TYGODNIK TVP: Czy można kochać psa, więżąc go na łańcuchu?
TADEUSZ KALETA: Jak widać, czasami można. Okazuje się, że relacja człowieka ze zwierzęciem może być różnie uwarunkowana. W tym przypadku, wobec zagrożeń płynących z lasu, mogło być to po prostu mniejsze zło. Trzymanie psa na uwięzi nie jest dla niego komfortowe. Nie należy jednak wszystkich takich sytuacji wrzucać do jednego worka. Powinni o tym pamiętać także ludzie uważający się za obrońców zwierząt.
Ma pan coś przeciw obrońcom zwierząt?
To zależy. Znam pewną filolożkę, aktywnie zaangażowaną w obronę drobiu i koni. Problem w tym, że gdy próbuję opowiedzieć jej cokolwiek o życiu drapieżników, w panice zatyka uszy prosząc: „Nie mów, to straszne”. Tymczasem aby bronić zwierząt, trzeba najpierw coś o nich wiedzieć. Mamy także obecnie plagę dziennikarzy i celebrytów chętnie podejmujących temat przy każdej okazji. Tyle, że jako humaniści mają zwykle mierne pojęcie o biologii czy potrzebach świata zwierzęcego, a ich stosunek do czworonogów oparty jest wyłącznie na emocjach.
Wiele par traktuje zwierzęta domowe niczym dzieci. Gdy „rodzice” są w pracy, pupil spędza czas w specjalnej świetlicy, po południu chadza na plac zabaw, bywa w spa i w salonie fryzjerskim. Niektórzy montują w domu klimatyzację, by latem nie cierpiał od upału.
To prawda, nadajemy zwierzętom coraz więcej cech ludzkich, nie dbając o to, czy im to naprawdę służy. Jasne, że w dobie deficytu czasu o wiele wygodniej traktować podopiecznych niczym ludzi, niż poświęcać czas na zgłębianie wiedzy o ich odmienności i potrzebach. Ale to nie wszystko. Badam psychikę i zachowania zwierząt od kilkudziesięciu lat. Jeszcze do niedawna uważałem, że nie doszacowujemy ich umiejętności…
Coś się jednak zmieniło?
Tak. W ostatnich latach obserwuję, że wahadło przechyliło się zbyt mocno w drugą stronę. Zalewa nas literatura opiewająca rzekomy „geniusz” zwierząt. Ich moralność, bezkonfliktowe wspólnoty, różnicowanie dobra i zła, a nawet metafizyczne poczucie wolności. Moim zdaniem jest to jednak mocne nadużycie, płynące ze zbyt pospiesznej interpretacji i uogólniania wyników badań.
Skąd bierze się ta zmiana?
Z obszarów wcale niezwiązanych ze światem zwierzęcym. Jest to element inwazji poglądów lewicowo-liberalnych i filozofii ponowoczesnej. Tych samych, które niosą teorię gender i inne zmiany. Wytłumaczę jednak po kolei, co się dzieje. Zacznijmy od tego, że w ostatnim czasie poszukuje się prawd o ludziach i zwierzętach w całkowitym oderwaniu od wiedzy przyrodniczej. A jest to w historii ludzkości coś zupełnie nowego. Począwszy od starożytności każda panująca koncepcja świata (arystotelesowska, chrześcijańska czy ateistyczna) była antropocentryczna…