Felietony

Dlaczego liberałowie promują ekonomiczny rasizm?

Walczą z nietolerancją, rasizmem etnicznym i homofobią, by kreować się na wrażliwych społecznie i zatroskanych o los różnych mniejszości. Nie przeszkadza im to używać języka niemal rasistowskiego wobec ludzi wykluczonych ekonomicznie, tylko dlatego, że są oni konserwatywni, nie podzielają ich stylu bycia i nie są wystarczająco przedsiębiorczy.

Klasizm jest rodzajem dyskryminacji ze względu na przynależność do konkretnej klasy. Od wieków był narzędziem elit służącym do portretowania osób z klas niższych i mniej uprzywilejowanych ekonomicznie jako gorszych, mniej zaradnych i prymitywnych.

Między panem, parobkiem a historykiem

W czasach pańszczyzny zjawisko przybierało niekiedy skrajne formy, choć wtedy jeszcze w powszechnym obiegu samo pojęcie nie istniało. Niedawno ukazała się książka autorstwa Kacpra Pobłockiego „Chamstwo”, w której opisuje on praktyki, jakie stosowali „panowie z dworków” wobec swoich poddanych.

Według autora fizyczna i psychiczna przemoc, katowanie, torturowanie czy zakuwanie w łańcuchy, by zmusić ich do katorżniczej pracy były na porządku dziennym. Takie okrutne metody dyscyplinowania chłopstwa przyjęły się dlatego, że były dla szlachty opłacalne. To było w zasadzie, dowodzi autor, jedno z głównych dochodów posiadaczy ziemskich, a wszelkie próby prawnego złagodzenia tych procederów spotykały się z silnym sprzeciwem warstw uprzywilejowanych.

Historyk i dziennikarz Wojciech Lada w artykule „Czy nasi pradziadkowie byli niewolnikami? Jak naprawdę wyglądało życie pańszczyźnianych chłopów?” umieszczonym na portalu ciekawostkihistoryczne.pl twierdzi, że „już w 1518 roku Zygmunt I zrzekł się prawa rozstrzygania skarg chłopskich na właścicieli ziemskich, a aż do 1768 roku zabójstwo chłopa przez pana było zupełnie bezkarne”.

Jak przekonuje z kolei francuski historyk Daniel Beauvois w książce „Trójkąt ukraiński. Szlachta, carat i lud na Wołyniu, Podolu i Kijowszczyźnie 1793-1914" w XIX wieku na ziemiach obecnie należących do państwa ukraińskiego, za uśmiercenie chłopa właścicielom ziemskim groził jedynie miesiąc aresztu.

Chłopi teoretycznie nie byli niewolnikami, ale są historycy, np. Jan Sowa, którzy uważają, że ich status był tylko nieznacznie lepszy od sytuacji niewolników pracujących na plantacjach w Ameryce.

Oczywiście system ten obowiązywał nie tylko na zmiemiach polskich czy ukraińskich, ale także w Europie Zachodniej, choć w nieco innym czasie – gdy w XVIII wieku w Europie Zachodniej zanikał, to w Europie Środkowo-Wschodniej trzymał się mocno i przybierał coraz ostrzejsze formy. W Królestwie Polskim pańszczyznę zniesiono dopiero w 1861 roku, w zaborze austriackim trzynaście lat wcześniej, a w pruskim – w 1811.

Żeby jakoś usankcjonować te praktyki należało wytworzyć wokół nich nadbudowę ideologiczną. Stąd pogardliwe określenia włościan mianem „pospólstwa” czy też przekonywanie, że chłopstwo ma gorsze geny, nie potrafi pozbyć się prymitywnych nawyków i nie zasługuje na prawa należne warstwom wyższym.
Obraz pędzla Stanisława Witkiewicza .„Orka". Fot. PAP/Adam Ciereszko
Rzecz jasna nie ma zgody miedzy historykami i publicystami w kwestii tego, w jakim stopniu chłop był poniżany przez pana i czy pańszczyzny faktycznie nie dało się wtedy uniknąć. Niektórzy, jak chociażby wspomniany Lada, twierdzi, że demonizuje się zarówno rolę szlachty w ciemiężeniu chłopów, jak i obowiązek pańszczyzny, gdyż chłopi wcale nie dali się wykorzystywać tak łatwo, organizowali różne formy oporu, a wręcz niekiedy sami prosili o pańszczyznę i summa summarum szlachcie bardziej opłacało się dbać o chłopów niż ich ciemiężyć. Przeciwko „diabolizowaniu” szlachty wystąpił też historyk Dariusz Łukasiewicz na łamach „Polityki”.

Dyskusja o roli polskiego chłopa w polskiej historii w ostatnim czasie niewątpliwie nabrała rumieńców. Znamienna była pod tym względem polemika potomka szlachty, Macieja Radziwiłła, jaką toczył z pisarzem Szczepanem Twardochem, który sam się określił w tym sporze jako potomek „pospólstwa”. Radziwiłł usiłował przekonywać, że pańszczyzna miała i swoje dobre strony.

Nikt poważny jednak nie neguje, że ogólna sytuacja chłopstwa była daleka od idealnej. Nawet Lada uważa, że pozycja społeczna chłopa była upokarzająca.

Czy potomkowie chłopów nadal jęczą pod butem szlachecko-inteligenckich panów?

Warto się zdecydować, czy polski lud niósł ze sobą błogosławione egzorcyzmowanie kultury szlacheckiej czy naganną brutalność.

zobacz więcej
Dopiero w XIX wieku, gdy w Polsce rozpoczęła się na dobre epoka przemysłowa, chłopi zostali uwłaszczeni i uwolnili się od pańszczyźnianego ciemiężcy. W niektórych przypadkach dostąpili awansu z pozycji chłopa na robotnika zatrudnionego w zakładzie przemysłowym. Nadal jednak klasy niższe borykały się z ubóstwem, złymi warunkami pracy i fatalnymi warunkami mieszkaniowymi, niestabilnością i pauperyzacją.

W XIX wieku w wielu krajach świata pojawiło się bardziej sprawiedliwe społecznie prawodawstwo, a już w XVIII w Wielkiej Brytanii zaczęły powstawać pierwsze związki zawodowe, by w XIX wieku ich liczba wzrosła do półtorej tysiąca. Na ziemiach polskich pierwszy związek zrzeszający pracowników powstał pod koniec XIX wieku i nosił nazwę Związku Wzajemnej Pomocy. Czasem niestety dochodziło do wypaczeń tych idei, które do władzy wyniosły Lenina, Stalina i innych komunistów. Ale to zupełnie inna historia.

A lud wciąż ciemny i zacofany

Czasy dworów, panów i parobków dawno minęły, a choć nasze położenie nadal determinuje pochodzenie, to jednak nie w takim stopniu jak w epoce feudalizmu. Teraz mamy kapitalizm, który przynajmniej w teorii wszystkim zapewnia jakieś prawa socjalne, i umożliwia niższym klasom awans społeczny w zamian za pracowitość i przedsiębiorczość, nawet jeśli mówi się, iż folwarczny system zarządzania „zasobami ludzkimi” nadal jest praktykowany przez niektórych kapitalistycznych menedżerów.

Czy to oznacza więc, że klasizm został zredukowany do minimum, a warstwa ludowa ma wiernych i skutecznych obrońców w postaci liberalnej lewicy? Tym bardziej, że pojęcie klas rozpropagował właśnie marksizm?

Okazuje się, że klasizm wciąż istnieje i ma się dobrze. Po prostu został zmodyfikowany i przystosowany do współczesnych realiów. Obecnie ma on wymiar albo personalny i zasadza się na osobistych uprzedzeniach, albo przybiera charakter instytucjonalny, czyli oparty jest na podporządkowywaniu ludzi ze względu na dochód, zawód, wykształcenie czy sytuację ekonomiczną.

Co więcej, obecnie klasizm ukrywa się za postępową otoczką i to w takiej odsłonie promowany jest w mediach liberalnych i liberalno-lewicowych. Właśnie tam robotnik, pracownik czy przedstawiciel klasy ludowej jest portretowany jako głupi, ciemny, zacofany. Nie tylko dlatego, że nie „dorósł” do prawideł współczesnego kapitalizmu, nie dorobił się bogactwa i domaga się dla siebie praw socjalnych czy pracowniczych. Klasistowskich klisz używa się nie tylko wobec bezrobotnych czy ubogich, ale również w stosunku do lokatorów zreprywatyzowanych kamienic.
Październik 2020, Warszawa. Protest rolników zorganizowany przez Agrounie przeciwko „piątce dla zwierząt”. Fot. Mateusz Wlodarczyk / Forum
Do zestawu neoliberalnych frazesów dodano tyrady o konserwatywnych poglądach klasy ludowej, która według wszelkich możliwych sondaży woli głosować na partie prawicowe, a nie lewicę czy liberałów. Sami są winni swojej sytuacji ekonomicznej, bo nie dość, że nie rozumieją prawideł liberalnej ekonomii, to nie mają dostatecznie liberalnych przekonań światopoglądowych i nie odrzucają wartości religijnych. Kościół i prawicowa propaganda przysłaniają im świat, więc ich horyzonty są wąskie i nie pozwalają na wypłynięcie na szerokie wody krajowej i światowej gospodarki.

W ten sposób postępowa „nadbudowa” spotkała się z wolnorynkową „bazą” i wzajemnie się z nią uzupełniła. Wpaść do szufladki pod nazwą „nienowoczesny i niezaradny człowiek” jest niezwykle łatwo. Powodem może być nie tylko głosowanie na niewłaściwe ugrupowania, ale również zły sposób ubierania, posiadanie licznego potomstwa i pobieranie na nie świadczeń, słuchanie nieodpowiedniej muzyki czy nawet oglądanie niewystarczająco postępowych filmów.

Postępowy klasizm używa innych kategorii ocen wobec podobnych zachowań ludzi z różnych klas społecznych. I tak pijaństwo człowieka z klasy ludowej to przejaw patologii i lenistwa, a nadużywanie alkoholu osoby z klasy wyższej jawi się jako normalna próba odreagowania stresu i dowód na luzackie podejście do życia. Wulgaryzm publicznie użyty przez robotnika czy przedstawiciela klasy ludowej jest potwierdzeniem tezy o jego wrodzonym chamstwie, ale już polityczne happeningi, w których celebryci czy znani liberałowie epatują przekleństwami to świadectwo wysokiej świadomości obywatelskiej i słusznego gniewu. Członek organizacji rolniczych wyrzucający kompost na ulicę w trakcie protestów czy górnik palący opony to roszczeniowcy i awanturnicy, lecz postępowe aktywistki z klasy średniej dewastujące przestrzeń publiczną w celu zamanifestowania swych przekonań są akceptowane.

Klasizm radykalny i utajony

Czy Monika Olejnik ma prawo być mężczyzną?

Nasze liberalne elity uważają się za obrońców oświeceniowego rozumu.

zobacz więcej
Oczywiście klasizm nie jest zjawiskiem jednorodnym i nie występuje w jednakowym natężeniu. Są różne stopnie klasizmu – jawny i ostentacyjny, a także zakamuflowany. Radykalny klasizm, który przejawia się obrzucaniem przeciwników obelgami w rodzaju „chamy”, „tłuszcza” czy „motłoch” (pojęcia, które nota bene mają swoje źródło w epoce feudalizmu), reprezentują neoliberałowie, zaś na liberalnej lewicy występuje on zwykle w formie zakamuflowanej frazesami o konieczności utrzymywaniu niektórych opiekuńczych funkcji państwa.

Pod maską wrażliwości ukrywają się jednak narzekania, że ten lud nie popiera lewicy, bo do tego nie dorósł, że nie rozumie idei progresywnych, ma obsesje antylewicowe i nawet gdyby lewica uchyliła mu nieba, to i tak zawsze będzie on zacofany i skłonny do głosowania na prawicę.

Pojawiające się tu i ówdzie propozycje kierowania swojego przekazu do najgorzej uposażonych ekonomicznie warstw społeczeństwa są kwitowane na lewicy zarzutami o „ludomanię”, bo w jej mniemaniu to warstwy zamożniejsze są przede wszystkim nośnikiem progresywnych idei.

Bywa też tak, że człowiek uważający się za tolerancyjnego nie jest jawnym klasistą i łaskawie pochyla się nad przedstawicielem klasy ludowej, który jest biedny i zacofany, więc trzeba mu pomóc wyrwać się z okowów wykluczenia i wstecznictwa. To też forma klasizmu, choć podszyta udawaną troską.


Klasizm miewa też odcień feministyczny. Istnieje też pewien odłam feminizmu reprezentowanego przez kobiety bardziej zamożne, który manipulując statystykami, przedstawia mężczyzn jako mniej zaradnych życiowo, mniej wykształconych od kobiet, tkwiących na wsiach i w małych miejscowościach, zamiast w wielkich miastach, gdzie o dobrą pracę łatwiej. Według tej wizji współczesne kobiety mają nie chcieć wiązać się mężczyznami, bo ci w przeważającej większości nie mogą pochwalić się sukcesami zawodowymi, zarabiają mniej, a dodatkowo ich konserwatyzm uniemożliwia im zrozumienie idei feministycznych wyznawanych przez kobiety. Takie poglądy głosi w swoich tekstach między innymi pisarka i publicystka „Krytyki Politycznej” Joanna Jędrusik.

Choć te odłamy często toczą ze sobą spór o to, w jakim stopniu mogą sobie pozwolić na jawne promowanie klasizmu, nie zmienia to jednak faktu, że żadne z nich od klasizmu nie są wolne.

Oczywiście i na lewicy nie brakuje konsekwentnych antyklasistów, lecz wydaje się, że w szeroko rozumianym obozie progresywno-liberalnym obecnie stanowią mniejszość.
Kino plenerowe na terenie lokalu Chono Lulu Bistro & Bar w warszawskim Soho. Fot. PAP/Albert Zawada
Ponadto postępowy klasizm często łączy się z ojkofobią, czyli niechęcią do własnego kraju i narodowej wspólnoty, która jest wypełniona jednostkami niedostosowanymi do współczesnej rzeczywistości, z racji swego niskiego wykształcenia i ograniczonych horyzontów nierozumiejącymi, że jedno państwo jest niczym wobec wyzwań globalnych i ponadnarodowych instytucji.

Akceptowana dyskryminacja

Erupcja postaw klasistowskich zbiegła się z radykalnymi przeobrażeniami politycznymi, jakie od lat mają miejsce w Polsce i Europie. Zachłyśnięcie się neoliberalnym podejściem do gospodarki, które trwało od lat 90. XX wieku, a w targanej problemami gospodarczymi po upadku komunizmu Europie Środkowo-Wschodniej było szczególnie widoczne, doprowadziło do istotnych skutków społeczno-ekonomicznych w postaci rosnących nierówności społecznych, postępującej pauperyzacji czy ograniczenia stabilności na rynkach pracy. Przyłożyli się do tego nie tylko liberałowie wraz ze swoją polityką cięć wydatków publicznych, ale również liberalna lewica, która w sprawach gospodarczych przeszła na pozycje liberalne i w zasadzie przestała być odróżnialna od neoliberałów.

W ciągu ostatnich kilkunastu lat wyborcy, przede wszystkim w krajach Europy Wschodniej, ale coraz częściej również w państwach Europy Zachodniej, zaczęli przychylniej patrzeć na ugrupowanie prawicowe, które zmodyfikowały swoje programy i mocniej postawiły na solidaryzm społeczny mający swoje źródło w katolickiej nauce społecznej, etatyzm i interwencjonizm państwowy. Ta antyestablishmentowa i antyliberalna fala wyniosła do władzy prawicę na Węgrzech, w Polsce, w Czechach i spowodowała wzrost popularności Zjednoczenia Narodowego (dawniej Frontu Narodowego) we Francji. Prawica zbudowała swoją siłę nie tylko na patriotyczno-godnościowej retoryce, ale też na ochronie rodzimej gospodarki za sprawą państwowych regulacji czy programach redystrybucyjnych.

Fochy naiwnego ojkofoba. Peryferia kontra metropolie. Wojna cywilizacji wciąż trwa

To widać najlepiej w czasie wyborów. Miasta są heroiczne, odważne i prawe. Zaś gbur ze wsi, nie wiadomo, czy więcej braków ma w edukacji, czy w uzębieniu.

zobacz więcej
Skompromitowane elity liberalne zamiast zrozumieć swoje błędy polegające na tym, że za bardzo odkleiły się od potrzeb zwykłych obywateli, zaczęły obwiniać wyborców prawicy za popieranie „wstecznych światopoglądowo” ugrupowań. W Polsce ubrano to w znane nam wszystkim zarzuty o sprzedawanie demokracji za 500 złotych z programu 500 plus.

W przypadku postępowych klasistów zastanawiać i razić może też hipokryzja. Działają oni w stowarzyszeniach, fundacjach i niezrzeszonych inicjatywach, których celem jest obrona wszelakich mniejszości i promocja tolerancji, a jednocześnie wobec większości swoich rodaków używają tak bardzo wykluczającego języka, że czasem przypomina on antysemicką retorykę stosowaną niegdyś wobec Żydów przez niemieckich nazistów.

Doszło więc do pewnego paradoksu – prawica przeszła na pozycje solidarystyczne i skorzystała na rosnącym niezadowoleniu neoliberalną politykę, a postępowcy, w teorii bliżsi ideom lewicowym, zanik poparcia dla siebie wytłumaczyli sobie klasizmem. W ten sposób dali zielone światło do zupełnie legalnej i akceptowalnej dyskryminacji klas niższych z punktu widzenia elit czy klasy średniej. Dyskryminacji, której nikt nie ściga za pomocą paragrafów czy choćby środowiskowych anatem.

– Bartosz Oszczepalski

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: 26.10.2020. Demonstracja Strajku Kobiet w Białymstoku. Fot. Anatol Chomicz / Forum
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?