Marsz przez swój oddolny charakter i spontaniczność był zarazem łagodnie opozycyjny. Szli tam wszyscy ci, którzy nie wierzyli w szczerość patriotyzmu uroczystości oficjalnych, organizowanych przez wtedy rządzących. Oczywistą opozycją było Stowarzyszenie Marsz Niepodległości, które organizowało wydarzenie, ale to nie narodowcy wypełniali ulice.
Z całym szacunkiem, przy liczbach 60 a nawet do 100 tysięcy – nie ma w Warszawie tylu narodowców, a w marszach miejscowi dominowali nad przyjezdnymi.
Marsze Niepodległości w latach 2015-19 były spokojne i nie wymagały działań policyjnych oddziałów prewencji. Rosła natomiast ich złowroga sława na Zachodzie. To o jednym z tych marszy mówił europoseł Guy Verhofstadt w Parlamencie Europejskim, że zgromadził „60 tysięcy faszystów”, a „The Idependent” nazwał warszawski Marsz Niepodległości „największym zgromadzeniem faszystów we współczesnej Europie”.
Verhofstadtowi nie pasował jeden transparent kojarzący się z „białą siłą” w sześćdziesięciotysięcznym marszu, po jakimś czasie zresztą schowany na żądanie organizatorów.
Im było spokojniej, tym zagraniczna opinia była gorsza. Należy się spodziewać, że to iż w Polsce 11 listopada odbywają się sabaty faszystów i neonazistów wie już każdy stażysta w redakcjach na zachodzie Europy. A tu jeszcze w tym roku taki prezent.
Marsze w spokojnych latach szły mostem Poniatowskiego, co pozwala na obejrzenie jednym ujęciem tysięcy ludzi. Estetyka jak na niepilnowanym stadionie. Systematycznie odpalane race i gęsty dym snujący się nad tłumem. Bywały i pochodnie i mniejsza z tym, z z czym się to komu kojarzy, ale wszystko nie najlepiej wygląda.
Tak masowe używanie ognia, huku i dymu to nie jest estetyka obywateli świętujących Niepodległą tylko estetyka chuligańskiej dominacji symbolicznej nad całym wydarzeniem. Kibole zawłaszczyli wizerunkowo Marsz Niepodległości, nawet nie musieli rozrabiać i tak się czuli u siebie.
Jak się czuje w tym folklorze zwykły patriota? Nikt nie pytał, ale chyba myśli, że to cena za aktywne świętowanie. Alternatywą jest telewizja i przemówienia, odznaczenia i Grób Nieznanego Żołnierza. Wszystko szacowne i potrzebne, ale wyzbyte spontaniczności i nie wywołujące prawdziwych emocji.