TVP Dokument zaprasza na ośmioodcinkowy cykl dokumentalny „Ludzie i pszczoły”
TYGODNIK TVP: Mamy wiosnę, niebawem przyjdzie lato a wraz z nim zaczniemy narzekać na komary, kleszcze i inne owady, które nie umilają nam życia. Czy słusznie?
MAREK KOZŁOWSKI: To zależy od punktu widzenia i spojrzenia na sprawę. Często niestety zapominamy, że jesteśmy poniekąd uwikłani w całą sieć oddziaływania przyrody, czyli organizmów żywych. Można bez problemu udowodnić, że gdyby nie owady, to w ogóle by nas na Ziemi nie było. Pochodzimy przecież od zwierząt, które są owadożerne. Owady to też jakby nie było takie małe zwierzęta, które mają bardzo długą historię.
Przez ten czas, jeśli chodzi o biocenozy [biocenoza to zespół populacji organizmów roślinnych, zwierzęcych oraz mikroorganizmów należących do różnych gatunków, ale powiązanych ze sobą różnymi zależnościami - red.] lądowe – bo pamiętajmy, że w oceanach nie ma owadów, tam zastępują je poniekąd skorupiaki – owady, które są małe i szybkie, wcisnęły się w prawie każdą szparę środowiska i bardzo dobrze sobie żyją. Dzięki nim też środowisko w dużej mierze funkcjonuje.
Świat bez owadów jest tak naprawdę niemożliwy a my, czyli ludzie pojawiliśmy się na nim stosunkowo niedawno. Nasz gatunek to maciupki ułamek. Owady żyją prawie 400 mln lat a my zaledwie jedną czwartą miliona. Jesteśmy w stosunku do nich małym, nic nie znaczącym epizodzikiem. Gdyby człowiek zniknął to owady by tego w ogóle nie zauważyły.
Jednym słowem owady są potęgą i do tego pożyteczną?
Tak, to potęga przesiąkająca całą biocenozę lądową. One są wszędzie, wiele roślin zresztą ukształtowało się pod ich dyktando. My jako uczestnicy tej biologicznej historii nie jesteśmy wolni od różnych układów z owadami. Mimo, że w naszej kulturze są postrzegane często w sposób negatywny.
W szkole uczy się dzieci takich głupot, jak ta, że ropucha jest pożyteczna, bo zjada owady. Wiele jest zwierząt, które zjadają owady, które zjadają inne owady. Tak wygląda ten łańcuch pokarmowy, taka jest zależność między nimi, nie do oddzielenia.
Kultura japońska na przykład nie traktuje owadów pogardliwie, nie lekceważy ich. Tak się jakoś porobiło, że ta nasza europejska kultura, zwłaszcza ta środkowa, w pewnym momencie stworzyła pewnego rodzaju owadzie atawizmy, a jeszcze raz to podkreślę, że bez owadów tak naprawdę nie ma świata. Trudniej jest go sobie wyobrazić bez nich, o wiele łatwiej bez człowieka.
Powiedział pan, że przyroda w pewien sposób dostosowywała się do owadów. Możemy podać jakieś konkretne przykłady?
Kwiaty, czy większość ptaków śpiewających jest zależna od owadów. Szczególnie te latające,, jak jaskółka, jeżyki, ale i wiele innych. W nich odbija się poniekąd świat owadów, podobnie jest z roślinami kwiatowymi, czy tymi, które wydają owoce. Dla nich owady są filarami bez których nie mogą istnieć trochę jak w budownictwie. Katedra bez filarów szybko, by się zawaliła. W przyrodzie jest bardzo podobnie.
Gdy mówi pan o kwiatach i owadach, to pierwszym, który przychodzi do głowy jest pszczoła. Przez wieki nazywana królową, dziś postrzegana jako owad, którego trzeba ratować, który jest niezbędny i dla przyrody, i też dla człowieka.
Jak mówi teoria ewolucji człowiek pochodzi od małpy, a małpy były owocożerne. Im słodszy był owoc, tym bardziej pożywny. To łaknienie cukru zostało nam zresztą do dziś. W czasach, gdy nie była jeszcze możliwa rafinacja z buraka, czy trzciny cukrowej, prawdziwą i jedyną słodyczą był miód. A ten wytwarzał jeden rodzaj pszczół, czyli pszczoła miodna. Wybieranie miodu stało się, więc istotną sprawą w działalności człowieka. Prędzej czy później do tej czynności doszła ta wspomniana olbrzymia chęć na tę słodycz.
Na przestrzeni wielu tysięcy lat człowiek tę pszczołę obłaskawił. Co prawda gospodarki pasieczne były datowane już w starożytnym Egipcie, ale te europejskie odmiany pszczół przez cale lata aż do XIX wieku były zwierzętami leśnymi. W środkowej Europie żyły w dziuplach i to właśnie z nich rabowano miód. Człowiek zachowywał się poniekąd jak niedźwiedź. W pewnym momencie wpadł na pomysł, by prowadzić hodowle pszczół w lasach. Wydłubywano dziuple, jakimiś sposobami wabiono do nich pszczoły. Zwykle umieszczano je dosyć wysoko, by zwierzyna ,taka jak właśnie wspomniane niedźwiedzie czy borsuki, nie dostała się do nich.
Tak wyglądała gospodarka bartnicza, potem z czasem powoli zaczęto sprowadzać ją na ziemię i dziuple wydłubywano w kłodach drzew, aż wreszcie, choć również stosunkowo niedawno, bo dopiero 200 lat temu, pojawiły się konstrukcje przypominające dzisiejsze ule. Od tego czasu rozpoczęła się wielka podaż miodu, choć równolegle odbywała się także produkcja cukru.
Niemniej pszczoła zaczęła mieć wyjątkowy status w kulturze. Nie zdychała, tylko umierała, była i jest bardzo pracowita i sprawcza, bo to dzięki niej człowiek ma chociażby rzepak. Jednym słowem działała, i do dziś działa, ludziom na wyobraźnię.
A wspomniane już wcześniej komary i kleszcze? Czy one są potrzebne?
Z racji tego, że jestem przyrodnikiem, trudno jest mi przyjąć optykę, że coś jest potrzebne lub nie, zwłaszcza człowiekowi. To dla mnie ewidentna rzeczywistość. Nie jestem osobą wierzącą, więc nie wierzę, by Bóg stworzył świat, aby ten służył człowiekowi. Podobnie nie uważam, że w przyrodzie jest dobro i zło, to są tylko i wyłącznie ludzkie knowania, które stworzyliśmy sobie wraz z kulturą i nasza samoświadomością. Jeśli coś co w tej przyrodzie istnieje i żyje, straszliwie nam przeszkadza, to sobie z tym próbujemy jakoś poradzić.
Kleszcze były zawsze, nie żyjemy w raju, ale w świecie różnych pasożytów, które bywają chorobotwórcze oraz stawonogów, z których kleszcze są największymi naszymi wrogami, ale równie dotkliwie dają się we znaki i gryzoniom, i wilkom, rysiom, czy zającom. Powstała jakaś taka arteria ewolucyjna, która niebywale sprawnie została użyta i spodobała się wszelkiego rodzaju zarazkom, które ukochały przede wszystkim kleszcze. My również jesteśmy w niej od pewnego czasu.
Co do komarów to są one dziś dosyć sterylne, ale epidemia malarii była obecna jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku w Radomskiem. Wcześniej to była zmora terenów znajdujących się wokół rzek i bagien. Choć my możemy na razie spać spokojnie, trzeba pamiętać, że świat znajdujący się w strefie tropikalnej lub subtropikalnej jest przesiąknięty zarazkami przenoszonymi przez komary.