– Wróciłem z Włoch, poszedłem do szpitala zakaźnego i chciałem sprawdzić, czy jestem chory. Powiedzieli mi, żebym spadał. Mam mierzyć temperaturę i jak zacznę się dusić, to zadzwonić do sanepidu!!! Jak mam zadzwonić do Sanepidu, jak nie będę mógł oddychać! Jak mam z nimi gadać? Morsem???
– A Grodzkiemu zrobili test, bo przyszedł na zakaźny i poprosił!!!
– No jasne. Wystarczy poprosić.
Środa. Podobno witamina zwalcza
No to koniec. Kazali nam pracować z domu. Już to widzę. Każdy wie, jak wygląda praca z domu. W ogóle nie wygląda. E tam, później to zrobię. Albo w ogóle. Kto mi każe? Co tam. Wirus, i z głowy.
Wiele lat temu, zanim jeszcze w ogóle istniała telepraca, zrobiliśmy eksperyment, żeby pokazać, że się da. Że można z domu pracować. O tyle mieliśmy trudno, że miałem z domu prowadzić poranek w radiu. Przez tydzień. Udało się. Miałem w domu zainstalowany sprzęt i robiłem na żywo audycję w szlafroku. Serio.
Wychodziłem rano po gazety, bo wtedy jeszcze nie było gazet w necie i spotykałem kolegów z podstawówki, którzy wlewali w siebie pierwsze browary przed 6 rano pod sklepem. Robiliśmy program przez chyba 2 tygodnie, aż w końcu ktoś zauważył, że to nie ma sensu, bo nikt ze słuchaczy na zauważył, że nie ma mnie w studiu.
Wot, tiechnika.
Z frontu walki z wirusem. Najświeższe wiadomości. Witamina C ajurwedyjska zwalcza wirusa.
Koleżanka, co często do Indii jeździ, zamieściła, trochę dla żartu, ogłoszenie, że sprzeda taką witaminę.
Sprzedała. W ciągu 10 minut. Za kwotę, na którą ja pracuję dwa dni.
Czwartek. Sama jestem, jak mam się zjeść?
Nie mogę zrozumieć, dlaczego zamknięto Tatrzański Park Narodowy, a za nim właściwie wszystkie stacje narciarskie w Polsce. Szczyrk, Mosorny Groń… itd. Prawie 2 metry śniegu na Kasprowym. Idealne warunki. „Warun” tak zwany. I co? I nic. Zamknięte. Może się mylę, ale szansa zarażenia się wirusem w trakcie śmigania na nartach chyba nie jest zbyt duża. Jeśli w ogóle jest to możliwe.
Spróbujmy sobie to wyobrazić. Jadę długim, gigantowym skrętem w dół Gąsienicowej. Po mniej więcej 5 skrętach ma jakieś 70 km/h i wtedy mija się ze mną sucho kaszlący narciarz, który ma 39 stopni gorączki, bóle mięśni i majaczy. Akurat kaszlnął spod zakrytej goglami i kaskiem paszczy prosto w moją zakrytą goglami i kaskiem paszczę. On też jechał około 70 km/h, o ile nie więcej, ze względu na majaczenie. Jakie jest prawdopodobieństwo, że mnie zarazi?
Szwagierka zadzwoniła z pytaniem, czy robimy duże zakupy. – Nie robimy. Po co? Wino tylko kupujemy na zapas. Ale to zawsze robiliśmy. Nawet jak nie było tego korona…