Kończy się Rok Romantyzmu Polskiego. Te mijające 12 miesięcy to w przeważającej części okres wojny, którą Rosja prowadzi przeciw Ukrainie. A warto zauważyć, że pod pewnymi względami obecna sytuacja Ukraińców przypomina to, co było udziałem Polaków w XIX wieku. Stawką w konfrontacji z Rosją jest dla narodu ukraińskiego jego suwerenny byt polityczny.
Oczywiście, Rosji nie udało się zrobić z Ukrainą tego, co pod koniec XVIII stulecia trzy mocarstwa zaborcze uczyniły z Polską. Państwo ukraińskie trwa – także, a może przede wszystkim, dzięki pomocy, która płynie do niego z Zachodu. Tymczasem I Rzeczpospolita w obliczu rozbiorów skazana była na samotność.
Nic zatem dziwnego, że powstanie listopadowe nie uzyskało wsparcia żadnej liczącej się siły w Europie. Nawet zostało ono potępione przez papieża Grzegorza XVI w encyklice „Cum primum” z roku 1832 (choć później biskup Rzymu tłumaczył swoje stanowisko tym, iż się obawiał, że carat zacznie na ziemiach polskich represjonować duchowieństwo katolickie).
Ale były też na Starym Kontynencie środowiska, które pozytywnie się odnosiły do zrywu listopadowego. Tyle że w tamtych czasach nie przejęły one jeszcze trwale władzy w swoich krajach. Można tu wymienić kręgi polityków liberalnych czy ruchy demokratyczne. Występowały one przeciw Świętemu Przymierzu, a więc sojuszowi państw strzegących arystokratycznego porządku w Europie przed dążeniami wszelkiej maści rewolucjonistów.
W tym historycznym kontekście samotność Polaków w Europie stała się istotnym motywem politycznym w twórczości polskich romantyków. Świadczą o tym nie tylko wiersze, poematy czy dramaty przerabiane w Polsce jako lektury szkolne. Można tu również wskazać pozostawione przez wieszczów pisma filozoficzne oraz epistolografię.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Na zainteresowanie zasługuje choćby korespondencja Juliusza Słowackiego z Zygmuntem Krasińskim. Niedawno została ona opublikowana nakładem Państwowego Instytutu Wydawniczego w ramach wielkiego projektu, jakim ma być dwudziestotomowa edycja „Dzieł zebranych” pierwszego z wymienionych poetów.
Słowacki i Krasiński postrzegani są powszechnie jako polemiści w kwestiach dotyczących konfliktów społecznych. A jednak listy, które między sobą wymieniali, dowodzą nie tylko łączącej ich przyjaźni, ale i tego, że przeżywali niewolę zaborów podobnie. Bliskie było im myślenie na temat dziejów świata w kategoriach apokaliptycznych. Brak państwa polskiego traktowali jako zbiorowe doświadczenie pasyjne.
Mimo że czasy romantyzmu polskiego to przeszłość, to jednak mają one coś wspólnego z teraźniejszością. Chodzi o przesilenie skutkujące zmianą architektury świata.
W XIX-wiecznej Europie były to procesy narodotwórcze (w korespondencji Słowackiego z Krasińskim też się ten wątek pojawia). Wyłonienie się narodów jako nowoczesnych egalitarnych wspólnot oznaczało rozpad ładu feudalnego i demokratyzację społeczeństw. Stopniowo w rywalizację o władzę w państwach zachodnich włączały się ugrupowania szeroko pojętej lewicy. To one niosły na swoich sztandarach postulaty emancypacyjne.
Można wysnuć przypuszczenie, że gdyby tłumiące wszelkie nacjonalizmy Stare Przymierze trwało do XXI stulecia, to by nie tylko nie utworzono państwa ukraińskiego, ale i nie byłoby też polskiej niepodległości.
Z kolei dziś mamy do czynienia ze zjawiskiem wybijania się Europy Środkowo-Wschodniej – państw położonych między Niemcami a Rosją – na polityczną podmiotowość. Potęgi, które na przestrzeni historii w tej części Starego Kontynentu sprawowały hegemonię, obawiają się utraty swojej pozycji. I choć jeszcze nic nie jest przesądzone, to być może to je właśnie czeka.
Nie ma zatem co się dziwić, że na salonach Berlina i Paryża zbliżenie polsko-ukraińskie budzi niepokój. Elity polityczne Niemiec i Francji chcą, żeby znów „było tak jak było”, czyli żeby wróciła możliwość dealowania z Rosją.