O Roosevelcie mówiono, że nie pojmuje natury ZSRS jako państwa policyjnego. Jak widać Truman też miał z tym kłopoty.
zobacz więcej
Ale dlaczego alianci z Zachodu nie protestowali, dlaczego tak łatwo się poddali sowieckiej machinie? Tamte manipulacje są wstrząsające do dzisiaj, zwłaszcza w świetle nadziei, jakie pokładano w nowej organizacji, która miała być zdecydowanie inna od Ligi Narodów. Miała „dać rękojmię, że wszyscy ludzie we wszystkich krajach będą mogli pędzić swe życie wolni od strachu i niedostatku” (IX Punkt Deklaracji Krymskiej, dla nas w Polsce tożsamej ze „zdradą jałtańską”). Tamte manipulacje, prowokacje i akcje w przededniu 25 kwietnia 1945 roku świetnie, szczegółowo i dramatycznie opisał Piotr Zaremba w swojej monumentalnej historii USA, w tomie piątym „Demokracja zwycięska. Ameryka Roosevelta i Trumana w II wojnie światowej. Dzieje polityczne Stanów Zjednoczonych od roku 1900”.
Jej fragmenty prezentowaliśmy na naszych łamach w lipcu ubiegłego roku.
Już wtedy, w latach 1944 -1945 zarówno Stany Zjednoczone, jak i Wielka Brytania powinny były się wstydzić, nie mówiąc o tym, że nie powinny były dopuścić do takiej sytuacji, która na blisko pół wieku zdecydowała o kształcie świata – i decyduje poniekąd do dzisiaj.
Przykładem tego jest ów, tragiczny układ sił w Radzie Bezpieczeństwa w kwietniu 2023 roku: jak zawsze jest pięciu członków stałych – USA, Rosja, Francja, Wielka Brytania i Chiny, każdy z prawem weta (więc i Rosja, od roku agresor ) oraz zmieniający się rotacyjnie co dwa lata członkowie – dziesięć innych krajów. Czy w 1991 roku, po rozpadzie ZSRR, pozostałe państwa – członkowie stali Rady Bezpieczeństwa (i całe Zgromadzenie Ogólne) stawiali kwestie prawa Rosji do bezwarunkowej kontynuacji misji skompromitowanego Związku Radzieckiego? Czy też od razu dali się zmanipulować kwiecistym elukubracjom sowieckich jeszcze kauzyperdów, na pewno solidnie przygotowanym na wyprowadzonych z prawa międzynarodowego kazuistycznych wywodach.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Wracając zaś do przylotu obecnej delegacji urzędników z Moskwy – w grę wchodzi również amerykańska zgoda na lądowanie samolotu specjalnego Siergieja Ławrowa – można zadać wcale nieśmieszne pytanie: „Wjadą? Nie wjadą?” – ale przecież ta jednorazowa obecność czy nieobecność Rosjan na posiedzeniu nie załatwia sprawy.
A co ją załatwia? Tu właśnie pojawia się ściana, przed którą Narody Zjednoczone – czy raczej Podzielone – stoją od dawna, nawet od bardzo dawna. Próby reformy tej skompromitowanej i bezwolnej struktury podejmowane są niby stale, ale bez żadnej woli i siły sprawczej. Czy dlatego, że tak silne są „objęcia” moskiewskich i innych licznych, od nich uzależnionych, urzędników? Czy dlatego, że mimo wszystko jest to jakaś struktura i jakieś ramy prawne, o które można się oprzeć „w razie czego”?
Ale tu znowu pojawia się pytanie – w razie którego „czego”? Czy może być większe, straszniejsze i bardziej wyraziste „w razie czego” niż inwazja Rosji na Ukrainę, kraju który jest członkiem stałym Rady Bezpieczeństwa i ma w niej stałe prawo weta, na inny kraj? Jeśli to nie są szczyty cynizmu, przerafinowanej gry politycznej, kunktatorstwa, oportunizmu, także chęci zysku i prostego cwaniactwa w wydaniu „wielkich” tego świata – to co będzie tymi szczytami? Agresja z użyciem broni atomowej?
Przecież nie po to tęgie głowy z Moskwy tak zgrabnie manipulują od siedemdziesięciu ośmiu lat całą strukturą ONZ, nie po to ją wymyślili, żeby teraz nagle poddawać się jakimś wymysłom „nieodpowiedzialnych” jednostek. Przetrwali Węgry, Czechosłowację, Afganistan, Gruzję i Krym w 2014 roku – żeby użyć najbardziej krwawych przykładów – to dlaczego nie mieliby przetrwać i teraz, w 2023 roku?
Wydaje się, że światu pozostaje już tylko szukanie nowych rozwiązań, bo te ustalone po II wojnie światowej zużyły się doszczętnie. Odpowiadały one kłamstwu tamtych czasów. Teraz mamy jednak nowe czasy, i nowe kłamstwa. I nowe ramy bezpieczeństwa – i niebezpieczeństwa. Czy uda nam się w nich zmieścić?
– Barbara Sułek-Kowalska
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy