Małe żydowskie dzieci skrobały do drzwi, prosząc o jedzenie
piątek,
29 listopada 2019
Ulica Żelazna należała do getta i oglądanie tego było ponurym. Raz szedł ulicą człowiek niosący pół bochenka chleba. Rzucił się na niego jakiś przechodzień, wyrwał mu ten chleb. Poszkodowany bił go po plecach, po głowie, gdzie się dało, a ten znosił wszystkie ciosy, żeby jak najwięcej chleba pogryźć.
Andrzej Dobosz w 82. odcinku programu „Z pamięci” opowiada o swoim dzieciństwie – cz. 1.
A kiedy zaczęły się naloty, cały czas spędzaliśmy w piwnicy. Bardzo bywaliśmy głodni.
zobacz więcej
Przed wojną, a urodziłem się w roku 1935, zajmowaliśmy duże mieszkanie na drugim piętrze domu na rogu Chłodnej i Żelaznej. Lubiłem wyglądać przez okno. Widok na Żelazną był dość monotonny, natomiast to, co się działo na podwórzu, było teatrem. Blacharz lutuje i reperuje stare garnki. Handlarz kupuje stare szmaty, stare ubrania. Pojawiał się też kataryniarz. Kataryniarzowi rzucano pieniążki zawinięte w papierek, ale mnie nigdy nie pozwolono rzucić czegoś takiego, mówiąc, że nie mam dotykać pieniędzy, bo pieniądze mieli w rękach inni ludzie i pieniądze przenoszą bakterie.
Gdzieś w 1941 roku nasz dom znalazł się w części Warszawy należącej do getta. I mama po prostu zamieniła się ze szkolną koleżanką na podobne mieszkanie na Chłodnej 28.
Żelazna należała do getta i oglądanie tego było ponurym. Pamiętam, jak raz szedł ulicą człowiek niosący pół bochenka chleba. Rzucił się na niego jakiś przechodzień, wyrwał mu ten chleb. Poszkodowany bił go po plecach, po głowie, gdzie się dało, a ten znosił wszystkie ciosy, żeby jak najwięcej pogryźć tego chleba.
W pierwszym okresie istnienia getta, od czasu do czasu w drzwiach kuchennych słychać było skrobanie. To małe żydowskie dzieci prosiły o jakieś jedzenie. Tak, że na ich użytek zawsze gotowano w domu w dużych ilościach fasolę. Potem przestudzoną fasolę pakowała mama do torebek i uchylając drzwi, podawała takiemu dziecku.
Na Chłodnej jest niezniszczony kościół św. Karola Boromeusza, gdzie byłem chrzczony, gdzie przystępowałem do Pierwszej Komunii Świętej. Za kościołem na Chłodnej przetrwały do naszych czasów XVIII-wieczne Koszary Mirowskie. Przed wojną i w czasie wojny był tam oddział straży pożarnej.
Po drugiej stronie Chłodnej była duża pracownia stolarska mojego dziadka po kądzieli. Oddawano mnie do warsztatu, gdzie byłem szczęśliwy, rzucałem się tam w stosy wiórek. Po wizytach dowiedziałem się rzeczy, o których sądziłem, że moja mama nie wie. I zacząłem jej opowiadać o tym, co usłyszałem z ust czeladników. Były to przeważnie opowieści o przewadze Zośki nad Kryśką, więc po dwóch takich opowieściach położono na mnie embargo i już nie oddawano mnie do dziadka. I do dziadka chodziliśmy tylko na niedzielny obiad.
Zobacz też pozostałe odcinki „Z pamięci”. Numery 1-20:
Odcinki programu „Z pamięci” od 21. do 40.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 41. do 60.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 61. do 80.:
Odcinki programu „Z pamięci” od 81. do 100.: