No tak, niedawno prof. Mariusz Ziółkowski z UW opowiadał nam, jak to organizację Heinricha Himmlera badającą dziedzictwo przodków – Ahnenerbe – budowali głównie niemieccy językoznawcy, nie zaś archeolodzy czy antropolodzy...
Ta rzecz konkretnie rozbijała się o Ariów, a to są – językowo – przodkowie dzisiejszych mieszkańców Indii, posługujących się m.in. językiem hindi. Oraz przodkowie Irańczyków, co się wspomina mniej powszechnie. W tekstach sanskryckich i awestyjskich „aryana” to jest „nasz, rodzimy”, w przeciwieństwie do tych „obcych”. Nazwa Iran to nic innego jak dawne „aryanam”. W latach 30. XX w. Niemcy koncepcję aryjskości wykorzystali do realizacji swego obłędu. Tu warto jednak zauważyć, że Iran to zmieniona nazwa kraju, który wszyscy w Europie znaliśmy dzięki Grekom jako Persję (choć Pars/Fars jest tylko jedną z prowincji). To Reza Szah Pahlawi w latach 30. XX w. poprosił mocarstwa europejskie, by nie używać w międzynarodowej nomenklaturze, dyplomacji etc. nazwy Persja, a właśnie Iran – nazwę własną, stosowaną od wieków w samym Iranie.
Dzisiaj dzieje się podobnie w Indiach – premier Narendra Modi i partia rządząca uważają, że stosowana w świecie nazwa państwa kojarzy się z okresem kolonializmu. W zaproszeniach rozsyłanych na szczyt G20 Draupada Murmu była podpisana jako „prezydent Bharatu”.
Tak. W Indiach Indie nazywają się Bharat. Polska w Iranie, po persku też nie nazywa się Polska, tylko Lachestan. Ale my przeciw temu nie protestujemy – i słusznie, bo to nazwa piękna i historyczna, zapisana tam w starych księgach. Włosi też nie protestują, że nie nazywamy ich kraju Italią.
Wróćmy do pojawiania się języków indoeuropejskich i ich zmian. Skąd wiemy, jak ludzie mówili wymarłymi dawno językami, skoro nam ciężko jest przeczytać i zrozumieć bez przypisów polską przecież „Bogurodzicę”?
Na szczęście większość języków indoeuropejskich znamy, jak wspomniałam, z pradawnych tekstów. I do ich czasu możemy się cofnąć bez żadnego problemu. Co do wcześniejszych zdarzeń, pozostaje rekonstrukcja ich przodków na bazie praw głosowych, etymologii etc. W tych językach trwała jest podstawowa leksyka, która nie ulega obcym wpływom, np. nazwy pokrewieństwa czy liczebniki. Weźmy formy sanskryckie czy awestyjskie, greckie, łacińskie – wszędzie mamy: matar, meter, mater. Podobnie z ojcem: pitar, patar, pater. To samo będzie z bratem, siostrą, córką, synem etc. Policzę teraz do 10 po persku: jek, do, se, czahar, pandż, szesz, haft, haszt, noh, dah – ile liczebników pani rozpoznała? To jest współczesny perski, a liczebniki przetrwały od najdawniejszych zapisów staroperskiego, czyli od VI w. p.n.e. Oczywiście wymowa się troszkę zmieniała. We wszystkich tych językach – z ciekawym wyjątkiem języków anatolijskich – przetrwało też wspólne słownictwo związane z… kołem i pojazdami kołowymi.
Najważniejsze dla rekonstrukcji są wysnute z takich analogii prawa głosowe i fonetyka. W Łodzi był prof. Ignacy Ryszard Danka, który nie tylko zajmował się rekonstrukcją języka praindoeuropejskiego, ale nawet pisał w nim poezję i hymny. Oczywiście zapisem fonetycznym, bo nie znamy przecież pisma tego języka, jeśli ono w ogóle istniało. Gdy czeski orientalista Bedřich Hrozný odczytywał najstarsze indoeuropejskie teksty hetyckie z II tysiąclecia p.n.e., z wymarłej grupy anatolijskiej, to właśnie dowiadywał się, jak ten martwy od tysiącleci język wymawiano. Bo został on zapisany pismem klinowym staroasyryjskim, od którego on był specjalistą. Wiedział, jak te kliny się mniej więcej wymawia, zatem nie znając jeszcze znaczenia tekstu, mógł go przeczytać. I tak powoli odtworzono wymarły język potężnego, kwitnącego przez pół tysiąclecia państwa Hetytów w Anatolii.