„Zdarzył mi się cud”. Szczerość znanych ludzi, którzy zerwali z nałogiem
niedziela,
6 sierpnia 2017
– Piłam, bo nie umiałam żyć, piłam, bo się bałam, uciekałam zamiast rozwiązywać problemy. Uzależnienie to najlepsze, co mnie spotkało – mówiła w rozmowie z portalem tvp.info modelka Ilona Felicjańska. Podobnie jak ona do swojego nałogu i walki z nim przyznali się aktorka Stanisława Celińska i biskup Piotr Jarecki. W sierpniu Kościół zachęca Polaków do całkowitego powstrzymania się od picia.
„Pokażcie, że jesteście wolni”
– Są to liczby, które zwalają z nóg. Za tymi liczbami kryje się morze cierpień ludzkich – mówi bp Tadeusz Bronakowski, przewodniczący Zespołu KEP ds. Apostolstwa Trzeźwości. Jego zdaniem fakt, że ilość spożywanego alkoholu w Polsce wciąż rośnie, jest dramatyczny. Tegoroczne hasło Narodowego Kongresu Trzeźwości brzmi „Ku trzeźwości Narodu. Odpowiedzialność rodziny, Kościoła, państwa i samorządu”.
W sierpniu Kościół wzywa wszystkich wierzących do ofiarowania daru dobrowolnej abstynencji w intencji osób uzależnionych i ich rodzin.
Bp Bronakowski podkreślił, że Kościół ogłosił miesiącem abstynencji właśnie sierpień, ponieważ „jest to miesiąc rolniczego trudu, ważnych uroczystości maryjnych i rocznic patriotycznych”. – Pokażcie, że jesteście wolni, że potraficie odpoczywać i bawić się bez alkoholu – apelował bp Bronakowski.
„Człowiek uzależniony jest słaby”
Do walki z alkoholowym nałogiem przyznaje się coraz więcej znanych osób. Wśród nich oprócz gwiazd z pierwszych stron kolorowych gazet, jest także bp Piotr Jarecki. Duchowny w październiku 2012 roku został zatrzymany przez policję po tym, jak spowodował kolizję drogową, prowadząc samochód pod wpływem alkoholu. W wydanym dwa dni później oświadczeniu przeprosił za to co zrobił.
Sąd skazał go na sześć miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Przestał pełnić funkcję biskupa i dopiero w 2015 roku został trwale przywrócony do pracy w archidiecezji.
– Człowiek uzależniony jest słaby. Traci wszystko. Zamyka się w sobie, uważa się za pępek świata. Wymiar relacyjny kompletnie zanika. Lepiej z tym nie igrać. Z ogniem się nie igra – mówił w rozmowie z Włodzimierzem Bogaczykiem w miesięczniku „W drodze”.
Wyznał w niej, że najwyraźniej taki wstrząs „w życiu gościa, który nazywa się Piotr Jarecki” był potrzebny. – Mimo że mnie opluto, powiedziano: alkoholik, wyrzutek społeczny. Nikogo nie interesowało, co robiłem przez poprzednie 20 lat. A trochę zrobiłem. Ale widocznie było mi to potrzebne w wieku 57 lat, żebym jeszcze intensywniej zastanowił się nad tym, co w życiu istotne – mówił.
Pytany o to, czy po tym, co się stało zdarza mu się wypijać kieliszek wina, odpowiedział, że unika alkoholu. Głównie dlatego, że za dużo go to kosztowało.
– Mam czasami takie myśli, że mógłbym umiarkowanie używać tego trunku, ale wiem, że to jeszcze nie czas. Kiedyś piłem, żeby poprawić sobie nastrój, pokonać stres, zmęczenie. A to jest bardzo niebezpieczne. Może jestem teraz przewrażliwiony na tym punkcie, ale największym regałem w każdym sklepie w najmniejszej nawet miejscowości jest półka z alkoholem. To jest nasz poważny problem, narodowy… – stwierdził.
„Uzależniony to nie zawsze jest menel”
Jedną z gwiazd, która przyznała się do nałogu i która w 2010 roku spowodowała wypadek wsiadając za kierownicę pod wpływem alkoholu, jest Ilona Felicjańska. Modelka przez swój nałóg straciła intratne kontrakty reklamowe oraz pozycję w show-biznesie. Rozwiodła się z mężem, rozpoczęła terapię i otwarcie mówiła o swoim nałogu. – Piłam, bo nie umiałam żyć, piłam, bo się bałam, uciekałam zamiast rozwiązywać problemy. Czekałam aż się same rozwiążą – mówiła w rozmowie z portalem tvp.info.
Przyznała, że terapia bardzo jej pomogła, podobnie jak pisanie o tym książek, czy spotkania z osobami uzależnionymi tak jak ona. – Tak naprawdę uzależniony to nie zawsze jest menel stojący pod budką z piwem, czy upijający się od rana do nocy. Uzależnione zwłaszcza kobiety to osoby, które piją po cichu, czekają na moment, kiedy nikt nie widzi, mogą wejść w ten inny świat, zamazać ten, który nie do końca jest tym, który je realizuje i spełnia – tłumaczyła. Pytana o to, jak wychodzi się z nałogu, oprócz terapii wymieniała także proste sposoby.
– Ważne jest to, aby wychodząc z nałogu, zacząć dbać o siebie. Dziś zapach alkoholu już mi nie przeszkadza, bo pamiętam ten najgorszy czas i nie chcę do niego wracać. Nie mam kieliszków, nie mam nawet nic, co przypomina butelki. Szklanek czy lampek w tym kształcie, z napisami marek alkoholi również u mnie nie znajdziesz. Trzymam się zasad. Kiedyś złamałam wieloletnią trzeźwość, bo ich nie pilnowałam. Ktoś dał mi te narzędzia i chcę ich używać – mówiła. Gdy ostatnio paparazzi przyłapali ją z kieliszkiem wina, tłumaczyła, że zrobiła to z ciekawości po sześciu latach niepicia i nie zrobiło to na niej większego wrażenia. – Nie zamierzam wrócić do picia – zadeklarowała.
Stanisława Celińska o swoim nałogu.
zobacz więcej
„Bo picie wódy to nie jest dobra rzecz…”
Ze swoim nałogiem śpiewająco postanowiła rozliczyć się Stanisława Celińska. Na swojej płycie „Atramentowa” aktorka w kilku utworach wróciła do tego okresu życia. „Bo picie wódy to nie jest dobra rzecz, ja sama dziś to wiem, ty też to w końcu wiesz. Syneczku, mój drogi, przepraszam, nie mogłam inaczej" – zaśpiewała w piosence „Wielka słota".
Przestała nadużywać alkoholu w 1988 roku. Wciąż jednak nie może sobie wybaczyć, że jej córka Ola i syn Mikołaj musieli patrzeć na matkę, która wpadła w nałóg, a ich życie zmieniło się w piekło.
Celińska ma za sobą 27 lat przeżytych w absolutnej trzeźwości. Piła, bo jak mówi, była perfekcjonistką, chciała zapomnieć, że ma coraz więcej różnych spraw na głowie. Dzieci przebaczyły jej lata nałogu. Wspomina, że wiele razy mówią jej „mamo to w ogóle żaden problem”.
– Kiedyś przeprowadzał ze mną wywiad bardzo mądry pan i ja „to” powiedziałam. Zdarzył mi się cud, dlatego bardzo często o tym mówię, żeby dać świadectwo, że w tym była jakaś Boska pomoc, bo inaczej sama bym sobie nie poradziła. Trzeba było się leczyć, ale poprzez modlitwę, zawierzenie siebie i swoich problemów Bogu uzyskałam pomoc i uzależnienie zostało mi odjęte – mówiła w rozmowie z tvp.info. Przyznaje jednak, że wyrzuty sumienia ma do dziś.
„Nie chciałam żyć w zakłamaniu”
– Od prawie trzech lat nie dotykam niczego związanego z alkoholem. Na to miała wpływ rodzina, żona, wszyscy wokoło, którzy znali mój poprzedni tryb życia. Gdyby ten program był kręcony parę lat temu, to pewnie miałbym piersiówkę w kieszeni i biegalibyśmy po dachach albo już dawno bylibyśmy w domu. To jest bardzo kuszące i wolne zawody skłaniają ku temu, że można sobie od rana do wieczora z tym żyć. Ja w pewnym momencie stwierdziłem, że już dosyć tego i właściwie nie ja, tylko moja żona mnie z tego uratowała i wyciągnęła, i uzmysłowiła, że jest to problem – takie wyznanie w jednym z programów telewizyjnych padło z ust aktora młodego pokolenia Michała Żuławskiego.
Po latach walki z nałogiem w 2013 na podobnie szczere wyznanie zdobyła się Edyta Olszówka. Jednym z wybryków aktorki, które najprawdopodobniej były spowodowane nadużyciem alkoholu, było pobicie stewardessy w 2006 roku.
– Wiedziałam, że za dużo piję. Zmroziła mnie książka prof. Wiktora Osiatyńskiego. Zapamiętałam z niej, że alkoholik jako ostatni mówi o sobie, że nim jest. Nie chciałam żyć w zakłamaniu... – wyznała w jednym z wywiadów. Zwierzyła się, że aby to zrozumieć, musiała sięgnąć dna. – Utraciłam godność w oczach samej siebie. Każdy dzień to małe zwycięstwo, ale z alkoholizmem borykasz się do końca – wyznała.
Jak wynika z badań ok. 30 procent osób dzięki terapii przestaje pić. Jest jednak dużo osób, które w momencie załamania wracają do jeszcze bardziej intensywnego picia.