Zaczęła za Gomułki. 50 lat z barwną jak jej muzyka Marylą Rodowicz
sobota,20 maja 2017
Udostępnij:
Maryla Rodowicz w tym roku obchodzi 50-lecie pracy artystycznej. Trudno bez niej wyobrazić sobie polską scenę muzyczną. Od pół wieku Polacy podśpiewują jej piosenki i z wypiekami na twarzach czytają i słuchają o jej życiu. Plotki i ploteczki rozpalają wyobraźnię. W ostatnich dniach ważyły się losy jubileuszowego koncertu, który zaplanowano podczas 54. Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Niestety, w piątek gwiazda poinformowała na Facebooku, że benefis się nie odbędzie.
Smutna dla fanów informacja zbiegła się z osobistą tragedią artystki – śmiercią matki, Janiny Rodowicz-Krasuckiej.
„Opole to miejsce bliskie mojemu sercu”
Losy benefisu pierwszej damy polskiej piosenki na tegorocznym festiwalu w Opolu były niepewne do czwartku. Potem wydawało się, że wszelkie wątpliwości zostały wyjaśnione. Maryla Rodowicz na swoim profilu na Facebooku pisała: „Politycy odchodzą, muzyka zostaje. Poszłam do tv walczyć o Kaję, a Kaja się wycofała. Nie zmieni to mojego stosunku do niej i uwielbienia dla jej talentu”. „Opole to miejsce bliskie mojemu sercu. Tam debiutowałam i tam będę świętować swoje 50-lecie” – zadeklarowała.
Piosenkarka informowała, że jej gośćmi podczas koncertu będą: Feel, Margaret, Kasia Popowska, Urszula Dudziak, Andrzej Lampert, Audiofeels, Ukeje, Kozak System, Pectus, Helena Vondrackova, Grzegorz Skawiński, Włodek Pawlik, Marcin Wyrostek i Jan Kliment.
Niestety, w piątek pojawił się decydujący wpis: „zdecydowałam się zrezygnować z koncertu”.
„Jesteśmy tylko ludźmi”
Rodowicz nie robi tajemnic ze swojego życia. Napisała autobiografię „Niech żyje bal”, udzieliła wywiadu rzeki, który ukazał się pod tytułem „Wariatka tańczy”. Jest szczera i otwarta. W wywiadach mówi, że nie widzi powodu, by nie przyznawać się do swoich słabości, przecież wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Książki o niej naprawdę się czyta, bo są pełne doskonałych, często anegdotycznych historii. I opowieści o romansach, tych małych i dużych – m.in. z Danielem Olbrychskim, Krzysztofem Jasińskim czy synem premiera Jaroszewicza.
Pół tysiąca piosenek i 20 płyt
Piosenkarka zawsze miała genialne muzyczne wyczucie, nosa do trendów i niesamowite szczęście do najlepszych kompozytorów i autorów tekstów. Długa lista zawiera nazwiska największych sław. Jest na niej: Osiecka, Młynarski, Czapińska, Krajewski, Gärtner. Statystyki mówią, że Maryla Rodowicz nagrała ponad 500 piosenek i wydała 20 płyt. Kilka pokoleń w Polsce nuci „Małgośkę”, „Jadą wozy kolorowe”, „Futbol”, „Łatwopalnych”.
Jej długoletnia przyjaciółka Agnieszka Osiecka mówiła, że Ewy Demarczyk najbardziej lubi słuchać przy księżycu, Urszuli Sipińskiej – do tańca, Łucji Prus – na łące, Sławy Przybylskiej – przy winie, Łazuki – w sypialni. A Maryli Rodowicz wtedy, kiedy jest – szczęśliwa.
Artystka oburza się, gdy mówi się o jej szczęściu do autorów piosenek i podkreśla, że zawsze obdarzali ją zaufaniem, bo wiedzieli, że jest świetna w tym, co robi, i bardzo pracowita.
Opole, Hawana i Palermo
Urodziła się 8 grudnia 1945 r. w Zielonej Górze. Była utalentowaną sportsmenką, biegała i osiągała sukcesy. Dostała się więc na warszawską AWF. Przeważyła jednak jej druga pasja – muzyka. Na studiach występowała w klubie studenckim „Relaks” z zespołem Szejtany. Szybko zaczęła być zauważana. W 1967 roku dostała na przykład pierwszą nagrodę na VI Ogólnopolskim Konkursie Piosenkarzy Studenckich w Krakowie, za piosenki „Jak cię miły zatrzymać” i „Pytania”.
Potem ruszyła lawina z przebojami i sukcesami. Maryla Rodowicz pracy magisterskiej nie napisała, ale cała Polska nuciła teksty, które usłyszała w jej wykonaniu. Swój pierwszy duży przebój „Mówiły mu” zaśpiewała na VII KFPP Opole i dostała I nagrodę przewodniczącego Towarzystwa Przyjaciół Opola.
Kolejny rok, czyli 1970, to „Jadą wozy kolorowe” i „Żyj mój świecie”. Piosenkarka rusza też w świat, śpiewa m.in. na festiwalach w Hawanie i Palermo. Koncertuje i nagrywa w Czechosłowacji i Londynie.
Pasmo sukcesów
Każdy następny rok przynosi przebój, a Maryla Rodowicz jeździ po Polsce i po świecie. Śpiewa na festiwalach w Sopocie i Opolu. W latach siedemdziesiątych w jej repertuarze pojawiły się m.in. „Diabeł i raj”, „Damą być”, „Sing-sing”, „Nie ma jak pompa”, „Kolorowe jarmarki”, „Remedium”, „Małgośka”. „Bossanova do poduszki”.
Występuje też w muzycznych spektaklach np. „Szalona lokomotywa” czy śpiewogrze „Zagrajcie nam wszystkie srebrne dzwony”. Na jej koncerty walą tłumy. Występuje też w telewizji, m.in. u Olgi Lipińskiej.
W latach osiemdziesiątych gwiazda Maryli Rodowicz nie blednie. Polska nuci razem z nią piosenki „Fruwa moja marynara”, „Hej, żeglujże żeglarzu”, „Niech żyje bal”, „Kasa-sex”, „Polska Madonna”, „Gimnastyka”, „Szparka sekretarka” i „Dentysta sadysta”. Trzy ostatnie piosenki zaśpiewała z założonym przez siebie, stylizowanym na punk, zespole Różowe Czuby. Zbiera nagrody, te artystyczne i państwowe, i złote płyty. Uwielbiają ją m.in. Rosjanie. Longplay pt. „Maryla Rodowicz” wydany w 1984 r. miał 10 mln nakładu w ZSRR.
Lat 90. to m.in. „Marysia biesiadna”. Gwiazda bezbłędnie rozpoznaje potrzeby publiczności i śpiewa tak, że nadal ludzie daliby się za nią pokroić. Cały czas śmiało eksperymentuje z kostiumami estradowymi, co czasem budziło zdziwienie. Maryla robiła jednak to, co robili artyści na Zachodzie. Kreowała swój wizerunek tak, by współgrał z jej piosenkami.
W latach 1999-2009 występowała w serialu telewizyjnym „Rodzina zastępcza” jako ciotka Urszula. Widzowie pokochali to wcielenie piosenkarki.
W 2008 r. Maryla Rodowicz wydała płytę „Jest cudnie”, która osiągnęła status platynowej. W tym samym roku Maryla odmówiła przyjęcia nagrody Złotego Fryderyka „za całokształt”, wyrażając swoją dezaprobatę zarówno wobec kryteriów, jakimi kieruje się kapituła nagrody, jak i wobec samego składu tejże kapituły.
Maryla Rodowicz nadal porywa ludzi do zabawy. Chętnie śpiewa w duetach. Powitanie 2017 r. zorganizowane przez TVP w Zakopanem uświetnił jej występ z Zenkiem Martyniukiem.
Rodowicz romantycznie
Różnie Marylę Rodowicz nazywali dziennikarze. Pisali o niej jako o „femme fatale lat 70.”, zarzucano jej to, że oprócz publiczności uwielbiały ją też PRL-owskie władze i rządzący innymi krajami obozu socjalistycznego. Gdy pojawiło się w prasie zdjęcie uśmiechniętej Maryli obok przywódcy socjalistycznej Kuby, Fidela Castro, plotkarska machina poszła w ruch i mówiono o ich romansie.
Piękna i sławna. Podobała się mężczyznom. Jak opowiada, wiedziała też, czego chce od życia i szła za głosem serca. Na początku lat siedemdziesiątych związana była z menedżerem czeskiej grupy The Rebels Františkiem Janečkiem. Jeździła z Czechami na koncerty, występowała jako support. Nauczyła się czeskiego i prowadziła konferansjerkę.
Potem związała się z fotografem Krzysztofem Gierałtowskim, ale związek nie przetrwał długo.
Polskę zelektryzował romans Rodowicz z gwiazdorem Danielem Olbrychskim. To był najgorętszy związek lat siedemdziesiątych w Polsce. Wszystko zaczęło się w 1973 roku, gdy piosenkarka wyruszyła w trasę koncertową. Najpierw występowała w Olsztynie, potem miała pojechać samochodem do Lublina. Pogoda była kiepska, padał śnieg, Maryla uznała więc, że lepiej będzie, jeśli zostawi auto w Olsztynie. „Słabo wtedy jeździłam, byłam marnym kierowcą. Był śnieg, zima mnie zaskoczyła, postanowiłam zostawić moje porsche na parkingu i pojechać w trasę autokarem z zespołem” – opowiadała „Super Expressowi”. Menedżer piosenkarki Andrzej Smereka pojechał do Warszawy i tam spotkał Daniela Olbrychskiego. Zapytał go, czy nie chce przejechać się porsche. Olbrychski natychmiast się zgodził i auto piosenkarki przyprowadził. Potem napisał do niej liścik „Nieznani fetyszyści porwali Pani samochód, tulę się do kierownicy (na razie)”. I tak to się zaczęło.
O romansie szybko dowiedziała się żona aktora. Nie chciała mu jednak dać rozwodu. Zgodziła się na to dopiero, gdy Olbrychski rozstał się z Rodowicz.
„Chcieliśmy mieć dzieci. Niestety Maryla poroniła” – powiedział Olbrychski w książce poświęconej artystce „Maryla. Życie Marii Antoniny”. „Za dużo pracowała, nie umiała się ochronić. Może potem wyciągnęła z tego wnioski, bo urodziła Krzysztofowi Jasińskiemu fantastyczną pareczkę: Jasia i Kaśkę” – dodał.
„Czerwony książę”
W pobliżu Maryli pojawił się też Andrzej Jaroszewicz, nazywany „Czerwonym Księciem”, który odnosił sukcesy jako kierowca rajdowy. Romans był gorący, ale krótki, trwał zaledwie dwa tygodnie, ale plotkowano o nim znacznie dłużej.
„Zjawił się na moim ostatnim koncercie w Pradze, podjeżdżając nowym porsche 924. Rzekomo to jego tatuś nalegał na przerwanie romansu, straszony przez żonę Andrzeja, że wyjawi jakieś rodzinne tajemnice. Cierpiałam. Byłam zaangażowana w dużo większym stopniu niż Andrzej” – wspominała piosenkarka.
W połowie lat siedemdziesiątych Maryla poznała Krzysztofa Jasińskiego, założyciela i dyrektora krakowskiego Teatru STU. Połączył ich siedmioletni związek, pracowali razem, urodziło im się dwoje dzieci – Jan i Katarzyna.
„Gdy nasze spojrzenia krzyżowały się, widać było przelatujące iskry. Nie zapaliła się żadna czerwona lampka ostrzegająca o ewentualnym niebezpieczeństwie. Owszem, dochodziły mnie słuchy, że pożeracz serc, że apodyktyczny, że często nieelegancki wobec kobiet, ba, nawet to obserwowałam, widziałam na własne oczy, ale – jak wiadomo – zamroczenie jest ślepe” – opowiadała potem.
Bezpieczna przystań na kilkanaście lat
W połowie lat osiemdziesiątych Agnieszka Osiecka, przyjaciółka Maryli Rodowicz postanowiła, że piosenkarka nie powinna już się wiązać z artystami. Poznała ją z biznesmenem, który zajmował się serwisem Peugeota, inżynierem. Andrzej Dużyński spodobał się piosenkarce. „Było w nim coś łagodnego, a jednocześnie ekscytującego” – mówiła Rodowicz.
Pobrali się w 1986 r. Świadkami byli Agnieszka Osiecka i Seweryn Krajewski. Mąż był czuły i opiekuńczy. Urodził im się syn Jędrzej. Andrzej wspierał żonę spierał w karierze, wydawał jej kolejne płyty, finansował promocję i organizacje koncertów.
W 2015 r. w mediach pojawiły się pierwsze plotki o kryzysie w związku Andrzeja Dużyńskiego i Maryli Rodowicz. W 2016 mąż wyprowadził się z willi w Konstancinie, gdzie mieszkał z piosenkarką. Rozwód jest coraz bliżej.
„Królowa jest tylko jedna”
Maria Szabłowska, dziennikarka muzyczna, autorka książek o Rodowicz „Maryla. Królowa jest tylko jedna” i „Maryla. Życie Marii Antoniny” mówi o swojej bohaterce i przyjaciółce, że jest uparta i niezwykle pracowita. A tytuły książek mówią same za siebie.
W 2015 r. Szabłowska opowiedziała portalowi tvp.info o zdarzeniu z 1977 r. na festiwalu w Opolu podczas koncertu „Nastroje, nas troje”. – Siedziałam wtedy na widowni i byłam przekonana, że dziewczyny biją się na niby. Gdy Urszula ubrana na biało wraz z towarzyszącym jej chórkiem śpiewała swoją piosenkę, za jej plecami pojawiła się Maryla z chórkiem ubrana na czarno i zaczęły przedrzeźniać Urszulę. Na ten obrót spraw zareagowali także panowie Gołas, Młynarski i Kofta. Urszula się zezłościła i rzuciła w Marylę bodajże truskawką ze stojącego na scenie stołu z warzywami i owocami, który był dekoracją. Artystki zaczęły się szamotać, bić kapeluszami. Skończyło się wyrwaniem rękawa w marynarce Urszuli. Po koncercie plotkowano, że ta bójka, choć na takową wyglądała, wcale nie była zamysłem reżysera. Maryla po latach potwierdziła te plotki, a Urszula przez lata mówiła, że było to wymyślone, po czym zmieniła swoją wersję zeznań i twierdziła, że to Maryla się na nią wkurzyła. Jak widać coś jest na rzeczy, ale ostatecznej prawdy pewnie nigdy nie poznamy – śmiała się Szabłowska.