Aspiracje i snobizm to drożdże kultury. Andrzej Dobosz – jak wyznał niedawno w naszym Tygodniku – na Krakowskie wychodził z Kierkegaardem pod pachą. Na pewno go przeczytał, czego na sto procent nie można powiedzieć o taszczących ze sobą grubaśnego „Ulissesa”, ale system wartości i hierarchie były oczywiste.
Nie wiem, czym epatują i się dowartościowują MWzDM, ale na pewno nie są to książki.
A gdyby tak wyobrazić sobie, że MWzDM oglądają Woody Allena z najlepszego okresu, kiedy reżyser w każdym filmie grał siebie. Te ciągi nazwisk, prądów literackich, stylów malarskich i muzycznych. Nie da rady tyle klikać, zwłaszcza w ciemności sali kinowej, przeszkadzamy wtedy innym.
Bodajże w „Manhattanie” Allen (postać jakoś się nazywa, ale to nie ma znaczenia) idzie z przyjacielem i żali się mu, że sprzedawca w sklepie z płytami zachęcał go do ponownego przyjścia, bo będą nowe nagrania Wagnera. (MWzDM, koniecznie wyguglajcie – Wagner – bo nic nie zrozumiecie.) Allen jest oburzony otwartym antysemityzmem sprzedawcy. Akurat jemu chce sprzedać Wagnera! Dlaczego przewrażliwionego Żyda oburza propozycja kupna Wagnera? (Surfujcie, surfujcie, a akcja filmu idzie dalej.)
Wyobrażona przygoda MWzDM z Allenem mówi, że trzeba mieć wiedzę nie przy sobie, a w sobie, wtedy nawet można zapomnieć smartfon i cieszyć się, że się to i owo rozumie, nawet metafory, analogie, przekaz nie wprost i zajmuje się miejsce w ciągu pokoleń.
W czasach, kiedy Krakowskim Przedmieściem chodziło lepsze towarzystwo, młodzież przynajmniej wiedziała, czego nie wie z tego, co powinna wiedzieć. Choć nie idealizujmy – często udawali, że już wiedzą, ale świadczyło to tylko o tym, że się zgadzają co do kanonu. Obecnie nie tylko nie ma takiej zgody, ale i kanonu.
A ja patrząc w TVP Info na MWzDM, zamiast satysfakcji czuję alienację. Z wyguglania alienacji wydziały filozoficzne są chyba zwolnione. Jest ich tak dużo, że to do nich już należy świat. Ale w końcu co nas, czyli tych, którzy chodzili niegdyś po Krakowskim Przedmieściu, to wszystko obchodzi? I tak nie mamy na to wpływu.
Podobną postawę, że „po nas choćby...”, ale w pierwowzorze, więc tę cyniczną, a nie pełną rezygnacji – proszę znaleźć, guglając „Ludwik XV”.
A może nie jest tak źle, a za wszystkim stoi spisek wymierzony w MWzDM. TVP wysłała w trybie ściśle tajnym swoje reporterki na szkolenie do baby Wangi na Bałkanach albo do szamanów w Amazonii i są to profesjonalne czarownice. Zbliżając się do MWzDM. nadają telepatycznie: „nie odpowiesz, nie odpowiesz i jest ci z tym dobrze, coraz lepiej”.
– Krzysztof Zwoliński
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy