To, jak Spinoza widział miejsce religii w życiu publicznym, przypuszczalnie wynikało z jego osobistych traumatycznych doświadczeń. Chodzi o wspomnianą klątwę nałożoną na niego w synagodze. Warto pamiętać, że w XVII wieku rola instytucji religijnej w diasporze żydowskiej była dużo większa niż wśród narodów chrześcijańskich. Rabini byli nie tylko autorytetami w zakresie rozstrzygania kontrowersji teologicznych, lecz również choćby sędziami.
Ale, jak już zostało powiedziane, Spinoza chciał także ograniczenia w życiu publicznym obecności Kościoła katolickiego, traktowanego jako ekspansywna sekta. Tyle że za życia niderlandzkiego myśliciela Kościół – w odróżnieniu od wspólnot protestanckich – odrzucał jakiekolwiek pomysły państwowego kultu religijnego. Opowiadał się za autonomią, która przysługiwałaby zarówno ołtarzowi, jak i tronowi. W takim modelu porządku publicznego władca nie mógł być panem sumień swoich poddanych.
Szlachetne kłamstwo
Koncepcje Spinozy inspirowały wielu filozofów. Jednym z nich był Leo Strauss. Ten XX-wieczny amerykański myśliciel żydowskiego pochodzenia, imigrant z Niemiec (pozostał w USA po tym, jak naziści doszli do władzy), krytykował nowoczesność z konserwatywnych pozycji.
Strauss uważał, że o ile w starożytności uprawianie filozofii polegało na poszukiwaniu prawdy (i przy okazji narażaniu się politykom), o tyle w czasach nowożytnych stało się ono czynnością techniczną służącą celom utylitarnym. Inaczej amerykański myśliciel postrzegał religię. Patrzył na nią z perspektywy świeckiego intelektualisty. Był zdania, że niesie ona pożytek społeczny i dlatego starożytni filozofowie greccy jej nie deprecjonowali, choć sami w żadnych bogów z Olimpu nie wierzyli.
To Strauss wprowadził do swoich rozważań termin „szlachetne kłamstwo”. Owo pojęcie odnosił właśnie między innymi do religii. Z punktu widzenia Straussa nie ma znaczenia, czy Bóg istnieje. Natomiast ważne jest to, czy wiara w Boga stanowi źródło moralności i godnych naśladowania zachowań.
Rozpowszechniona jest opinia, że myśl Straussa wpłynęła znacząco na amerykańskich neokonserwatystów. Chodzi o grupę politologów i publicystów, którzy mieli sporo do powiedzenia na waszyngtońskich salonach władzy, gdy w Białym Domu zasiadali prezydenci Ronald Reagan oraz obydwaj George'owie Bushowie – ojciec i syn.
Spinoza – Strauss – neokonserwatyści?
Neokonserwatyści głosili pogląd, że misją USA jest niesienie światu demokracji i wolnego rynku. W okresie zimnej wojny opowiadali się za twardym kursem wobec Związku Sowieckiego. A na początku XXI wieku nawoływali do zbrojnych interwencji państw zachodnich w krajach rządzonych autorytarnie, a więc podążających w innym kierunku niż ten wskazywany przez Amerykę.
Co by mogło świadczyć o wpływie myśli Straussa na neokonserwatystów? A choćby ich plasowanie się na osiach politycznych podziałów. Definiowali się oni jako radykalni antykomuniści i przeciwnicy kulturowego egalitaryzmu lansowanego przez nową lewicę na amerykańskich uniwersytetach.