Nasze dane są dziś najcenniejszym towarem na rynku marketingu online. Warto wziąć za nie odpowiedzialność i nauczyć się je chronić bo „algorytm Facebooka” na pewno nie zrobi tego za nas.
Senator Dick Durbin: - Czy zechciałby pan powiedzieć w jakim hotelu się pan zatrzymał?
Mark Zuckerberg (po chwili konsternacji): - Nie.
(Śmiech na sali)
Senator Dick Durbin: I o to właśnie w tym wszystkim chodzi. O prawo do prywatności, o granice tego prawa i o to co [każdy] chciałby udostępnić innym we współczesnej Ameryce.
W marcu, brytyjski “the Observer” ujawnił kontrowersyjne praktyki Cambridge Analytica - firma wykorzystywała dane pozyskane z Facebooka do profilowania użytkowników pod kątem preferencji wyborczych i wpływania na ich polityczne decyzje. Podobno współpracowała z ekipą obecnego prezydenta USA Donalda Trumpa podczas kampanii przed wyborami prezydenckimi z 2016 roku.
Na początku Facebook szacował, że udostępniono dane 50 mln użytkowników, ale na początku kwietnia przyznał, że Cambridge Analytica miała dostęp do danych 87 mln członków Facebooka na całym świecie.
We wtorek 10 kwietnia, szef Facebooka, Mark Zuckerberg został przesłuchany przez połączone komisje senackie Stanów Zjednoczonych: ds. wymiaru sprawiedliwości oraz ds. handlu, nauki i transportu. Celem przesłuchań było ustalenie, w jaki sposób dane milionów użytkowników Facebooka mogły znaleźć się w rękach Cambridge Analytica.
Mark Zuckerberg na przesłuchanie przyszedł ze specjalną poduszką, na której siedział, aby nie zapaść się w wygodny skórzany fotel. Skojarzenia na temat zbyt dużego krzesła dla zbyt małego chłopca, zwłaszcza po obejrzeniu zdjęć, są oczywiste.
Dlaczego Facebook nie poinformował o wycieku danych? - pytali Zuckerberga senatorzy. Okazało się, że uznał sprawę za zamkniętą po tym, jak poprosił Cambridge Analytica o usunięcie danych, które wypłynęły.
Dyrektor generalny Facebooka, zapytany czy nie uważa że jego moralnym obowiązkiem było poinformowanie o takiej sytuacji wszystkich zainteresowanych, przyznał tylko, że błędem była wiara, iż Cambridge Analytica usunie dane.
Podczas przesłuchania padło jednak ważne oświadczenie Marka Zuckerberga: „Jest takie popularne przekonanie, że sprzedajemy dane reklamodawcom, ale to nie jest prawda - gdy do nas przychodzą i chcą coś reklamować, wtedy możemy wskazać im, u kogo mogą się reklamować, ale bez przekazania danych.” Czy tak jest faktycznie? Tego nie wiemy.
Na pytanie o możliwość stworzenia płatnej wersji portalu społecznościowego, która lepiej chroniłaby dane osobowe, nie padła jednoznaczna odpowiedź. Zuckerberg zaznaczył, że Facebook zawsze będzie bezpłatny, bo „wierzymy, że łączymy ludzi z całego świata”, ale nie wykluczył powstania wersji płatnej i bez reklam. Czy, jak zapłacimy, to nasze dane będą lepiej chronione? Nie wiadomo.
Jakie dane zbiera Messenger (komunikator połączony z Facebookiem)? W przypadku „jasnej zgody użytkownika" kiedy chcemy używać Messengera do wysyłania sms-ów, aplikacja zbiera dane o użytkowniku. A co z połączeniami telefonicznymi? Nie wiadomo. „Zuck” nie odniósł się do tej kwestii.
Podczas przesłuchania szef Facebooka wiele razy powtarzał „mój zespół sprawdzi tę kwestię i wróci z tym do panów”.
Senator Orrin Hatch: – Jak utrzymuje pan model biznesowy, w którym użytkownicy nie płacą za usługę?
Mark Zuckerberg: – Senatorze, wyświetlamy reklamy.
Ten fragment przesłuchania obiegł już chyba cały świat. Kto go widział, widział też niedowierzanie na twarzy Zuckerberga, gdy usłyszał pytanie. Po odpowiedzi, szef Facebooka nie mógł powstrzymać się od uśmiechu.
To właśnie najbardziej uderzało podczas całego przesłuchania – brak zrozumienia, niemal przepaść między 33-letnim dyrektorem zarządzającym internetowym gigantem, a senatorami w średnim wieku. Część z nich nie rozumie o co chodzi z tym Facebookiem. Inni mylą media społecznościowe i internet. W wielu momentach przesłuchania, Zuckerberg musiał tłumaczyć senatorom „jak działa internet”.
Media społecznościowe zalała fala krytyki i komentarzy o zacofanych politykach, nieprzygotowanych do przesłuchania. Mieli kłopoty nawet z tak podstawowymi pojęciami jak metadane, uczenie maszynowe czy czas sesji.
Jednak czy rzeczywiście należy być tak surowym wobec senatorów? Kto z nas wie jak naprawdę działa Facebook? Bawimy się w internetowe testy psychologiczne lub w quizy typu „jak będziesz wyglądał za 30 lat?”, nie mając najmniejszego pojęcia, że w ten sposób przekazujemy dane swoje i swoich znajomych (mówią o tym regulaminy, których nie czytamy, choć zgadzamy się na nie przed wzięciem udziału w zabawie).
Pytania senatorów dla ludzi młodych i doskonale internujących się w internecie być może są głupie, ale dla większości mają sens.
Dlatego bardziej niepokojący powinien być uśmiech wyższości Marka Zuckerberga, który pojawił się po jego słowach „wyświetlamy reklamy, senatorze”. Zresztą podczas tego przesłuchania wielokrotnie w słowach szefa Facebooka można było usłyszeć ton bezczelności, brak szacunku nie tylko dla senatorów, ale dla znakomitej większości użytkowników serwisu społecznościowego, którzy nie rozumieją jego działania. Tych, na których Zuckerberg zarabia miliony dolarów i choćby za to winien jest im choć odrobinę poszanowania.
Tygodnik TVPPolub nas
Nasze dane są dziś najcenniejszym towarem na rynku marketingu online. Warto wziąć za nie odpowiedzialność i nauczyć się je chronić bo „algorytm Facebooka” na pewno nie zrobi tego za nas. Nikt za nas nie będzie krytycznie myślał i czytał regulaminów. Nic nie pomogą też udostępniane przez nas na profilach tak zwane “łańcuszki” z pseudoprawniczym bełkotem dotyczącym ochrony danych osobowych. Odpowiedzialność za ochronę naszych danych wciąż spoczywa na nas samych.
– Julia Chmielecka
specjalista w dziedzinie cyberbezpieczeństwa, opublikowała m.in. „Internet złych rzeczy”, Wyd. Pascal 2017 r.
Zdjęcie główne: Mark Zuckerberg w czasie zeznań przed komisjami senackimi, 10 kwietnia 2018 r.. Fot. REUTERS/Aaron P. Bernstein