Jakże jednak ten cytat ma przemówić do wyznawców religii czułości, dla których chrześcijaństwo to przeżytek patriarchalnej „starej ery” – „Ery Ryb”? Zamiast ciernistej drogi dojrzewania wybierają sentymentalny infantylizm. Przesądy feminizmu i „głębokiej ekologii” skłaniają ich do oddawania czci matriarchalnym bóstwom pogańskim.
Niczym takie bóstwo traktowana bywa skądinąd sama Olga Tokarczuk. Świadczy o tym na przykład tweet, który opublikowała dziennikarka „Wprost” Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin po wysłuchaniu mowy noblowskiej. „Przemówienie Olgi Tokarczuk – czytamy – było jak w świątyni. Ten jej głos, spokojny, ale brzmiący. Ten kosmos. Ziemia, holistyczne czucie świata w czasach, kiedy świat jest krojony na kawałki, na wynos. Krzesła, a na nich ludzie, którym zmieniają się miny, kiedy ona mówi. Ona była boginią”.
I ten kawałek obnaża feudalne zwyczaje, jakie rządzą polskim życiem publicznym. Spośród kibiców Tokarczuk – bo właśnie pojęcie kibicowania jest w tym przypadku odpowiednie – szczególnie dużo do powiedzenia mają luminarze literatury i publicystyki, którzy są przekonani, iż myślą krytycznie i cechuje ich intelektualna samodzielność. Wydaje im się, że jak zrzucą z cokołu Henryka Sienkiewicza – w ich oczach symbol konserwatyzmu i obskurantyzmu, to pokażą, jakimi są odważnymi buntownikami.
Tyle że ustanawiają oni nowe autorytety i nowe hierarchie wykazując się wobec nich kompletnym bezkrytycyzmem. Niech no ktoś spróbuje polemizować z Tokarczuk – od razu zostanie obsadzony w roli chłopa, który ośmielił się niewłaściwie odezwać do pana.