Rozmowy

Pół świata podobnie nazywa matki, ojców, liczebniki i ma wspólne słownictwo związane z… kołem

Skąd wiemy, jak brzmiała łacina w ustach Cezara? Czy Cezar wymawiał „c” czy „k”? Wymowa tradycyjna została wytworzona i przekazana w ciągu wielu wieków nauczania łaciny. Zbliżona jest najbardziej do wymowy średniowiecznej, opartej na frankońskiej odmianie łaciny z IX wieku. Czy jednak Cicero to nie był Kikero? – mówi dr hab. Kinga Paraskiewicz, dyrektor Instytutu Orientalistyki UJ.

TYGODNIK TVP: Połowa ludzkości świata, w tym my sami, mówi językami indoeuropejskimi. Powstają kolejne teorie ich pochodzenia, rozprzestrzenienia, pokrewieństw – ostatnio pojawiła się tzw. teoria hybrydowa. Jak się bada języki, by dojść do jakichś wniosków o ich „kolebce” i wieku?

KINGA PARASKIEWICZ:
Jako tradycyjnie wykształcony filolog zajmuję się językami, które są lub były naturalne, mówione, poświadczone na piśmie, albo które można rekonstruować dzięki metodzie historyczno-porównawczej. Interesują mnie języki już odczytane i te nadal skryte przed naszym zrozumieniem, np. pismo linearne A z Krety. Natomiast języki sztuczne są wytworem ludzkim…

A języki naturalne czyim są wytworem? Też chyba ludzkim. Tylko nie siadał jakiś jeden człowiek i nie wymyślał systemu językowego, jak Ludwik Zamenhof esperanto.

Język sztuczny jest świadomym wytworem ludzkim, zaś naturalny kształtował się w populacji w dłuższym, naturalnym procesie. Dlatego języki są bardzo różnorodne – i genetycznie (czyli pochodzeniem), i typologicznie – mają różne struktury. Językoznawcy badają języki pod różnym kątem. Opisują je w danym momencie rozwoju (np. jak dziś wygląda angielski mówiony czy pisany) lub zajmują się ich historią, ewolucją struktury. Mamy językoznawców teoretycznych, którzy budują modele poszczególnych języków czy teorie dotyczące ich uniwersalnych cech. No i są badacze zainteresowani praktycznymi aspektami języka, tzw. lingwistyka stosowana, wdrażana w nauczaniu języków obcych czy w tłumaczeniach. W każdym razie językoznawstwo polega na pracy z tekstem. Nic pewnego bez tekstu nie da się powiedzieć.

Skoro połowa ludzkości mówi indoeuropejskimi, to reszta mówi innymi. Jakie są i skąd się biorą owe grupy językowe?

Mamy dwie główne klasyfikacje: historyczną, gdzie się języki segreguje wedle stopnia wspólnego pochodzenia, a także typologiczną, która dzieli języki ze względu na ich cechy systemowo-strukturalne. Pierwsza (zwana też genetyczną lub genealogiczną, ale ma to znaczenie tylko techniczne – w jej ustalaniu żadne badania DNA nie są wykorzystywane) bada zatem pokrewieństwo języków na wzór pokrewieństw w rodzinie. Układa się języki w swoiste drzewa genealogiczne, od tych współczesnych do najstarszego przodka, czyli najczęściej rekonstruowanego, bo wymarłego.

Język, który niósł cywilizację. Czy łacina przetrwa?

Niebawem dokumenty z historii Polski będą nam musieli tłumaczyć Niemcy.

zobacz więcej
Poza największą, indoeuropejską grupą, ludzie porozumiewają się językami afroazjatyckimi, zwanymi jeszcze niedawno – od imion biblijnych synów Noego: Sema i Chama – semito-chamickimi. Był i trzeci syn – Jafet. I istnienie rodziny języków jafetyckich postulował w sowieckiej Rosji w latach 20. XX wieku gruziński językoznawca Nikołaj Jakowlewicz Marr – chodziło mu m.in. o języki kaukaskie. Na marginesie, Marr był też twórcą teorii o ewolucji języka, której głównym czynnikiem miała być zmiana formacji społecznych (tzw. marryzm). Józef Stalin, też Gruzin, początkowo faworyzował tę teorię, na szczęście marryści wypadli z jego łask w 1950 r., co zakończyło żywot tej teorii. Wracając do rodzin językowych, wyróżniamy też ugro-fińską, dziś częściej zwaną uralską, kaukaską, ałtajską oraz chińsko-tybetańską. Rodzin tych zatem jest wiele. Zakłada się, że w każdej rodzinie wszystkie języki powinny wywodzić się od wspólnego przodka.

Był jeden prajęzyk nas wszystkich, jak jeden praojciec Adam?

Oczywiście są takie teorie, np. tzw. nostratycka („noster”, czyli „nasz”), która starała się połączyć języki pod wspólny pra-pra-język. W 1903 r. duński językoznawca Holger Pedersen postulował istnienie takiej hipotetycznej makrorodziny językowej. Zwolennicy owej teorii umieszczają w tej grupie przynajmniej rodziny: indoeuropejską, ałtajską i uralską. Ale to są wyłącznie ciekawe konstrukty intelektualne. Z największym prawdopodobieństwem możemy powiedzieć tylko to, że rodziny językowe tworzą system naturalny. Czyli na pewno istnieli wspólni przodkowie np. dla grupy indoeuropejskiej czy afroazjatyckiej. Problem stanowią tzw. języki izolowane, których nie da się włączyć do żadnej grupy. W Europie to np. język baskijski, którego przynależność genetyczna nie została do tej pory ustalona.

Baskowie i biologicznie wydają się unikatowi, mogą być w dużej mierze potomkami pierwszych paleo- i mezolitycznych łowców-zbieraczy, którzy pojawili się na naszym kontynencie i przetrwali w górzystej enklawie. No i z nieznanych przyczyn mają sporo wspólnego z rdzenną ludnością Szkocji. Chyba po prostu nie porzucili swego języka „paleolitycznego”.

No właśnie. To są takie „sierotki”, których do żadnego drzewa przykleić nie sposób, a ich język żyje. Istnieją przypuszczenia, że baskijski jest spokrewniony z językami kartwelskimi z południowego Kaukazu, głównie Gruzji. Choć otaczająca ich grupa języków indoeuropejskich ma dość odległą, poświadczoną na piśmie historię rozwoju. Najstarsze dostępne teksty pochodzą sprzed 4 tys. lat i należą do języka hetyckiego – dziś wymarłego. Mamy też dawne teksty sanskryckie – najwcześniejszy w zbiorze, Rigweda, powstał prawdopodobnie pomiędzy 1500 a 1200 rokiem p.n.e., choć zdaniem niektórych badaczy było to wcześniej. Znamy najbardziej starożytne i późniejsze wersje greki i łaciny, możemy zatem porównywać. To pozwala znaleźć pewne regularności fonetyczne, nazwane prawami głosowymi, podobieństwa w gramatyce czy leksyce. Co zresztą pozwala też dzielić całą grupę języków indoeuropejskich na podgrupy, jak języki romańskie (wywodzące się z łaciny), germańskie, słowiańskie, irańskie, indyjskie.

ODWIEDŹ I POLUB NAS
A geografia się w tym wszystkim liczy, skoro nazywamy te grupy od miejsca, gdzie mieszkają populacje dziś władające tymi językami? Przecież ludzie wędrują, tworzą „międzyplemiennie” związki, z których rodzą się dzieci…

Geografia przy nazywaniu rodzin językowych nie jest istotna, właśnie z przyczyn, które pani wymieniła. Ludy indoeuropejskie przywędrowały do Europy z Azji, aczkolwiek skąd dokładnie – jest w językoznawstwie kwestią raczej domysłów i sporów, niż pewnych twierdzeń. Ta „połowa świata”, która dziś włada językami indoeuropejskimi, to efekt gigantycznych migracji i kolonizacji hiszpańskiej, portugalskiej, angielskiej, francuskiej czy niemieckiej na tereny obu Ameryk, Oceanii itd. Bardzo historycznie niedawnej, liczącej raptem maksimum 500 lat. Natomiast nazewnictwo, podział na podgrupy językowe, jest konwencją. Sama nazwa „indoeuropejskie” sugeruje, że tak się mówi w Indiach i Europie. Niemcy oczywiście dla tej grupy mają swoją nazwę, tradycyjnie określając ją „indogermańską”. To ma wiele wspólnego z polityką, dawniejszą i dzisiejszą…

Bałtosłowianie są genetycznie najbliżsi Ariom. A co mają wspólnego z indyjskimi braminami?

Język – co było wiadomo od ponad 200 lat – i geny – co wiadomo od dziś. Mają bowiem wspólnego ojca.

zobacz więcej
No tak, niedawno prof. Mariusz Ziółkowski z UW opowiadał nam, jak to organizację Heinricha Himmlera badającą dziedzictwo przodków – Ahnenerbe – budowali głównie niemieccy językoznawcy, nie zaś archeolodzy czy antropolodzy...

Ta rzecz konkretnie rozbijała się o Ariów, a to są – językowo – przodkowie dzisiejszych mieszkańców Indii, posługujących się m.in. językiem hindi. Oraz przodkowie Irańczyków, co się wspomina mniej powszechnie. W tekstach sanskryckich i awestyjskich „aryana” to jest „nasz, rodzimy”, w przeciwieństwie do tych „obcych”. Nazwa Iran to nic innego jak dawne „aryanam”. W latach 30. XX w. Niemcy koncepcję aryjskości wykorzystali do realizacji swego obłędu. Tu warto jednak zauważyć, że Iran to zmieniona nazwa kraju, który wszyscy w Europie znaliśmy dzięki Grekom jako Persję (choć Pars/Fars jest tylko jedną z prowincji). To Reza Szah Pahlawi w latach 30. XX w. poprosił mocarstwa europejskie, by nie używać w międzynarodowej nomenklaturze, dyplomacji etc. nazwy Persja, a właśnie Iran – nazwę własną, stosowaną od wieków w samym Iranie.

Dzisiaj dzieje się podobnie w Indiach – premier Narendra Modi i partia rządząca uważają, że stosowana w świecie nazwa państwa kojarzy się z okresem kolonializmu. W zaproszeniach rozsyłanych na szczyt G20 Draupada Murmu była podpisana jako „prezydent Bharatu”.

Tak. W Indiach Indie nazywają się Bharat. Polska w Iranie, po persku też nie nazywa się Polska, tylko Lachestan. Ale my przeciw temu nie protestujemy – i słusznie, bo to nazwa piękna i historyczna, zapisana tam w starych księgach. Włosi też nie protestują, że nie nazywamy ich kraju Italią.

Wróćmy do pojawiania się języków indoeuropejskich i ich zmian. Skąd wiemy, jak ludzie mówili wymarłymi dawno językami, skoro nam ciężko jest przeczytać i zrozumieć bez przypisów polską przecież „Bogurodzicę”?

Na szczęście większość języków indoeuropejskich znamy, jak wspomniałam, z pradawnych tekstów. I do ich czasu możemy się cofnąć bez żadnego problemu. Co do wcześniejszych zdarzeń, pozostaje rekonstrukcja ich przodków na bazie praw głosowych, etymologii etc. W tych językach trwała jest podstawowa leksyka, która nie ulega obcym wpływom, np. nazwy pokrewieństwa czy liczebniki. Weźmy formy sanskryckie czy awestyjskie, greckie, łacińskie – wszędzie mamy: matar, meter, mater. Podobnie z ojcem: pitar, patar, pater. To samo będzie z bratem, siostrą, córką, synem etc. Policzę teraz do 10 po persku: jek, do, se, czahar, pandż, szesz, haft, haszt, noh, dah – ile liczebników pani rozpoznała? To jest współczesny perski, a liczebniki przetrwały od najdawniejszych zapisów staroperskiego, czyli od VI w. p.n.e. Oczywiście wymowa się troszkę zmieniała. We wszystkich tych językach – z ciekawym wyjątkiem języków anatolijskich – przetrwało też wspólne słownictwo związane z… kołem i pojazdami kołowymi.

Najważniejsze dla rekonstrukcji są wysnute z takich analogii prawa głosowe i fonetyka. W Łodzi był prof. Ignacy Ryszard Danka, który nie tylko zajmował się rekonstrukcją języka praindoeuropejskiego, ale nawet pisał w nim poezję i hymny. Oczywiście zapisem fonetycznym, bo nie znamy przecież pisma tego języka, jeśli ono w ogóle istniało. Gdy czeski orientalista Bedřich Hrozný odczytywał najstarsze indoeuropejskie teksty hetyckie z II tysiąclecia p.n.e., z wymarłej grupy anatolijskiej, to właśnie dowiadywał się, jak ten martwy od tysiącleci język wymawiano. Bo został on zapisany pismem klinowym staroasyryjskim, od którego on był specjalistą. Wiedział, jak te kliny się mniej więcej wymawia, zatem nie znając jeszcze znaczenia tekstu, mógł go przeczytać. I tak powoli odtworzono wymarły język potężnego, kwitnącego przez pół tysiąclecia państwa Hetytów w Anatolii.

Ucieczka od cyrylicy. Łacinka oddala od Putina

Alfabet i polityka.

zobacz więcej
Czyli to jakby Rosjanin nie władający niemieckim odczytywał niemiecki tekst zapisany cyrylicą?

Właśnie tak. Kliny asyryjskie były bardzo szeroko rozpowszechnione, „pożyczane” przez ludy ościenne do zapisania własnych tekstów. Z licznymi modyfikacjami, ale jednak. Podobnie ci, którzy mówili językiem staroperskim, chociażby za czasów dynastii Achemenidów (np. Kserkses, Dariusz), która wojowała z Grekami w VI w. p.n.e. – i stąd jakaś pamięć o nich jest do dziś. Oni również wykorzystywali nie swoje pismo, a nieco zmodyfikowane, pożyczone od sąsiadów, Asyryjczyków. Ponieważ inskrypcje były trójjęzyczne, dało się je odcyfrować, tak jak to miało miejsce, gdy Jean-Francois Champollion odczytał hieroglify egipskie. Alfabety się dostosowuje do niepiśmiennego języka, nie trzeba ich każdorazowo obmyślać. Do zapisu dzisiejszych języków indoeuropejskich wykorzystuje się ich kilka głównych: łaciński, cyrylicę, devanagari, a w Iranie – arabski. Co nie wynika z natury danego języka, a raczej z uwarunkowań historyczno-politycznych.

Tu trzeba też powiedzieć, jak ważne było odczytanie przez Hrozný’ego tekstów hetyckich, w których znalazł on trzy spółgłoski, tzw. laryngalne (krtaniowe). Ich istnienie postulował wcześniej wybitny szwajcarski językoznawca Ferdynand De Saussure. Pisał, że system samogłosek w językach indoeuropejskich jest jasny, ale jakby czegoś brakowało – czasem te same samogłoski są długie, czasem krótkie, różnią się barwą etc. Zatem zapewne musiał być jakiś element laryngalny, który zniknął, wpływając na ich barwę oraz iloczas. Tak narodziła się teoria laryngalna, którą nie wszyscy językoznawcy podzielają, ale pozwala ona m.in. odtwarzać prawdopodobne pierwotne brzmienia wymarłych języków indoeuropejskich.

Czyli w podobnym stopniu wiemy, jak brzmiał hetycki, co łacina z czasów Juliusza Cezara?

No właśnie, skąd wiemy, jak brzmiała łacina w ustach Cezara? Czy Cezar wymawiał „c” czy „k”? Wymowa tradycyjna została wytworzona i przekazana w ciągu wielu wieków nauczania łaciny. Zbliżona jest najbardziej do wymowy średniowiecznej, opartej na frankońskiej odmianie łaciny z IX wieku. Czy jednak Cicero to nie był Kikero? Mówimy wszak o językach kentumowych (łacińskie „centum”, ale grecki „he-katon”, np. „hekatomba” – „ofiara ze stu wołów”) i satemowych (sanskryckie „satam”) od liczebnika „sto”.

Podłożem zmian wymowy mogła być zmiana diety – z tej „twardej”, charakteryzującej łowców-zbieraczy czy koczowników, na „miękką”, właściwą rolnikom. Inaczej rozwijało się uzębienie, zatem i wymowa. Była kilka lat temu w „Science” praca na ten temat.

Nie znam się na antropologii ani diecie naszych przodków. Dla mnie najbardziej wartościowe są te języki, które wykazują najdłuższą ciągłość w czasie, potwierdzoną tekstami. W języku perskim tak jest od czasu Achemenidów aż po podbój Aleksandra Macedońskiego (IV w. p.n.e.). W III w. naszej ery pojawia się kontynuacja perskiego na piśmie (tzw. język pahlawi), ale ten język już jest zmieniony. Pozwala to zobaczyć trendy tych zmian. Staroperski był językiem indoeuropejskim, fleksyjnym, gdzie gramatyka operowała zmianami końcówek wyrazów, odmieniał przez przypadki, posiadał rodzaje. Dziś nowoperski to język bez deklinacji, bez rodzajów, w swej strukturze typologicznej przypomina zatem angielski (też uproszczony, w porównaniu z niemieckim należącym do tej samej germańskiej grupy).

Karuzela z sekretarzami. Polszczyzna coraz bardziej angielska

Nie da się wybrnąć z pułapek zastawianych przez język angielski bez minimum wyczucia. I bez znajomości własnego języka.

zobacz więcej
Dziś pojawiła się kolejna teoria dotycząca miejsca i czasu powstania, czyli tzw. kolebki języków indoeuropejskich. Ukuli ją specjaliści z zakresu językoznawstwa, ale też archeologii i archeogenetyki człowieka, z Instytutu Maxa Plancka Antropologii Ewolucyjnej w Lipsku. Ona próbuje „krakowskim targiem” pogodzić dwie dominujące dotąd w tej materii teorie, tzw. anatolijską i stepową.

Kompletnie mnie to nie zajmuje. Nie znam się ani na archeologii ani archeogenetyce. Nie jest zapisane w naszych genach, jakim językiem mówimy. Nie da się języka wyciągnąć z ludzkich szczątków, ani z geograficznego położenia ich pochówku, ani nawet z jego wyposażenia czy ceramiki – no chyba, że są na niej jakieś inskrypcje. Raz jeszcze – gdy nie ma tekstu, nic nie wiemy na pewno. Im więcej tekstu – tym więcej wiemy. Wspomniany wyżej brak określeń na koło i pojazdy kołowe w językach anatolijskich może wynikać z tego, że oni jeszcze nie znali kół. Wykluczyć jednak nie można, że słownictwo to się po prostu nie zachowało w hetyckich tekstach, bo tych tekstów – odczytanych dotąd – jest jak na lekarstwo. Da się na ich podstawie opracować gramatykę tego języka. Jednak w kwestii zagadnień leksykalnych, patrzymy na hetycki jak przez dziurkę od klucza do biblioteki.

Historia kultury to jest historia języka. Mnie to nurtuje, że nie wiemy nawet „trochę na pewno”, kiedy i gdzie powstały języki indoeuropejskie. I co to w ogóle znaczy, że „język powstał”. Z czego wynikały procesy powstawania czy oddzielania się i ewolucji nowych języków.

Językoznawstwo nie jest w stanie cofnąć się w czasie w oparciu o silne dowody. Jedyna szansa to badania interdyscyplinarne, ale tu zawsze będzie dochodziło do mnożenia teorii i tych niepewnych, przerywanych linii, jakimi na mapie oznacza się rozprzestrzenianie się języków. Gdy wezmę pod uwagę swój ukochany perski, to on zachowuje ciągłość od VI w. p.n.e. Dziś to zupełnie inny język, lecz owa ciągłość tekstów pozwala te zmiany opisać bardzo dokładnie i z dużą dozą pewności. Nie mamy takiego komfortu, jeśli chodzi o wiele gałęzi wychodzących z indoeuropejskiego pnia, zwłaszcza zaś jego samego. I tak można sobie twierdzić chociażby z przyczyn politycznych, że np. język kurdyjski to pozostałość medyjskiego. Medowie stworzyli solidne państwo, byli ludem na pewno indoeuropejskim i dobrze by było od nich pochodzić. Ale informacje o ich języku są skąpe, a pochodzą z zapisów staroperskich oraz greckich, więc mówię: pokażcie mi jeden medyjski tekst, to wtedy da się coś na ten temat powiedzieć realnie, a nie hipotetycznie czy politycznie.

– rozmawiała Magdalena Kawalec-Segond

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Dr hab. Kinga Paraskiewicz, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, od początku studiów iranistycznych związana z tą uczelnią. Dyrektor tamtejszego Instytutu Orientalistyki i kierownik Zakładu Iranistyki. Specjalizuje się w językach i literaturze starożytnego Iranu (Awesta, inskrypcje staroperskie, literatura zoroastryjska). Znawca współczesnego języka perskiego, jego etymologii, leksykologii i leksykografii, onomastyki, dialektologii. Tłumaczka z języka angielskiego pozycji na temat współczesnej modlitwy chrześcijańskiej.
SDP2023
Tygodnik TVP jest laureatem nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Zdjęcie główne: Znajomości – obraz Gordona Johnsona z Pixabay
Zobacz więcej
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Zarzucał Polakom, że miast dobić wroga, są mu w stanie przebaczyć
On nie ryzykował, tylko kalkulował. Nie kapitulował, choć ponosił klęski.
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
W większości kultur rok zaczynał się na wiosnę
Tradycji chrześcijańskiej świat zawdzięcza system tygodniowy i dzień święty co siedem dni.
Rozmowy wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Japończycy świętują Wigilię jak walentynki
Znają dobrze i lubią jedną polską kolędę: „Lulajże Jezuniu”.
Rozmowy wydanie 15.12.2023 – 22.12.2023
Beton w kolorze czerwonym
Gomułka cieszył się, gdy gdy ktoś napisał na murze: „PPR - ch..e”. Bo dotąd pisano „PPR - Płatne Pachołki Rosji”.
Rozmowy wydanie 8.12.2023 – 15.12.2023
Człowiek cienia: Wystarcza mi stać pod Mount Everestem i patrzeć
Czy mój krzyk zostanie wysłuchany? – pyta Janusz Kukuła, dyrektor Teatru Polskiego Radia.