Felietony

Czy należy odpolszczyć dzieje Rzeczypospolitej?

W sensie politycznym naród był jeden – szlachecki. Ten naród bardzo szybko przyjął kulturę polską jako wspólną, oczywiście, z silnymi regionalizmami. Lud pozostawał sobą, choć też się polonizował, znacznie wolniej i w ograniczonym zakresie.

W przyszłym roku będzie 350. rocznica bitwy pod Chocimiem. Tej z 1673 roku, bo była i w 1621, obie zwycięskie dla Rzeczypospolitej. W drugiej bitwie pod Chocimiem większość wojska tureckiego została wycięta w pień. Straty zadane Imperium Osmańskiemu znacznie przewyższają te spod późniejszego i sławniejszego Wiednia, bo tam przegrywającym bitwę Turkom udało się w większości uciec.

Po bitwie, jak nie raz w historii polskich zwycięstw bywało, niepłatne wojsko wróciło do domu, a hetman wielki koronny Jan Sobieski musiał szykować się do elekcji wobec śmierci króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego. Nie było podbojów, nadawania lenn wrogom Turcji i ściągania danin.

Nie była to jednak bitwa zmarnowana. Wojska Rzeczypospolitej nie wkroczyły na niebronione Bałkany, ale odzyskały suwerenność kraju. W roku 1672 zwycięskie wojska tureckie, a – przede wszystkim – Tatarzy spustoszyli sporą część kraju. Pokój w Buczaczu stanowił o lennej podległości Rzeczypospolitej wobec sułtana, zgodzono się na daninę roczną – 22 tysiące talarów.

Kraj był wtedy właściwie nie broniony, rozrywany walką polityczną pomiędzy przeciwnikami i zwolennikami króla. Gdy nastał czas ratyfikacji haniebnego traktatu w Buczaczu, sejm oprzytomniał, swary wewnętrzne ustały i uchwalono podatki na wojsko. Pod Chocimiem Sobieski ocalił niezawisłość państwa.

26 czerwca 2022 roku o nadchodzącej rocznicy bitwy chocimskiej przypomniał Rafał Ziemkiewicz w miesięczniku „Historia Do Rzeczy”. Autor widzi rocznicę jako szansę dla odpolszczenia naszej historii, a że do jej daty jest ponad rok, to w tym nasza szansa, aby się należycie przygotować.

Ziemkiewicz postuluje: „Ta historia musi zostać opowiedziana na nowo, inaczej, niż ją sobie Polacy opowiadali pod zaborami – bo musimy tamtą wspólnotę, ten «Jagielloński Commonwealth», odbudować. Powiadam, 350. rocznica Chocimia, jak raz jeszcze przypadająca przecież na dzień 11 listopada (!), to wręcz wymarzona okazja do wspólnych, polsko-litewsko-ukraińskich obchodów i fantastyczny symbol, który w tej pracy może bardzo pomóc. Nie przegapmy tego i nie zmarnujmy”.

W stepie szerokim, gdzie hula wiatr i może załzawić nawet twardo patrzące na świat oczy, autor artykułu „Rzeczpospolita narodów” bije się w polskie piersi: „Proszę i namawiam, kogo mogę: po 24 lutego 2022 r. musimy całą naszą wspólną historię opowiedzieć od nowa. Musimy ją – wiem, że to źle zabrzmi, ale tak to muszę nazwać – odpolszczyć. Cofnąć wiek XIX, w którym, zbierając się do kupy po wielkim historycznym zerwaniu ciągłości, niejako wstecznie zawłaszczyliśmy sobie całą Rzeczpospolitą, jakby była Rzecząpospolitą Jednego Narodu, a nie – Obojga Narodów z nazwy, a w istocie wspólnym państwem trzech narodów wielkich i do kilkunastu mniejszych grup etniczno-wyznaniowych”.

Autor sam przyznaje, że lepszym symbolem polsko-litewsko-ruskiej wspólnoty byłaby pierwsza bitwa pod Chocimiem, ta z 1621 roku, gdzie licznie reprezentowani byli Kozacy pod dowództwem Piotra Konaszewicza-Sahajdacznego i odegrali w bitwie bardzo ważną rolę. W wyprawach moskiewskich też było Kozaków bardziej widać po stronie polskiej, niż podczas drugiego Chocimia, ale polityka historyczna posługuje się swoimi prawami i czterechsetletnia rocznica pierwszego Chocimia za nami, niezauważona. I nie mogła być specjalnie zauważona jako symbol polsko – ruski, bo nie poprzedzała jej data 24 lutego 2022 roku.

Pod drugim Chocimiem był pułk Kozaków wiernych Rzeczypospolitej, zaatakował szańce tureckie przedwcześnie, został z dużymi stratami odparty, a jego dowódca Jan Motowidło bohatersko zginął. W tym czasie większość Kozaczyzny na prawym brzegu Dniepru – ci na lewym byli już w wyniku ugody perejasławskiej poddanymi cara Rosji – była lennikami sułtana. Część Rzeczypospolitej, Ukrainę prawobrzeżną, poddał Turkom hetman Petro Doroszenko. Nie przegrał wojny – szukał niezależności Ukrainy od Polski czy Rosji i wybrał sułtana.
Żółkiew. Reprodukcja karty pocztowej z początku XX wieku (w lewym górnym rogu Kolegiata św. Wawrzyńca). Fot. Archiwum FORUM/ forum / RSW / Forum
W czasie drugiej bitwy pod Chocimiem Kozacy nie bardzo się nadają na symbol dawnej rycerskiej wspólnoty. Poza skromnymi siłami Motowidły byli albo carscy, albo sułtańscy. Trzeba przyznać, że siły lennika tureckiego, Doroszenki, nie pojawiły się na polu bitwy chocimskiej, a oddziały atamana Iwana Sirki zaatakowały Krym, co dało chanowi, który także nie ruszył pod Chocim, wymówkę wobec sułtana. Absencję jednych i łupieżcze ciągoty drugich zaliczyć by trzeba do braterstwa broni, bo – jak pisze Rafał Ziemkiewicz: „zwycięski szturm armii polsko-litewskiej z niewątpliwym licznym udziałem Rusinów [zaznaczenie moje – KZ], też jest świetnym powodem do celebry”. Jeśli jeszcze nie są, to będą dwie historie – ta sprzed 24 lutego 2022 roku i ta po tej dacie.

Co do depolonizacji tego, co było przez nas rzekomo zawłaszczone to fakt, że historię Rzeczypospolitej Obojga Narodów pisano w XIX wieku i później, jako historię Polski. Narodów było więcej, każdy wiedział, że Wielkie Księstwo Litewskie przystępujące do unii z Polską w XVI wieku składa się w większości z Rusinów, urzędowym językiem jest staroruski (najbardziej podobny do dzisiejszego białoruskiego) i w tym języku pisano dokumenty Księstwa jeszcze długo po unii lubelskiej. Ruś Czerwoną przyłączył do Korony Polskiej Kazimierz Wielki w XIV wieku, tytułem dziedziczenia po bezpotomnie zmarłym ostatnim księciu halicko-wołyńskim.

Słowa Polska lub Polonia na opis Rzeczypospolitej używano i wcześniej, robili to i autorzy zagraniczni. Wynikało to stąd, że w sensie politycznym naród był jeden – szlachecki. Ten naród bardzo szybko przyjął kulturę polską jako wspólną, oczywiście z silnymi regionalizmami. Lud pozostawał sobą, choć też się polonizował, znacznie wolniej i w ograniczonym zakresie. Gdy zabrakło roli politycznej i kulturotwórczej szlachty, pozostali na polu dziejowym Białorusini, Ukraińcy i Litwini z zabytkami przeszłości, z którymi się nie identyfikują, bądź je zawłaszczają na wyłączność prawem kaduka. Na ziemiach rdzennie polskich państwo, mieszczaństwo i chłopstwo scalał w jeden naród wspólny język. ODWIEDŹ I POLUB NAS Wydarzenia, które składają się na dzieje państwa, w tym wojny, też były szlacheckie. Jeżeli zaczniemy depolonizować historię Rzeczypospolitej, to jej sprawcom trzeba będzie przypisać świadomość, której nie mieli. A mieli na przykład – gente Ruthenus, natione Polonus (Rusin z rodu, Polak z narodu), nie natione Ruthenus, natione Lithuanus, bo tak szlachta nie odczuwała i takie narody nie istniały. Istniały takie ludy, taka świadomość lokalna. W szerszej, państwowej identyfikacji to był naród polski z odrębnym poczuciem lojalności obywatelskiej – koronnej lub litewskiej, nad którą z kolei górowała – u patriotów przynajmniej powinna - lojalność państwowa wobec Rzeczypospolitej.

W odpolszczaniu historii Rzeczypospolitej ogromne osiągnięcia mają Litwa, Białoruś i Ukraina. Na Litwie każde dziecko wie, że to Litwini wygrali bitwę z Zakonem Krzyżackim pod Żargilisem (Grunwaldem ) z niewielkim, a właściwie przypadkowym udziałem Polaków. Adamas Mickieviczius jest poetą litewskim - i to nie także litewskim, a wyłącznie litewskim. Na Białorusi im kto bardziej już nie jest posowiecki i szuka białoruskiej tożsamości, to czci wielkiego Białorusina Tadeusza Kościuszkę i białoruskiego kompozytora Stanisława Moniuszkę. A na Ukrainie (zachodniej) było 600 lat polskiej okupacji. Odpolszczenie jak się patrzy – nic, tylko brać i tłumaczyć.

Rocznica drugiego Chocimia się zbliża i mamy szansę – jeżeli jej nie zmarnujemy – przyspieszyć trwające już trzy dekady pojednanie polsko-ukraińskie. W przygotowaniach mentalnych warto się oprzeć o jakiś obiekt o bogatej i wyrazistej symbolice.

Polska-Ukraina: o jakiej integracji mówimy?

Mamy wspólny interes, żeby liczyć się w Europie i świecie jako osiemdziesięciomilionowy podmiot.

zobacz więcej
Na Ukrainie, niedaleko za granicą z Polską, w drodze do Lwowa, w miasteczku Żółkiew stoi kolegiata św. Wawrzyńca. Zbudowana na początku XVII wieku przez hetmana Stanisława Żółkiewskiego miała być w zamyśle fundatora nie, jak zwykle, panteonem magnackiego rodu, a miejscem sławiącym oręż polski, bohaterskiego wodza nie pomijając. Żółkiewski zdążył zamówić duży obraz do nawy poprzecznej – „Bitwę pod Kłuszynem”.

Jego prawnuk po kądzieli Jan III Sobieski zamówił trzy obrazy batalistyczne o bitwach pod Chocimiem, pod Wiedniem i pod Parkanami. Panoramy bitwy pod Wiedniem i Parkanami to olbrzymie obrazy, 44 metry kwadratowe każdy i każdy nieco większy od „Bitwy pod Grunwaldem”. Chocim, podobnie jak Kłuszyn, oba mniejsze od Wiednia i Parkanów, wisiał w nawie poprzecznej. Większe obrazy w prezbiterium.

Czy Polska i Ukraina powinny być jednym państwem? Nierozsądne marzenia o federacji

Nie ma powodu, aby dziś uruchamiać integrację naszych krajów.

zobacz więcej
W czasach komunistycznych kolegiata, jak wiele kościołów w ZSRR, pełniła rolę magazynu. Obrazy wisiały tam do 1972 roku, kiedy zostały zdjęte na polecenie ówczesnego dyrektora Lwowskiej Galerii Sztuki. „Bitwa pod Wiedniem” trafiła na muzealną ekspozycję do zamku w Olesku, miejsca urodzenia Jana III Sobieskiego. Tam siedmiometrowej wysokości obraz wisiał częściowo zwinięty, bo sala zamkowa była dla niego za niska. „Bitwa pod Parkanami” leżała zrolowana w skrzyni w tej samej sali, a mniejsze – „Bitwa pod Kłuszynem” i „Bitwa pod Chocimiem” – trafiły do muzealnych magazynów.

W 2007 roku, po dwuletnich staraniach, Lwowska Galeria Sztuki zgodziła się na konserwację „Bitwy pod Wiedniem” i „Bitwy pod Parkanami” w Polsce. Konserwacja, która była najtrudniejsza w przypadku zrolowanej „Bitwy pod Parkanami”, trwała blisko pięć lat. Pracował zespół polsko-ukraiński pod polskim kierownictwem. Koszt przedsięwzięcia to ponad cztery miliony złotych. Po konserwacji obrazy zostały pokazane w Teatrze Narodowym w Warszawie i Muzeum Architektury we Wrocławiu. Ze względu na brak zgody strony ukraińskiej nie doszły do skutku planowane ekspozycje w Katowicach i Lublinie.

W 2012 roku obrazy wróciły na Ukrainę i „Bitwa pod Wiedniem” zawisła z powrotem na zamku w Olesku, a „Bitwa pod Parkanami” na zamku w Złoczowie. Starania strony polskiej, by obrazy wróciły do kolegiaty w Żółkwi spełzły na niczym, wobec czego polscy konserwatorzy nie podjęli się pracy nad dwoma mniejszymi obrazami, przechowywanymi w magazynach. Tam „Bitwa pod Chocimiem” doczeka nadchodzącej 350. rocznicy bitwy pod Chocimiem.

„Bitwa pod Wiedniem” nadal wisi w za niskiej sali, a „Bitwa pod Parkanami” w przedsionku nad schodami w Złoczowie. Oba obrazy zostały źle rozpięte, są pofałdowane, a miejsca ich ekspozycji uniemożliwiają jednoczesne widzenie całości. Nie tylko nie cieszą oka, ale ponownie niszczeją i nie sposób nie wspomnieć o zmarnowanych pieniądzach z budżetu polskiego Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

„Nie będą ukraińskie obrazy wisieć w polskim kościele” oraz „nie będą nam Polacy mówić, gdzie mamy wieszać nasze obrazy” – można było przez wiele lat usłyszeć nieoficjalnie. Oficjalnie, że temperatura i wilgotność powietrza w kolegiacie w Żółkwi są nieodpowiednie. Strona polska obiecała właściwą aparaturę, nic z tego. Argumenty o tym, że właściwym miejscem dla obrazów jest Żółkiew, trafiały niekiedy do władz centralnych w Kijowie. Władze lokalne we Lwowie były dotąd zawsze przeciwne.

Być może niedawne odsłonięcie lwów na Cmentarzu Orląt Lwowskich oznacza, że polityka odpolszczania historii Rzeczypospolitej została na Ukrainie choć złagodzona. Oby. Ale tym bardziej warto pamiętać, że nie ma powodu, aby wspierali ją Polacy.

– Krzysztof Zwoliński

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Hetman
Zdjęcie główne: „Bitwa pod Chocimiem 1673”, obraz gdańskiego malarza Andreasa Stecha z 1697 roku. Fot. Grażyna Myślinska / Forum
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?