Skoro kogoś trzeba wziąć na cel, to najlepiej Polaków. Bo są biali i do tego są chrześcijanami. Brytyjski nadawca nie odważy się przecież krytykować kolorowych czy wyznawców islamu.
zobacz więcej
W 1990 roku zakontraktowany dyrygent odmówił dyrygowania „Rule Britania”i „Land of Hope and Glory” w związku z zaangażowaniem Zjednoczonego Królestwa w wojnę w Zatoce Perskiej. Wtedy BBC zmieniła dyrygenta.
„Rule Britania” i „Land of Hope and Glory” kojarzą się pani Stasevskiej z kolonializmem. Co tam jest w tekście? No, niestety, w pieśni „Kraj Nadziei i Chwały” jest coś o rozszerzaniu granic i o przekonaniu, że Bóg uczynił kraj potężnym i uczyni potężniejszym. Nieładnie. To są pewnie te „colonial links”, które widzi Dalia Stasevska.
Jednak są tacy, co podnoszą co innego. Podobno powstanie utworu inspirował sam Cecil Rhodes, który nie tylko założył Rodezję, ale miał kopalnie diamentów i budował zniewalające kontynent koleje w Afryce Południowej. Choć naprawdę krwawe skutki przyniosło jego podżeganie do wojen burskich, ale Burowie byli biali, więc tego mu się nie pamięta w towarzystwie, które rozmawia o „Land of Hope and Glory”.
Premier jednym głosem z Partią Pracy
W sprawie wypowiedział się premier Boris Johnson i to w sposób, który może zaskakiwać. Bo na Zachodzie, nawet gdy ktoś jest konserwatystą, to zwykle raczej bezobjawowym.
Aż tu nagle w tym wypadku: „Nie mogę uwierzyć… BBC mówi, że nie będą śpiewać słów „Land of Hope And Glory” czy „Rule Britannia!”, jak to tradycyjnie robią pod koniec Last Night of The Proms. Myślę, że nadszedł czas, abyśmy przestali tchórzliwie wstydzić się naszej historii, naszych tradycji i naszej kultury, i abyśmy zaprzestali poruszania się pomiędzy samoobwinianiem a mazgajstwem. Chciałbym mieć to już z głowy” – stwierdził Johnson. Przeciwko usuwaniu z koncertu tradycyjnych utworów wypowiedziała się, o dziwo, także opozycyjna Partia Pracy.
Czy wypowiedź premiera miała jakiś wpływ na kierownictwo BBC, trudno dociec. W każdym razie stanęło na tym, że śpiewania nie będzie, ale melodie, owszem, zostaną zagrane.
Salomonowemu wyjściu z sytuacji pomógł COVID 19, bo przecież są restrykcje. Zazwyczaj koncert Last Night of The Proms grała 80-osobowa orkiestra i śpiewał 100-osobowy chór. Z powodu pandemii orkiestra będzie ograniczona o połowę, a chór do 18 osób. Czy z tego ma wynikać, że nie można zaśpiewać? Jeżeli będzie 18 chórzystów – jak donosi prasa – to zapewne będą coś śpiewać.
Koronnym argumentem było tłumaczenie BBC, że w pustej Royal Albert Hall nie sposób odtworzyć atmosfery, kiedy wraz z wykonawcami śpiewało 5 tysięcy widzów. Co prawda, to prawda, a gdzie jest haczyk, to okaże się za rok – czy teksty wrócą, czy nie.