„Oczywiście byli wśród nas brutale, jacyś nerwowi goście, byli też skini z wilczurami, którzy straszyli porządnych ludzi, wykonując hitlerowskie pozdrowienia”.
zobacz więcej
Sztuka awangardowa nigdy nie miała łatwo. Przecieranie nowych artystycznych szlaków z założenia musi kosztować. Tworzenie dzieł, które przekraczają obowiązujący kanon estetyki, obliczone jest na to, żeby wywoływać u ich odbiorców konsternację bądź oburzenie. I jeśli takim obrazoburczym działaniom przyświeca jakaś idea, to jest nią indywidualistycznie pojęta wolność.
W tym kontekście na paradoks zakrawa fakt, że w XX wieku państwami, które uczyniły awangardę artystyczną narzędziem wykuwania nowej rzeczywistości politycznej i społecznej były: Związek Sowiecki, rządzone przez Benita Mussoliniego Włochy oraz III Rzesza. Bądź co bądź nie sposób traktować reżimy totalitarne jako strażników wolności jednostki.
W ostatnim numerze (4/2018) kwartalnika „Kronos” ukazał się fragment książki „Art Power” współczesnego niemieckiego filozofa (imigranta z ZSRR) Borisa Groysa. W tekście „Kształcenie mas: sztuka realizmu socjalistycznego” (w tłumaczeniu Rafała Kuczyńskiego) autor przypomina, że kultura sowiecka lat 20. pozostawała pod dominującym wpływem awangardy artystycznej.
Istotną rolę na tym polu odgrywał jeden z nurtów abstrakcjonizmu – suprematyzm. Odrzucał on figuratywne przedstawianie świata. Z obrazów miały zniknąć narracje i przedmioty.
Twórcą suprematyzmu był rosyjski malarz polskiego pochodzenia Kazimierz Malewicz. Zasłynął on kompozycjami składającymi się z prostych, podstawowych form geometrycznych. Najbardziej znane jego prace to „Czarny kwadrat”, „Czarny kwadrat na białym tle”, „Biały kwadrat na białym tle”.
Groys cytuje słowa Malewicza z napisanego w roku 1919 manifestu „O muzieje” („O muzeum”): „Życie wie, co robi i jeśli dąży do zniszczenia, to nie należy go powstrzymywać, jako że powstrzymując je, zamykamy przed sobą drogę do nowego pojęcia życia, które może się w nas zrodzić. Paląc zwłoki, otrzymujemy gram pyłu, dlatego tysiące cmentarzy da się zmieścić na jednej półce laboratorium chemika. Możemy pójść na rękę konserwatystom i zaproponować puszczenie z dymem wszystkich minionych epok, gdyż są one martwe, oraz stworzenie jednej apteki”.
Jaką taka „apteka” miałaby artystyczną wartość? Zdaniem Malewicza, „(…) gdy ludzie analizować będą choćby prochy Rubensa i jego sztuki, powstanie w nich cała masa idei, które często będą żywsze niż sam obrazek (i zajmować będą mniej miejsca)”.