Obiadów nie robi , co to to nie, o obiad troszczy się mama. Marysia jest innowacyjna i codziennie proponuje rodzinie wypieki: bułeczki cynamonowe, belgijskie ciasteczka z kawałkami czekolady, babeczki migdałowe, precle amerykańskie z kukurydzianej mąki, pankejki, placuszki, rożki i tak dalej. Przed ojcem, który raz na jakiś czas robi większe zakupy, stoi więc trudne zadanie – musi wyszukiwać na sklepowych półkach nieznane produkty, bo dziewczynce pomysłów nie brakuje. Rodzina się śmieje, że Marysia szybciej ich utuczy niż minie pandemia.
Nie będę jednak opisywać kolejnych smakołyków, bo nie o kulinaria tutaj chodzi. Chodzi o nastolatkę i jej świat w czasie pandemii i lockdownu. Wszyscy bliscy twierdzą, że dziewczynka odnajduje się w nim znakomicie, ale czy rzeczywiście?
Starszy brat Marysi, już licealista, nawet nie fatyguje się otwieraniem i uruchamianiem laptopa, bo i po co – przecież „to wszystko” ma w smartfonie, po co robić zamieszanie. Ale czy chodzi o „zamieszanie”, o znudzenie monotonią wirtualnej szkoły, o lekceważenie nauki czy może o rosnącą obojętność – lub niechęć – wobec całego świata?
Oboje z siostrą są wciąż jeszcze bardzo dobrymi uczniami, więc ani o te ciasteczka, ani o smartfon nikt w rodzinie kopii nie kruszy, ale i tak rodzice mają poczucie, że trzeba sytuację kontrolować, bo wpadka już była. Zaangażowana w wypieki córka zapomniała, że lekcje trzeba jednak odrabiać i przypomniała sobie o tym dopiero po interwencji szkoły zaniepokojonej spadkiem aktywności uczennicy. Dobrze, że interwencja była, bo przecież nie w każdej szkole się zdarza.
Nuda i rozczarowanie
Agnieszka, lat piętnaście, zauważyła raz i drugi, że z panią od geografii niemal nie ma kontaktu podczas lekcji – pani coś tam zadaje, coś każe czytać.. Ale sama…tak hałasuje, że Agnieszka podejrzewa włączony odkurzacz.