Za każdym razem, kiedy przymierzałem się do malowania podobizny Jana Pawła II, wchodziłem w czas refleksji. Przystępowałem do spowiedzi, aby mieć czyste serce, duszę i umysł. Jeśli przeczytamy coś dobrego, żyjemy w czystości, to stajemy się bardziej wrażliwi na to, co nas otacza – mówi Mariusz Brodowski, artysta plastyk i graficiarz z Nowego Sącza, znany pod pseudonimem Mgr Mors. W czasach, gdy wielu z jego kolegów wyśmiewa się z katolików, on maluje gwoździe z krzyża Chrystusa, czy jabłko z drzewa poznania dobra i zła.
TYGODNIK TVP: Skąd pomysł młodego człowieka, aby upamiętniać świętego Jana Pawła II w popkulturze, poprzez malowanie jego portretów w przestrzeni publicznej?
MARIUSZ BRODOWSKI: Pochodzę z rodziny wierzącej, w której papież Polak był zawsze ważny i nam bliski. Śledziliśmy jego pielgrzymki do naszego kraju, zawsze z zainteresowaniem. Brały w nich udział tłumy ludzi. Udało nam się też osobiście poczuć tę niepowtarzalną atmosferę – w 1997 roku wyjechaliśmy mu na spotkanie, gdy Ojciec Święty odwiedzał Kraków. Miałem wtedy 12 lat i przyjechałem na jego spotkanie z pielgrzymami nocnym pociągiem razem z rodzicami oraz moimi starszymi braćmi. To była moja pierwsza taka poważna pielgrzymka.
Jan Paweł II zrobił na mnie wtedy ogromne wrażenie. Urzekł mnie niesamowitą energią, prostolinijnością. Był to człowiek wielkiego formatu, który potrafił dotrzeć ze swoich przekazem do wszystkich. Mówił językiem zrozumiałym dla każdego i miał niezwykły kontakt z młodymi ludźmi. Imponowało mi, że znał biegle siedem języków, ja sam ledwie mówiłem poprawnie po polsku (śmiech).
Dwa lata później wraz z rodziną byłem na spotkaniu z papieżem w Starym Sączu. Podczas uroczystości kanonizował księżną Kingę, założycielkę starosądeckiego klasztoru klarysek. Towarzyszyły temu wielkie emocje. Pielgrzymi radośnie wiwatowali, kiedy coś powiedział, zażartował czy choćby pomachał w ich stronę. Ta radość udzielała się również nam, mimo że byliśmy bardzo daleko od ołtarza. Ale było bardzo dobre nagłośnienie i mieliśmy lornetki.
Jego obecność w tym miejscu była dla mnie ogromnym przeżyciem, co bardzo wzmocniło moją wiarę. Żałuję, że wtedy nie było możliwości zrobienia zdjęć, teraz byłyby to bezcenne pamiątki.
Mgr Mors: Przybliżam młodzieży postać św. Jana Pawła II, bo wielu nawet nie wie, że był taki papież
Do tej pory namalował pan jedenaście wizerunków polskiego papieża, powstały na płótnie, wewnątrz budynków i na zewnątrz jako wielkoformatowe murale. Z którym z nich jest pan najbardziej związany?
Wszystkie projekty są dla mnie ważne. Zwłaszcza, kiedy maluję bliską mi osobę. Dlatego do każdej pracy podchodzę z dużym przygotowaniem i starannością.
Ale jeśli miałbym wybierać, to na pewno byłby to wizerunek Jana Pawła II, który wykonałem w maju 2011 roku na jednym z garaży przy Al. Piłsudskiego w Nowym Sączu. To był rok, w którym papież był beatyfikowany. Był to impuls, inspiracja do przypomnienia tej postaci. Na ścianie umieściłem jeden z jego cytatów: „Świat bez sztuki naraża się na to, że będzie światem zamkniętym na miłość”.
Dwa lata później ktoś domalował mu sprayem wąsy, symbol Hitlera. Udało mi się to poprawić. Niestety później kolejny raz doszło do dewastacji obrazu, tym razem nie tylko dodano Ojcu Świętemu wąsy, ale też zamalowano mu oczy. Nie mając możliwości korekty zniszczeń, usunąłem całość i napisałem: „Nie ma miłości, nie ma sztuki”.
Obraz powstał na tak zwanym hall of fame – to miejsce dla graficiarzy, gdzie mogą tworzyć swoją sztukę legalnie. Dlatego ten cytat był tutaj szczególnie znamienny.
Jak zareagowali Sądeczanie na te przypadki wandalizmu?
Wielu z nich było bardzo oburzonych. Przywiązali się do tego portretu. Nie raz dziękowali mi za jego wykonanie. Niektórzy nawet palili tam świeczki. Mówili, że skłania ich do refleksji, do jeszcze większego zbliżenia się do Boga. Starali się zgłębiać nauczanie papieża Polaka czy treści Pisma Świętego.
Ta sytuacja uzmysłowiła mi, że moja twórczość w przestrzeni publicznej ma wpływ na odbiorców. Wcześniej nie miałem tej świadomości. W 2014 roku zdecydowałem się więc stworzyć na sąsiednim garażu podobiznę papieża z cytatem: „Przyszłość zaczyna się dzisiaj, nie jutro”. Było to z okazji jego wyniesienia na ołtarze. Zaakcentowałem jego pogodną aurę, uśmiech, ale też zmęczenie.
Swoją pracą chciałem zwrócić uwagę ludziom, aby nie czekali do jutra, że już dziś trzeba wziąć się za swoje życie, sumienie, aby w każdej chwili być przygotowanym na śmierć, na spotkanie z Bogiem. Nikt rysunku nie uszkodził. Sam, po czterech latach, kiedy obraz był nadgryziony zębem czasu, postanowiłem go zamalować – nie chciałem eksponować brzydkiego wizerunku Jana Pawła II.
Większość podobizn świętego Jana Pawła II powstało na specjalnie zamówienie, która z nich była dla pana największym wyzwaniem?
Bardzo osobistym było zlecenie z Knurowa w województwie dolnośląskim. O wykonanie portretu papieża poprosił mnie mój znajomy, Marek, który chorował na raka. Znał i lubił moją twórczość. Namalowany obraz miał być jego darem dla miasta, chciał w pewnym sensie pozostawić coś po sobie. Postanowiłem zrobić portret Ojca Świętego „po kosztach”.
To była szybka akcja, choć trudno mi się wtedy malowało. Być może dlatego, że towarzyszyły temu duże emocje. Cała rodzina Marka była w to zaangażowana, bo czuli, że to są jego ostatnie dni. Kiedy tam byłem, bardzo się cieszył z tego przedsięwzięcia. Na ten czas odzyskał siłę, energię, choć był wtedy w bardzo poważnym stanie – nie mógł już chodzić. Do końca jednak wierzono, że wyzdrowieje.
Marek wybrał na obraz słynne słowa, które w 1979 r. zostały wypowiedziane przez Jana Pawła II podczas mszy św. na ówczesnym Placu Zwycięstwa w Warszawie: „Niech zstąpi duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi”. Pamiętna wypowiedź stała się wtedy wezwaniem m.in. do walki z komunizmem.
Mural „Piętro wyżej”: człowiek wchodzi po schodach do nieba, niosąc bagaż doświadczeń, w tym Pismo Święte i jabłko nawiązujące do drzewa poznania dobra i zła z Księgi Rodzaju. Fot. archiwum Mariusza Brodowskiego
Pracę wykonałem na siedmiu połączonych płytach OSB. Było to około 20 metrów kwadratowych. W przygotowania włączył się kuzyn Marka – Dawid Cmok: wykonał napisy i malował ze mną tło. Ostatecznie instalację umieściliśmy pod jednym z wiaduktów – pomagali mi w tym miejscowi strażacy, przejazd w tym czasie musiał być zamknięty.
Kiedy praca już wisiała, Marek był szczęśliwy i wdzięczny za jej wykonanie. Cieszyłem się, że mogłem coś zrobić dla niego. Mieszkańcy Knurowa również byli bardzo poruszeni tym darem. Bardzo mu dziękowali. Wydaję mi się, że to go wzmocniło w przygotowywaniu się na śmierć. Był cały czas świadomy, że odchodzi, dlatego chciał być blisko Pana Boga i również swojego ukochanego papieża.
Niedługo po tym zdarzeniu zmarł. Miał około 40 lat. Wiadomość o jego śmierci otrzymałem smsem, kiedy byłem z moim tatą w Czechach. Bardzo to przeżyłem.
Czyli tworzenie portretów Ojca Świętego również pana wewnętrznie przemieniało?
Tak. Za każdym razem, kiedy przymierzałem się do malowania podobizny Jana Pawła II, wchodziłem w taki czas refleksji. Pochylałem się bardziej nad jego życiem i działalnością. Głębiej rozważałem jego cytaty, które później umieszczałem na swoich obrazach.
Przed rozpoczęciem prac przystępowałem do spowiedzi, aby mieć czyste serce, duszę i umysł. Jeśli przeczytamy coś dobrego, żyjemy w czystości, to stajemy się bardziej wrażliwi na to, co nas otacza. To ma wpływ na nasze życie, postępowanie, postrzeganie bliskich, świata. Stajemy się lepszymi ludźmi. Tu ważna jest też osobista modlitwa.
Chciałem, aby postać Ojca Świętego również towarzyszyła w życiu moim bliskich.
Stąd też na ślub mojego przyjaciela wykonałem na płótnie jego portret. Papież jest na nim w podeszłym wieku. Ma przymrużone oko, delikatny uśmiech. Jest zamyślony i refleksyjny. Praca została poświęcona i wręczyłem ją młodej parze jako prezent ślubny. Liczę, że Jan Paweł II czuwa nad nimi, wspiera ich w trudach i radościach życia codziennego.
Na pana muralach pojawia się wiele wątków religijnych, w ten sposób chce pan pokazać, że malunki w przestrzeni publicznej to nie muszą treści nacechowane agresją czy przemocą, ale mogą nieść wiele pozytywnych wartości.
Od początku w swojej twórczości akcentowałem przywiązanie do wiary. Moją misją jest promowanie dobra.
Zaczynałem swoją przygodę z malowaniem od samego graffiti – gry ulicznej, ale teraz zajmuję się czymś więcej: street-artem, czyli sztuką uliczną. Bo tu jest kontakt z widzem, ona daje do myślenia. Chcę nieść pozytywny przekaz, dlatego dość często tworzę prace, które nawiązują do religii, Kościoła scen biblijnych, Boga.
Na przykład na budynku Sądeckiego Hospicjum powstał mural o nazwie „Piętro wyżej”. Mężczyzna wchodzi po schodach do góry, w kierunku nieba i niesie za sobą bagaż wielorakich doświadczeń. Są tam różne atrybuty religijne, między innymi Pismo Święte czy jabłko nawiązujące do drzewa poznania dobra i zła z Księgi Rodzaju.
Z kolei w Wielki Piątek pod wiaduktem na ulicy Węgierskiej w Nowym Sączu zrobiłem mural nawiązujący do męki Pana Jezusa. Namalowałem trzy gwoździe, w miejscu ich wbicia w ścianę wyciekała delikatna krew. Gwoździe były ułożone w taki sposób, jak były nabite na krzyżu Chrystusa. Dokładnie zeskalowałem ich rozmieszczenie na podstawie swoich wymiarów. Powstał minimalistyczny i zarazem bardzo wymowny obraz.
Nie odcinam się też od tematów trudnych, problemów, na przykład stworzyłem pracę pod tytułem „Upadek Kościoła”. Chciałem zwrócić uwagę na przesadne i kontrowersyjne dekoracje Grobów Pańskich w moim regionie, ale też w innym częściach kraju. Było na nich wiele symboli politycznych, narodowych, mniej chrześcijańskich, z czym nie chciałem się zgodzić.
Mgr Mors: Dziś wiara jest niemodna. Wielu z moich kolegów wyśmiewa się z katolików. Ja bronię tego, w co wierzę
Można powiedzieć, że w przestrzeni publicznej prowadzi pan lekcje wychowania dla dorosłych, ale przede wszystkim dla młodych ludzi.
Jestem związany z ulicą, hip-hopem, rapem, które mają już coraz więcej zrozumienia, choć wciąż dla niektórych mogą mieć skojarzenia negatywne. Młodym ludziom z tego środowiska nierzadko imponuje przemoc, agresja. Ja staram się to zmienić. Ze swoją żoną prowadziliśmy między innymi rekolekcje dla trudnej młodzieży, połączone z warsztatami malarskimi.
Pokazuję młodym ludziom, że można żyć inaczej. Chcę pociągnąć ich do dobrych rzeczy, sięgania po właściwe wzorce. I niektórzy z nich próbują iść w tym kierunku. Znam osoby, które kiedyś zajmowały się tylko nielegalnym graffiti, i ono też bywało fantastyczne, ale dziś tworzą naprawdę niezwykłe obrazy. Nie będę przytaczał ich nazwisk, pseudonimów, bo może by tego nie chcieli, ale ich światopogląd się znacznie zmienił. Dostrzegają piękno, są bardziej wrażliwi na życie i dają temu wyraz.
Cieszę się, że poprzez moją twórczość przybliżam młodzieży również postać świętego Jana Pawła II, bo wielu z nich nawet nie wie, bądź nie pamięta, że był taki papież. Ale liczę, że to co robię natchnie ich, aby go bliżej poznać.
Święty Jan Paweł II jest jednym z patronów roku 2020. 18 maja obchodziliśmy setną rocznicę jego urodzin. Czy z tej okazji jakoś szczególnie pan go upamiętnił?
To odpowiedni moment aby, zaakcentować jego postać. Chcę coś w tym roku stworzyć, choć na tę chwilę nie mam jeszcze konkretnych projektów. Myślę nad obrazem, który będzie odzwierciedlać jego życie, działalność i nauczanie.
Wiele miast w Polsce uczciło jego pontyfikat. Nazywano jego imieniem szkoły, place, ulice. Powstało wiele postumentów z jego wizerunkiem, mimo że papież Polak podobno prosił, by nie budować mu pomników.
Wiele razy się nad tym zastanawiałem, czy malować jego wizerunek, bo wiele poświęconych mu pomników w Polsce nie należało do udanych. Większość z nich nie przypominała nawet wyglądu papieża. Bałem się, że sam mogę stworzyć jakąś karykaturę. Te myśli towarzyszą mi do dzisiaj.
Tygodnik TVPPolub nas
Ale z drugiej strony rozumiem intencje ich twórców. Każdy z artystów chciał coś od siebie dodać do upamiętnienia papieża Polaka. Ważne, aby tworzyć w świadomy sposób i w godnym miejscu. Bo różnie z tym bywało.
Minęło 15 lat od śmierci świętego Jana Pawła II. Jakie jego przesłania są dla pana wciąż żywe i aktualne?
Bardzo dobrze pamiętam jego odchodzenie na drugą stronę, kiedy powoli żegnał się z nami. Na chwilę zatrzymał świat. Ludzie jednoczyli się na ulicach w modlitwie w jego intencji. W domach palono świecie. Kibice wrogich sobie klubów się godzili. Odnoszono się do siebie z serdecznością, życzliwością i szacunkiem.
Bardzo to przeżywałem, również moi znajomi, którzy byli niewierzący. Nie mogło do nas dotrzeć, że może odejść, że będziemy musieli żyć bez niego. Z drugiej strony zdawaliśmy sobie sprawę, że bardzo cierpi i jego śmierć jest nieuchronna.
Ojciec Święty zostawił po sobie bezcenny dorobek, z którego powinniśmy czerpać. Bardzo doceniam jego filozoficzne podejście do życia, dawał nam odpowiedzi na pytania egzystencjalne. W swoich homiliach mówił, aby się nie lękać trudów, nie bać się świętości. W chwilach zwątpienia przypominam sobie jego słowa, aby odważnie stąpać po ziemi, poświęcać się dla Boga, innych ludzi, dla bycia chrześcijaninem.
Taki autorytet byłby potrzebny w obecnych czasach?
Jak najbardziej. Szczególnie w dobie pandemii. Ludzie cały czas szukają wsparcia, bliskości, wskazówek, jak żyć. Obecnie odczuwalna jest niechęć do wiary, trwa nagonka na Kościół. Dziś wiara jest niemodna. Wielu z moich kolegów wyśmiewa się z katolików. Ja jednak staram się bronić tego, w co wierzę.
Jan Paweł II był takim drogowskazem dla wielu, był otwarty na każdego człowieka, nikogo nie odrzucał. Takich postaw powinno być więcej.
– rozmawiała Monika Chrobak, dziennikarka Polskiego Radia
Zdjęcie główne: O wykonanie portretu papieża poprosił Mgr. Morsa znajomy Marek z Knurowa w województwie dolnośląskim, który chorował na raka. Jego kuzyn Dawid Cmok wykonał napisy i malował wraz z artystą tło. Instalacja miała około 20 metrów kwadratowych i ostatecznie zawisła pod jednym z wiaduktów – w jej umieszczeniu pomagali miejscowi strażacy. Fot. archiwum Mariusza Brodowskiego