To nie są nowe pytania, choć rosyjskie zbrodnie wojenne na Ukrainie sprawiły, że te pytania stały się niemal oczywiste. Ale zadawałam je już w 1995 roku, w artykule na pięćdziesięciolecie Organizacji Narodów Zjednoczonych, choć wtedy jeszcze szukałam na nie konstruktywnych odpowiedzi i nie stawiałam skrajnych wniosków (Tygodnik Solidarność, nr 454/1995). Był to czas wojny bałkańskiej i wojny czeczeńskiej – o tej pierwszej mówił nawet papież Jan Paweł II w Zgromadzeniu Ogólnym NZ z okazji tegoż jubileuszu, jego przemówienie weszło do międzynarodowych tekstów polityki i kultury – i dziś wiemy, że ONZ niezbyt wiele wtedy zrobiła dla uniknięcia kryzysów czy wojen i ich skutków. Teraz jest tak samo albo – w pewien sposób – jeszcze gorzej.
Rosja zaatakowała Ukrainę 24 lutego, a już 3 marca abp Gabriele Caccia, stały obserwator Stolicy Apostolskiej przy ONZ apelował na forum Zgromadzenia Ogólnego o zawieszenie broni oraz o powrót do dyplomacji. Przypomniał wtedy, że organizacja ta została założona właśnie po to, by uchronić przyszłe pokolenia przed plagą wojny. Podkreślił, że obowiązkiem wszystkich państw jest dążenie do rozwiązywania sporów na drodze negocjacji, mediacji lub innych pokojowych środków, również po wybuchu wojny. Zacytował apel papieża o zawieszenie broni i odrzucenie wojny jako narzędzia agresji przeciwko wolności innych narodów i jako środka rozstrzygania sporów międzynarodowych (podaję za KAI).
Wyobrażam sobie, jak sarkastycznie musiał wtedy uśmiechać się Siergiej Ławrow, który wiedział, że to tylko słowa, żeby powiedzieć elegancko i dyplomatycznie, i że z tych słów nic, ale to nic nie musi wynikać. Jak bowiem miałoby inaczej być, skoro to jego mocarstwo w 1945 roku zagwarantowało sobie swojego rodzaju nietykalność poprzez stały układ sił w nieszczęsnej i nie do ruszenia Radzie Bezpieczeństwa. Wyraziście opisał ten moment Piotr Zaremba we
fragmencie swojej najnowszej książki „Demokracja zwycięska. Ameryka Roosevelta i Trumana w II wojnie światowej. Dzieje polityczne Stanów Zjednoczonych od roku 1900”, publikowanym niedawno w Tygodniku TVP.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Powtórzę, że kiedy dziś zadajemy sobie pytania o sens ONZ, warto sięgnąć do najnowszego tomu Piotra Zaremby i poczytać o początkach tej organizacji, już wtedy – jak zobaczymy – skazanej na manipulacje i bezradność. Zaremba pisze, że ówczesny podsekretarz stanu Joseph Grew, dawny ambasador w Japonii, tłumaczył otwarcie, że weto czyni organizację bezbronną wobec jednego wrogiego państwa: Rosji Sowieckiej. „W praktyce główny cel takiej organizacji zostanie anulowany. A jej możliwość zapobiegania przyszłej wojnie będzie tylko iluzją”. Jak prorocze były to słowa, widzimy od lat.
To nie jest prehistoria
Rada Bezpieczeństwa – trzeba to przypomnieć – ma pięciu stałych członków: Rosję - kiedyś ZSRR, USA, Chiny, Francję i Wielką Brytanię oraz dziesięciu członków wybieranych na okresy dwuletnie. Przez lata całe ZSRR troszczył się o ty, by wśród owych dziesięciu panował korzystny układ sił, a i teraz zapewne Rosja nie ustaje w zabiegach o takowy. Rosjanie, czy raczej sowieccy funkcjonariusze, zbojkotowali sekretarza generalnego Trygve Lie po kryzysie koreańskim w 1953 roku (zbuntowali przeciw niemu jego sekretariat) i nie dopuścili do realizacji pozytywnych rozwiązań w Afryce kolejnego sekretarza Daga Hammarskjölda, który w 1961 roku zginął w katastrofie samolotu, lecąc na negocjacje w sprawie Konga. – To już prehistoria – mógłby powiedzieć jakiś młody dyplomata, tyle że to nieprawda, nic się nie zmieniło.
Widać to było także w czasie wojny bałkańskiej czy wojen czeczeńskich! I tylu innych, że nie wspomnę o Afganistanie najechanym przez Związek Radziecki, czy o wyrzynaniu się ludów afrykańskich manipulowanych przez kremlowskich specjalistów, o Iraku – wtedy tylko Jan Paweł II protestował i wprost błagał, wysyłając swoich dyplomatów, zaś ONZ wspierała tę akcję. A teraz, w czasie ostatniego półrocza rosyjskiej napaści na Ukrainę, widać niemoc Rady Bezpieczeństwa – i całej struktury – aż nadto wyraźnie. Bardziej już nie można. Reforma Rady Bezpieczeństwa rozważana jest od 1993 roku i jak na razie nic się nie udało zmienić.