Nie potrzebujemy reformy, która scentralizuje, zabetonuje strukturę uczelni wokół rektora, tylko takiej, która ożywi uczelnię, tzn. upodmiotowi pracowników uczelni i studentów – mówią Monika Helak i Aleksander Temkin, działacze Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej.
TYGODNIK.TVP.PL: Kilka dni temu w TOK FM w audycji Grzegorza Sroczyńskiego „Świat się chwieje” doszło do burzliwej dyskusji poświęconej demokracji na Uniwersytecie Warszawskim. Jak wygląda obecnie kwestia standardów na uniwersytetach? Czy w środowiskach akademickich toczy się swobodna debata, wymiana myśli, poglądów?
MONIKA HELAK: To skomplikowane. Na uniwersytetach porusza się wiele tematów, różne środowiska organizują swoje wydarzenia o pewnym nachyleniu ideowym, i nie ma w tym nic złego, o ile spotkania te są z naukowego punktu widzenia rzetelne. W moim odczuciu w kwestii kultury demokratycznej polskiej akademii jest wiele do naprawy, także na Uniwersytecie Warszawskim. Mówię to z przykrością, bo do swojego matecznika jestem przywiązana, ale uczelnia ma z tym wyraźny problem.
ALEKSANDER TEMKIN: Dodałbym, że uniwersytety występują w recenzenckiej roli sędziego, tzn. są instytucjami normodawczymi, które – w swobodnej debacie – tworzą i wypracowują normy, jakie są później wdrażane w życiu publicznym. Dlatego niesłychanie ważne jest to, aby uniwersytet był szkołą również dla ludzi uniwersytetu, aby wychowując społeczeństwo i przyczyniając się do popularyzacji standardów wolnej debaty, wychowywał w tym duchu również własne środowisko. Niestety, ale tak jak wspomniała Monika, standardy na Uniwersytecie Warszawskim, największej polskiej uczelni, są zaniżane. Co więcej, przez władze uczelni…
Z którymi państwo są w sporze. Bo państwa Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej krytykuje ustawy ministra Jarosława Gowina, reformujące szkolnictwo wyższe, zaś rektor UW prof. Marcin Pałys je popiera. Jesteście państwo przeciw reformie wyższych uczelni?
M.H.: Wszystko zaczęło się na posiedzeniu sejmowej podkomisji nauki i szkolnictwa wyższego. Prof. Pałys, w imieniu Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, poparł ustawę, wyrażając nadzieję, że jej wdrożenie poprawi jakość polskiej nauki. My zaś, jako Komitet, zabraliśmy głos krytyczny, zwracając uwagę m.in. na niesłuszną w naszej ocenie chęć ministra Gowina do zwiększenia kompetencji rektorów czy premiowania przez ustawę największych uczelni, co uderzy w regionalne ośrodki akademickie.
Aleksander Temkin i Monika Helak. Fot. PAP/Rafał Guz
Twierdzicie państwo, że reforma Gowina jest szkodliwa? Dlaczego?
M.H.: Ustawa o reformie szkolnictwa wyższego wprowadza warunki nieuczciwej konkurencji. Chodzi o niekorzystny dla uczelni regionalnych system finansowania oraz oceny dorobku naukowego. W związku z tym bardzo możliwe, że tych ośrodków po prostu nie będzie stać na utrzymanie znacznej części kierunków studiów. I nie mówię tu – za przeproszeniem – o „Wyższych Szkołach Gotowania na Gazie”, tylko o dużych uniwersytetach regionalnych: w Opolu, Bydgoszczy, Szczecinie itd.
Ale minister Gowin mówi coś zupełnie innego - że będzie wspierał uczelnie regionalne.
A.T.: To propaganda. Na wspomnianym posiedzeniu podkomisji sejmowej relacjonowałem rozmowy z pracownikami Uniwersytetu Warszawskiego, których prosiłem o przyjście na podkomisję, czego z obaw przed konsekwencjami nie zrobili. Wspomniałem więc, że profesorowie, z którymi rozmawiałem bali się przyjść na podkomisję i powiedzieć w obecności rektora, że ten już teraz ma dużą władzę, z której niekoniecznie dobrze potrafi korzystać. A po wprowadzeniu ustawy ministra Jarosława Gowina rektorzy będą mieli jeszcze większą władzę. Dlatego też krytyka zwierzchnika z punktu widzenia kariery naukowej jest samobójstwem.
Nasze słowa nie spodobały się panu rektorowi. Tak jak i wyliczanie innych negatywnych zjawisk, związanych z działaniem rektorów, takich jak np. outsourcing pracowniczy albo – w niektórych ośrodkach – prywatyzowanie nieruchomości, głównie akademików. Nasz głos wzbudził bardzo gwałtowne reakcje rektorów, którzy nie są przyzwyczajeni do krytyki.
M.H.: W dodatku dwoje z nas, w tym ja, jako absolwentka planująca dalsze studia na uczelni i student Piotr Drygas, ośmieliło się przyznać do związków z UW. Władzom uczelni posłużyło to za pretekst do krytykowania nas za rzekome obrażanie uczelni, a w rzeczywistości – do krytyki za poglądy. Nazajutrz odbyło się posiedzenie Senatu UW, na którym rektor mówił, że na podkomisji sejmowej reprezentowaliśmy uczelnię, mimo że nikt nas do tego nie upoważnił. Tyle że my nie występowaliśmy tam jako reprezentanci uczelni, tylko naszego stowarzyszenia.
Rektor UW Marcin Pałys z ministrem Jarosławem Gowinem. Fot. PAP/Jacek Turczyk
Może rzeczywiście – jak twierdzi rektor – nie byliście państwo wystarczająco lojalni wobec swojej Alma Mater?
A.T.: Jeżeli mówimy o lojalności względem uniwersytetu, to pojawia się też pytanie o lojalność rektora Pałysa względem swoich studentów. Po posiedzeniu podkomisji, w kuluarach, rektor SGGW prof. Wiesław Bielawski zaatakował studentów biorących udział w podkomisji – wyzywając, grożąc im.
Trudno uwierzyć, że rektor groził studentom.
A.T.: Krzyczał, że studentów zabierających głos na posiedzeniu podkomisji „należy pozamykać i wyrzucić z uczelni”. Żeby rektor coś takiego mówił do studentów? Niemniej jeszcze bardziej porażający był brak reakcji prof. Marcina Pałysa, który stał tuż obok, i pozwolił, by rektor innego uniwersytetu groził jego studentom. Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej skierował list do rektora Pałysa. W liście apelowaliśmy do niego o odcięcie się od reakcji rektora Bielawskiego, ale spotkało się to z milczeniem UW.
Czy rzeczywiście jest sens prowadzenia wojny z rektorami? To doświadczeni ludzie, poważni naukowcy…
A.T.: Na posiedzeniu uczelnianego Senatu prof. Pałys zaatakował personalnie, z nazwiska, mnie, Monikę i Piotra Drygasa. Manipulował naszymi słowami, zarzucając, że na podkomisji wystąpiliśmy w imieniu całego uniwersytetu, co jest nieprawdą. Następnie jeden nadgorliwy student oraz dziekan Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych, prof. Maciej Jędrusik, zgłosili pomysł wytoczenia Monice i Piotrowi spraw dyscyplinarnych m.in. za zniesławianie uczelni. Zwieńczeniem tej nagonki był apel rektora do dziekanów UW, by nakazali – należącym do naszej organizacji pracownikom uczelni – wypisać się z niej. Taka postawa uderza w podstawowe wartości akademickie: pluralizm poglądów, swobodę debaty, ale również w swobody obywatelskie, takie jak prawo do swobodnego zrzeszania się.
M.H.: W każdym razie nikt się nie wypisał się z naszej organizacji. Wręcz przeciwnie – w akcie solidarności przyszły nowe osoby. Niemniej, chciałabym zaznaczyć, że naszą intencją nie było eskalowanie sporu. Byliśmy zdumieni, że w taki sposób odebrano nasze słowa. Przecież nie przyszliśmy na podkomisję z zamiarem retorycznego uderzenia w nasz uniwersytet. Wypowiedzieliśmy się krytycznie o ustawie z troski o uczelnię, na której nam zależy i z troski o przyszłe losy polskiej nauki.
Prof. Marcin Pałys również działa mając na uwadze troskę o uczelnię. Nie bierzecie pod uwagę, że może mieć rację?
A.T.: W mojej ocenie chodzi o kwestię władzy. Rektorzy dotychczas byli przekonani, że mają monopol na wyrażanie głosu środowiska akademickiego, że przez nikogo nie mogą zostać zakwestionowani. Ale środowisko nie jest jednorodne i nie zawsze podziela zdanie rektorów. My nie boimy się mówić własnym głosem.
M.H.: Obserwatorzy tych wydarzeń wskazują, że ostatecznie żadne represje nas nie spotkały. Sprawa póki co przycichła. Ale tak naprawdę nie wiemy, co się wydarzy, a nawet jeżeli nie zostaną wyciągnięte wobec nas bezpośrednie konsekwencje, to do osób, które na przykład będą rozważały wstąpienie do Komitetu – wysłano sygnał, aby poważnie się zastanowiły, zanim to zrobią.
Chyba przesadzacie państwo. Przecież nie tylko nikt nie wypisał się z Komitetu, ale nawet – jak mówicie - dołączyły do niego nowe osoby.
M.H.: Nie zmienia to faktu, że w Polsce młodym naukowcom prowadzenie kariery naukowej przychodzi z trudem. Wymaga to wiele poświęceń: czasu, nieustannego odsuwania decyzji o założeniu rodziny czy kupnie mieszkania. Naukowiec znajdujący się w takiej sytuacji będzie mniej skłonny do narażania się zwierzchnikom.
A.T.: Nasza historia pokazuje, że reforma Gowina już na poziomie fundamentów jest źle pomyślana. To znaczy, wzmacnianie pozycji rektora w sytuacji fatalnej kultury organizacyjnej i fatalnej kultury sprawowania władzy doprowadzi nas do regresu życia akademickiego.
Jeżeli rektor uczelni może organizować personalną nagonkę na studentów i absolwentów, przy milczeniu Senatu uczelni – pokazuje to, że mamy problem ze stosunkiem władz akademickich do własnego środowiska. Ale również to, że nie potrzebujemy reformy, która scentralizuje, zabetonuje strukturę uczelni wokół rektora, tylko takiej, która ożywi uczelnię, tzn. upodmiotowi pracowników uczelni i studentów. Tymczasem reforma Gowina to pomysł na despotię i autorytaryzm uczelniany pod fasadą modernizacji i nowoczesności.
Twierdzicie państwo, że władze akademickie są przeciwnikami swojego własnego środowiska, studentów? To mocne słowa.
A.T.: Ale prawdziwe. Podam przykład – sytuację, w jakiej znalazł się doktorant zmarłego w 2017 r. sędziego Trybunału Konstytucyjnego, prof. Lecha Morawskiego, który był skonfliktowany z Radą Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Zaczęło się od tego, że pracownicy rady wydziałowej, którzy mieli brać udział w obronie doktoratu wychowanka prof. Morawskiego, zbojkotowali obronę w reakcji na jego wypowiedź wygłoszoną na konferencji w Oksfordzie, mimo że procedura dotyczyła doktoranta, a nie promotora. Doktorant został potraktowany instrumentalnie, jak pionek.
Tygodnik TVPPolub nas
Po licznych mediacjach ze strony doktoranta, wyznaczono kolejną datę obrony, ale… wtedy zbojkotował ją prof. Morawski. Poinformował, że nie chce się spotykać z członkami Rady Wydziału. Tym razem to promotor uderzył we własnego podopiecznego. Zrobiono to dwa razy – zarówno prawicowy prof. Morawski, jak i liberalna Rada Wydziału UMK, zdecydowali się go skrzywdzić w ogóle o nim nie myśląc. To pokazuje podstawowy problem z elementarną kulturą zarządzania uczelni, kulturą władzy akademickiej.
M.H.: Przykładem odpowiednich relacji na linii władza akademicka–studenci jest Uniwersytet Opolski. Tamtejsi studenci są traktowani w sposób podmiotowy. Przedstawiciele środowiska studenckiego są regularnie zapraszani na posiedzenia kolegium rektorskiego, co np. na UW jest nie do pomyślenia. Ponadto władze Uniwersytetu w Opolu bardzo się angażują w organizację wydarzeń studenckich, dbają o dobre relacje ze studentami. Nawet jeżeli są różnice zdań, to obie strony potrafią osiągnąć kompromis.
A może w Polsce, nie tylko na uczelniach, ale ogólnie w życiu społecznym wciąż brakuje kultury demokratycznej, jak w audycji Grzegorza Sroczyńskiego sugerował prof. Andrzej Leder?
M.H.: Przede wszystkim za mało jest w nas odruchów kwestionowania zastanego porządku, krytycznego myślenia. Nie chce się nam kontrolować władzy. Myślenie krytyczne w ogóle jest odbierane w sposób wrogi – a to błąd. Taką kontestację należy traktować jako próbę samonaprawy. To cenny odruch, który pozwala nie tylko uczelni, ale w ogóle różnym instytucjom – rozkwitać. Bez postaw obywatelskich zamiast twórczych, tętniących życiem uczelni, będziemy mieć opustoszałe, szare, smutne folwarki. Naszą działalnością w Komitecie chcemy jedynie pokazać, że istnieje pewne dobro wspólne, o które warto zawalczyć.
– rozmawiał Łukasz Lubański
Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej zrzesza grupę doktorantów, wykładowców i studentów z różnych ośrodków. Rozpoczął prace na jesieni 2013 w reakcji na likwidację kierunku filozofia na Uniwersytecie w Białymstoku. W lutym 2014 roku grupa ukonstytuowała się pod obecną nazwą. Aleksander Temkin, filozof, jest przewodniczącym KKHP, Monika Helak, socjolog, jest wiceprzewodnicząca Komitetu.
Zdjęcie główne: Brama główna Uniwersytetu Warszawskiego. Fot. DeAgostini/Getty Images