Do katastrofy elektrowni atomowej dojść już nie może
piątek,
13 września 2019
Dlaczego Arabia Saudyjska czy Emiraty Arabskie zaczynają myśleć o budowie bloków jądrowych? Przecież „siedzą na ropie i gazie”. Ale chyba też dzięki temu wiedzą, że surowce te prędzej czy później się skończą, a panele fotowoltaiczne nie rozwiążą problemu dostaw energii nawet w ich tak bardzo nasłonecznionym kraju – mówi prof. Andrzej Chmielewski, dyrektor Instytutu Chemii i Techniki Jądrowej.
TYGODNIK.TVP.PL: Zakładam, że zamiast kominów warszawskiej elektrociepłowni Żerań widocznych z okien pańskiego instytutu wolałby pan bloki elektrowni jądrowej?
PROF. ANDRZEJ CHMIELEWSKI: Gdybyśmy ponad 30 lat temu byli bardziej konsekwentni i w Żarnowcu powstałaby elektrownia atomowa, dziś nie prowadzilibyśmy tej rozmowy. Nie byłoby też problemu smogu i dylematów związanych z rezygnacją z energetyki opartej na spalaniu węgla. Teraz temat wraca ze zdwojoną siłą, a ja mogę tylko wspominać, że decyzja o wstrzymaniu budowy polskiej elektrowni jądrowej została podjęta w czasie jednej nocy, na posiedzeniu rządu Tadeusza Mazowieckiego. Polska wpompowała w ten projekt miliard dolarów, co na tamte czasy i w przeliczeniu na złotówki było niewyobrażalną wręcz kwotą.
Może nie było innego wyjścia. Czy w latach 80. w Żarnowcu powstały jakiekolwiek elementy infrastruktury?
Dwa stalowe zbiorniki, w których miał się znaleźć rdzeń reaktora, sprzedaliśmy po cenie złomu. Wcześniej trzeba było nawiercić ich kołnierze, aby nie być posądzonym o obrót pełnosprawnymi elementami elektrowni atomowej. Jedna obudowa poszła do Finlandii, druga na Węgry. Są wykorzystywane przy szkoleniu kadr dla sektora energetyki jądrowej. Przez wiele lat płaciliśmy też za pilnowanie i utrzymywanie ton betonu, które zostały w Żarnowcu.
Taka była cena kompromisu ze społeczeństwem przerażonym po katastrofie w Czarnobylu. Czy wtedy ktokolwiek chciałby mieszkać nad Jeziorem Żarnowieckim? Czy pan by chciał?
Oczywiście! Zwłaszcza, że technologia planowanej elektrowni gwarantowała wysoki poziom bezpieczeństwa, a ona sama – stabilne i dobrze płatne miejsca pracy. Tymczasem wywołano histerię, która do dziś jest dla mnie niezrozumiała. Ta elektrownia miała się znacznie różnić od bloków Czarnobyla! Pojawiały się także argumenty, że tam jest uskok tektoniczny, co było nieprawdą. Zostaliśmy bez elektrowni i bez bezpieczeństwa energetycznego.
To jak dziś mógłby wyglądać polski projekt energii atomowej?
Polska mogłaby być jak Szwecja, która rozwija energetykę atomową i to przy poparciu polityków wspierających opcję ekologiczną albo jak Słowacja, która już ponad połowę energii wytwarza w blokach jądrowych. Na świecie jest ponad 400 elektrowni atomowych, powstają kolejne. Niezapomniany jest widok pejzażu w Hiszpanii: na pięknej plaży opalają się turyści, a elementem krajobrazu są bloki jądrowe wybudowane tuż nad wybrzeżem Morza Śródziemnego. Chciałby pan opalać się pod kominami elektrowni węglowej?
Choć na naszą wyobraźnię najbardziej działają sceny trzęsień ziemi, to jednak w skali globalnej powodzie wywołują największe straty ekonomiczne.
zobacz więcej
Hiszpania to raczej niefortunny przykład, gdyż do 2035 roku zamknie wszystkie elektrownie atomowe. Podobną drogą idą Niemcy, gdzie w ramach programu „Energiewende” gospodarka ma opierać się na odnawialnych źródłach energii.
Jeśli chodzi o naszego zachodniego sąsiada, wytwarzanie energii elektrycznej opiera się tam na wykorzystaniu węgla i gazu, co ma swoje polityczne i międzynarodowe podteksty. W 2011 roku Niemcy podjęli decyzję o odejściu od energetyki jądrowej. Z dnia na dzień. Pod wpływem impulsu i awarii w japońskiej elektrowni Fukushima niemieccy Zieloni postanowili zbić kapitał polityczny, strasząc ludzi wizją apokalipsy. Dziś uważane jest to za największą pomyłkę, bo wpłynęło na strategię energetyczną kraju. Niemieccy politycy obiecują, że ich energia będzie pochodziła ze źródeł odnawialnych, ale nadal jej udział jest niewystarczający. Niemcy zresztą wciąż nie mogą sobie poradzić z uzależnieniem od węgla. Zapewne skończy się tak, że będą kupować prąd od sąsiadów, a nawet od Ukrainy, która produkuje go w elektrowniach atomowych.
Co do Hiszpanii, to też jest decyzja polityczna. Odnawialne źródła energii nie są w stanie pokryć zapotrzebowania energetycznego żadnego rozwiniętego kraju. W raporcie „A sustainable energy model for Spain in 2050. Policy recommendations for the energy transition” zaleca się wydłużenie czasu życia elektrowni jądrowych do 60 lat. A potem? Zobaczymy.
To dlaczego Chiny postawiły na odnawialne źródła energii, a nawet stają się liderem OZE? Więcej, wychodzą na pozycję lidera produkcji i użytkowania fotowoltaiki?
Chiny są przede wszystkim potęgą w rozwoju technologii jądrowej. Opracowują najnowocześniejsze rozwiązania, budują najwięcej bloków, projektują nowe typy najbardziej dziś nowoczesnych reaktorów. Mało tego, proszę mi odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Arabia Saudyjska czy Emiraty Arabskie zaczynają myśleć o budowie bloków jądrowych i szkolić kadry dla tego sektora energetyki. Przecież, jak to mówimy, „siedzą na ropie i gazie”. Ale chyba też dzięki temu wiedzą, że surowce te prędzej czy później się skończą. Zdają sobie sprawę, że panele fotowoltaiczne nie rozwiążą problemu dostaw energii nawet w ich tak bardzo nasłonecznionym kraju. A klimatyzacja i odsalanie wody potrzebują jej dużo. Zjednoczone Emiraty Arabskie zakończyły już budowę pierwszego z czterech reaktorów atomowych w swojej pierwszej elektrowni jądrowej. Oznacza to, że niebawem ZEA zostaną pierwszym arabskim krajem posiadającym energię jądrową.
Dlaczego, skoro to idealne miejsce do wykorzystania energii słońca?
Średniej wielkości elektrownia węglowa lub jądrowa wytwarza prąd, który można uzyskać z około 130 kilometrów kwadratowych paneli fotowoltaicznych. Czy wyobraża pan sobie ten teren? Nie musimy nikomu tłumaczyć, że słońce nie świeci w nocy. Wiatr także nie wieje każdego dnia w miesiącu, a w czasie huraganów trzeba zatrzymać wiatraki. Ogromną barierą rozwoju odnawialnych źródeł energii jest brak technologii jej magazynowania.
Gdyby to wszystko, co mówi szesnastoletnia Szwedka, powtarzał ktoś dorosły, nikt by nawet nie zwrócił uwagi.
zobacz więcej
A barierą dla energetyki jądrowej jest strach. 40 lat temu miała miejsce pierwsza awaria i wcale nie było to w ZSRR.
Wypadek w amerykańskiej elektrowni Three Mile Island faktycznie był mocnym ostrzeżeniem, ale przyczynił się do wzrostu bezpieczeństwa w cywilnej technice jądrowej. Uszkodzone i skażone elementy reaktora, a także izotopy promieniotwórcze zostały zatrzymane wewnątrz solidnej, betonowej obudowy.
Nic jednak nie porusza tak wyobraźni, jak to, co stało się siedem lat później w Czarnobylu. Mimo to twierdzę, że przy obecnej technologii budowy reaktorów do żadnej z tego rodzaju katastrof dojść już nie może.
Na naszą wyobraźnię działa też katastrofa w Fukushimie, ale przecież tam zdarzenia miały miejsce w wyniku wstrząsów sejsmicznych. Dziś Japończycy uruchamiają kolejne elektrownie, jedna po drugiej, tyle że głównie na zachodnim wybrzeżu, nie zaś od strony Pacyfiku.
Fukushima wywołała skażenie środowiska...
Zginęły tam 2 osoby i stało się to w wyniku katastrofy budowlanej. Kilkanaście dni po tym zdarzeniu brałem udział w posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Oznajmiłem ówczesnemu prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu, że jeśli weźmie pod uwagę normy zanieczyszczenia z Fukushimy i przełoży je na jakość powietrza w Polsce, to powinien natychmiast ewakuować Kraków i szereg obszarów na Śląsku. Prezydent był bardzo zdziwiony, kiedy usłyszał, że smog prowadzi do skrócenia czasu życia człowieka nawet o trzy lata. Od lat 90. sygnalizowaliśmy, że emisja do atmosfery związków siarki, azotu, rtęci, alfa benzopirenu i innych wielopierścieniowych związków organicznych kosztuje więcej istnień ludzkich niż wszystkie ofiary Czarnobyla, Hiroszimy i Nagasaki razem wzięte. Podobne informacje przedstawiłem podczas zeszłorocznej wizyty grupy naukowców u premiera Mateusza Morawieckiego.
I co oni na to? Jaka jest dziś świadomość polityków? Do niedawna niektórzy globalni liderzy kwestionowali efekt cieplarniany.
Prezydent Donald Trump nadal utrzymuje, że nie wierzy w fakty naukowe potwierdzające istnienie tego zjawiska. Gdy spotykam kogoś, kto kwestionuje efekt cieplarniany, mówię: nie musi pan wierzyć w zmiany klimatyczne wywołane działaniem człowieka. Powinien pan po prostu uwierzyć w podatek 40 dolarów za tonę emisji CO2. To wystarczający argument dla niedowiarków. Niestety, doprowadziliśmy też do sytuacji, w której wkrótce będziemy pewnie płacić za zużycie tlenu. Przemysł i mieszkańcy Stanów Zjednoczonych zużywają go więcej, niż w procesie fotosyntezy powstaje na całym terytorium tego kraju. Tania energia z węgla się kończy, emisje będą coraz wyżej opodatkowane i to nie tylko w krajach Unii Europejskiej.
Do roku 2050 w Europie mają zostać wyłączone elektrownie węglowe. Czy zatem rzeczywiście na poważnie mówimy o budowie polskiej elektrowni atomowej w roku 2033? I czy to wciąż dobry pomysł?
Planowanie polityki energetycznej to horyzont 50 lat. Poważne zainteresowanie energetyką jądrową wykazywał prezydent Lech Kaczyński, a było to kilkanaście lat temu. Obecny rząd też coraz odważniej zaczyna mówić o konieczności budowy bloków jądrowych.
To nie jest przecież czysta energia! Za chwilę zaczną się kolejne protesty.
Naukowe argumenty, które wykazały, że wykorzystanie energii atomowej jest najmniej szkodliwe dla ekosystemu naszej planety, trafiły w końcu nawet do jej największych niegdyś przeciwników. James Lovelock, guru współczesnych ekologów już w roku 2004 napisał, że tylko energetyka atomowa jest w stanie zatrzymać efekt cieplarniany i uratować planetę, którą nazwał Gaja. Ludzie, którzy protestowali przeciwko budowie elektrowni w Żarnowcu, dziś zmienili poglądy o 180 stopni i uwierzyli, że energia atomowa to najmniejsze zużycie surowców kopalnianych, mała eksploatacja zasobów środowiska i wreszcie nieduża, możliwa do bezpiecznego zagospodarowania ilość odpadów.
Ależ do elektrowni jądrowej również potrzeba surowca i to radioaktywnego!
Elektrownia węglowa o mocy 1000 MW (megawatów elektrycznych) spala 3 miliony ton węgla rocznie. Pochodzą one z podziemnych lub odkrywkowych, olbrzymich pokładów. Do zasilania energetyki potrzebne są ogromne ilości tego surowca, które trzeba wydobyć i przetransportować do miejsca ich wykorzystania, czasami setki kilometrów. I te 3 miliony ton węgla pozwalają wyprodukować energię równą tej, którą bloki jądrowe wytwarzają z 25 ton paliwa uranowego. To ładunek jednej ciężarówki.
To oczywiście przemawia do wyobraźni i z korzyścią dla atomu, ale co zrobimy z odpadami?
Jeżeli przez całe życie korzystałby pan tylko z energii atomowej, to ilość wytworzonych w ten sposób odpadów wysokoaktywnych, ważyłaby raptem około kilograma i mogłaby być zamknięta w puszce po piwie. Natomiast odpady, jakie zostawia po sobie człowiek korzystający z węgla to tony popiołu i żużla zawierające również szkodliwe dla zdrowia związki. Jeżeli w tym momencie jeszcze pan mi nie dowierza, powiem, że Szwedzi owe odpady szczelnie zamykają i składują w granitowych sztolniach, gdyż prawdopodobnie wraz z rozwojem techniki atomowej będą mogły – po przerobie – być wykorzystane w reaktorach IV generacji. Szwedzi to bardzo praktyczny i szanujący środowisko naród. I o ile zaraz po wypadku w Fukushimie w 2011 roku, opcję jądrową popierało ok. 27 proc. mieszkańców, o tyle w roku 2019 poparcie wzrosło do 66 proc. Oni wierzą w efekt cieplarniany i uważają, że w tropikach będzie im za ciepło.
Recycling atomu? Świetne hasło na kampanię społeczną.
Rosjanie z chęcią odbierają zużyte paliwo z naszego reaktora w Świerku, który m.in. jest wykorzystywany do produkcji leczniczego izotopu jodu. Zresztą takiego samego, jak ten, który wywołał największe skażenia po awarii w Czarnobylu. Izotop jodu 131 od 60 lat ratuje miliony ludzi chorych na raka tarczycy. Fizyka jądrowa może, jak widać, mieć różne zastosowania. Wracając do odpadów, wiele krajów przerabia importowane paliwo, a zwraca odpady. Na przykład tak postępuje Francja z paliwem japońskim.
Czy paliwo jądrowe też trzeba kupować od Rosjan, czy można wydobywać samodzielnie?
Przy skali przyszłego zapotrzebowania Polski na uran, nie ma sensu organizowanie własnego wydobycia. Bardzo łatwo można kupić paliwo od Niemców, którzy pomimo że zamykają elektrownie, będą produkować wzbogacony surowiec. Ale to nie wytwarzanie paliwa jest problemem, ale wzbogacanie uranu w uran 235. To skomplikowany proces.
Jako ciekawostkę mogę opowiedzieć wrażenia z wizyty w fabryce paliwa jądrowego w USA, gdzie bardzo elegancka pani technolog brała w palce sprasowaną pastylkę tlenku uranu, którą wrzucała do metalowych tulejek, z których zbudowane są wiązki paliwowe stosowane w reaktorach energetycznych. Zresztą to w reaktorze badawczym zbudowanym w jednej z uczelni w Teksasie, kształcącej specjalistów w dziedzinie energetyki jądrowej, nadal przechowywana jest oryginalna ampułka Marii Skłodowskiej-Curie która kiedyś mieściła 1 gram radu ofiarowany jej przez naród amerykański.