Daleko mi do przedstawiania prognoz, że Chiny wywołają III wojnę światową przez konflikt z USA. Dziś nawet eksperci łatwo wchodzą w sensacyjną publicystykę, wieszcząc wojnę. Tymczasem sprawa jest bardzo złożona i w obecnej dynamicznej sytuacji nikt poważny nie może podejmować się przewidywania tego, co będzie w perspektywie odleglejszej niż 5 lat. Tego nauczyła nas pandemia.
Odnośnie Chin, to mogą być tu różne scenariusze uzależnione od sytuacji wewnętrznej. Gdy po latach prosperity pojawi się kryzys, to czy skłoni to partię do szukania wroga na zewnątrz, czy może spowoduje tąpnięcie systemu? Czy jeżeli pojawi się chaos, to czy ekspansja nie będzie naturalnym sposobem na przywrócenie porządku?
W odniesieniu do tego, o czym pan wspomniał: Chiny faktycznie montują nowego człowieka, zaprogramowanego przez system. Partia komunistyczna nie jest partią komunistyczną tylko z nazwy i nigdy nie zrezygnowała z wykreowania nowego Chińczyka. To, co obserwowaliśmy w minionych dekadach i co nazywaliśmy gospodarczym sukcesem, połączeniem komunizmu z mechanizmami rynkowymi, było moim zdaniem czasowym wycofaniem się reżimu ze spraw społecznych. Po prostu — używając marksistowskiej nowomowy – w celu rozwinięcia socjalistycznych środków produkcji wykorzystano mechanizmy i zasoby kapitalistyczne. Wydaje się, że ten cel został osiągnięty, a partia nie będzie się krygować i powróci do kształtowania człowieka według swoich założeń.
Sojusz AUKUS oznacza zmianę orbity interesów USA. Teraz Orient staje się centrum zainteresowania Białego Domu?
Tak, gdyż Indo-Pacyfik i Chiny stają się prawdziwym gospodarczym centrum świata, a Europa powoli traci swoje znaczenie. Ma to analogie w historii, gdy na początku Średniowiecza w Europie nastąpiło przesunięcie środka ciężkości z basenu Morza Śródziemnego na północ kontynentu. Potomkowie cywilizacji antycznych przestali odgrywać główną rolę, a dominację na kontynencie przejęli mieszkańcy Niemiec, Francji czy Wielkiej Brytanii. Konsekwencje tego w postaci różnicy w potencjale gospodarczym państw południa i północy Europy są odczuwalne do dziś. Zresztą sam kontynent traci dominację na świecie.
Najgłośniejsze w ostatnich dniach jest to, że traci kontrakty zbrojeniowe. Dlaczego sprawa kontraktu na okręty podwodne dla Australijczyków, które chcą kupić jednak od sojusznika z AUKUS, czyli USA wzbudza tak duże emocje Unii Europejskiej? Nawet Ursula von der Leyen zabiera głos, mówiąc, że tak nie powinno traktować się Francji.
Trudno to zrozumieć, skoro nie był to kontrakt Unii Europejskiej, a państwowego konsorcjum z Francji. Umowa między Australią a Naval Group miała charakter sekwencyjny, cykl podpisania kolejnych kontraktów był powiązany z realizacją wcześniejszych zobowiązań. Francuzi nie wywiązywali się z umowy, do tego pomnożyli – w sensie dosłownym – koszty, gdyż z 50 mld dolarów australijskich urosły one aż do 90, czyli 56 mld euro. Australijczycy szybko sobie policzyli, że zamiast 12 okrętów francuskich wolą mieć 8 amerykańskich.