Felietony

Fasada gender i kebab. Zniknął luksus i słynna warszawska kapela

Od przedwojnia stołeczna ulica Chmielna wydawała się przedsionkiem światowego obycia i mody. Dziś przypomina zaplecze dworca Warszawa Zachodnia czy Wschodnia – mniejsza z kierunkiem, chodzi o klimat. Wypełnia ją smród taniego, na szybko preparowanego żarcia, pustostany, a obraz degrengolady dopełniają walające się śmieci i ściany pomazane graffiti.

„Ona jest równocześnie męska: mocna i dominująca, jak też kobieca: miękka, prowokująca, uwodzicielska i erotyczna”.

Proszę zamknąć oczy i zobrazować sobie ten opis.
Komu nie starcza wyobraźni, może deskrypcję przyłożyć do realiów. To… budynek biurowo-handlowy przy Chmielnej 25, który powstał równo dekadę temu w miejscu kamienicy z XIX wieku, zburzonej w 2008.
Tak, stoją za tym konkretni architekci i deweloperzy; owszem, można znaleźć nazwiska tych, którzy akceptowali projekt. Autorkę tego opisu pełnego imaginacyjnej dezynwoltury również można poznać za pośrednictwem Wikipedii, skąd zaczerpnęłam powyższy cytat.
Chodzi o najbrzydszy (zdaniem warszawiaków) budynek stolicy, pomimo ogólnej dezaprobaty nominowany do Nagrody SARP na rok 2013.
Po raz kolejny przywołam felietonistkę „Arch”, która uznała, że fasada konstrukcji „prowokująco wychyla się spomiędzy domów i niepokojąco zawiesza kaskadę obłych wykuszy nad głowami przechodniów”.
I dalej w tym stylu. Dawka metafor, pod którą kryje się… no właśnie. Co? Kto/co stoi za tym peanem na cześć paskudztwa?

ODWIEDŹ I POLUB NAS
Wydawać się może – temat krótki jak ulica. Raptem 2 kilometry.
Temat długi jak historia tego pasażu: od 1770 roku do… teraz. Chmielna, jedna z najbardziej znanych, rozpoznawalnych i opisywanych w literaturze warszawskich ulic.
Składa się z dwóch odcinków, zupełnie innych w charakterze: śródmiejskiego deptaka, biegnącego od ulicy Nowy Świat do Marszałkowskiej oraz kawałka „wolskiego”, czyli przynależnego administracyjnie do Woli – od alei Jana Pawła II do Miedzianej.
Ten przynależny do wolskiej strefy – nieinteresujący z historycznego punktu widzenia. Za to ten centralny jest jak kalendarium z życia Warszawy od XIX wieku do dziś.
Rany Julek, czego tam nie było!

Dom, w którym mieszkał Hans Kloss. Kilka łez z ulicy Chmielnej

Wybudowany pod koniec lat 60. blok zasiedlono artystami i naukowcami.

zobacz więcej
Pod dziewiątką usadowił się „letni zakład gastronomiczny” Władysława Reinera, gdzie rozpoczął działalność teatrzyk „Belle Vue”, z czasem znany jako „Odeon” i „Fantazja”.
Niewiele dalej, pod numerem 31, zagościł „Hotel Royal”, a tuż obok, po sąsiedzku – stanęła kamienica, zaprojektowana przez Kazimierza Loeve, której mury po II wojnie wykorzystano do budowy kina Atlantic.
Jednak bodaj najważniejsza była Diana – łaźnia „Diana”, ultranowoczesny przybytek higieny i rekreacji, powstały pod trzynastką. Wbrew feralnej liczbie, nikt nie narzekał – o ile kogoś było stać na tak luksusową czystość: armatury do natrysków i pary wodnej, gorące i zimne kąpiele, bajery i luksusy. Dianę rozebrano (dosłownie) w latach 90. XX wieku, by w tym miejscu wznieść biurowiec imienia bogini łowów.
To były czasy, kiedy Chmielną kojarzono nagannie – z moralnego punktu widzenia. Bo choć wzdłuż pasażu coraz liczniej powstawały sklepy z modną, szykowną konfekcją, to najbardziej rozpowszechnionym rzemiosłem wśród przechadzających się tu pań był najstarszy zawód świata.

Jednak ulica miała też atuty.
Niegdysiejszy kinematograf Aquarium przebudowano na kino Palladium, a scenę zastąpił ekran obramiony naturalną miejską architekturą. Tuż przed wybuchem II wojny kino przemianowano na Bałtyk, co miało kojarzyć się z innym kinematografem, przy Chmielnej 33 – Atlantikiem, otwartym w 1930 roku.
Wtedy na Chmielną wkroczyła nowoczesność. Atlanic stał się pierwszym stołecznym kinem dostosowanym do projekcji filmów dźwiękowych (przypomnę, że światowa premiera ruchomych obrazków z dźwiękiem miała miejsce w 1929!). Budynek przetrwał pożogę drugiej wojny i został ponownie udostępniony publiczności 19 września 1945 roku.
Kto pamięta ten piękny niebieski neon z napisem „Atlantic”, w którym litery pojawiały się na tle umownych fal (w domyśle – oceanu)? A kto pamięta, że przy kinie repertuarowym funkcjonowała salka z filmami emitowanymi non-stop, głównie dokumentami i kroniką filmową?
W szkolnych latach spędzałam tam sporo czasu, wstyd przyznać – wagarowałam. Nie tylko ja. Ale nie dla wszystkich były to godziny stracone.
Jeszcze o innej muzyce – o kapeli, mającej w nazwie ulicę.
Założona w 1928 roku przez Władysława Jaworskiego Orkiestra z Chmielnej umilała życie mieszkańcom stolicy, koncertując po ulicach i podwórkach. Zmieniał się skład bandu, ale repertuar bezzmiennie obejmował ponadczasowe szlagiery, z tymi z filmu Zakazane piosenki na czele. Zachował się też skład instrumentów: akordeon, skrzypce, bandżo, gitara, klarnet. Okazjonalnie kontrabas. A przede wszystkim – głos ludzki. Zaśpiew, tak charakterystyczny dla „dziadów podwórzowych”. Sto dwadzieścia zwrotek z tą samą, wpadającą w ucho melodią i refrenem z przytupem.
Co zabawne – przez 40 lat, od 1950 do 1990, Orkiestra z Chmielnej produkowała się przy ulicy… Rutkowskiego (Henryka), którego komunistyczne władze uznały za godniejszego niż chmiel patrona ulicy. Z biegiem lat członkowie zespołu wymierali, a i aura nie sprzyjała ulicznym koncertom. Niedobitki znalazły schronienie w podziemnych przejściu między Marszałkowską a Alejami Jerozolimskimi.

W dobie PRL-u Chmielna wydawała się przedsionkiem światowej mody. Miejscem, gdzie nie każdego było stać na zakupy. Ale gdy chciało się zaszpanować butami czy kiecką, biegło się na deptak Chmielna. Tam było pięknie, pańsko, zachodnio. Działali prywaciarze, śledzący nowe trendy i wciskający kit albo… całkiem niezły towar.
Dziś Chmielna przypomina zaplecze dworca Warszawa Zachodnia czy Wschodnia, mniejsza z kierunkiem, chodzi o klimat. Nie tylko nie ma butików – nie ma klientów. Zniknęła Cepelia, upadły pobliskie galerie sztuki. Trzyma się jeszcze Pracownia Obuwia Jana Kielmana (Chmielna 6), o której legendzie i historii można napisać osobny artykuł. Ocalały parasole i bukiniści, którzy znają każdego klienta, jako że wracają do nich często.
Nie w tym rzecz, żeby wyliczać relikty.
Ważna zmiana klimatu.

Długie macki ośmiornicy

Handlarze roszczeń latami nękają byłych lokatorów „odzyskanych” kamienic. Nie tylko na terenie Polski. Ludzie podający się za spadkobierców po latach dopadli Zofię Proctor w dalekim mieście Chester.

zobacz więcej
Dziś Chmielną wypełnia smród taniego, na szybko preparowanego żarcia. Pizza, chińszczyzna na wynos, belgijskie frytki. Owszem, są kawowe sieciówki – byle wpaść na szybko i uciec. Dawnym deptakiem spieszą młodzi ludzie, którym wszystko jedno, co ich otacza, bo najczęściej to przyjezdni. Pomiędzy nimi pomykają rozklekotane jednoślady dostawców taniej paszy na wynos. Co więcej, przez niegdysiejszy deptak co i rusz przejeżdża jakiś samochód, a okolice kina przeobraziły się w parking.
Jakby prawem kontrastu, jest tu kilka miejsc „na wysoki połysk”, które tylko uwypuklają żenujący bieda-blichtr ulicy.
Orkiestra? Zapomnieć.
Kino? Po kilku transformacjach straciło charakter. Jednak najbardziej zadziwia zanik sklepów. Pozostały pustostany. Obraz degrengolady dopełniają walające się po ulicy śmieci, ściany pomazane graffiti i przedpotopowe w stylu anonse taniego żarcia. Czasem gdzieś jeszcze pozostał dawny napis – jak ten głoszący „galeria sztuki”, gdzie do nabycia są… nieruchomości na sprzedaż.

Chmielna stała się swym zaprzeczeniem.
Co ciekawe – to nie socjalizm zadał śmiertelny cios tej ulicy.
To dzieje się teraz. Przyczyna? Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o kasę.
– Monika Małkowska

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

SDP2023
Tygodnik TVP jest laureatem nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Zdjęcie główne: Kiedyś ul. Chmielną uważano za piękną, dziś wypełnia ją smród fast foodów, walające się śmieci i pustostany ze ścianami pomazanymi beznadziejnymi graffiti. Fot. Monika Małkowska
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?