Rozmowy

Jak zarobić na kongresie ekonomicznym?

Kto 10 lat temu powiedziałby, że ludzie opowiadający o swoich śmiesznych przygodach życiowych będą dzisiaj nazywani stand-uperami, komikami i sami będą tworzyć własne agencje eventowe? Że pojedynczy komik sam będzie w stanie sprzedawać cały Torwar czy Spodek? A przede wszystkim, że staną się milionerami – mówi Wojciech Kuśpik, organizator Europejskiego Kongresu Gospodarczego.

TYGODNIK TVP: Mija sezon na największe eventy w Polsce. Zakończyły się Bednary, czyli największe Agro Show w tej części świata. Jesteśmy po Forum Ekonomicznym w Karpaczu, do stolicy Karkonoszy przyjechał Jarosław Kaczyński. 21 października w Krynicy Zdroju zakończyła się pierwsza edycja „Krynica Forum ’22 – Wzrost i Odbudowa”. Temu nowemu wydarzeniu patronuje prezydent Andrzej Duda. Pan jest organizatorem Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach. Zazdrościł pan konkurentom pozyskania takich gości? Nie chodzi mi oczywiście o sympatie czy antypatie polityczne, tylko o fakt, że tak rozpoznawalne postaci napędzają publikacje medialne, a tym samym dają kongresowi olbrzymią promocję.

WOJCIECH KUŚPIK:
Nie zazdroszczę. Myślę, że już się przyjęło, że mamy dwa duże wydarzenia biznesowe w Polsce, czyli wiosną – Europejski Kongres Gospodarczy w Katowicach i jesienią Forum Ekonomiczne. Wydarzenia te mają nieco inny charakter. My mamy mniej paneli dotyczących polityki, kultury, spraw społecznych, a więcej biznesu i gospodarki. Mamy inne założenia i koncepcje. U nas głównymi gośćmi są przedsiębiorcy.

Nasza spółka organizuje do 50 różnych wydarzeń w roku. Dla różnych branż. I nie zawsze ich uczestnicy oczekują potężnego szumu medialnego. Natomiast wyzwaniem jest samo merytoryczne przygotowanie wielkiej imprezy biznesowej. Coraz więcej podmiotów próbuje organizować eventy gospodarcze. Uważają, że wystarczy wynająć sale, postawić krzesła, stoliki, zaprosić kilku znanych gości i wymyślić banalną dyskusję. A później okazuje się, że takie wydarzenie się nie udaje. Bo uczestnicy oczekują detali, szczegółów na najwyższym poziomie. A przede wszystkim debaty, z której coś się wykluje w przyszłości.

Zatem konkrety: co tak naprawdę wnoszą trzy dni rozmów? Czy to rzeczywiście ma jakiś realny wpływ na biznes i otaczający nas świat? Czy po prostu przyjadą ludzie, porozmawiają, a prezesi danych eventów zarobią?

Kongres to praca całoroczna. Pierwszy etap to bardzo szerokie konsultacje z różnymi środowiskami dotyczące tematów, które powinny zostać poruszone oraz gości, których warto zaprosić. Bardzo ważne jest, aby wykreować takie tematy czy takie dodatkowe wydarzenia w ramach Kongresu, które rzeczywiście są potrzebne i które rzeczywiście z punktu widzenia biznesu, Polski w danym okresie mogą odmienić rzeczywistość nas otaczającą. Często na profesjonalnie przygotowanym evencie biznesowym powstają nowe inwestycje, fabryki, fuzje. Oczywiście tam nie dochodzi do podpisania umów, ale powstaje wizja. Zalążek. Poznanie się. Myśl przewodnia, która się materializuje i łączy liderów, którzy wcześniej osobno nie wpadliby na konkretny pomysł, myśl, formę optymalizacji. Świat biznesu jest bardzo racjonalny. Jeśli nie ma korzyści, to uczestnicy na sto procent nie przyjadą. Widzieliśmy przeróżne konkurencyjne projekty, które nie miały efektu biznesowego dla gości i przetrwały rok, może dwa.

Mówi się, że przychody instytucji organizującej Forum Ekonomiczne mogą wynosić nawet powyżej 30 mln zł za trzydniowy event. Ile wy zarabiacie na EKG?

Szczerze? Serdecznie bym sobie życzył mieć z moich wydarzeń przychody tej wielkości. W naszym przypadku nie są one tak duże.
Tego typu wydarzenia są przede wszystkim miastotwórcze – twierdzi Wojciech Kuśpik, organizator Europejskiego Kongresu Gospodarczego. Na zdjęciu: Międzynarodowe Centrum Kongresowe w Katowicach. Fot. PAP/Zbigniew Meissner
Skoro nie o pańskich pieniądzach, to porozmawiajmy o cudzych. Sprawny organizator wychodzi na swoje, nawet jak nie chce się tym pochwalić. Ale wokół niego zarabia też mnóstwo innych podmiotów.

Tego typu wydarzenia są przede wszystkim miastotwórcze. A im mniejsza miejscowość organizuje większą imprezę, tym lepiej, bo większa liczba mieszkańców z tego skorzysta. Chociaż nawet tak duże miasta jak Katowice doceniają rolę przeróżnych imprez. Miasto policzyło, że uczestnicy wydarzeń, które odbywały się w Katowicach zostawiają średnio ok. 250 mln zł we wszelkiego rodzaju usługach, handlu czy rozrywce. My przeanalizowaliśmy, że kolejne 250 mln zł zostawiają organizatorzy. Chociażby w formie wynajęcia podwykonawców, dostarczenia cateringu, zabezpieczenia imprez. Jeszcze ważniejsze od zostawionej gotówki „tu i teraz” jest efekt marketingowy regionu.

Mieliśmy w Katowicach szczyt klimatyczny ONZ – 90 proc. gości pierwszy raz było w Katowicach, a 70 proc. pierwszy raz w Polsce. To ogromna promocja. Wszędzie takie wydarzenia zostawiają korzyści i dla kraju i dla społeczności lokalnych. Słyszeliśmy od dużych inwestorów, że zupełnie inaczej wyobrażali sobie miasto węgla i stali. Sądzili, że trzeba chodzić w maskach przez smog i nie da się funkcjonować, a okazało się, że to ładne, atrakcyjne miasto.
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     Zobaczyli to włodarze innych miast. A niektórzy pozazdrościli Mazurom Mazurskiej Nocy kabaretowej i stworzyli własne imprezy kabaretowe.

Inni chcą wejść w rynek, gdy zobaczą sukces konkurencji. Czasami jednak nie warto powielać czegoś, co już robią inni, tylko znaleźć własną niszę i w niej być pierwszym. Lepiej być liderem nawet w mniej popularnej dyscyplinie niż piętnastym w już zagospodarowanej. Bo kiedyś może się to zmienić. I tu przykład znowu z branży eventów. Kto 10 lat temu powiedziałby, że ludzie opowiadający o swoich śmiesznych przygodach życiowych będą dzisiaj nazywani stand-uperami, komikami i sami będą tworzyć własne agencje eventowe? Że pojedynczy komik sam będzie w stanie sprzedawać cały Torwar czy Spodek? A przede wszystkim, że staną się milionerami. Ich eventy są teraz coraz bardziej profesjonalne. Dostosowują ofertę do klienta. Badają rynek. Nie dublują imprez w tym samym regionie, by się nie kanibalizować. To przykład w skali makro i potężnych pieniędzy.

Odkryć nowego Steve'a Jobsa. Polska walczy o zagraniczne talenty

Czy Polska ma szansę przyciągać utalentowanych obcokrajowców?

zobacz więcej
Gdy mówi się o organizacji eventów, to ma się przed oczyma – w zależności od tego, kto czym się interesuje – festiwale muzyczne, kabaretony, mecze piłkarskie czy wyżej omówione imprezy biznesowe. Ale to również Święto Ziemniaka w Mońkach, Pływanie Na Byle Czym czy Festiwal Czekolady. Cała branża warta jest dzisiaj ok. 3 mld zł i nadal rośnie. Czy koronawirus nie przetrzebił trochę rynku? Jak radę dają sobie ci mniejsi gracze?

Pyta pan, z czym zmagają się organizatorzy eventów. Rosnące koszty, zdecydowanie powyżej inflacji. Mieliśmy przypadki, że firmy obsługujące kongresy, konferencje, targi, zostały dosłownie zmiecione. Teraz, gdy nastąpiła odbudowa rynku, ceny w firmach urosły dramatycznie. Pracownicy techniczni, cateringi, branża hotelowa – olbrzymia część pracowników znalazła bardziej stabilne zatrudnienie i już nie wróciła do swojej pracy. W związku z tym ceny firm, które przetrwały poszły do góry. Teraz jeśli doliczymy wzrosty cen energii, gazu, wody, to same obiekty staną przed ogromnym wyzwaniem, żeby się utrzymać. Bo praktycznie jest niemożliwością, żeby przerzucić koszty na organizatorów wydarzeń. Oni nie zapłacą za wynajem 200 proc. więcej. Przypuszczam, że mniej więcej połowa wydarzeń cyklicznych się nie utrzyma. Po prostu nie zepnie się finansowo. Bilety musiałyby kosztować zamiast 100 zł – 250zł. Tak duży skok jest niemożliwy z jednego sezonu na drugi. Przetrwają ci, którzy będą umieli znaleźć sponsorów, partnerów. Stworzą dodatkową ofertę przychodową. Tym bardziej, że i wcześniej była to branża podwyższonego ryzyka. Nie wszystko da się przewidzieć. W Spodku i MCK odbywa się rocznie 500 różnych wydarzeń: od małych konferencji, po koncerty.

To teraz o wielkich pieniądzach. Czy 6 bilionów złotych to jest dużo?

To bardzo dużo.

Nawiązuję oczywiście do kwestii odszkodowań wojennych. Nie pytam o kwestie dotyczące realności odzyskania tych pieniędzy, ale w kontekście świadomości ekonomicznej – z jednej strony społeczeństwa, z drugiej polityków, a z trzeciej samego biznesu. Czy mamy świadomość tego, z jakiego pułapu startowała na europejskim wolnym rynku polska gospodarka po przemianach w '89 roku? Jak gigantyczną przewagę miały firmy zachodnie względem naszych?

Niewątpliwie Polska i po wojnie, i po całym okresie komuny, bezwzględnie zasługiwała na wsparcie. My nie skorzystaliśmy z Planu Marshalla, nie mogliśmy rozwijać gospodarki wolnorynkowej. Strata kilkudziesięciu lat w biznesie jest przepaścią. Ale jestem przede wszystkim przedsiębiorcą i zawsze podchodzę bardzo racjonalnie do każdego zagadnienia. Staram się zajmować tymi tematami, które są realne i możliwe do uzyskania. To jest temat, który może funkcjonować latami, bo Sejm jeszcze w 2004 r. niemal jednomyślnie zdecydował, że należy oszacować nasze straty wojenne. Tylko dziś musimy funkcjonować na wspólnym, europejskim rynku, konkurować i rozwijać swoje biznesy na tym, co mamy.
Na Święcie Ziemniaka w Mońkach też można zarobić. Fot. Anatol Chomicz / Puls Biznesu / Forum
A nie jest tak, że wolny rynek sprzyja graczom bardziej rozwiniętym? Większym? A ci mniejsi mogą być najwyżej podwykonawcami? Gdy ci mniejsi zaczynają wyprzedzać „starych i wielkich”, to wówczas zaczyna się im podcinać skrzydła już poza wolnym rynkiem. Najlepszym przykładem są ograniczenia dla polskich firm transportowych.

Na pewno jest tak, że w globalnym handlu, w polityce międzynarodowej i polityce europejskiej są gry interesów. Każdy chce zarobić jak najwięcej. Jesteśmy we wspólnej Europie, ale jednocześnie każdy trochę ciągnie w swoim kierunku. Pan mówi o Francuzach i branży transportowej, którą oni chcą chronić przed firmami z Europy Wschodniej. A ja wolę szukać sukcesów i podam przykład InPostu, który właśnie przejął francuską firmę Mondial Relay. Wartość transakcji wyniosła 513 mln euro i dzięki temu InPost będzie liderem na trzecim rynku e-commerce w Europie. Jest firma z Krosna, która przejmuje konkurentów w Niemczech, Szwajcarii. Kluczowe decyzje dotyczące tamtych rynków zapadają u nas, w Polsce. Kiedyś na kongresie zaprosiliśmy Polaków, którzy zrobili dużą karierę w strukturach korporacji globalnych. I był m. in. Grzegorz Górski, który wszedł do zarządu francuskiej GDF Suez Energy Europe, czyli jednej z największych energetycznych firm świata. Szukajmy pozytywów. Może nasza postawa względem Ukrainy jeszcze bardziej nam pomoże na świecie.

Skoro o wojnie zaczynamy. Gospodarka w Ukrainie jeszcze istnieje? Czy tam nie będzie już co zbierać?

Z różnych danych wynika, że wbrew pozorom istnieje. Dość szybko i w miarę możliwości elastycznie Ukraińcy się dostosowali do sytuacji i wiele firm w miarę normalnie funkcjonuje. Dane import, eksport są zaskakująco dobre, ale niewątpliwie ten kraj jest systematycznie niszczony – infrastruktura, łańcuchy dostaw. Miejmy nadzieję, że wojna się szybko skończy, że świat skutecznie powstrzyma Putina i Rosję w tym szaleństwie.

Oczywiście przeciwnikiem Ukrainy jest Rosja, która ma silniejszą gospodarkę. Dlatego sankcje są tak ważne, bo cena surowców energetycznych, z których w głównej mierze żyje Rosja rośnie w sposób szaleńczy. Kolejne sankcje to jedyne rozwiązanie, by skutecznie izolować Rosję. Jeśli Europa będzie zjednoczona, skonsolidowana ze Stanami Zjednoczonymi i nikt nie będzie się wyłamywał z sankcji, z takiego faktycznego realnego potępienia Rosji i realnej pomocy dla Ukrainy, to długoterminowo ceny surowców zaczną spadać, a więc zaczną też spadać zyski Rosji.

– rozmawiał Karol Wasilewski

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: W 2018 roku w Katowicach odbył się Szczyt Klimatyczny COP24. Fot. PAP/Andrzej Grygiel
Zobacz więcej
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Zarzucał Polakom, że miast dobić wroga, są mu w stanie przebaczyć
On nie ryzykował, tylko kalkulował. Nie kapitulował, choć ponosił klęski.
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
W większości kultur rok zaczynał się na wiosnę
Tradycji chrześcijańskiej świat zawdzięcza system tygodniowy i dzień święty co siedem dni.
Rozmowy wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Japończycy świętują Wigilię jak walentynki
Znają dobrze i lubią jedną polską kolędę: „Lulajże Jezuniu”.
Rozmowy wydanie 15.12.2023 – 22.12.2023
Beton w kolorze czerwonym
Gomułka cieszył się, gdy gdy ktoś napisał na murze: „PPR - ch..e”. Bo dotąd pisano „PPR - Płatne Pachołki Rosji”.
Rozmowy wydanie 8.12.2023 – 15.12.2023
Człowiek cienia: Wystarcza mi stać pod Mount Everestem i patrzeć
Czy mój krzyk zostanie wysłuchany? – pyta Janusz Kukuła, dyrektor Teatru Polskiego Radia.