Zadania oskarżycieli oraz ich posunięta do granic nienawiści niechęć do Kościoła są dość oczywiste.
zobacz więcej
Ów publicysta to absolwent studiów historycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim (a więc dysponuje warsztatem badawczym). Jest byłym posłem Unii Demokratycznej oraz Unii Wolności. Nie jest zatem – co bardzo istotne – kojarzony z prawicowymi obrońcami Kościoła katolickiego. A stwierdził on, że pochodzące z zasobów peerelowskiej bezpieki materiały zawierają rozmaite pułapki. Wskazując je, dodał, że dali się w nie wciągnąć właśnie ci, którzy Jana Pawła II i kardynała Sapiehę obciążają winami.
W tekście Czecha czytamy, że w okresie stalinowskim wydobywane brutalnie przez ubeków z księży zeznania mające zszargać reputację metropolity krakowskiego, były elementem rozprawy komunistów z Kościołem w Polsce. Wymownie brzmią słowa publicysty wybite w leadzie: „Teza, że nawet jeśli Karol Wojtyła nie został wykorzystany przez kardynała Sapiehę, to wiedza o jego zachowaniu wpłynęła na ukrywanie przez późniejszego papieża Jana Pawła II pedofilii w Kościele, jest wierutną bzdurą i etyczną niegodziwością”.
Oczywiście fakt ukazania się w „Wyborczej” tekstu Czecha można traktować jako przejaw jej taktyki polegającej na grze w policjanta dobrego i policjanta złego. Oto medium przodujące w uprawianiu antykościelnej propagandy – w tym w oczernianiu papieża Polaka – wysyła komunikat: dopuszczamy wielość stanowisk, jesteśmy otwarci, są wśród nas też ludzie przestrzegający przed ferowaniem wyroków. W dodatku Czech ujął się za Janem Pawłem II i kardynałem Sapiehą, żeby przy tej okazji przemycić bijące w polską prawicę antylustracyjne treści, które są znakiem firmowym „GW” od ponad trzech dekad.
Ale niezależnie od tego, jeśli obydwu kapłanów broni publicysta spoza konserwatywnej „bańki”, to o czymś to świadczy. I choćby dlatego tekst Czecha jest ważny.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Kontrastuje on na przykład z mailem, który publicysta, były jezuita Stanisław Obirek otrzymał od Dariusza Libionki, historyka, w przeszłości współpracownika biura edukacji lubelskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.
Obirek to człowiek budujący swoją sławę na grillowaniu Kościoła (czy jako były zakonnik nie kieruje się po prostu resentymentami?). Nic zatem zaskakującego w tym, że w tekście, który się ukazał w serwisie OKO.press, na potwierdzenie swoich racji cytuje on następujące słowa Libionki: „sprawa Sapiehy pogrąża ostatecznie Kościół. Cały Kraków coś wiedział i nic nie powiedział. Nic nigdy nie wyszło. A ubecy mieli inne priorytety, (…), szukali haków i możliwości werbunku”.
Przy czym – jak wynika z tekstu Obirka – historyk nie przytacza żadnych faktów, które przemawiałyby za wydaniem niekorzystnego dla Jana Pawła II i kardynała Sapiehy werdyktu. Snuje tylko domysły i podejrzenia. Ponadto mamy tu do czynienia z braniem za dobrą monetę po prostu plotek („Cały Kraków coś wiedział i nic nie powiedział”), które były rozpowszechniane nie bez udziału bezpieki. Takie podejście naukowca (zwłaszcza z tytułem doktora habilitowanego) kompromituje.