Miniaturowe domki i ich upiorne tajemnice. Jak milionerka została „matką współczesnej kryminalistyki”
sobota,7 stycznia 2017
Udostępnij:
Wyglądają jak perfekcyjnie zrobione domki dla lalek. Są jednak czymś więcej. Jeśli przyjrzymy im się bliżej, zobaczymy pochlapane krwią ściany, noże, lalki, które przypominają martwych ludzi. Domki zbudowała w latach czterdziestych Frances Glessner Lee. Była zafascynowaną kryminalistyką milionerką. Przygotowane przez nią eksponaty nadal z powodzeniem służą policjantom. Dzięki nim uczą się, jak oglądać miejsce zbrodni i jak wyciągać wnioski z tego, co zobaczą.
Zagadkowe śmierci, która zainteresowały Frances Glessner Lee łączy kilka rzeczy. Po pierwsze i najważniejsze – wszystkie wydarzyły się w domu, w miejscu, które powinno być najbezpieczniejsze na świecie; po drugie – nie zostały wyjaśnione; po trzecie – duża część ofiar to kobiety.
20 nierozwiązanych kryminalnych zagadek
18 pieczołowicie oddanych miejsc zbrodni w miniaturze znajduje się w Baltimore, w Office Chief Medical Examiner (OCME). Modeli powstało w sumie 20, ale dwa zaginęły. Od prawie osiemdziesięciu lat pomagają szkolić się policjantom, którzy zajmują się wyjaśnianiem zabójstw. I wykładowcy, i uczestnicy kursów niezwykle je cenią.
Co ciekawe, autorka dioram nie rozpowszechniła swoich interpretacji zbrodni, które tak ją zafascynowały, że utrwaliła je w tak niezwykły sposób. Dzięki temu kolejne pokolenia śledczych mogą wypracowywać pod czujnym okiem wykładowców swoje interpretacje.
Frances Glessner Lee (fot. U.S. National Library of Medicine)
W latach trzydziestych i czterdziestych XX w. techniki kryminalistyczne różniły się dalece od tych, które widzimy we współczesnych serialach, np. „CSI: Kryminalne zagadki Las Vegas”, i filmach. Policjanci potrafili sami zacierać ślady. Z nieoczekiwaną pomocą ruszyła im dziedziczka fortuny Glessnerów, potentatów na rynku maszyn rolniczych w USA. Jej dziwaczne z pozoru hobby doprowadziło ją na Harvard, gdzie dzięki jej staraniom powstała katedra kryminalistyki, a ona sama prowadziła seminaria dla policjantów. Zachowano ją we wdzięcznej pamięci jako „matkę współczesnej kryminalistyki”.
Tygodnik TVPPolub nas
– Frances Lee w swoich pracach uchwyciła moment, w którym na miejscu zbrodni są jeszcze wszystkie dowody. Tragedia dopiero się wydarzyła. Trzeba wiedzieć, jak patrzeć i czego szukać, żeby znaleźć rozwiązanie – mówi Jerry Dziecichowicz, jeden z wykładowców z Baltimore, który zajmuje się kolekcją dioram. Od 15 lat broni tajemnic domków pani Lee i nie pozwala, by ktokolwiek poznał jej interpretacje. Jak podkreśla, najważniejsze jest, by adepci kryminalistyki nauczyli się zbierać dowody i analizować.
Domki są zbudowane w skali 1 do 12. Kosztowały w latach czterdziestych od trzech do 4,5 tys. dolarów każdy. Do ich budowy Glessener Lee używała prawdziwych surowców, np. na dachach leżą autentyczne, choć miniaturowe dachówki. Suknie, wyposażenie wnętrz, zabawki, naczynia, nawet gąbki w łazience – są idealnym odwzorowaniem rzeczywistości. Pierwszy z nich powstał w 1943 r. Zanim to się jednak stało, jego autorka przeszła bardzo długą drogę.
Panienka z dobrego domu
Frances Glessner Lee (1878-1962) dorastała pod kloszem. Była amerykańską księżniczką, córką milionera, który swoją fortunę zbudował na maszynach rolniczych – firma nazywała się International Harvester; jej mutacja nadal działa na rynku. Frances wychowała się w przypominającym zamek Glessner House w Chicago (obecnie mieści się tam muzeum).
Wychowywano ją zgodnie ze starymi zasadami, miała guwernerów, uczono ją szyć, haftować, układać kwiaty i grać na fortepianie. Inne wykształcenie było nie do pomyślenia. Jej przyszłość była oczywista – Frances miała po prostu dobrze wyjść za mąż. Tym, że chciała studiować medycynę lub prawo, nikt się nie przejmował.
Tymczasem jej brat studiował na Harvardzie. Okazało się jednak, że znajomość robótek ręcznych bardzo jej się po latach przydała. Wykorzystała ją przy pracy nad dioramami. A dzięki bratu poznała studenta medycyny George Burgess Magratha (1870–1938), z którym przez długie lata się przyjaźniła. Magrath zajął się medycyną sądową.
Kuchnia, w której popełniono morderstwo (fot. May Botz Office of the Chief Medical Examiner, Baltimore, Maryland)
Nieszczęśliwe małżeństwo
Gdy miała 19 lat, poślubiła prawnika Blewetta Lee, dalekiego krewnego generała Roberta E. Lee, dowódcy wojsk konfederacji z czasów wojny secesyjnej. Frances urodziła trójkę dzieci. Małżeństwo nie było szczęśliwe, małżonkowie długo żyli w separacji, a w 1914 r. wzięli rozwód, co jak na tamte czasy było ewenementem. Nie wyszła już powtórnie za mąż.
Wolny czas zapełniała robieniem miniatur. Pierwszą, samodzielnie przygotowaną w całości – model chicagowskiej orkiestry symfonicznej – podarowała w 1913 r. matce. Było tam ok. 90 muzyków, instrument, nuty – wszystkie niezbędne detale. Zrobiła go w ciągu dwóch miesięcy.
– Jeśli ktoś pójdzie do kina, żeby się dowiedzieć, dlaczego Zdzisław tak malował, może się poczuć rozczarowany. Mnie to nigdy nie interesowało – mówi Jan P. Matuszyński, reżyser filmu nagrodzonego Złotymi Lwami w Gdyni.
Kryminalistyką zainteresowała się, gdy miała 44 lata. Przyczynił się do tego Magrath, który dużo jej opowiadał o swojej pracy. Dowiedziała się m.in., jak pracują koronerzy, których zadaniem było prowadzenie śledztw ws. nagłych i niejasnych przypadków śmierci. W tamtych czasach nie musieli być przeszkoleni w zakresie medycyny sądowej, nie uczono ich też jak zbierać dowody. Wiele spraw pozostawało więc nierozwiązanych.
Frances podpatrywała, na ile mogła, pracę policjantów, uczyła się na własną rękę i pod kierunkiem Magratha.
W latach trzydziestych zmarli rodzice Frances i wtedy zyskała swobodę. Mogła bez przeszkód z ich strony realizować swoje marzenia. Ufundowała wtedy katedrę medycyny sądowej na Harvardzie. Pierwszym szefem był jej przyjaciel Magrath.
W 1942 roku została mianowany kapitanem policji stanowej w New Hampshire. Trzy lata później zaczęła prowadzić tygodniowe seminaria dotyczące medycyny sądowej. W latach czterdziestych powstały jej starannie przygotowane dioramy. Robiła je w wiejskiej posiadłości w New Hampshire.
Pierwsza z miniatur to model domu, w który znaleziono powieszonego farmera. Praca nad nią zajęła pani Glessner Lee prawie trzy miesiące.
Frances pomagał stolarz, ale wiele robiła sama. Z pasją produkowała na drutach maleńkie skarpetki i sweterki, malowała detale.
Jak podkreślają eksperci, jej dioramy są perfekcyjne. Np. bujany fotel, który stoi w jednym z miniaturowych salonów, odchyla się pod dokładnie takim samym kątem jak prawdziwy.
Mimo osiągnięć, do końca życia mówiła, że jest zaledwie hobbystką. Ale ci, którzy chodzili na jej seminaria twierdzili, że była profesjonalistką w każdym calu i „bezsprzecznie jednym z najlepszych specjalistów w swojej dziedzinie".
W 1967 r., pięć lat po śmierci Glesson Lee, z powodów finansowych zamknięto katedrę kryminalistyki na Harvardzie, a kolekcję dioram przekazano do ośrodka w Baltimore.
Miniaturowe domki, w których rozegrały się morderstwa, w 1992 r. przeszły renowację. Teraz służą uczącym się policjantom. Nie są jednak udostępniane szerokiej publiczności.
Glessner Lee została pierwszą kobietą przyjętą w poczet American Academy of Forensic Sciences. Była także członkinią międzynarodowej organizacji skupiającej szefów wydziałów kryminalnych. Nie dała się zignorować ani zlekceważyć, choć była łatwym celem kpin. Była przecież starszą, zdziwaczałą panią, która robi nawiedzone domki dla lalek. Jak przyznają amerykańscy policjanci, Frances Glessner Lee skierowała na nowe tory techniki śledcze.
Frances Glessner zainspirowała twórców serialu „Napisała: Morderstwo”. Wzorowano na niej postać głównej bohaterki Jessiki Fletcher, autorki kryminałów, która podróżuje po USA, promuje swoje książki i przy okazji znajduje rozwiązanie zagadkowych morderstw. Fletcher zagrała Angela Landsbury. Serial miał 12 sezonów i był nadawany w latach 1984–1996.
Glessner Lee jest zafascynowana autorka bestsellerowych kryminałów Patricia Cornwell, która stworzyła serię książek o ekscentrycznym lekarzu sądowym Kayu Scarpetcie. Dla ośrodkowa szkoleniowego w Baltimore Cornwell ufundowała tzw. pokój Scarpetty. To sala ćwiczeń dla śledczych pomyślana tak jak domki Frances, tyle że naturalnych rozmiarów.
Zdjęcie główne: Wnętrze łazienki, gdzie doszło do morderstwa, drobiazgowo odtworzone przez Frances Glessner Lee (fot. U.S. National Library of Medicine)