Językoznawcy są spokojni. Profesor Jan Miodek w wywiadzie dla Wirtualnej Polski:
Nie ma słów niepotrzebnych językowi. W tym sensie jestem i za „wow”, i za „super”, i za „ekstra”, czy za „odjazdem”, „odlotem”, „cool” i „jazzy”. Całe zło zaczyna się w momencie, gdy ktoś, uczepiwszy się takiego modnego słowa, rezygnuje z całego wachlarza konstrukcji wariantywnych.
Czyli akceptacja warunkowa nawet „wow”, bo językowi potrzebne są ekspresywizmy. Czy takie naśladujące szczekanie psa – w angielskim „wow! Wow!” – to nasze „hau! hau!”. Skoro taka ekspresja nie przeszkadza samym Amerykanom, to nam tym bardziej nie powinna.
O tym, że z „wachlarzem konstrukcji wariantywnych” może być coraz gorzej zdaje się być przekonany profesor Jerzy Bralczyk, który mówi dla portalu natemat.pl, że o ile francuski przetrwa, to:
w przypadku polskiego może tak być, że za kilkadziesiąt lat stanie się nad Wisłą mniej użyteczny od angielskiego. Dalej tłumaczy, że angielski jest przydatny w komunikacji międzynarodowej i to jest jego duża wartość i w relatywnie w krótkim czasie być może nad Wisłą będziemy posługiwać się angielskim, a przynajmniej językiem przesiąkniętym anglicyzmami. Polski pozostanie identyfikatorem kulturowym, a nie narzędziem komunikacji na co dzień.
Wszystko to byłoby przekonujące, gdyby nie zdarzyło mi się kiedyś poznać profesora filozofii, który w dzieciństwie miał we dworze dwie panny: od niemieckiego i francuskiego, angielskiego się douczył i nie miał żadnych problemów w komunikacji międzynarodowej, w mowie i w piśmie. Jego polszczyzna była bogata i wzorowa, bez żadnych zapożyczeń.
Językoznawcy opisują to, co zachodzi w języku i unikają wypowiedzi normujących. Jest Rada Języka Polskiego, ale ona wypowiada się stanowczo, gdy ktoś użyje słowa „Murzyn”. A język ewoluuje i bać się nie ma czego.
Angielski był podobno tak inkluzywny, że go w ogóle nie ma. Policzono, że 29% angielskiego pochodzi z francuskiego, 29% z łaciny, reszta to inne języki germańskie i 6% wpływów celtyckich.
Jeżeli wszechpotężnego angielskiego właściwie nie ma, to co sobie zawracać głowę polskim. To na pocieszenie. Wikipedia ma zdanie o purystach językowych. W haśle „anglicyzm” czytamy na koniec:
Wielu językoznawców uważa wręcz, że obawy związane z masowym napływem anglicyzmów są wyolbrzymione i nieproporcjonalne do skali zjawiska. Zaznacza się również, że lęk przed zanikiem języka na skutek wpływu angielszczyzny ma niekiedy podłoże nacjonalistyczne.
To mnie trafiło – no, no – „w punkt” (niby od that's the point), jak mówią millenialsi.
– Krzysztof Zwoliński
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy