I o tym świadczą wystawione w CSW kolaże Parka. Widzimy tu choćby podobiznę hajlującego Adolfa Hitlera, na którego uniesionej powiększonej dłoni wypisane są po szwedzku słowa: „Lubimy islam”. Warto zaś nadmienić, że artysta nagminnie czyni porównania wiary muzułmańskiej – którą obarcza odpowiedzialnością za akty przemocy w Szwecji – do nazizmu. Daje on do zrozumienia, że na Zachodzie polityczna poprawność bezwzględnie zwalcza brunatną ideologię, a zarazem wobec islamu – jako mniejszościowej religii imigrantów – stosuje taryfę ulgową.
Muzułmanom naraził się też inny szwedzki artysta, którego prace można zobaczyć w Zamku Ujazdowskim. To Lars Vilks. Na wystawie znalazł się jego znany rysunek, który przedstawia psa z głową Mahometa. W przeszłości ta bluźniercza karykatura ściągnęła na Vilksa gniew wyznawców islamu. Próbowano go zabić.
O ile Dan Park – w ramach transgresji artystycznej – pozwolił przyprawić sobie gębę nazisty, o tyle Vilks wyraża raczej postawę kojarzoną z lewicą. Jeśli szarga świętości muzułmanów, to nie dlatego, iż przyjmuje wrogą postawę wobec imigrantów z krajów islamskich, lecz z powodu krytycznego stosunku, jaki żywi wobec każdej religii. Jest więc po tej samej stronie, po której są artyści skandalizujący atakowaniem chrześcijaństwa.
Natomiast wydaje się, że strategia Parka bliska jest Duńczykowi Uwe Maxowi Jensenowi. Obydwu artystów łączy to, że krąży o nich opinia, iż swoimi pracami politycznie obsługują organizacje, na których ciąży odium rozsiewania antyimigranckich, ksenofobicznych nastrojów.
W Zamku Ujazdowskim można zobaczyć kolaże Jensena będące przeróbką słynnych starych zdjęć. Na jednej z prac sowiecki żołnierz zdobywający w roku 1945 Berlin trzyma w rękach flagę ruchu LGBT (tytuł kolażu: „Tęczowy wojownik – o to walczyliśmy”). Inna praca przedstawia scenę z warszawskiego getta: oto do żydowskiego chłopca z podniesionymi rękami celuje z pistoletu maszynowego Niemiec, który ma głowę… Elvisa Presleya (tytuł kolażu: „W getcie” – tak jak piosenki Presleya, tyle że jego utwór „In the Ghetto” opowiada o chłopcu z chicagowskiej biedoty).
Podczas otwarcia „Sztuki politycznej” Jensen wykonał performance, a właściwie – ponieważ udało mu się do spektaklu wciągnąć publiczność – zrobił happening.
Zaczęło się od tego, że artysta wymachiwał flagą Konfederacji (czyli amerykańskich stanów Południa, które w okresie wojny secesyjnej w USA były przeciw zniesieniu niewolnictwa). Następnie rozebrał się do naga i – wołając: „Black Lives Matter!” – pomalował całe swoje ciało na czarno. Później zaś tarzając się po podłodze naśladował konającego George’a Floyda (Murzyna, który w roku 2020 w Minneapolis został brutalnie obezwładniony przez białego policjanta ze skutkiem śmiertelnym), by w finale wstać i znów skandować: „Black Lives Matter!”.
Skądinąd Jensenowi udało się wkręcić w swoje przedsięwzięcie grupę polskich „obrońców demokracji” (w tym słynną „babcię Kasię”). Osoby te stawiły się w Zamku Ujazdowskim, żeby zakłócać – w ich mniemaniu „faszystowską” – imprezę.