Polską”.
Przemówienie Bolesława Piaseckiego, ówczesnego przywódcy Ruchu Narodowo-Radykalnego Falanga, wygłoszone 11 listopada 1937. Na pierwszym planie członek Falangi" z naszywką na mundurze z flagą organizacji. Fot. NAC/ Koncern Ilustrowany Kurier Codzienny, sygnatura: 1-P-73a
Uważnie patrzył na faszystowskie Włochy, szanował Dmowskiego – miał jakiś polityczny archetyp?

Po prawdzie, nie miał wzorców. No może z wyjątkiem Platona, z którego pismami chadzał pod pachą już na studiach, pozując na młodego intelektualistę. Było w tym dużo autokreacji. O Dmowskim wypowiadał się rzadko. Można przypuszczać, że cenił jego dokonania z przeszłości, ale w latach 30. na pewno nie uznawał go za swojego przywódcę. Niechęć do wszelkich autorytetów wywołała konflikt z liderem ONR Henrykiem Rossmanem, w wyniku którego Piasecki stworzył w 1935 r. własny Ruch Narodowo Radykalny, popularnie zwany Falangą. W istocie pragnął samodzielności, bo ciężko znosił konieczność podlegania komuś i wykonywania jego poleceń. Był po prostu samcem Alfa i to inni musieli podporządkować się jego woli, albo odejść. Ale z drugiej strony to przyciągało do niego wielu ludzi, którzy skłonni byli widzieć w nim polityczne objawienie. To powodowało, że w Falandze nie istniały żadne koterie czy frakcje.

Z tych samych powodów ani Mussolini, ani żaden inny lider rozpowszechnionych w Europie lat 30. zeszłego wieku ruchów młodo-nacjonalistycznych nie stanowił dla niego inspiracji. Konstatował, że Polska ma swoją specyfikę i tylko rodzime wzorce ustrojowe będą do niej pasować. W mniemaniu Piaseckiego mógł je opracować tylko on sam, ewentualnie ktoś z jego otoczenia, grupującego szereg intelektualistów najwyższej próby, żeby wspomnieć tylko Wojciechów Wasiutyńskiego i Kwasieborskiego, lub braci Mariana i Adolfa Reuttów. Żadne przeszczepianie na polski grunt rozwiązań obcych nie wchodziło w grę. Było w tym wiele młodzieńczej tromtadracji, przypominam, że w 1935 r. Piasecki miał dopiero 20 lat. Stał się najmłodszym samodzielnym liderem politycznym II Rzeczpospolitej. A w pewnym momencie nawet kimś, kto zaczął się liczyć na scenie politycznej.

Jak to się stało, że trafił do obozu koncentracyjnego w Berezie Kartuskiej?

Miało to miejsce zaraz po fali represji związanych z działalnością ONR. Władze sanacyjne, pod pretekstem szukania sprawców śmierci ministra Bronisława Pierackiego, przeprowadziły masowe aresztowania narodowych radykałów. Zamachu na piłsudczykowskiego dygnitarza dokonali ukraińscy szowiniści, ale okazja do rozbicia ONR nadawała się idealnie. Berezę Kartuską utworzono pierwotnie właśnie dla członków ONR i Stronnictwa Narodowego, później zsyłano tam prawdziwych przestępców: ukraińskich nacjonalistów, komunistów, a nawet spekulantów. Piasecki został jednym z pierwszych osadzonych. Warunki panowały tam straszne, traktowanie przez strażników było jeszcze gorsze. Dość powiedzieć, że w nocy na wieloosobową celę wydawano zaledwie jedno małe wiadro służące za nocnik. Zabroniono wyjścia do ubikacji, a co jakiś czas do celi wpadali strażnicy, zapalając światło i krzycząc na cale gardło: „Spać!”. Rano z przepełnionego naczynia wylewały się nieczystości, wszystko śmierdziało uryną, a „klawisze” mieli pretekst do bicia osadzonych pałkami i aplikowania im morderczej „gimnastyki”, po której mało kto mógł się normalnie poruszać. Obowiązywał zakaz rozmów, a wszystkie polecenia należało wykonywać biegiem. Chodziło o takie zmaltretowanie fizyczne i psychiczne ludzi, żeby się załamali. Piasecki – wówczas 19-latek – spędził w tym piekle prawie półtora miesiąca. Mieczysław Prószyński, działacz ONR i bereziak, który podczas wojny zaliczył jeszcze zesłanie do KL Auschwitz, wspominał, że w Berezie Kartuskiej warunki pobytu były cięższe. To naprawdę wiele mówi.

Młody Dmowski: rewolucjonista nie gorszy od Piłsudskiego

Znalazł nić porozumienia z polskimi lewicowcami podzielającymi jego sny o wolnym kraju.

zobacz więcej
Przyrównywanie falangistów do hitlerowców, widoczne choćby w bajkopisarstwie pewnego literata ze Śląska, a potem utrwalone przez – cytując towarzysza Lenina – najważniejszą ze sztuk, czyli film pt. „Król”, to czarna legenda?

Piasecki, uchodzący za najbardziej „radykalnego radykała”, po śmierci Józefa Piłsudskiego przestraszył bardzo wiele środowisk. Jego bojówkarze podkładali bomby, strzelali do politycznych przeciwników i deklarowali, że pozamykają ich do więzień. Prezydentowi Ignacemu Mościckiemu zagrozili nawet, że będzie wisiał. Oczywiście socjaliści czy komuniści robili to samo: także mieli bojówki, używali przemocy, a ich hasła nadejścia rewolucji społecznej oznaczały zamordowanie nie tylko prezydenta, lecz całych grup społecznych, niczym w Sowietach. Ale socjalistom czy komunistom wolno było więcej, bo mieli znajomych w obozie sanacyjnym, a poza tym ludzie już się z ich postulatami oswoili i uznali za „takie tam” nieszkodliwe gadanie.

Ruch Piaseckiego stanowił novum, dlatego jego obawiano się naprawdę. Stąd demonizowanie falangistów, istniejące już przed wojną. Łączyło się to z pogłoską o polskiej „Nocy Św. Bartłomieja”, czyli rzezi, jaką Piasecki z marszałkiem Edwardem Rydzem-Śmigłym rzekomo planował zorganizować socjalistom, liberałom i innym opozycjonistom. Były to czyste wymysły, niemniej wzbudziły wielki strach. Swoją drogą byłoby ciekawe, gdyby ktoś napisał studium o plotce – czynniku sprawczym w polskiej historii. W każdym razie książka i film, o którym pan wspomniał, to pokłosie traum urojonych z roku 1937. Nie dość, że wszystkie opisywane wydarzenia to fikcja, to na dodatek całe tło, co szczególnie widać w serialu, zostało sklecone przez człowieka, który miał niewielkie pojęcie o realiach tamtej epoki. To po prostu pseudohistoryczna pornografia wciskana ludziom jako dzieło „oparte na faktach”.

Antysemityzm środowiska ONR mitem jednak nie był.

Oczywiście, to jedno z najważniejszych i najczęściej używanych haseł Falangi. Bynajmniej nie chodziło w tym o jakąś irracjonalną nienawiść, ale o pracę i byt społeczeństwa. Połowa lat 30. to czas, gdy skutki wielkiego kryzysu gospodarczego odczuwano w Polsce jeszcze bardzo silnie. Prowincję nękała olbrzymia nędza, w miastach kwitło bezrobocie. Anachroniczny system ekonomiczny sprawiał, że duża część handlu i usług znajdowała się w rękach mniejszości żydowskiej. Blokowało to rozładowanie przeludnionej wsi. Na wyższych uczelniach, zwłaszcza na wydziałach prawo czy medycyna, z uwagi na nadreprezentację młodzieży żydowskiej brakowało miejsc dla dzieci chłopów i robotników, które nie mogły tym sposobem uzyskać awansu społecznego. Wszystko to generowało konflikty społeczne, ich temperatura rosła. Receptę – dobrą czy złą, to kwestia do poważnej dyskusji – wyrażał postulat masowej emigracji Żydów z Polski. Falanga akcentowała to bardzo ostro. Ale nie przekroczono cienkiej czerwonej linii: antysemityzm polskich narodowców, różnych opcji, miał wymiar gospodarczy i nie przeistoczył się nigdy w rasizm. Warto przypomnieć, że to na łamach „Falangi” w 1939 r., gdy redaktorem naczelnym był Piasecki, pojawił się obszerny artykuł Alfreda Łaszowskiego pt. „Antysemityzm to nie rasizm”. Przyczyniło się do tego w dużym stopniu deklarowane przywiązanie Falangi do wartości chrześcijańskich. A Kościół katolicki jednoznacznie potępiał rasizm.

W co naprawdę wierzą narodowcy

Pod wpływem Kościoła katolickiego endecja odrzuciła etykę egoizmu narodowego.

zobacz więcej
Skądinąd to chyba właśnie katolicyzm stanowił dla Piaseckiego priorytet…

Był dla Piaseckiego fundamentem wszystkiego – życia oraz ideologii. „Zielony Program” Falangi z 1937 r. zaczynał się od triady: „Bóg jest najwyższym celem człowieka - Drogą człowieka do Boga [jest] praca dla Narodu - W tworzeniu wielkości Narodu [jest] szczęście i rozwój człowieka”. To podstawa ideowa myślenia falangistów. I nie mogło być inaczej, gdyż wywodzili się z pokolenia żarliwie katolickiego – mogło różnić się ono politycznie, ale wiarę stawiano na pierwszym miejscu.

Istnieje pokrewieństwo pomiędzy ideologią wyrażaną w latach 30. przez Piaseckiego et consortes, a światopoglądem innych prawicowych polityków tamtej epoki, dajmy na to: rumuńskiego Corneliu Zelea Codreanu, belgijskiego Léona Degrelle’a, hiszpańskiego José Antonia Primo de Rivery, czy brytyjskiego Oswalda Mosleya?

Teoretycznie tak, chociaż – jak mówiłem – Piasecki nie czerpał z zagranicznych przykładów. Z grona wymienionych odrzuciłbym Mosleya, gdyż British Union Of Fascists powielał systemy włoskie i niemieckie, a Anglik był starszy od Piaseckiego prawie o dwie dekady. Różnica pokoleń. Ponadto BUF był zupełnie indyferentny religijnie. Żelazna Gwardia, hiszpańska Falanga czy Rexiści Degrelle’a odwoływały się do religii, może nie tak bardzo jak Piasecki, ale jednak. Ponadto z Bolesławem łączyła ich jeszcze, poza nacjonalizmem, chęć odsunięcia od władzy starych, skorumpowanych elit. Wszyscy, jak to młodzi, byli zbuntowani i próbowali zmieniać świat. Każdy z nich skończył inaczej. Corneliu Codreanu zabito, na rozkaz króla Rumunii Karola II, w 1938 roku, a Żelazna Gwardia kolaborowała później z III Rzeszą. José Antonio Primo de Rivera został zamordowany przez komunistów w czasie hiszpańskiej wojny domowej, zaś hiszpańska Falanga do pewnego momentu także chciała sojuszu z Niemcami. Z kolei Léon Degrelle, najmłodszy z wymienionych, w czasie wojny wybrał drogę współpracy z Niemcami: wstąpił na ochotnika do Wehrmachtu, potem został oficerem Waffen SS. Tymczasem Piasecki działał w antyniemieckiej konspiracji i był dowódcą zgrupowania partyzanckiego Armii Krajowej. Podobieństwa bywają złudne.

Zdumiało mnie, iż zatargi narodowców przypominały porachunki mafijne.

Konflikt między ONR „ABC” a Falangą można porównać do samonakręcającej się spirali. Nie wchodząc w szczegóły chodziło o to, kto jest tym jedynym, prawdziwym spadkobiercą tradycji ONR. W tym przypadku trudno oddzielić, co wynikało z pobudek ambicjonalnych, a co z ideowych. Najpierw pojawiły się wzajemne napaści prasowe, potem ich autorzy byli policzkowani przez bojówkarzy frakcji, których lidera obrażono. Ostatecznie w 1937 r. bojówka grupy „ABC” postanowiła „ukarać” – czyli pobić – samego Piaseckiego. Zrezygnowano z tego jednak, gdy doszło do nich, że on zawsze chodził uzbrojony. A jego najbliższy współpracownik Wasiutyński – nie, co wydatnie ułatwiło wybór. Pobito go tak, iż pękła mu czaszka. Że przeżył, zakrawało na cud. Kilka dni później przywódca napastników został ciężko ranny, gdy jadący samochodem falangiści ostrzelali go w iście chicagowskim stylu. Gdyby Wasiutyński umarł, Piasecki – tak twierdzili jego podwładni – miał wydać podkomendnym rozkaz zabicia dziesięciu działaczy grupy „ABC”. To dopiero byłaby rzeźnia. No, ale na szczęście do tego nie doszło.

Epitet „faszysta” wprowadziła propaganda komunistyczna. Lewica dezawuuje nim przeciwników

„Faszysta” stał się tym, kogo się nienawidzi i chce wykluczyć z przestrzeni publicznej.

zobacz więcej
Najbardziej znaną ofiarą terroru Falangi był Stanisław Dubois?

Raczej nie, sami socjaliści podnosili ten temat niezbyt często. Można powiedzieć, że Dubois padł w pewnym sensie ofiarą terroru bojówek związanych z Polską Partią Socjalistyczną. On je przecież organizował, był ich, mniej lub bardziej oficjalnym, przodownikiem. Latem 1936 r. socjaliści próbowali uniemożliwić w Warszawie kolportaż uliczny pisma „Falanga”. Dochodziło do napaści na gazeciarzy i bójek. W jednym z takich starć okazało się, że zaatakowani falangiści to akurat nie jacyś słabowici studenci, ale twarde „kiziory” z Powązek czy Powiśla, którzy nie uciekali na widok kastetu. Dubois miał pecha prowadząc swoich zabijaków, bo natknął się na wyjątkowo „niegrzecznych chłopców”. Został kilkakrotnie pchnięty nożem i ledwo uszedł z życiem. Falanga niestety miała na koncie również kilka niewinnych ofiar swoich zamachów, nikt tego nie neguje. Jednak w przypadku Duboisa, jak mówi stare porzekadło, „trafił swój na swego”.

„Sanacja nie pozostawiła progenitury”, że przytoczę słowa Wacława Zbyszewskiego, więc Piasecki postanowił to po zgonie Piłsudskiego zdyskontować?

Sanatorzy rzeczywiście mieli kompleks braku narybku. Zdawali sobie sprawę, że ci nieliczni, którzy do nich poszli, nie są ideowi, lecz wabią ich korzyści materialne. Polska młodzież, szczególnie akademicka, zdecydowanie sympatyzowała wtedy z ruchem narodowym. Piasecki obiecał płk. Adamowi Kocowi, że przyprowadzi ją do sanacji. To wówczas dał o sobie znać jego dar przekonywania. Oczarował Koca do tego stopnia, że ten uznał bojówkarzy Falangi za nowe wcielenie legionistów I Brygady. Kompletna aberracja, ale dzięki temu przejęli kontrolę nad organizacją młodzieżową Obozu Zjednoczenia Narodowego. W efekcie prorządowe w założeniu zrzeszenie zaczęło głosić hasła organizacji nielegalnej. I nie tylko głosić, bo jej członkowie uczestniczyli w akcjach bojówkarskich wspólnie z falangistami. Znowu sytuacja zupełnie abstrakcyjna. To wtedy warszawski, jakbyśmy dziś rzekli – mainstream przeraził się Piaseckiego. No i alians z Ozonem został przez Rydza-Śmigłego ostatecznie zerwany. Wskutek tego rozpadła się także Falanga. Bowiem okazało się, że jej wódz, uchodzący za nieomylnego, jednak takowym nie jest.

Głównych wrogów Polski widział za jej wschodnią, czy zachodnią granicą?

Odpowiadał na to pytanie plakat Falangi z roku 1938. Z jednej strony czerwone Niemcy w swastykach, z drugiej czerwona Rosja w sierpach i młotach, a w środku zielona Polska z wielkim emblematem Falangi. To była bardzo realistyczna ocena sytuacji. Piasecki cały czas uwypuklał, że Polska musi być silna. Nie twierdzę, że przewidział los Polski w 1939 r., ale to, że coś strasznego może się stać – przeczuwał. To widać na łamach „Falangi”, gdzie zamieszczał teksty o konieczności szybkiego wzmocnienia naszej armii o kilka dywizji. Nie on jeden oczywiście, szkoda tylko, że sanacyjni prominenci reprezentowali w tej kwestii inny pogląd.
1965 rok. Po wojnie Bolesław Piasecki był założycielem i wieloletnim prezesem Stowarzyszenia „Pax”, w latach 70. członkiem Rady Państwa PRL i posłem na Sejm PRL czterech kadencji. Fot. PAP/Henryk Rosiak
Walczył w kampanii wrześniowej?

Będąc podchorążym rezerwy, trafił do jednostki pancernej wyposażonej w czołgi Renault 17, zabytki z I wojny światowej. Przeżył, chociaż w tych stalowych trumnach, sunących 5 km na godzinę, w zderzeniu z pancerno-powietrznym taranem niemieckim nie miał żadnych szans. Jednak fortuna mu sprzyjała.

Z niemieckiego więzienia uratowała go córka prestiżowego wydawcy z Piemontu, zarazem siostra włoskiego błogosławionego.

Luciana Frassati-Gawrońska na prośbę narzeczonej Piaseckiego próbowała skorumpować warszawskich gestapowców – bez powodzenia. Wobec tego zadziałała inaczej, prosząc o wstawiennictwo samego Benito Mussoliniego. No i Niemcy, dbając o dobre stosunki z włoskim sprzymierzeńcem, wyrazili zgodę. Piasecki odzyskał wolność. Nikt nie wierzył, że to się powiedzie – w raportach Służby Zwycięstwa Polski pisano nawet, że został zgładzony w obozie koncentracyjnym. Gestapowcy szybko uznali, że popełnili błąd i ponownie zaczęli go szukać, ale bezskutecznie. Niemiecki Sąd Specjalny wydał na niego zaoczny wyrok śmierci.

A kim była pierwsza żona opisywanego?

Z Haliną Kopciówną poznał się na studiach. Pochodziła z rodziny znanego profesora medycyny. Ukończyła Wyższą Szkołę Dziennikarstwa. W opinii Wasiutyńskiego odznaczała się największą „żywością temperamentu i wyobraźni” wśród wszystkich dziewcząt, które przeszły przez Falangę. Kiedy w 1939 r. Piasecki znalazł się w więzieniu gestapo, robiła wszystko, żeby go uwolnić i dopięła swego. Ich ślub odbył się w konspiracji. Doczekali się z Bolesławem dwóch synów: Bohdana i Jarosława. W powstaniu warszawskim była łączniczką w Zgrupowaniu „Radosław” i uratowała życie swemu dowódcy, płk. Janowi Mazurkiewiczowi ps. „Radosław”. Poległa 14 sierpnia 1944 r. na Starym Mieście. Odznaczona Krzyżem Walecznych i Virtuti Militari. A Piaseckiego przedstawiono do Virtuti Militari za walki o Wilno latem 1944 r. To niezwykle rzadkie, żeby oboje małżonkowie otrzymali najwyższe ordery wojenne.

Czym była Konfederacja Narodu i jakie cele sobie stawiała?

To druga, po Falandze, organizacja polityczna Piaseckiego. Właściwie nie był jej twórcą, powstała w 1940 r. poprzez skonfederowanie się kilku środowisk konspiracyjnych. Piasecki zdołał przejąć tą strukturę po tym, jak jej pion wojskowy scalił się ze Związkiem Walki Zbrojnej. Resztę uznano za bezużyteczną dla „podziemnego wojska” i pozostawiono samej sobie. Zupełne marnotrawstwo. Piasecki z tego skorzystał, przejął nad nią kontrolę i stopniowo rozwinął. Gdy ZWZ zorientował się, że KN nadal egzystuje, choć powinna zniknąć, było już za późno. Piasecki próbował zaistnieć w życiu politycznym Polski Podziemnej. Tam jednak role, wpływy i – co najistotniejsze – fundusze z Zachodu podzieliły między siebie cztery główne partie: Stronnictwo Narodowe, Stronnictwo Pracy, Stronnictwo Ludowe i socjaliści. Nikt z tego kręgu nie zamierzał go zapraszać. W tej sytuacji uznał, że trzeba scalić KN z ZWZ/AK, aby tą drogą dostać się do władz podziemia.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Nie będę tu streszczał jego wszystkich kombinacji politycznych – dość, że ostatecznie aktywność polityczna została przed nim zamknięta i pozostała droga bezpośredniej walki zbrojnej. Piasecki stanął na czele zgrupowania Uderzeniowych Batalionów Kadrowych, które weszły w skład 77 pułku piechoty AK. Zwalczał partyzantkę sowiecką na równi z Niemcami. Wielkim osobistym sukcesem Piaseckiego było poprowadzenie swoich żołnierzy trasą spod Wyszkowa na Nowogródczyznę jesienią 1943 r. Przeprawa licząca ponad 700 km, bezdrożami, przez dwie granice, strzeżone przez okupanta drogi, linie kolejowe i rzeki, trwała ponad miesiąc. Ten rajd nie miał precedensu w dziejach polskiej partyzantki okresu II wojny światowej.

Jego UBK walczyły z obydwoma wrogami?

I to zdecydowanie! W 1943 r. oddziały Piaseckiego operowały jeszcze na Białostocczyźnie i udało im się rozbić sporo sowieckich grup dywersyjnych i partyzanckich. Likwidowali wszystkich Sowietów, których napotkali. Uważa się, że to Narodowe Siły Zbrojne bezwzględnie dekomunizowały teren, a tymczasem metody NSZ w zestawieniu z działaniami UBK mogą uchodzić wręcz za pacyfizm. Z drugiej strony, w odwecie za niemieckie zbrodnie partyzanci Piaseckiego 15 sierpnia 1943 r. przeprowadzili jedną z większych akcji pacyfikacyjnych polskiego podziemia – atak na miejscowość Mitenheide (pol. Turośl) w Prusach Wschodnich. Wieś częściowo spalono i zadano spore straty Niemcom. A wszystko to działo się niespełna 100 kilometrów od Wilczego Szańca, jednej z głównych kwater Hitlera!

Kiedy bohater książki zorientował się, że USA i Wielka Brytania pozostawiły Polskę na pastwę Sowietów?

Wiosną 1944 r. spotkał w Warszawie Tadeusza Chciuka „Celta” – sekretarza emisariusza politycznego Józefa Retingera – i usłyszał, że żadnej pomocy z Zachodu nie będzie, a alianci podarowali Moskwie nasze kresy wschodnie. Niemniej Piasecki uważał, iż należy przeprowadzić akcję „Burza”. Wziął w niej udział z bronią w ręku. A potem postanowił zejść do konspiracji i poczekać, jak sytuacja się rozwinie. NKWD aresztowało go w Otwocku 11 listopada 1944 r.

I ta data kończy moją książkę. O losach późniejszych nie pisałem, to osobny i ogromny temat. Piasecki w Polsce tzw. ludowej nie był samodzielnym politykiem. Przeistoczył się w człowieka walczącego o przetrwanie w trybach totalitarnego państwa. Także fascynująca historia, lecz już na inną opowieść. Ufam, że zdołam ją napisać. Ale dopiero za parę lat.

Tomasz Zbigniew Zapert

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Wojciech Jerzy Muszyński, doktor nauk humanistycznych w dziedzinie historii, pracownik naukowy Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie. Wydawca historycznego rocznika naukowego „Glaukopis”. Odznaczony m.in. Złotym Medalem Zasłużony dla Nauki Polskiej Sapientia et Veritas. Autor kilkunastu książek, w tym najnowszej „Bolesław Piasecki. Początek drogi (1915-1944)”.
SDP2023
Tygodnik TVP jest laureatem nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Zdjęcie główne: Więzienie w willi „Jasny Dom” w warszawskiej dzielnicy Włochy, przy ulicy Świerszcza 2. Po II wojnie światowej mieścił się tu areszt śledczy Głównego Zarządu Informacji Wojska Polskiego (według niektórych przekazów NKWD), gdzie więziono działaczy niepodległościowego podziemia i żołnierzy AK. Tu: wyryte na ścianie celi napisy więźniów, m.in: „Bolesław Piasecki tu siedział”. Fot. Jacek Lagowski / Forum
Zobacz więcej
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
W większości kultur rok zaczynał się na wiosnę
Tradycji chrześcijańskiej świat zawdzięcza system tygodniowy i dzień święty co siedem dni.
Rozmowy wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Japończycy świętują Wigilię jak walentynki
Znają dobrze i lubią jedną polską kolędę: „Lulajże Jezuniu”.
Rozmowy wydanie 15.12.2023 – 22.12.2023
Beton w kolorze czerwonym
Gomułka cieszył się, gdy gdy ktoś napisał na murze: „PPR - ch..e”. Bo dotąd pisano „PPR - Płatne Pachołki Rosji”.
Rozmowy wydanie 8.12.2023 – 15.12.2023
Człowiek cienia: Wystarcza mi stać pod Mount Everestem i patrzeć
Czy mój krzyk zostanie wysłuchany? – pyta Janusz Kukuła, dyrektor Teatru Polskiego Radia.
Rozmowy wydanie 8.12.2023 – 15.12.2023
Pół świata podobnie nazywa matki, ojców, liczebniki i nie tylko
Czy istniał jeden prajęzyk nas wszystkich, jak jeden praojciec Adam?