Bożena Keff podkreśla, że o ile nazistowski program zakładał eksterminację określonych grup etnicznych czy społecznych, o tyle z sowieckim komunizmem było inaczej: „Przyznano prawa polityczne kobietom i Żydom (Żydzi nie mieli ich w carskiej Rosji), ruch bolszewików adresowany był do wszystkich. Byli »wrogowie ludu«, no bo byli, potem ich tworzono, ale nie było żadnej kategorii ludzi, których trzeba wymordować niezależnie od tego, co robią”.
Z tego kuriozalnego wywodu wynika jednak, że sowiecki komunizm nie był – jak uważa publicystka – systemem od niemieckiego nazizmu lepszym, lecz dużo bardziej załganym. Teoria zakłamywała okrutną praktykę szlachetnie brzmiącymi treściami propagandowymi.
Jeśli na przykład bolszewicy emancypowali kobiety (szczególny swój udział w tym miała Aleksandra Kołłontaj – znana feministka, w latach 1917-1918 komisarz ludowa do spraw opieki społecznej, nazywana przez Normana Daviesa „apostołką wolnej miłości”), to po to, żeby uzależnić płeć piękną od państwa. Chodziło bowiem nie o dobro kobiet, lecz rozbicie rodziny jako instytucji społecznej stojącej na przeszkodzie radykalnej przebudowie społeczeństwa. Rodzinę bowiem miało zastąpić komunistyczne państwo.
Czy dziś w środowiskach lewicowych nad Wisłą nie można się spotkać z podobnymi pomysłami? To pytanie nabiera znaczenia zwłaszcza wtedy, gdy rodzice słysząc wystąpienia rozmaitych polityków, zaczynają się obawiać, że w szkołach publicznych ich dzieci będą poddawane ideologicznej reedukacji.
A reasumując temat Żołnierzy Wyklętych, to należy zauważyć, że walczyli oni nie tylko o niepodległość Polski. Stawili również dzielnie czoła ideologicznym zarazom, które w zależności od epoki przybierają rozmaite barwy. Nic zatem dziwnego, że są znienawidzeni przez ludzi próbujących wyłuskiwać z komunistycznej utopii projekty emancypacyjne łączące bolszewików ze współczesną lewicą.
– Filip Memches
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy