Historia

Bałtosłowianie są genetycznie najbliżsi Ariom. A co mają wspólnego z indyjskimi braminami?

Język – co było wiadomo od ponad 200 lat – i geny – co wiadomo od dziś. Mają bowiem wspólnego ojca.

Jeszcze na początku ery kenozoicznej (czyli naszej obecnej), 65 mln lat temu, Indie to był osobny kontynent – wielka wyspa oblana oceanem Tetydy. Potem, dzięki nieustającemu ruchowi płyt tektonicznych jakimś cudem dobiła ona do brzegów Azji, choć oczywiście nie dzieli z nią wspólnej płyty. Geologia łączy Indie raczej z Oceanią.

„Pierwsi” Europejczycy udają się do Indii

Europejczycy – w swej średniowiecznej świadomości – nie wiedzieli wiele o tym odległym lądzie. Pierwszymi z nich, którzy się tam wyprawili przed czasami nowożytnymi, i z pewnością wreszcie dotarli, był Marco Polo oraz jego ojciec i stryj: Nicolo i Matteo. Na samym końcu swej wielkiej podróży, w latach 1271-1295, wyruszyli z Pagan, w dzisiejszej Birmie, do Pekinu, a następnie morzem do Hangzhou i dalej, przez Cejlon, w okolice dzisiejszego Madrasu. Tu odwiedzili grób św. Tomasza Apostoła (sic!) i opłynęli następnie całe zachodnie wybrzeże subkontynentu w drodze powrotnej ku Wenecji.

Marco Polo opisał niezwykłe bogactwo Indii, np. połów pereł w krainie Maabar, opowiedział też obyczaje – np. sati, czyli samospalenie żony na stosie pogrzebowym męża. Objaśnił też świat lokalnych religii, czyli nagich joginów oraz „bałwochwalców”, jak nazywał buddystów. Buddę, co ciekawe, określał imieniem Sagamoni Burcan (od sanskryckiego Śākyamuni/Sakyamuni’ – święty mędrzec z królewskiego rodu Śakjów – i mongolskiego burkan – bóg, święty). Skupiał się raczej na ciekawostkach i odmiennościach, nie szukał istotnych podobieństw tamtego i swojego rodzimego świata.
Marco Polo opisał opisywał obyczaje w Indiach, m.in. sati, czyli samospalenie żony bramina na stosie pogrzebowym męża. Ilustracja z 1815 r. przedstawia ten rytuał, który próbowali ukrócić indyjscy cesarze mahometańscy w XVI wieku, a następnie walczyli z nim Brytyjczycy przynajmniej do 1877 roku. Ft. Universal History Archive / Getty Images
Niewielu zatem ludzi naszego kręgu cywilizacyjnego odwiedziło Indie przed epoką wielkich odkryć geograficznych, poza św. Tomaszem (tak to ciekawość stała się pierwszym krokiem nie do piekła, a na ołtarze i zawiodła tego misjonarza najdalej ze wszystkich apostołów) oraz rodziną Polo. Poznawszy jednak opisy podróży „kupców z Wenecji” i świadectwa o bogactwie i niezwykłości subkontynentu (spisane dla Marco Polo przez Rustichella z Pizy w jego „Opisaniu świata”), pragnęło tam dotrzeć wielu ówczesnych. Któż by nie chciał zostać sławnym i bogatym?!

Owo właśnie pragnienie przyświecało także Krzysztofowi Kolumbowi, gdy niemal 200 lat po Marco Polo wyruszył pod kastylijską banderą na trzech statkach szukać morskiej drogi do Indii, skoro lądową zablokowali na amen „saraceni”. 12 października 1492 roku był zatem Kolumb przekonany, że przybił do wschodnich wybrzeży Indii – nieopisanych przez Marco Polo. Skoro Ziemia jest kulista, jakże mogłoby być inaczej? Tubylców zatem nazwał Indianami i tak już zostało do dziś. Choć nie mają oni wiele wspólnego z tymi „prawdziwymi Indianami”, zwanymi po polsku Hindusami, Indusami lub Indyjczykami, zamieszkującymi subkontynent indyjski.

Mamy – mylne, jak się zaraz okaże – wrażenie, że w Indiach wszystko jest dość osobne, i od Azji (Himalajów się tak łatwo nie da przeskoczyć), i od reszty świata. Np. dominująca religia, jakiej nie ma nigdzie indziej, czyli wedyzm, a później hinduizm, pozbawiony dawniej jakichkolwiek aspiracji „ewangelizatorskich” i „misjonarskich”. Choć np. buddyzm – „religia” narodzona w Indiach i wyraźnie misyjna – poddał Wedy swoistemu „recyklingowi”.

A i dziś hinduizm i buddyzm mają chyba za sobą to największe parcie z lat 60. i 70. ubiegłego wieku na zachód (czy wschód, zależy do którego amerykańskiego portu ostatecznie się zawinie). New Age się już dzisiaj zrobił passé, a razem z nim figurki przedstawiające Ganeśę (to ten młodzieniec z głową słonia) i Krisznę oraz zainteresowanie Wedami. Tylko joga trzyma się mocno, ale już w zasadzie jako gimnastyka i styl życia, a nie ćwiczenie duchowe.

Zanim wymyślili osady i uprawy, zbudowali centrum wiary. Tysiące lat przed Stonehenge i piramidami

Mówią o nim „punkt zerowy” w historii cywilizacji. Łowcy-zbieracze konstruując Göbekli Tepe musieli znać zasady geometrii.

zobacz więcej
System kastowy – no powiedzmy, że podobny do feudalnego czy apartheidu, ale jednak inny i utrzymuje się mimo wszelkich rewolucji technologicznych i obyczajowych doby współczesnej, a nawet eksperymentów z socjalizmem za rządów Indiry Gandhi i jej syna. Krążyły wtedy plotki, że mięso świętych krów ci „bezbożni” pakują do konserw, ale nawet im nie udało się sprawić, żeby ludzie budowali rodziny między kastami. Także Hollywood mają w Indiach osobny. Z takim samym albo i większym od autentyku budżetem na hiperprodukcje i z podobnie gigantyczną oglądalnością, choć znowu – głównie lokalną w Azji Południowej i wśród światowej hinduskiej diaspory. Pierwsze wrażenie zatem jest takie, że to oddzielny świat.

A jednak… Kilkanaście lat temu, podczas stażu podoktoranckiego w Teksasie miałam okazję uczestniczyć w bramińskich zaślubinach. Pan młody z rodziny braminów, panna oczywiście też, ceremonię prowadził inny bramin, w sanskrycie wedyjskim – którego nie rozumiał. Po prostu wypowiadał formuły, jak zaklęcia. Były długie i brzmiały pięknie, ale pewien ich element naprawdę wrył mi się w pamięć.

Otóż za połączenie małżonków przy niewielkim ognisku odpowiadał bóg o imieniu Agni (rzeczownik w sanskrycie oznaczający ogień). To, że jest to wedyjski bóg ognia zrozumiałam oczywiście bez żadnego tłumaczenia, czego nie dało się powiedzieć o innych niebramińskich współuczestnikach ceremonii, nie dzielących ze mną słowiańskich korzeni. Agni, wcześniejszy niż wiele innych bóstw hinduskiego panteonu, nauczył mnie, że między sanskrytem a najbardziej elementarnie ujmowaną moją mową ojczystą istnieje tajemniczy związek. Znacznie wcześniejszy niż Marco Polo, wcześniejszy nawet niż św. Tomasz Apostoł, „europejski” o tyle, o ile reprezentował wierzenia, które 2 tys. lat temu na zawsze zmieniły Cesarstwo Rzymskie, a za nim całą Europę. Starsze nawet od marszu na Indie ostatniej wielkiej wyprawy wojennej Aleksandra Macedońskiego [1]. Czy miałoby to wskazywać, że mój język przywędrował do moich przodków z Indii? Nic bardziej błędnego.
Ceremonia ślubna braminów, ilustracja z początku XX wieku. Fot. Culture Club/Getty Images
6 września 2019 roku na łamach czasopisma naukowego „Science” moje ówczesne wrażenie uzyskało jakże wymierne, genetyczne umocowanie. Potrzeba na to było kilku lat ciężkiej pracy aż 117 autorów, reprezentujących 81 naukowych instytucji, głównie amerykańskich, rosyjskich, kazachskich oraz indyjskich i pakistańskich. Powstała publikacja, która namierzyła starożytnych Ariów. Niebawem do niej wrócimy.

Gdyby język był wirusem…

…to jak by się rozprzestrzeniał i jednocześnie mutował? Takie przedziwne pytanie zadali sobie na początku naszego wieku językoznawcy. I wykorzystali oprogramowanie służące do analizy zmian w DNA do znalezienia „źródła rozprzestrzeniania się” grupy języków zwanych dziś indoeuropejskimi. A raczej wykorzystali w roku 2003 biologów ewolucyjnych: Russella Graya i Quentina Atkinsona, by zbadali „swoim sprzętem” 87 języków indoeuropejskich. Sprzęt „wypluł” wynik, że najstarsze w tej grupie są języki anatolijskie, najbardziej zbliżone do języka praindoeuropejskiego. Wiek tegoż określono na 7800 do 9800 lat.

Dziś taka metodyka to nie jest podejście całkowicie „od czapki”, o czym pisałam przy okazji opowieści o najstarszych europejskich (czy raczej indoeuropejskich)
baśniach. Z powyższych analiz zatem wynikało, że centrum „rozchodzenia się” (przyjęto, że także powstania języków indoeuropejskich) znajduje się w Anatolii. Języki anatolijskie – już wymarłe i znane nam dzięki odkryciu biblioteki królewskiej czy „archiwum państwowego” w Hattusa, mieście sprzed 2 tys. lat (dziś Boğazköy w metropolii Stambulskiej) – znamy lepiej pod nazwą hetyckich. Zostały one rozszyfrowane w 1915 roku przez czeskiego uczonego Bedřicha Hroznego, który nigdy nie ukrywał, że mu się to udało, bo jego ojczysty język był słowiański.

Według językoznawców zaś, którzy podobnie jak archeologowie z rozkoszą przyjęli badania nad językiem traktowanym jak wirus, rozwój języka praindoeuropejskiego był następujący: najwcześniej oderwały się od niego od południa języki anatolijskie, zaś od wschodu tzw. tocharskie [2]. Kolejnym procesem było wyodrębnienie się dialektów peryferii zachodnich, zwanych italo-celtyckimi. Reszta wciąż niewiele odbiegała od praindoeuropejskiego.

Słowianie – „antropologiczny śmietnik” czy „najbardziej wierni genetycznemu dziedzictwu Europy”?

Nie wiadomo, skąd przyleźli, a matka i babka puściły im się z żołdakami, którzy maszerowali wielokrotnie przez ich dom. Tak m.in. po Polakach „jeżdżą” naukowo w Europie. Badania robi się tak, że ów stereotyp się utrwala.

zobacz więcej
Następnym krokiem było oderwanie się dialektów germańskich na północy i helleńskich na południu. Potem zachodzi przeciekawy proces wymiany głosek w pozostałych dialektach centrum obszaru indoeuropejskiego, w którym jesteśmy i my, Bałto-Słowianie (np. k′ przeszło w ś w językach indoaryjskich, w sz w bałtyckich i s w pozostałych). Zostały one zatem nazwane językami satemowymi (od satem – ‘sto’ w języku staroperskim). Dialekty peryferii zaś noszą dziś nazwę kentumowych (od kentum – ‘sto’ w języku starołacińskim).

Wreszcie, języki satemowe zaczęły dzielić się na cztery grupy. Na wschodzie wyodrębniły się języki indoirańskie, na południu – tracko-ormiańskie, na zachodzie iliryjskie (zachodnie Bałkany, być może pokrewne dzisiejszemu albańskiemu, reszta zanikła), a na północy bałtosłowiańskie. I tak, jakieś 4 tys. lat temu zakończył się proces, dzięki któremu następnie powstały współczesne języki indoeuropejskie. W neolicie zatem aż po epokę brązu nasz obszar leżał w centrum, a nie na peryferiach jakiegoś szalenie istotnego procesu – jak ująłby to dr Jacek Bartosiak.

Jak by nie było w kwestii zmian i rozwoju, językoznawcy nie są nadal zgodni, gdzie znajdowała się pierwotna ojczyzna języka praindoeuropejskiego. Obecnie dominują dwie hipotezy. Pierwsza, pontyjsko-kaspijska – bazująca na danych archeologicznych, zwana zatem kurhanową – umieszcza ojczyznę rodziny indoeuropejskiej pomiędzy morzami Czarnym a Kaspijskim. Według niej, pomiędzy 4400 a 2800 rokiem p.n.e. konni wojownicy-pasterze podbili większość obszarów Europy oraz środkowo-zachodniej Azji, wypierając miejscową ludność i narzucając jej swój język [3]. Czy nam to nie przypomina końcowego epizodu opowieści o europejskich ojcach sprzed dwóch lat? Odrobina cierpliwości i zaraz wszystkie puzzle się poukładają.


Druga teoria genezy języków indoeuropejskich (opisana wyżej przy okazji języka-wirusa, aczkolwiek sformułowana nieco wcześniej od tych przedziwnych badań) nosi nazwę anatolijskiej. W przeciwieństwie do teorii kurhanowej, ta zakłada pokojowe rozprzestrzenianie się języka i kultury indoeuropejskiej. Według niej, językiem praindoeuropejskim posługiwali się anatolijscy rolnicy ok. 7 tysięcy lat temu. 500 lat później, wskutek ich migracji, został on rozprzestrzeniony na tereny dzisiejszej Grecji, a następnie wzdłuż Dunaju do Europy Środkowej [4].

Anatolia jednak (czyli niemal cała Azja Mniejsza), gdy popatrzeć na mapy jest wielka i bardzo różnorodna. Znajdują się tam też, znacznie bardziej na południe, prawdziwe neolityczne skarby, jak odkopywane pieczołowicie od lat 60. ubiegłego wieku miasto Çatalhöyük sprzed 9 tys. lat. Związane jakoś przez swoją symbolikę z
Göbekli Tepe sprzed 11-12 tys. lat, znajdującego się jednak już poza historyczną Anatolią, na dzisiejszej granicy turecko-syryjskiej. Północno-wschodnia Anatolia zaś graniczy z Morzem Czarnym i otwiera się na pontyjskie stepy. „Pont” zresztą był nazwą jednej z prowincji rzymskich, ustanowionych na terenach północno-wschodnich dzisiejszej Anatolii (południowe wybrzeże Morza Czarnego).

Obie hipotezy mają pewne problemy. Anatolijska taki, że jest szalenie przywiązana do miejsca, gdzie „wybuchło” w drugim tysiącleciu p.n.e. państwo Hetytów (zresztą ludu pochodzącego PRAWDOPODOBNIE z ziem na północ od Kaukazu [5]). Jakoś zatem ignoruje znane nauce już od 20 lat odkrycia neolitu w Göbekli Tepe i na obszarach tzw. żyznego półksiężyca, np. na terenie dzisiejszej Jordanii, o którym wspomniałam w tekście na temat chleba.

Ale nie miała innego wyjścia. Powstała bowiem zanim oczywistością stała się pradawność neolitycznych kultur przedceramicznych, budowania przez nie megalitycznych monumentów, posiadania głębokiego „życia duchowego” i utrwalanej w kamieniu (i być może legendach) pamięci zbiorowej, co wymagało niemałej sprawności języka. Życie tam kwitło właśnie wtedy, gdy według specjalistów od metody porównawczej w językoznawstwie, wykuwał się język praindoeuropejski istniejący dawniej niż 5 tys. lat p.n.e.

Kiedy Genetix namiesza w Archeo

Ich ekspansja trwała ponad tysiąc lat. Pozostawili po sobie DNA w każdym dokładnie Europejczyku. Lokalne kobiety lubiły tych jeźdźców i rodziły im wiele dzieci. Kim jesteśmy?

zobacz więcej
Stepowa hipoteza ma zaś problem taki, że właściwie nie wiadomo, co ludy Pontu budujące kurhany robiły dawniej niż 5,5 tys. lat temu. Czy może tylko przechowały język jak najbliższy praindoeuropejskiemu, który ich przodkowie nabyli od „anatolijczyków”? Czy jest możliwe, że już język ceremonii „religijnych” w Göbekli Tepe był praindoeuropejski? Jakim językiem mówili anatolijscy rolnicy, którzy wyruszyli na Europę 8-10 tys. lat temu z workami pełnymi ziarna orkiszu, jęczmienia i pszenicy, z owcami i kozami (bydło jeszcze nie było udomowione)? Po prostu tego nie wiadomo. Prawda de facto rzadko leży po środku, ale w tym wypadku zasadniczo jedna hipoteza nie wyklucza tak absolutnie drugiej. Gdyż najstarsze opowieści indoeuropejskie (znane nam dziś jako motywy baśni) pochodzą, lekko licząc, sprzed 6 tys. lat. I jak to bywa w takich razach, stosownym jest zapytać nie tylko o to, kto je wymyślił, ale także o to, kto je wiernie przechował.

Języki dawały zatem clue… są wszak indoeuropejskie. Tylko, że nie przyszły do nas z Indii, Iranu a nawet tureckiej Anatolii. Według danych genetycznych, do których powoli w tej opowieści dochodzimy, one przyszły do nas ze stepu między morzami Czarnym a Kaspijskim, a od nas poszły tam, hen daleko na subkontynent indyjski. Tak mówią najnowsze dane wynikłe z analizy archaicznego DNA.

Wszędzie ten Reich

6 września 2019 r. zapisze się zatem z pewnością nie tylko w historii genetyki człowieka, ale i historii jako takiej, sporymi zgłoskami. Bo ten „inny świat” tego dnia stał się taki trochę bardziej swojski, dosłownie „bałto-słowiański” już na najelementarniejszym poziomie – abstraktu publikacji.

I nam tu się zrobiło trochę mniej obco, ponownie spotykamy bowiem w gigantycznej, opublikowanej owego dnia na łamach „Science” pracy naukowej, której pierwszym autorem jest Vagheesh M. Narasimhan, Davida Reicha z Harvard Medical School. Tenże uczony stał się już stałym towarzyszem naszej podróży po świecie, gdzie służby Genetix nieustająco rywalizują z Archeo. A może nie tyle rywalizują, co dokładają swoje trzy grosze albo i więcej do wspólnego rachunku, gdzie Archeo ma pobite gary, a Genetix archaiczny DNA. Czasem to zmienia rachunek, czasem solidnie go uzupełnia.
Wzgórze w południowo-wschodniej Turcji w prowincji Sanliurfa, z zadaszonymi stanowiskami archeologicznymi, odkrywającymi neolityczne sanktuarium Göbekli Tepe, i poświęcone mu muzeum. Fot. Zdjęcie Halil Fidan / Agencja Anadolu / Getty Images
Pytania – jeśli zaczynamy wyciągać DNA z pradawnych ludzkich kości – są zawsze dość podobne. Da się je streścić do następującego: czy wszelkie wielkie innowacje ludzkie – jak megalityczne budowle, pasterstwo, rolnictwo, język, koło, chleb czy ser – przemieszczają się przez czas i przestrzeń niejako samodzielnie, podawane z rąk do rąk, czy z migrującym w najdalsze kąty świata konkretnym ludem czy ludami? Populacjami spokrewnionych ze sobą, wyrastających ze wspólnego genetycznego korzenia ludzi?

I oczywiście dziś już wiadomo, że choćby tak elementarna przemiana ekonomiczna ludzkości, jak przejście z łowiecko-zbierackiego do rolniczego trybu życia nastąpiła w kilku punktach mapy naszego globu niezależnie i w oddzielonych od siebie czasach [6], co na chłopski rozum uniemożliwia, by jej przyczyną był jeden jedyny lud. Nie zmienia to jednak postaci rzeczy, że dla nas, u których w centrum uwagi znajduje się nasz dom – Eurazja, rolnictwo roznieśli „po opłotkach” Anatolijczycy, zaczynając jakieś 8 tys. lat przed Chrystusem, o czym też pisałam przy okazji opowieści o europejskich ojcach. Zaś nasza dzisiejsza pszenica, także w odmianie orkisz oraz znany nam jęczmień mają swoje dzikie gatunki źródłowe, które zmieniły się dzięki udomowieniu w „przynoszące plon 60-krotny”, w okolicach neolitycznego sanktuarium Göbekli Tepe. Rzecz jest wielce warta dogłębnego poznania, bo to dziś najważniejsze miejsce wykopalisk archeologicznych na świecie.

Takie innowacje stanowiły o podstawowych przemianach kulturowych ludzkości. Oczywiście można o nich zapomnieć i w wypadku publikacji ze „Science” zapytać po prostu: skąd się wzięli Azjaci na świecie (z wyjątkiem ludów Syberii i Chin oraz Azji Południowo-Wschodniej)? Przynajmniej w tej perspektywie, którą archaiczny DNA jest w stanie jakoś naświetlić – czyli maksymalnie sprzed 70 tys. lat, jeśli materiał genetyczny wydobyto z wiecznej zmarzliny. Ale lepiej, by był co najmniej o połowę młodszy, bo DNA nie jest tak trwały, jak byśmy sobie życzyli.

Czy też pochodzi od Adama i Ewy? Tajemnicza przeszłość pierwszego Amerykanina

Skąd się wzięli ludzie w Ameryce? Przybyli z Eurazji i Afryki. Ale jak, kiedy, którędy i po co?

zobacz więcej
Najnowsze badanie dotyczące południowo-zachodniej Azji zostało wykonane poprzez analizę całych genomów pozyskanych z 523 niezależnych archaicznych szczątków kostnych, a obejmuje ostatnich 8 tys. lat. W historii naszego gatunku to nie tak wiele, w historii cywilizacji – więcej niż sporo. Te wyniki, aby zrozumieć ich znaczenie, porównano kontekstowo z efektami wcześniejszych analiz archaicznego DNA, dotyczącymi siedmiu populacji, które uznano za wartościowe dla wymodelowania tzw. odległego pokrewieństwa [7]. Dokonano też porównań z dostępnymi w bazach danych sekwencjami współczesnych Euroazjatów.

Podobne badania rozpoczęte przed 10 laty dla niewielkiego w porównaniu z Azją obszaru „półwyspu europejskiego” pozwoliły ustalić, że każdy z nas, Europejczyków, ma 4 ojców, o czym szerzej można poczytać w tekście
„Kiedy Genetix namiesza w Archeo”. Pierwszym był neolityczny łowca-zbieracz, który zasiedlił Europę już co najmniej 40 tys. lat temu. Jego niewielkie i rozproszone w terenie, ale wewnętrznie zwarte populacje trwały w wielu miejscach (jak Skandynawia) jeszcze 5 tys. lat temu w stanie „genetycznie czystym”. Dziś Polska jest jednym z obszarów, gdzie przetrwało najwięcej w Europie męskich potomków tej linii.

Co najmniej 15 tys. lat temu (ale raczej 20 tys.) na terenie Syberii zaistniała kolejna ważna populacja, której ślady w genomie nosi wielu z nas oraz… Indianie amerykańscy. „Starożytni Północni Euroazjaci” (ANE), a najprościej rzekłszy – Hiperborejczycy, to lud, który zostawił po sobie więcej DNA niż śladów archeologicznych. Dopiero zatem dziś daje się uznać, jak istotne odcisnął piętno na europejskiej (i amerykańskiej) prahistorii.

Z kolei mniej więcej 8-10 tys. lat temu z Anatolii w dzisiejszej Turcji ruszyli w świat pierwsi rolnicy, razem ze swym pszenicznym ziarnem i umiejętnością niesamowitej obróbki megalitów. Najwięcej ich „czystych genetycznie” potomków znajdziemy dziś na Sardynii. To najprawdopodobniej oni wybudowali anatolijskie miasta, jak Çatalhöyük, gdzie najstarsze warstwy archeologiczne są z kultur przedceramicznych i mają niemal 9,5 tys. lat, są zatem na liście najstarszych na świecie. To oni, wg danych genetycznych, postawili Stonehenge (o czym pisałam na łamach „Gościa niedzielnego” [8]) oraz ufundowali cywilizację minojską na Krecie.
Pochodzenie Słowian
Wreszcie, 5 tys. lat temu pojawił się na koniu „ojciec stepowy” – budujący groby w formie jamy w ziemi (ten trwa do dziś w swych męskich potomkach w Europie Zachodniej) lub jamy wykładanej balami drewnianymi, zaciosywanymi i łączonymi na zrąb (ten jest obecny w chromosomie Y większości Bałtosłowian). Przyniósł swój język, zwany dziś indoeuropejskim i baśnie, które do dziś czytamy dzieciom na dobranoc. To już początki epoki brązu. Przybył ze stepów pontyjskich konno, wyjechał rydwanem. Na podbój wschodu świata ruszył bowiem kołowym wozem – być może takim, jakim ozdobiono naczynie gliniane z Bronocic w Małopolsce już 5,5 tys. lat temu, czyli zanim on u nas się pojawił.

To nie kultura zatem w Europie wędrowała. Wędrowali ludzie ze swą kulturą. I zostawiali ją oraz ślady genetyczne w dzisiaj żyjącej populacji i w odkopywanych starożytnych kościach. Nikt znaczący, kto by zostawił ślad w DNA, nie przybył do Europy od 5 tys. lat. Co m.in. oznacza, że np.
Słowianie nie mogli przybyć skądś z daleka w VI wieku naszej ery, skoro ich źródłowy DNA jest tu od 5 tys. lat. Słowianie są więc w dużej mierze lokalną, podobnie zasiedziałą ludnością co np. Germanie, z tym że byli oni nieco na uboczu wydarzeń przez dużą część epoki żelaza, aż do wczesnego średniowiecza [9].

Rolnik sam w każdej dolinie, ale w każdej nieco inny

Dla niezmierzonych obszarów Azji Środkowej postanowiono zatem również stworzyć tego typu archeogenetyczną opowieść, która mogłaby pozwolić rozwikłać wiele zagadek dotyczących trudnego do ustalenia pokrewieństwa tamtejszych ludów i języków. Oraz ich związku z ludami wymarłymi, niemal mitycznymi, jak Sarmaci czy Ariowie. Ponieważ Azja to wielki tygiel, nie spodziewano się uzyskać historii łudząco przypominającej Europejską. Jednak tak właśnie się stało.

Padło pytanie: czy było tak, że jak już ktoś opuszczał dom (nie jedna czy kilka rodzin, ale spore grupy ludzkie z udomowionymi zwierzętami), to szedł i na zachód, i na wschód jednocześnie? Przeczy temu całe bogactwo uzyskanych wyników, czyli genetyka archaicznych kości i ich datowanie.

Wyszukana medycyna… troglodytów

Uzdrawiająca moc kamieni i tatuaży. Nasz europejski przodek – Ötzi – 5 tysięcy lat temu ze znawstwem i pieczołowicie dbał o nadwyrężone zdrowie.

zobacz więcej
Są zatem oczywiście w Azji centralnej i południowej pozostałości genetyczne po populacjach łowiecko-zbieraczych i to starsze od europejskich – co oczywiste, bo człowiek współczesny, opuściwszy Afrykę, najpierw zasiedlał Azję i Oceanię, a później dopiero Europę. Rolnictwo zaś zaczęło się rozprzestrzeniać na obszarze całej Eurazji w neolicie, aż po epokę brązu. Linia anatolijska rolników zostawiała swój DNA idąc bardziej na zachód, ku Europie, gdy druga – linia z Iranu – szła na wschód, w głąb Azji. Ten „irański” klan dał początek cywilizacji określanej dziś jako Oxus (epoka brązu, dzisiejsze tereny północnego Afganistanu, wschodniego Turkmenistanu, południowego Uzbekistanu i zachodniego Tadżykistanu).

Owi rolnicy z terenów dzisiejszego Iranu nie mieli kontaktów „genetycznych” (czyli nie mieszali się ani nie krzyżowali) ze wspomnianymi wyżej, a opisanymi w „Kiedy Genetix namiesza w Archeo” i w tekście o Słowianach ludami pontyjskiego stepu i nie pozostawili zbyt wielu swych genów w Indiach. Odmienność dwóch populacji rolników, anatolijskiej i irańskiej, była najprawdopodobniej spowodowana barierą geograficzną – czy to gór Zagros znajdujących się już w samym Iranie, czy to rzek Tygrys i Eufrat, bądź innych cieków wodnych, jakie w tamtym rejonie wtedy istniały. W każdym razie różnicę między neolitycznymi rolnikami z Anatolii, zasiedlającymi potem Europę, a irańskimi farmerami widać na pierwszy rzut oka. Wystarczy porównać chociażby ich haplogrupy Y-DNA, czyli sekwencje chromosomów Y dziedziczonych z ojca na syna.

U potomków Anatolijczyków dominuje haplogrupa G2a, której nosicielem był m.in. Otzi . Z kolei we wczesnym neolicie irańskim mamy do czynienia z dominacją haplogrupy R2a (nie mylić z bałotosłowiańskim R1a!) i J2 [10]. Ta pierwsza haplogrupa wygląda dość „swojsko” z powodu litery R, diabeł jednak tkwi w szczegółach. Analiza sekwencji owych chromosomów Y wskazuje bowiem, że od w dużej mierze indoeuropejskich R1a i R1b owa gałąź R2a wydzieliła się już około 30 tysięcy lat temu, gdzieś na Syberii, mniej-więcej zatem wtedy, gdy żył znany nam już z opowieści o Słowianach syberyjski chłopiec Mal’ta [11].
Stanowisko archeologiczne Harappa, ruiny cywilizacji doliny Indusu, trzecie tysiąclecie przed naszą erą, Pendżab w Pakistanie. Fot. DeAgostini / Getty Images
Od tamtej pory haplogrupa R2a miała zupełnie odrębną od bliskich nam rodowo i geograficznie R1a i R1b historię oraz drogi migracji, docierając z „irańskim” rolnictwem aż do Turkmenistanu, Tadżykistanu i Uzbekistanu poprzez przesmyk środkowoazjatycki. W dodatku farmer irański różnił się oczywiście od anatolijskiego także na poziomie autosomalnym, czyli materiału genetycznego zamkniętego w pozostałych 22 parach chromosomów „niepłciowych”. I im dalej parł na wschód, tym różnica stawała się głębsza. Haplogrupa Y-DNA J2 z kolei nasuwa skojarzenia z północną Mezopotamią i Kaukazem. Pomimo burzliwej historii tych terenów, do tej pory można znaleźć tam nieprzebrane bogactwo gałęzi tej haplogrupy.

W stepie szerokim, którego okiem…

„Ojciec stepowy” pojawia się w Azji w drugim tysiącleciu p.n.e., a zatem około tysiąca lat później niż u nas i wędrując już z naszych terenów, a biorąc galopem południe kontynentu – dziś do 30 proc. współczesnych mieszkańców tamtych terenów pochodzi właśnie od tego ojca. Ów „ojciec stepowy” epoki brązu – i to jest wielkie zaskoczenie autorów publikacji – jest zatem zasadniczo identyczny i w Azji, i w Europie.

A może i nie powinno być to takie zaskoczenie? Step działał bowiem na podobnej zasadzie, co pusta autostrada: umożliwiał szybkie przemieszczanie się wielkich populacji, bez konieczności mieszania się z nielicznymi grupami ludzkimi, żyjącymi na krawędziach stepu. Oni poszli w step i wyszli setki, jeśli nie tysiące kilometrów dalej. Tym samym populacje bogate w haplogrupę R1a-Z93 i stepowe geny autosomalne mogły pojawić się prawie pod samymi rubieżami Indii, zamieszkałych wtedy przez ludy bardzo wyraźnie genetycznie odmienne.

Podstawowa zatem ludność, z której wywodzą się plemiona współczesnych południowych Azjatów, to mieszanka ludów irańskich pochodzących sprzed ok. 10-11 tys. lat temu (rolników i pasterzy) i rodzimej populacji – prawdopodobnie zaczątkowej dla tzw. cywilizacji doliny Indusu, znanej z takich wykopalisk, jak Mehendżo-Daro i Harappa, a istniejącej 3300–1300 lat p.n.e.
[12]. Co ciekawe, fragmentaryczne jak na razie wyniki badań DNA z jednego z setki stanowisk tej rozległej cywilizacji, współczesnej dla starożytnych Egiptu, Mezopotamii i Chin, nie wskazują na domieszkę ze strony irańskich rolników. Którzy przecież parli – jak dowodzą zostawiane przez nich po drodze geny – na wschód i założyli różne kultury także na północny wschód od Indii.

Seksmisja wydarzyła się naprawdę! Prawdziwi mężczyźni na wojnie zginęli

Warunkujący męskość chromosom Y jest słaby. Nie przetrwa prawdopodobnie kolejnych 5 milionów lat. To powolne uderzenie „bomby prof. Kuppelweisera”.

zobacz więcej
Ludność cywilizacji doliny Indusu była wprawdzie w pewnym stopniu spokrewniona z przodkami irańskich rolników, jednak grupy te wydzieliły się ze wspólnej im populacji tysiące lat wstecz, zanim nawet „Irańczycy” pomyśleli 8 tys. lat temu o migrowaniu na wschód. Pozwala to wysunąć wniosek o przeważnie lokalnym pochodzeniu rolnictwa w dolinie Indusu – zaczęli się nim parać miejscowi łowcy-zbieracze. Na razie nie znamy ich sygnatur męskich. Jest jednak wysoce prawdopodobne, że pojawią się tu takie haplogrupy Y-DNA, jak H, J2, albo nawet L – do dzisiaj obecne i głęboko rozgałęzione szczególnie u nieindoeuropejskiej ludności Indii. Po upadku tej przedziwnej i wspaniałej cywilizacji doszło najpewniej do wymieszania jej przedstawicieli z jeźdźcami stepowymi z północnego zachodu oraz – niezależnie – z innymi genetycznie grupami pochodzącymi z południowego wschodu.

Tak powstały dwie centralne, dające się genetycznie wyróżnić, ale też ulegające dalszemu mieszaniu populacje Azji południowej. Północni „Indyjczycy” mają w sobie znaczącą domieszkę „ojca stepowego”, południowi zaś – są jej niemal pozbawieni.

Mów mu Ario!

Co ciekawe, ten „ojciec stepowy”… tu oddajmy głos autorom badania, aby nic nie dodać do ich bardzo interesującego dla nas wyniku: „faktem jest, że bramini (stanowią najwyższą w Indiach warnę, czyli klasę społeczną kapłańską, dzielącą się na liczne kasty; do dziś zawierają małżeństwa tylko w obrębie warny, a niegdyś nawet w obrębie kast tejże – przyp. MK-S), tradycyjni kustosze liturgii w sanskrycie [13] mają w swym DNA więcej »genów ze stepu«, niż przewiduje model mieszania się północnych i południowych populacji. To dostarcza niezależnej wskazówki, że języki indoeuropejskie Azji południowej także pochodzą od ludów stepu epoki brązu. Istnieje zatem charakterystyczny profil genetyczny wspólnych przodków między Azją Południową i Europą Wschodnią epoki brązu, odzwierciedlany we wspólnych cechach języków indo-irańskich i bałto-słowiańskich”.
Młodzi bramini śpiewają Wedy w świątyni Virupaksha, poświęconej Panu Virupaksha – formie Sziw. Obiekt jest częścią grupy zabytków w Hampi, wpisanej na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Dystrykt Ballari indyjskiego stanu Karnataka. Fot. Shalini Saran / IndiaPictures / Universal Images Group via Getty Images
Gdy popatrzeć na Indie i wszystkie ziemie, które nas, Europejczyków, oddzielają od subkontynentu, te wszystkie stepy, a nawet pustynię Gobi, góry i rzeki, które trzeba przekroczyć, gdy spojrzeć na wygląd i kulturę ich mieszkańców, ciężko pomyśleć, że mamy z nimi wiele wspólnego. A tu się okazuje, że mamy wspólnego ojca, który w dodatku najpierw przyszedł ku nam, a potem dopiero – niczym pradawny Aleksander Wielki – podjął wyprawę na wschód. Temu jamowcowi/zrębowcowi ze stepów Pontu, który po tysiącletniej wizycie w Europie znowu poszedł w step i dalej, możemy od dziś mówić „Ario”(skr. ārya), co w sanskrycie oznacza „szlachetny”.

Wg indyjskich przekonań zatem (i teorii – dziś już wykazanej w śladach DNA – o napływie Ariów na Indie ok. 1800 r. p.n.e.), Ariowie przywieźli ze sobą najstarszą praktykowaną do dziś religię Indii – wedyzm, a także stworzone w języku wedyjskim (tzw. sanskrycie wedyjskim) Wedy, które powstawały na przestrzeni wielu stuleci (ok. 1770 do ok. 150 r. p.n.e.), najpierw w tradycji ustnej, by następnie zostać spisane. Może zatem nie byłoby całkiem „od czapki” zapoznać się z hymnami najstarszych Wed (Rigweda, Samaweda, Jadżurweda i Atharwaweda), chcąc pojąć kulturę, kosmologię, symbolikę i ceremonie czy obrzędy odbywające się w obrębie najstarszych, neolitycznych zabytków, które stoją u podstaw i naszej przedchrześcijańskiej, zatrważająco mało nam znanej cywilizacji europejskiej oraz kultur Azji Środkowej?

Ów ojciec pochodzący ze stepu na północ od Morza Czarnego nie przyniósł nam swego języka z Indii ani z Iranu. On go tam zaniósł, tak jak i nam. Ariowie istnieli. I ich najbliżsi przodkowie chyba zostali genetycznie namierzeni w pontyjskim stepie. W okolicach rzeki Doniec, w pobliżu miejscowości Alexandria na Ukrainie odnaleziono szczątki człowieka genetycznie należącego do „ludu stepu”
[14]. Ale nie samo to przykuło największą uwagę analizujących.

Długogłowa arystokracja – kosmici, hybrydy, bogowie? Czyli o „cudach i dziwach, które ukrywa rząd”

Czy ludzie o wysokich czołach są inteligentniejsi i piękniejsi od tych o czołach niskich? Czy odkrywane w różnych zakątkach świata zniekształcone czaszki są pozostałościami po jakiejś specjalnej „rasie”?

zobacz więcej
Najważniejsza okazała się haplogrupa DNA-Y tego osobnika, która nie tylko przynależy do rodu R1a (czego należało oczekiwać po tym regionie i okresie), ale jej konkretna sekwencja jest źródłowa (jest przodkiem) gałęzi najczęściej znajdowanej w południowej Azji (znanej przez badaczy pod oznaczeniem L657). Brak domieszki południowoazjatyckiej dodatkowo potwierdza, że ten człowiek należał do typowej populacji stepowej, niepochodzącej z Azji Południowej. Ta właśnie populacja, do której należał ów człowiek, lub bardzo do niej genetycznie zbliżona migrowała potem w stronę Azji Południowej.

A co mówi porównanie tych archaicznych kości i zawartego w nich DNA z DNA współczesnych „ludów i narodów”? Do kogo były te stepowe indoeuropejskie populacje zbliżone genetycznie na obu poziomach, zarówno po względem haplogrup, jak i autosomalnego DNA? Jak podkreślają autorzy publikacji z „Science”, do obecnych północnych i wschodnich Europejczyków, ale przede wszystkim do Bałtosłowian.

Słowianie i Bałtowie są najbliższymi wczesnym Ariom grupami genetycznymi spośród obecnie istniejących. Niektórzy dziś, a już z pewnością 80 lat temu, nie byliby zadowoleni z takiego stopnia zgodności z „aryjskością” populacji zamieszkujących Europę Wschodnią. Genetyka jednak nie bierze jeńców. Bałtowie i Słowianie nie tylko zachowali względnie dużo autosomalnego DNA typowego dla wczesnych Indoeuropejczyków, lecz łączą się z wczesnymi Ariami po mieczu, wykazując podobnie jak oni bardzo charakterystyczną haplogrupę R1a [15]. Przy czym jedna istotna rzecz wymaga tu uściślenia z racji wywoływania ogromnych nieporozumień. Gałęzie haplogrupy R1a typowe dla Bałtosłowian (mutacje M458 i Z280 które ma około połowa męskich Polaków) nie są takie same, jak te charakterystyczne dla Indo-Ariów i ich potomków (odznaczające się mutacją Z93), ani też ich wzajemne relacje nie wskazują w żaden sposób na to, by jedna grupa wywodziła się bezpośrednio od drugiej i na odwrót. Te dwie główne grupy miały natomiast wspólnego przodka.
Do tego wniosku można łatwo dojść studiując drzewo haplogrupy R1a. Wspólnym przodkiem dla indoaryjskiego Z93 oraz bałtosłowiańskich Z280 i M458 jest mutacja Z645, która powstała około 6-5,5 tysiąca lat temu. Niewiele później wyodrębniły się mutacje znane u obecnych Bałtosłowian i Indo-Aryjczyków, a drogi populacji bogatych w te mutacje rozeszły się na długo gdzieś w Europie Wschodniej epoki brązu. Tym samym całkowicie błędne są powtarzane gdzieniegdzie teorie, jakoby Aryjczycy wywodzili się od Słowian lub na odwrót. Błędem jest również to, jakoby Polacy mieli więcej genetycznie wspólnego z warną braminów, niż np. z pobliskimi Niemcami.

W całokształcie pochodzenia genetycznego nie liczy się tylko i wyłącznie haplogrupa chromosomu Y, bo jest to zaledwie jedna z dziesiątek, setek, tysięcy linii, na którą składa się genetyczne dziedzictwo naszych przodków. Żeby to sobie uzmysłowić, policzmy ile mamy na przykład pra-pra-pradziadków i pra-pra-babć, i jak liczba ta rośnie z każdym kolejnym pokoleniem.

Haplogrupa DNA-Y nie wpływa też bezpośrednio na nasz wygląd, czy nasze predyspozycje zdrowotne, choć niektórzy badacze próbują wykazywać pewne korelacje. Nie nosi to jednak znamion bezpośrednich związków np. wrażliwości na konkretne choroby z mutacjami DNA charakterystycznymi dla haplogrupy.

Nie da się jednak całkiem odmówić istotności związkom konkretnych haplogrup z językami, zwłaszcza tak młodymi, jak rodzina indoeuropejska. Stąd też analiza genetyczna archaicznego DNA to świetne narzędzie do śledzenia migracji przodków wraz z mową, którą się posługiwali. Czasem jednak sprawy się dodatkowo komplikują, o czym poniżej.

Za klucz do napływu Ariów na Indie uznawano stanowiska położone w dolinie rzeki Swat (obecnie leżącej w Pakistanie i częściowo w Afganistanie), od której wzięła swoją nazwę znaleziona tam kultura archeologiczna. Jej chronologia zgadzała się ze sporym napływem mówiących po indoeuropejsku „intruzów”. W hymnach najstarszej z Wed, Rigwedy, istniały geograficzne wskazówki sugerujące, że wtargnięcie mogło mieć miejsce właśnie tam. W przynajmniej jednym z pochówków, co bardzo ważne, znaleziono szczątki konia. Teoretycznie sprawa wyglądała klarownie, więc zbadano szereg szczątków z wczesnego okresu kultury Swat, licząc na ostateczne potwierdzenie tej tak zgrabnej teorii. No i tu pojawiły się schody.

Bagietka, razowy czy podpłomyk? Żeby mieć chleb, nie trzeba uprawiać zboża. Trzeba mieć palenisko

Odkryto piec chlebowy dwukrotnie starszy niż uprawa zbóż. Żeby zatem mieć pieczywo, nie trzeba siać pszenicy czy żyta. Wystarczy mieć palenisko.

zobacz więcej
W szczątkach kultury Swat datowanych jako najwcześniejsze, haplogrupy R1a w ogóle nie ma, u odrobinę późniejszych jest tylko 1 próbka, z około 1000 p.n.e., następnie mamy dziurę trwającą 2000 lat (brak materiału), a od R1a zaczyna się robić gęściej dopiero w szczątkach datowanych na 1000 rok n.e. w górę! Zamiast R1a dużo jest tam wcześniej poznanych haplogrup R2a oraz L1 i H1, a nawet kojarzonej bardziej z bliskim wschodem i północną Afryką haplogrupy E1b. Ludzie z prehistorycznego Swat mieli już jednak pewną domieszkę genetyczną „ze stepu”, więc nie byli całkowicie populacją zasiedziałą tam od czasów transformacji rolniczej. Nie odpowiadają jednak obecnym mieszkańcom tej doliny, wyraźnie bardziej indoeuropejskim.

Jak więc pogodzić wysoki udział R1a u wczesnych koczowników, a także wśród obecnych wyższych kast, zwłaszcza w Indiach Północnych, ze znacznie uboższymi pod kątem stepu rezultatami badań kultury Swat?

Być może zaraz po tysięcznym roku p.n.e. miała miejsce jeszcze druga, bądź główna fala migracji Indo-Ariów. Być może Ariowie pozostawali w większości nieuchwytni w tamtejszym kontekście doliny rzeki Swat, aż do zagarnięcia większych terenów czy okrzepnięcia kultury pogrzebowej. Być może… pierwsze wtargniecie Ariów nie nastąpiło tam. Końmi się przecież handluje, wymieniało się je za żony etc. Hipotez jest wiele.

Jedno jest pewne: o ile migracja Indo-Aryjczyków, główny genetyczny dowód tej migracji oraz jej kierunek, nie pozostawiają żadnych wątpliwości, to bardziej szczegółowy jej przebieg dopiero poznamy. Nie będziemy musieli długo na to czekać – prof. Reich nie da z pewnością o sobie zapomnieć i nie straci zainteresowania dla tak pasjonującej historii, a wydobywanie i analizowanie archaicznego DNA idzie genetykom coraz sprawniej.

– Magdalena Kawalec-Segond,,
doktor nauk medycznych, biolog molekularny, mikrobiolog, współautorka „Słownika bakterii”, popularyzatorka nauki prowadząca stronę Naukovo.pl

– Artur Martyka,
administrator projektu genetycznego analizy DNA Polaków i członek ekipy projektu analizy haplogrupy R1a


TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Autorzy pragną gorąco podziękować paniom profesor Renacie Czekalskiej oraz Agnieszce Kuczkiewicz-Fraś z Instytutu Bliskiego i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Jagiellońskiego za krytyczne uwagi do tekstu.

Przypisy:

[1] Aleksander zasadniczo korzystał, podobnie jak Marco Polo, z trasy nazwanej nieco później Jedwabnym Szlakiem. Po zakończeniu podboju Północnego Afganistanu (Baktrii) oraz terenów dzisiejszego Uzbekistanu i Tadżykistanu (Sogdiany), Aleksander ruszył na Indie w roku 327 p.n.e. Miał 120 tysięcy ludzi – macedońskich, greckich i azjatyckich żołnierzy i ich zaplecza (od tragarzy po kurtyzany). Wyprawie nie służył jednak wilgotny klimat ziem nad Indusem. Pokonał indyjskiego władcę Porusa w bitwie nad rzeką Hydaspes, ale okazało się to ostatnie wielkie zwycięstwo Aleksandra. W Indiach Północnych był czczony przez jakiś czas jako bóstwo, jednak znacznie mniejsze wrażenie wywoływał już na własnym wojsku. Które wyczerpane odmówiło szturmu na miasto Mallów i dalszego marszu, zmuszając tym samym Aleksandra Macedońskiego do odwrotu na zachód. Co wiązało się, przed dotarciem do Persji, z marszem przez pustynną Gedrozję, zakończonym śmiercią tysięcy ludzi z braku wody i pożywienia. WRÓĆ

[2] Występowały we wschodnim Turkiestanie oraz Azji Środkowej. Mówili nimi Tocharowie, podbici w VIII w. przez Ujgurów, co zakończyło żywot języków tocharskich. Znamy je dzięki odkryciu na pustyni Takla Makan (dziś zachodnie Chiny) indyjskich tekstów religijnych, przełożonych z sanskrytu w V-VIII wieku n.e. i zapisanych pismem tzw. brahmi na liściach palmowych. WRÓĆ

[3] Trzeba jednak przyznać, że hipoteza o pochodzeniu języków indoeuropejskich z pontyjskiego stepu nie czekała na żadne badania genetyczne. Teoria kurhanowa została przedstawiona przez Mariję Gimbutas w roku 1956 na podstawie porównania wyników badań archeologicznych i językoznawczych. Gimbutas umieściła indoeuropejską ojczyznę na Wielkim Stepie, nadając swojej teorii nazwę pochodzącą od kopcowatych mogił neolitycznych występujących na tym obszarze. WRÓĆ

[4] W roku 1987 Colin Renfrew zasugerował związki pomiędzy rozprzestrzenianiem się języków indoeuropejskich a rewolucją neolityczną – no ale dziś, dzięki badaniom w Göbekli Tepe wiadomo, że ta rewolucja polegała na czymś zupełnie innym, niż wynikało z opartych na marksizmie rozważań australijskiego archeologa V.G. Childe’a. Była to w istocie rewolucja świadomości (a nawet duchowa) i zdolności do życia w wielkich grupach wiązanych wspólnymi ceremoniami, symboliką i pamięcią zbiorową. Według zatem teorii Renfrewa, ojczyzna Indoeuropejczyków znajdowała się na terenie Anatolii pomiędzy 6500 a 5000 lat p.n.e (czyli wtedy, kiedy powstała i trwała cywilizacja znacznie późniejsza od Göbekli Tepe, ale za to ówcześnie już znana archeologii, reprezentowana przez wykopaliska w mieście Çatalhöyük). WRÓĆ

[5] W publikacji Damgaard et al. 2018 (https://www.nature.com/articles/s41586-018-0094-2), przetestowano m.in. 2 próbki z okresu starohetyckiego, ale tylko jedna pokazywała sygnał ze stepu (b. niewielki, wynoszący kilka procent), to prawdopodobnie lokalna ludność, a nie przybysze indoeuropejscy. Nie zrobiono szczątków z porządnych pochówków o wysokim statusie, nie znamy haplogrup (chociaż prawdopodobnie będzie to R1b-Z2103, podobnie jak u jamowców). Nie można również wykluczyć małego udziału haplogrupy I2-M223 z Europy i rzadkich obecnie gałęzi R1a, takich jak M459 i YP4141. Trzeba uzbroić się w cierpliwość i czekać. WRÓĆ
[6] Udomowienie roślin i zwierząt (początki rolnictwa) następowało niezależnie od siebie co najmniej w poniższych wypadkach: 9 tys. lat p.n.e. w Żyznym Półksiężycu (pogranicze dzisiejszego Egiptu, Jordanii, Turcji, Syrii, Iranu), 7-6 tys. lat p.n.e. w Azji Południowo-Wschodniej, 6 tys. lat p.n.e. w Ameryce Środkowej, 5,5 tys. lat p.n.e. w dorzeczu Amazonki, 5 tys. lat p.n.e. na Papui, 3 tys. lat p.n.e. w dorzeczu Missisipi, 3-2 tys. lat p.n.e. w subsaharyjskiej Afryce Zachodniej. WRÓĆ

[7] Chodzi o: 1) pierwotnych rolników z tureckiej dziś Anatolii (7 tys. p.n.e); 2) wczesnych pasterzy (rolników) z terenu dzisiejszego Iranu (8 tys. p.n.e); 3) zachodnioeuropejskich łowców-zbieraczy (9 tys. p.n.e); 4) wschodnioeuropejskich łowców-zbieraczy (6 tys. p.n.e); 5) zachodniosyberyjskich łowców-zbieraczy (6 tys. p.n.e – trzy niezależne szczątki ludzkie z centralnej Rosji zanalizowane dopiero dla celów tej pracy, to nieznane dotąd źródło pochodzenia Euroazjatów, nieuwzględnione w tekście Tygodnika TVP o pochodzeniu Europejczyków); 6) wschodniosyberyjscy łowcy-zbieracze znad Bajkału (6 tys. p.n.e, ważne źródło pochodzenia wschodnich Azjatów) i 7) łowców-zbieraczy z Andamanów (ci, ponieważ nadal trwają w swoich wyalienowanych, „genetycznie czystych” społecznościach, oddali DNA do badań dziś, bo przyjęto, że od kilku tysięcy lat nie zmienili się znacząco). WRÓĆ

[8] https://www.gosc.pl/doc/5519248.Kto-budowal-Stonehenge WRÓĆ

[9] Jak to opisał zgrabnie Nicollo Machiavelli w pierwszym tomie „Historii florenckich”, pojawiają się oni w połowie VI w., gdy: „(Cesarz – przyp. MK-S) Justynian zaś, zawarłszy tymczasem pokój z Partami, gdy zamyślał posłać nowe wojska na pomoc Włochom, został powstrzymany przez Słowian, nowy lud północny, który przeszedł Dunaj i pustoszył Ilirię i Trację. Totila (król Gotów – przyp. MK-S) wskutek tego mógł zająć cale Włochy. Gdy jednak zwyciężył Justynian Słowian, wyprawił do Włoch wojsko pod dowództwem rzezańca Nersesa, wybornego w boju męża, który po przybyciu do Włoch pobił i zabił Totilę. […] Nadeszła potem ruina Cesarstwa Wschodniego, za czasów cesarza Herakliusza, bowiem narody słowiańskie, o których wspomnieliśmy wyżej, najechały Ilirię, i zająwszy ją nazwały od swego imienia Słowenią, inne zaś części Cesarstwa zostały zdobyte najpierw przez Persów, potem przez Saracenów…” (Niccolo Machiavelli „Historie Florenckie” przeł. Karol Estreicher, PWN 1990, str. 19 i 23). WRÓĆ
Haplogrupa R1b występuje u ludów zachodnioeuropejskich: celtyckich, celto-germańskich, italo-greckich, ale są też gałęzie pochodzące od Indoeuropejczyków migrujących przez Kaukaz i Bosfor, m.in. u Ormian, kiedyś prawdopodobnie występowała też licznie u Hetytów czy Frygów. Na zdjęciu Frygowie przekraczający cieśnię Bosfor, w drodze z Europy do Azji – ilustracja z historii narodów Hutchinsona, wydanej w 1915 r . Fot. Universal History Archive / Universal Images Group via Getty Images
[10] Co więcej, oprócz haplogrupy R2a i J2, wśród szczątków przypisywanych tej fali neolitycznej prącej na wschód, można było znaleźć Q1 (kojarzone przez wielu z rdzenną ludnością zasiedlającą kontynenty amerykańskie, choć tu obserwujemy inne od amerykańskich podgałęzie tej haplogrupy) i G1, znacznie rzadszego dalekiego kuzyna haplogrupy G2a. W Turkmenistanie znaleziono także haplogupy H1 i H3, kojarzone typowo z nieindoeuropejskimi plemionami Indii – w praktyce jest to haplogrupa prawdopodobnie jednej z najstarszych populacji ludności Indii. Brakuje jeszcze próbek mezolitycznej ludności Indii i ze względu na panujący tam klimat stan zachowania DNA w szkieletach z tego okresu może być kiepski. Rozwój w uzyskiwaniu DNA ze szczątków daje jednak nadzieję na to, że poznamy konkretne haplogrupy dominujące w przedneolitycznych Indiach. Oprócz haplogrupy H być może zostanie znaleziona haplogrupa C-K98, znajdowana od Pakistanu po Bangladesz do dzisiaj, a najstarsze warstwy ludności może charakteryzować haplogrupa D – obecnie poza Japonią, Chinami, Mongolią i Tybetem znajdowana u reliktowej ludności z Andamanów, której jedynym „dzikim” kuzynem pozostaje odizolowany lud Sentinelczyków. Haplogrupy D w reliktowej wersji prawie nie ma w Indiach, poza gałęziami spokrewnionymi z tybetańskimi (głównie D-P99). „Tybetańskie” D-P99 i D znajdowane na archipelagach Andamany i Nikobary dzieli, bagatela, 45 tysięcy lat. To aż dwukrotnie więcej niż wiek całej dominującej w Europie haplogrupy R1 (R1a i R1b)! WRÓĆ

[11] Drzewo filogenetyczne populacji europejskich zbudowane na podstawie sekwencji Y-DNA, dziedziczonych „po mieczu” wskazuje na istnienie bardzo dużej grupy krewniaczej charakteryzującej się haplogrupą Y-DNA R1, żyjącej około 18500 lat temu w Azji Centralnej/Syberii. Z niej to wywodzą się dwie duże podgrupy, R1a i R1b. Haplogrupa R1a występuje dziś u ludów posługujących się językami indoaryjskimi, słowiańskimi i bałtyckimi (językami satemowymi), a także u części ludności germańskiej. Haplogrupa R1b występuje zasadniczo u ludów zachodnioeuropejskich: celtyckich, celto-germańskich, italo-greckich, ale są też gałęzie pochodzące od Indoeuropejczyków migrujących przez Kaukaz i Bosfor, m.in. u Ormian, kiedyś prawdopodobnie ta haplogrupa występowała też licznie u Hetytów czy Frygów. Należy jednak pamiętać, że pochodzenie genetyczne grup ludności nie zawsze musi wskazywać na pochodzenie języków, którymi mówią. W historii ludzkości często zdarzało się bowiem, że narody przejmowały język ludów przez siebie podbitych lub też język najeźdźców (i tak Irlandczycy mówią po angielsku, czyli po germańsku, a nie po celtycku, jak wskazywałyby ich geny). Do przejmowania języka mogło również dochodzić w wyniku pokojowych kontaktów kulturowych – i tak Frankowie zaczęli mówić po romańsku, a nie po germańsku, jak wskazywałyby z kolei ich geny. Również same haplogrupy R Y-DNA wyodrębniły się wiele tysięcy lat przed samym powstaniem rodziny języków indoeuropejskich z nieistniejących już języków mówionych. WRÓĆ
[12] Stanowiska tej cywilizacji rozmieszczone są na całym terytorium współczesnego Pakistanu, w północno-zachodnich Indiach oraz we wschodnim Afganistanie. Do końca XIX w. cywilizacja doliny Indusu pozostawała niemal całkowicie zapomniana, mimo że odkryć na tym terenie dokonywano już od lat 20. XIX wieku. Wynikało to z czerpania wiedzy o początkach rodzimej tradycji hindusów ze starożytnych hymnów najstarszej z Wed – Rigwedy. Ta święta księga hinduizmu, będąca wyznacznikiem tożsamości kulturowej wyznawców hinduizmu, uznaje za początek okresu historycznego dopiero przybycie Ariów na subkontynent i niewiele mówi o tym, co było wcześniej. Wspomina jedynie lokalną ludność zwaną Dasami i Kirata (górale).

Cywilizacja doliny Indusu (2600-1900 lat p.n.e.) była kulturą typowo miejską. Największe miasta (od 80 do 100 ha powierzchni) to oddalone od siebie o niemal 600 km, a jednak bardzo podobne Harappa i Mohendżo-Daro – czasami uważane za miasta stołeczne, a także Dholawira, Rakhigari i Ganweriwala. Podstawowym budulcem miast cywilizacji doliny Indusu była wypalana w piecach na drewno cegła o standaryzowanych wymiarach 7x14x28 cm. Miasta były zbudowane na podobnym planie: od zachodu cytadela, zbudowana na ceglanym wzniesieniu oraz dolne miasto, każde obwarowane z osobna. W cytadelach zawsze zlokalizowana była wielka sala (miejsce spotkań i praktyk religijnych?) oraz ogromny plac bądź platforma o nieznanym przeznaczeniu. Dolne miasta miały bardzo regularną zabudowę. Podzielono je na prostokąty 360 na 250 m, usytuowane wzdłuż szerokich na 10 metrów głównych ulic. Domy różniły się ilością izb i każdy miał osobny dostęp do ujęcia wody. System kanalizacyjny był rozbudowany: wiele z domów posiadało poza ujęciem wody także łazienkę i toaletę.

Cywilizację tę charakteryzuje nierozszyfrowane dotąd pismo, niepoznane wierzenia religijne (brak świątyń czy innych budowli o potwierdzonym charakterze sakralnym). Cywilizacja upadła raczej wskutek zmian ekosystemu, być może antropogenicznych (powodzie, susze, pustynnienie i wzrost zasolenia gleby), a nie z powodu najazdu Ariów.
WRÓĆ

[13] Warto tu jednak przypomnieć, że sanskryt – a raczej najstarszy wariant tego języka, znany z Rigwedy – prawdopodobnie nie narodził się w Indiach. W latach 1500-1350 p.n.e. bowiem dynastia Mitanni przejęła – na drodze przejęcia tronu przez elitę wojskową – władzę nad terenami graniczącymi od północy z państwem Hetytów, a obejmującymi dzisiejszą Syrię, część Turcji i Iraku. Choć lud ten – aczkolwiek raczej nie jego uzurpatorska władza – mówił powszechnie językiem hurrian, niespokrewnionym z sanskrytem, to imiona władców i lokalnych elit były właśnie w owym, wiązanym w powszechnym mniemaniu wyłącznie z Indiami, starożytnym sanskrycie.

Bagietka, razowy czy podpłomyk? Żeby mieć chleb, nie trzeba uprawiać zboża. Trzeba mieć palenisko

Odkryto piec chlebowy dwukrotnie starszy niż uprawa zbóż. Żeby zatem mieć pieczywo, nie trzeba siać pszenicy czy żyta. Wystarczy mieć palenisko.

zobacz więcej
Co więcej, kultura Mitanni była organicznie związana z jeźdźcem i jego rydwanem (zachował się tu najstarszy podręcznik do ujeżdżania i treningu koni na świecie), podobnie jak kultura „ludu Wed”. Mitanni wyznawali również m.in. bogów znanych z Rigwedy i były to dla nich bóstwa najistotniejsze w panteonie. Kultura ta jednak przecież poprzedza przynajmniej częściowo kompilację Rigwedy w północnych Indiach. W najnowszych badaniach najczęściej przyjmuje się bowiem za prof. Michaelem Witzelem, który datuje formowanie się głównego korpusu tekstów na lata 1700-1200 p.n.e. Wg. Encyclopedia of Indo-European Culture, ed. JP Mallory i DQ Adams, lud najwcześniej używający proto-indo-irańskiego – „przodka” sanskrytu – to lud kultury Andronowo z południowego Uralu i Kazachstanu, występującej tam 2000 lat p.n.e. Kultura ta, jak się można było spodziewać, charakteryzuje się w dotąd zanalizowanym archaicznym DNA dominacją haplogrup R1a-Z2123 i R1a-S23592. Co ciekawe, S23952 nie jest spotykana w Indiach, ale masowo znajduje się ją u Hunów oraz Scytów i wśród ich potomków żyjących obecnie w całej Europie. Klan oznaczony tą nazwą mutacji musiał więc obrać inną drogę niż do Indii, w przeciwieństwie do wielu gałęzi znajdujących się pod Z2123.

Niestety również współczesny i dominujący w indyjskiej polityce hinduski nacjonalizm (hindutva) próbuje uczynić z sanskrytu oficjalnie twór czysto indyjski i źródłowy dla języków indoeuropejskich (fałszując tak językoznawstwo, jak i historię subkontynentu, o której tu dziś piszemy). Sanskryt bowiem jest źródłowy jedynie dla współczesnych języków indoeuropejskich rdzennych dla subkontynentu indyjskiego, czyli tzw. języków indoaryjskich. Podobny, choć w odwrotną geograficznie stronę, proces zafałszowań, ma miejsce w Pakistanie, który próbuje wywieść swą kulturę od arabskich najeźdźców, czyniąc ich niejako praojcami-założycielami. Oba te współcześnie promowane na subkontynencie „mity państwowe” nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością, co najnowsze odkrycia genetyczne jeszcze raz dobitnie pokazują. WRÓĆ

[14] Człowiek ten żył w latach 4045-3974 p.n.e., próbka ta oznaczona jest jako I6561 w publikacji: https://www.nature.com/articles/nature25778. Jest to jeden z bardziej reprezentatywnych przedstawicieli wczesnych Indoeuropejczyków i prawdopodobnie jego potomkowie złożyli się na wschodnią strefę kultury ceramiki sznurowej (Fatyanovo-Balanovo), która migrowała na wschód i płd-wschód, stając się przodkiem języków indo-irańskich. Próbka z Ukrainy miała odczyty dla mutacji Y26. Obecnie ta mutacja znajduje się na jednym poziomie z bardziej rozpoznawaną przez obeznanych w temacie mutacją Y3. Jedną z obecnie żyjących osób ze zbadaną tą mutacją jest… Brazylijczyk (najprawdopodobniej dalekiego portugalskiego pochodzenia), a także niektórzy Tatarzy i Baszkirzy, tworzący z kolei dość młody klaster mający około 1500 lat. Drzewo przesekwencjonowanych osób z tą mutacją można podziwiać pod tym linkiem: https://www.yfull.com/tree/R-Y3/. Jeszcze młodszy klaster pod Y3 tworzą Arabowie z Arabii Saudyjskiej i jedna rodzina z Kuwejtu, ale z kolei ich klan liczy tylko ok. 850 lat. WRÓĆ

[15] Oczywiście za wyjątkiem Słowian bałkańskich, którzy wchłonęli dużo ludności autochtonicznej i w związku z tym powinni być modelowani genetycznie średnio jako pół-Słowianie. WRÓĆ

Źródła:

1. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC6822619/
2. https://science.sciencemag.org/content/365/6457/981.long
3. https://scroll.in/article/737715/fact-check-india-wasnt-the-first-place-sanskrit-was-recorded-it-was-syria
Zdjęcie główne: Bramini, XIX - początek XX wieku. To najwyższa w Indiach warna, czyli klasa kapłańska, dzieląca się na liczne kasty; do dziś zawierają małżeństwa tylko w obrębie warny, a niegdyś nawet w obrębie kast tejże. Fot. Hulton-Deutsch Collection/CORBIS/Corbis via Getty Images
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.