Przesyłki z Ameryki. Od paczek z ciuchami do „cancel culture”
piątek,
17 grudnia 2021
W USA wdrażane są nowe zasady nauczania matematyki, by „nie utrwalała imperialistycznego i kapitalistycznego świata”. W podręcznikach dla nauczycieli pisze się, że: „skupianie się na uzyskiwaniu rozwiązań i prawidłowych odpowiedzi należy do toksycznych cech białej supremacji”.
Leopold Tyrmand w „Porachunkach osobistych” opisał, jak emigracja z USA ubrała po wojnie ludność PRL. Najwięcej Polonusów pochodziło z Podkarpacia i Poznańskiego i to oni przysyłali krewnym w Polsce paczki z „ciuchami”. Wieśniacy ich nie potrzebowali, nie gonili za modą i wystarczały im bezkształtne i tandetne wyroby państwowego przemysłu – tak, a raczej byle jak, ubierali się i przed wojną. „Ciuchy” wędrowały na miejscowe bazary, a wykupywane prze pośredników, trafiały na bazar Różyckiego w Warszawie. Tam już eleganci, filmowcy, pisarze, plastycy i tzw. cała Warszawa uzyskiwała swój styl z drugiej ręki – amerykańskiej.
Opis Tyrmanda dotyczy czasów pierwszych lat po wojnie, ale ciuchy z Zachodu w stylu amerykańskim miały swoją cenę do końca PRL. Paczka z Ameryki, mieć wujka w Ameryce, to było coś. Podobnie, jak na Zachodzie mieliśmy pomoc z UNRRA, a tylko oni plan Marshalla.
Ameryka przysyłała nie tylko dżinsy i gumę do żucia za żelazną kurtynę. Po drugiej wojnie światowej skolonizowała kulturalnie całą Europę. Zalew filmu i kultury masowej zaczął dominować po naszej stronie Atlantyku już po pierwszej wojnie, ale w latach po drugiej wojnie Europa – nie od razu – skapitulowała. Początkowo silne kultury, jak francuska, jakoś się broniły swoimi tradycjami. Niemcy bardziej rozpaczliwie dubbingując wszystko, co było po angielsku.
W PRL wszystko, co było z Zachodu, a szczególnie z USA, było mile oczekiwane i absorbowane entuzjastycznie. Mimo wysiłków władz kulturalnych miesiące kina radzieckiego nie zagroziły panowaniu Hollywood w sercach polskich kinomanów. Ameryka była mitem i wzorem lepszego świata pod każdym względem.
Coś za coś
W Europie wszystko było coraz bardziej amerykańskie – telewizja, kino, psychologia i nauki społeczne, kultura popularna i rock and roll. Zamerykanizowały się uniwersytety, najbardziej brytyjskie i świat idei, a do brytyjskiego angielskiego weszło na stałe dużo amerykanizmów.
Po wynalezieniu internetu hegemonia ideowa i kulturalna USA jeszcze wzrosła, a misjonarskie zacięcie Amerykanów promowania wszędzie swojego widzenia demokracji i praw człowieka przestały mieć konkurencję. Do czasu niebezpieczeństwa tej dominacji nie były zbyt poważne. Promocja kiczu, sentymentalizmu, fatalnego nieraz gustu i uproszczenia obyczajów w całym świecie nie spędzała nikomu snu z powiek. Tani sentymentalizm wielu filmów równoważony był znakomitymi scenariuszami, aktorstwem i tym, że dobro zwyciężało, kiczowatość widowisk perfekcją wykonania, a muzyki popularnej w Europie nie sposób sobie wyobrazić bez wpływów amerykańskich.
Przeważał podziw – coś za coś. Na coś Europejczyk przymknie oko, coś wartościowego dostanie w zamian. Za mankamentami kryła się potęga gospodarcza i militarna, dynamizm i wszelka atrakcyjność tego stylu życia i kultury, która bez przeszkód stała się wszechobecna i dominująca, na wielu obszarach bezalternatywna.
Rasiści od urodzenia
Paczki od Polonusów dla Polaków dawno się skończyły, a ciocia UNRRA nie przysyła już do Europy sortów mundurowych i konserw. Trwa za to nieprzerwany zalew Starego Świata ideami z Nowego, co na dużą skalę zaczęło się pod koniec lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku.
Początkowo związane to było z protestami przeciwko wojnie w Wietnamie. W latach dziewięćdziesiątych wrażliwość obudzona losem ofiar bombardowań wsparta starą, marksistowską, troską o biednych i wyzyskiwanych pączkowała gwałtownie i zajmowała coraz to nowe rejony, gdzie ludziom działa się krzywda, z czasem coraz bardziej wyimaginowana.
Upadek ZSRR i jego satelitów odsunął z pola widzenia intelektualistów i działaczy o lewicowej wrażliwości szansę sprawiedliwego podziału dóbr materialnych. Wieloletnią i krwawą kompromitację ideałów realnego socjalizmu coś musiało zastąpić. Ludzie aktywni muszą działać i naturalne dla nich jest, że rozglądają się jak naprawić świat.
W USA prawdziwego wsparcia wymagali Murzyni, bo pomimo równych praw trwała segregacja rasowa jeszcze w latach sześćdziesiątych. Doszła walka o prawa kobiet w kilku falach feminizmu i walka homoseksualistów o równouprawnienie realizująca się obecnie zanegowaniem płci jako faktu biologicznego.
Na amerykańskich uniwersytetach i w instytucjach kultury i w większości korporacji zapanował „wokizm”. Ideologia przebudzenia (woke) bardzo radykalna mieszanina fanatyzmu i histerii. Emocje grają w tym większą rolę niż fakty. Fakty historyczne i ze współczesności są potrzebne, ale tylko te tendencyjnie zinterpretowane lub zwyczajnie fałszywe w duchu głównie Krytycznej Teorii Rasowej.
Biali są rasistami od urodzenia, już niemowlęta garną się do osobników o podobnym wyglądzie, czego trzeba ich oduczyć. O tym, jak się zachowują czarne niemowlęta teoria milczy. Biały, żeby nie narazić się na kłopoty w pracy, na uczelni i wykluczenie towarzyskie, musi zastać antyrasistą. Nie wystarczy po prostu nie być rasistą, bo zwykłe nie bycie rasistą wspiera rasizm. Wszystko jest uwarunkowane rasowo, a szczególnie historia USA.
Homofobiczny antyk
W New York Timesie ukazał się „Projekt 1619”, który zdobył nagrodę Pulitzera. 1619 to data, kiedy do brytyjskich kolonii przywieziono pierwszych czarnych niewolników, którzy podobno zbudowali całą pomyślność i potęgę Ameryki. Ojcowie Założyciele, jako że niektórzy z nich posiadali niewolników, wzniecili wojnę o niepodległość, aby system niewolniczy zachować. Co prawda, to prawda – Wielka Brytania zniosła niewolnictwo i groziło to samo koloniom amerykańskim, ale jakieś ponad pół wieku po Wojnie o Niepodległość USA. Potem czarni musieli wywalczyć sami swoje prawa w wojnie secesyjnej. Owszem, w armii Północy były czarne oddziały, ale walczyli i ginęli głównie biali. I tak dalej, tego już się naucza w USA.
Na fali przebudzenia rasowego w San Francisco pozbawiono patronów 44 szkoły. Zniknął Washington i Jefferson – mieli niewolników, ale zniknął także Abraham Lincoln, postać symboliczna jeżeli chodzi o prawa czarnych. Dołączył autor hymnu USA. Jak się budzić, to się budzić. Nie można być wystarczająco „woke”, zawsze ktoś może poddać w wątpliwość siłę przebudzenia działacza, więc zjawisko jest rozwojowe.
Najlepsze uniwersytety amerykańskie zaprzestają nauczania języków starożytnych, bo niosą rasistowski i mizoginiczny przekaz kulturowy, a także homofobiczny – pochodzący z antycznej Grecji, interesujące... Natomiast nauczanie Homera czy Seneki studentów innych, niż biali to kulturowa przemoc, oni mają przecież swoją narrację.
Nękani są nie tylko ludzie ze świecznika i nie tylko za przejawy transfobii, rasizmu czy białego suprematyzmu.
zobacz więcej
Tak przy okazji, rozwijają się afrocentryczne badania nad antykiem, które mają dowieść, że Grecja i Rzym dokonały zawłaszczenia kulturowego osiągnięć kultury afrykańskiej.
Ludobójstwo kulturowe
Wracając do antyku, jaki dotąd znamy, włoska hellenistka, Andrea Marcolongo, została zaproszona na Uniwersytet Columbia z wykładem o znaczeniu łaciny i greki. Jeden ze studentów zapytał: „Jak można czytać Homera, kiedy był rasistą i mizoginem?” Skonsternowana profesor poprosiła o powtórzenie pytania – nie przesłyszała się.
Nie ma takich oporów profesor literatury klasycznej z uniwersytetu w Princeton, Dan el Padilla– Peralta, który ogłosił w New York Timesie, że; „Klasycy powinni zrzucić starożytną Grecję i Rzym z piedestału – nawet jeśli oznacza to zniszczenie ich dyscypliny”. Na stronie internetowej „Różnorodność i kapitał” można przeczytać jedną z myśli uzasadniających ten trend: „kultura grecko-rzymska jest zinstrumentalizowana i współwinna różnych form wykluczenia, w tym niewolnictwa, segregacji, białej supremacji i ludobójstwa kulturowego”.
Tak się interpretuje historię, historię literatury i kultury. Nauki ścisłe powinny wydawać się bezpieczne. Nic bardziej mylnego. W kilku amerykańskich stanach już wdrażane są nowe zasady nauczania matematyki, by „nie utrwalała imperialistycznego i kapitalistycznego świata”, jak napisano w podręczniku dla nauczycieli „Droga do równej edukacji matematycznej: Demontaż rasizmu w nauczaniu matematyki”. Nauczyciele muszą wiedzieć, że: „Skupianie się na uzyskiwaniu rozwiązań i prawidłowych odpowiedzi należy do toksycznych cech białej supremacji”. A wymaganie przez nich pokazywania prac domowych i zeszytów to przejaw „białego paternalizmu”. W ogóle stawianie wymagań jest rasistowskie, bo pogłębia nierówności.
Jak uniknąć ostracyzmu
Na Uniwersytecie Londyńskim lewicowa organizacja studencka wywalczyła, aby czarni i kolorowi studenci mogli przesuwać swoje egzaminy i nie oddawać w terminie wymaganych prac jeżeli doznali „rasowej traumy”. Żadne wyjaśnienia na czym owa trauma miałaby polegać nie są wymagane i ma być to pierwszy krok w kierunku „dekolonizacji brytyjskich uniwersytetów”.
Brytyjskie uniwersytety są już dawno ideowo amerykańskie w duchu przebudzenia. Aleksandra Rybińska w 26 numerze „Sieci” przytacza interesujące dane dotyczące brytyjskiej kadry akademickiej. 23,1% wykładowców doznało prześladowań i ostracyzmu z powodu poglądów . 35,5% kadry stosuje autocenzurę, czyli w ten sposób udało się im uniknąć prześladowań i ostracyzmu. Aby zdać sobie sprawę z atmosfery pod gotyckimi łukami Oxfordu i innych szacownych miejsc należałoby powyższe liczby dodać.
Życie akademickie w Wielkiej Brytanii wymaga nie tylko jednolitości poglądów. Uważać trzeba na zachowania i tylko 37% akademików zjadłoby posiłek w uczelnianej stołówce z „krytyczną wobec ruchu transpłciowego feministką”. Podobne badania też z 2017 roku mówią, że na Kontynencie mniej akademików się boi, albo już podpadło, ale nowsze badania dotyczące USA podają, że tam jeszcze więcej wykładowców się cenzuruje, także na etapie badań.
Dr. Seuss unieważniony
W USA przemontowuje się stare filmy i usuwa książki z bibliotek. Na przykład przez dziesięciolecia rysownik Theodor Seuss Geisel znaczył dla amerykańskich dzieci tyle, co – jak podaje Paweł Jędrzejewski na swoim blogu – dla naszych Tuwim, Brzechwa i Makuszyński razem wzięci. Pod pseudonimem Dr. Seuss sprzedał 700 milionów egzemplarzy swoich książek i 30 lat po swojej śmierci zarabia wprawdzie mniej od Michaela Jacksona, ale więcej od Elvisa Presleya. Do czasu.
Dzień urodzin Doktora Seussa, 2 marca, jest co roku tradycyjnym Świętem Czytania w Ameryce i prezydent Joe Biden zachęcając dzieci do czytania po raz pierwszy nie wymienił Dr. Seussa, mimo że wymieniany był zawsze przy tej okazji. Ponadto wydawnictwo wydające rysownika nie wyda już pewnych jego książek i nie przekaże nikomu innemu praw, wycofają je także platformy sprzedaży internetowej.
Theodor Seuss Geisel rysował mieszkańców Afryki w spódniczkach z palmowych liści, Eskimosów nad przeręblem łowiących ryby, a Chińczyków w tradycyjnych spiczastych kapeluszach z miseczką ryżu. Oczywiście, że dla obudzonych (woke) rysunki Seussa przedstawiają w sposób stereotypowy i rasistowski, a nawet okrutny i stygmatyzujący Azjatów i Murzynów i rysownik ma być unieważniony. Unieważnianie (cancel culture) to funkcja wykrycia zbrodni w zakresie rasizmu oraz mizoginii i wszelkich (homo, kseno itp.) fobii. Jeśli się tam podpadło podlega się unieważnieniu z automatu.
Histeryczna poprawność
W czasach pandemii można paść ofiarą „donosu” elektronicznego. Rozmawia się z kolegą przez Zoom, a potem pojawia się to na Youtubie. Profesor Sandra Sellers straciła pracę na Georgtown University, bo wszyscy widzieli, że zamartwia się, że jej najgorsi studenci to czarnoskórzy i nie wie jak temu zaradzić.
W oświadczeniu uczelni czytamy: „Sytuacja ta nie tylko ujawniła prawdziwe przekonania Sellers na temat czarnoskórych studentów, ale także ilustruje świadome i nieświadome uprzedzenia, które są systematycznie obecne w szkołach prawniczych w Georgetown Law oraz w szkołach prawniczych w całym kraju. Różnica polega na tym, że Sellers została złapana i jej rasizm był rozpowszechniany na całym świecie.” (za niezależna.pl). Kolega wykładowca, który raczej biernie słuchał profesor Sellers został „tylko” zawieszony.
Józef Stalin przed masowymi mordami i wywózkami do obozów w latach trzydziestych sformułował teorię, że walka klasowa zaostrza się wraz z postępem budowy socjalizmu.
Walka już nie klasowa, ale o obudzoną, szaloną, fanatyczna i histeryczną poprawność zaostrza się niewątpliwie w świecie uczelni, kultury i instytucji w Ameryce i – co za tym idzie – na całym Zachodzie. Coraz większej ilości ludzi odwołuje się publiczne wystąpienia, uczeni tracą pracę, książki znikają, coraz większy strach nie tylko mówić, ale i myśleć. W krajach anglojęzycznych widocznie nieznany jest George Orwell, w postkomunistycznych wszystko już przerabialiśmy, co może być szczepionką, ale zaszczepieni też chorują, nie tylko zakaźnie.
Dziennikarze symetryści muszą odejść.
zobacz więcej
Na razie sowieckie, maoistowskie i północnokoreańskie wzorce szerzą się jak burza w Ameryce, znanej do niedawna z promocji indywidualizmu, wolności i demokracji. Sztance zniewolenia znane z najgorszych dyktatur XX wieku odwzorowują się tam tyle, że z inną ideologicznie treścią. Na tyle dokładnie, że znajdą się tacy, jak w KPZR, Komsomole, Czerwonej Gwardii czy innym ZMP, co sprawdzą, doniosą i zniszczą kontrrewolucję w zarodku.
Poległ na języku
Wielka Brytania zaczęła się budzić z amerykańskiego snu i uznała na szczeblu rządowym, że wolność słowa w życiu akademickim jest zagrożona. Spowodowało to także pewne inicjatywy społeczne. Gdy w marcu 2020 r. powstał Związek na rzecz Wolności Słowa (Free Speech Union), związki studenckie natychmiast zażądały przekazania im listy członków, by móc ich „sprawdzić” jeszcze przed pierwszym spotkaniem. A w czasach mediów społecznościowych jest co sprawdzać.
W styczniu 2015 roku (za Douglas Murray „Szaleństwo tłumów”) aktor Benedict Cumberbatch udzielił wywiadu stacji PBS, gdzie współczuł aktorom z mniejszości etnicznych z rodzinnych Wysp Brytyjskich, że trudniej im tam znaleźć pracę, niż w USA. Z wypowiedzi wynikało, że jest po stronie czarnoskórych, ale poległ na języku. Cumberbatch wspomniał o „kolorowych aktorach”, co w Anglii nie miało żadnych złych konotacji. W Stanach do niedawna także nie, ale aktor przegapił, że w chwili, gdy to mówił należało już powiedzieć „ludzie o ciemniejszej karnacji”. W publicznym oświadczeniu wydanym zaraz po programie oznajmił: „Jestem zdruzgotany, że stałem się powodem obrazy stosując przestarzałą terminologię. Proszę przyjąć najszczersze wyrazy skruchy. Nie ma wytłumaczenia na to, że zachowałem się jak kretyn i wiem, że nie odwrócę wyrządzonej szkody.”
Był kiedyś Nikołaj Jeżow na zdjęciu ze Stalinem. Niezauważenie, że już nie ma Jeżowa, nie tylko na zdjęciu, skończyłoby się w Sowietach łagrem. W dzisiejszym USA nie zauważenie, że już od kilku tygodni nie mówi się „kolorowi” tylko „o ciemniejszej karnacji” kończy się wielkim strachem o karierę.
W jedną stronę
W USA podpada się przez Twittera, a na BuzzFeed, portalu o zawartości internetu, ferowane są wyroki. Aplikującym o różne stanowiska przypomina się, że przed laty użyli tego strasznego słowa na „n” (nigger – czarnuch), albo ktoś inny słyszał, że użyli. Przeglądanie Twittera przez organizacje studenckie prowokuje dzikie awantury pod gabinetami rektorów i dziekanów, którzy muszą bronić domniemanych rasistów.
Nieostrożni wykładowcy, którzy napiszą na TT, że nie jest takie ważne, jak się przebieramy na Halloween, spotykają się z agresją studentów walczących z przywłaszczeniem kulturowym, czyli sytuacją, gdy biały przebierze się w coś tradycyjnie noszonego przez „osoby o ciemniejszej karnacji”.
Rewersem sytuacji z Benedictem Cumberbatchem jest przypadek Sarah Jeong. W sierpniu 2018 roku „NYT” ogłosił zatrudnienie nowej dziennikarki zajmującej się sprawami technologii. Awans młodej osoby spowodował duże zainteresowanie realizujące się przeczesywaniem internetu. W przypadku Jeong wyszło na jaw, że konsekwentnie, wulgarnie i prze kilka lat obrażała w swoich tweetach ludzi białych.