Andrzej Wajda był bardzo krytyczny wobec polskiego patriotyzmu powstańczego. Czy to zdrada, jak mu zarzucano, czy jednak troska o Polskę?
zobacz więcej
Kontynuacja,
Człowiek z żelaza, przyniosła Wajdzie największą sławę w roli reżysera „politycznego”. Premiera zbiegła się z karnawałem Solidarności, a odbiór, zwłaszcza zagraniczny – bo w Polsce film został formalnie zakazany – już z militarnym „wielkim postem”, narzuconym przez stan wojenny Jaruzelskiego. Ten żywy kontekst pomógł na pewno w zdobyciu Złotej Palmy w Cannes, a potem przyniósł uznanie i dosłownie łzy wzruszenia samego Ronalda Reagana.
Tu już wizja była jakby uproszczona, bardziej schematyczna, ale przecież poruszająca nas wtedy. Pamiętam doskonale, jak oglądałem ten film w 1981 roku – wzruszający obraz konfrontacji dobra ze złem, Solidarności z komuną, z tą złowróżbną przestrogą na koniec, wypowiadaną przez partyjnego aparatczyka granego przez znakomitego aktora, Franciszka Trzeciaka: przecież żadnych umów nie będziemy dotrzymywać…
Film pokazywał także problem uwikłania we współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa, dotyczący niejednego z prawdziwych bohaterów Solidarności, jak się to częściowo ujawni po roku 1990. Ale wtedy już Andrzej Wajda wystąpi w roli obrońcy tych, którzy uważają, że o tej roli należy zapomnieć, że raczej należy bronić mitu niż drążyć rzeczywistość w poszukiwaniu prawdy i sprawiedliwości.
I pojawi się w rezultacie owej postawy, już w roku 2013, jego film najsłabszy, nie waham się użyć tego określenia, niezwykle słaby artystycznie i, moim zdaniem, skrajnie nieuczciwy wobec prawdy historycznej, wyjątkowo topornie zaangażowany w bieżącą politykę
Wałęsa. Człowiek z nadziei. No, ale nie chcę pamiętać Andrzeja Wajdy jako reżysera tej żałosnej hagiografii, tylko jako wielkiego twórcę, budziciela wyobraźni historycznej, romantycznej. Inspiratora wielu sporów, w kilkudziesięciu ostatnich latach naszej kultury może najważniejszych.
Ale warto go również zapamiętać jako wizjonera artystycznego, byłego studenta Akademii Sztuk Pięknych i prawdziwego mistrza filmowej palety, twórcę
Brzeziny, opartej na stylistyce malarskiej Jacka Malczewskiego, czy
Panien z Wilka, dla mnie najpiękniejszego polskiego filmu.
– rozmawiała Dorota Truszczak (Polskie Radio)
24 czerwca 2017 roku
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy