Rodzice muszą wiedzieć, że za rozwój ich dzieci wcale nie odpowiada szkoła — mówi Angelika Talaga, neuropedagog i autorka bloga o innowacyjnych metodach edukacji.
zobacz więcej
To ciekawe, bo mam wrażenie, że polska szkoła w XXI wieku jest nadal analogowa. To chyba jedyne miejsce, w którym jeszcze przetrwała kaseta magnetofonowa.
Dlatego staram się, aby tematyka lekcji języka była jak najczęściej związana ze sprawami społecznymi bezpośrednio dotyczącymi uczniów. Nie uciekniemy już od tego, że jest wręcz zrośnięta z nowoczesnymi urządzeniami. Świadome poruszanie się po Internecie czy cyberbezpieczeństwo to ważne tematy, o których można mówić także po angielsku. Projekt profilaktyki antynarkotykowej realizowaliśmy w ramach konkursu zorganizowanego przez Miejską Komendę Policji i ten materiał nadal jest wykorzystywany w ich pracy z młodzieżą.
Współpracujemy ze szkołami z różnych miejsc świata i nauczycielami, z którymi nawiązałam relacje. Uczniowie mają świetną zabawę, gdy łączymy się przez Skype z ich rówieśnikami z Hiszpanii czy Kostaryki i w języku angielskim opowiadamy o swoich świątecznych zwyczajach czy potrawach.
Wszystko to robi ciekawie wrażenie. Kontakty, z których pani korzysta, i te pomysły płyną z ministerstwa czy kuratorium?
(śmiech) W dużej mierze to efekt szkoleń, sympozjów, w których miałam szansę uczestniczyć i dzięki którym poznałam nauczycieli angielskiego z różnych krajów i kontynentów.
Część moich lekcji odbywa się na zasadzie BYOD – Bring Your Own Device („Przynieś własne urządzenie”). Na lekcjach organizujemy pracę w grupach, czy parach, a uczniowie korzystają ze smartfonów, iPhone’ów albo tabletów i wykonują zadania, korzystając z różnych aplikacji. Nie przeszkadza, a wręcz pomaga to w łączeniu zainteresowań z nauką. Na przykład chłopcy, omawiając temat związany z repetytorium maturalnym, korzystali z aplikacji Spacecraft 3D i mogli na własne oczy zobaczyć prawdziwy statek kosmiczny.
Coraz częściej można też uczyć się języków poprzez aplikacje i z podcastów. Czy niebawem nawet najlepsi nauczyciele nie będą nam potrzebni?
Nie podzielam tego poglądu z wiadomych powodów. Ale na poważnie – wiara, że nauczymy się języka tylko poprzez urządzenia elektroniczne czy aplikacje, to założenie błędne. Czas spędzony na rozmowie z prawdziwym człowiekiem zawsze przyniesie większy efekt edukacyjny, niż nawet najbardziej zaawansowana technologia.
Języka obcego uczymy się, by rozmawiać z ludźmi, a przełamanie bariery komunikacyjnej jest tu największym problemem. Dlatego zawsze powtarzam uczniom, żeby jak najwięcej ze sobą rozmawiali poza salą lekcyjną, no i mam niesamowitą satysfakcję, jak słyszę taką rozmowę w języku angielskim na przerwie.