Najlepsze rozmowy wychodzą wtedy, gdy ten pracochłonnie przygotowany scenariusz konwersacji idzie w odstawkę, bo nagle, podczas gadania, dzieje się coś nowego i cudownego. Pojawia się temat, którego nie znałem, a jakiś drobiazg, anegdota rozwija się w piękną historię.
Tak było właśnie w wypadku Gabrieli Muskały, aktorki, która bardzo długo czekała na swoją szansę, a teraz ma swoje wejście smoka. Zagadnąłem o dzieciństwo spędzone w Kotlinie Kłodzkiej (piękny i niedoceniany kawałek Polski, tak moim zdaniem) a Muskała opowiedziała mi o uratowanym jastrzębiu.
Gdy była dzieckiem, ratowała zwierzęta. Sam miałem taki epizod, gdy przez całe popołudnie znosiłem meduzy wyrzucone na brzeg z powrotem do Bałtyku (ten wyczerpujący epizod nauczył mnie, że zmiana świata na lepsze nie jest możliwa).
No ale Muskała weszła poziom wyżej: oddmuchiwała żaby nadmuchane przez złych kumpli, a potem zdarzył jej się ten jastrząb. Miał złamane skrzydło (jeśli mnie pamięć nie myli). Nastoletnia Gabrysia zabrała go do domu, karmiła i jeździła do weterynarza w nadziei, że skrzydło się zrośnie. Jastrząb pofrunie i będzie wiódł żywot jastrzębi. Do tego niestety nie doszło. Pozwolę jednak, by to Gabriela dopowiedziała tę historię.