Ma pan swoich ulubionych artystów-plakacistów?
Jestem wychowany na tzw. polskiej szkole plakatu – Waldemar Świerzy, Rosław Szaybo, Franciszek Starowieyski, Henryk Tomaszewski, Jan Młodożeniec, Jan Lenica, Roman Cieślewicz.
A skąd w ogóle pomysł, by się plakatami zająć?
Już w szkole podstawowej mnie zainteresowały. Wolałem robić plakaty na konkurs o piciu mleka, o myciu zębów czy straży pożarnej, niż odrabiać lekcje. Dostawałem za te prace sporo nagród w szkole podstawowej, i w liceum, i na studiach też. Teraz w życiu dorosłym też dostałem parę nagród... ale tego w artykule w „Gazecie Wyborczej” nie ma. Bo cel napisania tego gniota jest inny...
Czuje się pan za swoją pracę doceniony również finansowo?
Jeśli klient zamawia, to raczej coś płaci. Na chleb i benzynę jeszcze mam. Ale bez przesady. Dementuję różne manipulacje, że mam jakieś przywileje na „rządowym dworze”.
Co do stypendium, które otrzymałem, to przecież powszechnie dostępna procedura. Każdy może złożyć wniosek i dostać takie stypendium. To żadna rewelacja. Nie widzę w tym nic niezwykłego. Ogłoszono konkurs „Kultura w sieci”, został złożony wniosek. Podobnie zrobiło ok. 2 tys. firm i instytucji. Stąd wziął się projekt Fenomeny Kultury Polskiej.
Zasiada pan w powołanej przez obecną władzę Radzie Muzeum przy Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Czym się pan tam będzie zajmował?
Będę paprotką na parapecie. Nic innego nie mogę na razie zrobić. Zostałem o przyjęcie nominacji poproszony przez ministerstwo, a ministrowi się nie odmawia. Rada jest ciałem doradczym i nie ma większego wpływu na działalność muzeum. Jestem niestety dokooptowany do grupy osób o lewicowych, neomarksistowskich poglądach. Przysłuchuję się, obserwuję i też doradzam. Jak będzie trzeba, to będę alarmował!
To jak się panu żyje w dzisiejszej Polsce?
Radzę sobie, ale czasami lepiej, czasami gorzej. Polska to mój kraj, to moja ojczyzna. Innej nie mam. Trzeba robić wszystko, aby Polska była Polską!
– rozmawiała Marta Kawczyńska
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy