Aktywność rosyjskich trolli w polskim internecie jest widoczna bardzo wyraźnie. Nasiliła się zdecydowanie po rosyjskiej agresji na Ukrainę. Szacuje się, że dziennie w języku polskim w sieci pojawia się co najmniej 120 tysięcy fake newsów. Oznacza to, że na „polski front” Rosjanie skierowali rzeczywiście ogromną liczbę trolli, a na pewno każdy z nich wykazuje bardzo dużą aktywność – jak wynika z materiałów prasowych, pracownicy „farm trolli” mają określoną liczbę postów do zamieszczenia dziennie.
W zdecydowanej większości trolle posługują się schematami, dokładnie określającymi, co i jak mają pisać. Dlatego też w większości przypadków dość łatwo ich wpisy rozpoznać. Staranne zbadanie profilów osób zamieszczających fake newsy może tylko upewnić w przekonaniu, że mamy do czynienia z trollem.
W zdecydowanej większości przypadków trolle na Facebooku czy Twitterze posługują się pseudonimami i mają bardzo niewielu znajomych. Niektórzy używają zwyczajnie brzmiące polskie imiona i nazwiska, zamieszczając przy tym minimum informacji o sobie – np. tylko miasto, z którego pochodzą. Ich znajomość języka polskiego jest zwykle dobra, ale popełniają błędy lub stosują kalki z języka rosyjskiego. Ostatnio pojawiły się trolle gorzej posługujące się polskim – czyżby zabrakło polonistów?...
Czy to są trolle? Przyjrzyjmy się kilku osobom aktywnym na Twitterze, które zachowują się jak trolle i według wszelkiego prawdopodobieństwa są trollami rosyjskimi – choć nie ma na to stuprocentowych dowodów (i nie ma szans, by takie dowody uzyskać). Są całkowicie anonimowe, nie ujawniają swych nazwisk i zdjęć, a na Twitterze działają krótko. Co wyróżnia publikowane przez nie posty? Po pierwsze – zdecydowana antyukraińskość. Po drugie – mniej lub bardziej wyrazista prorosyjskość.
Pierwszy z nich mieszka rzekomo w Toronto (litery KPK na jego profilu mogą pochodzić od nazwy Kongres Polonii Kanadyjskiej!), a na Twitterze jest od sierpnia 2022 r. Sam o sobie pisze: „Ambasador wiedzy i zdrowych poglądów. Inżynier i przedsiębiorca. Informacje rynkowe z pierwszej ręki”.
Zdjęcie profilowe, według wszelkiego prawdopodobieństwa, jest po prostu reklamą marynarki lub całego garnituru; w sieci można znaleźć całe mnóstwo podobnych („marynarka męska…”). A oto kilka najnowszych jego tweetów, pisanych zresztą znakomicie po polsku:
„Apeluje o to by kto może wesprzeć dn. 02.02.2023 rolników w blokowaniu ukraińskich przejść granicznych. Tu już nie chodzi tylko o kieszeń rolników ale też o wasze zdrowie i zdrowie waszych dzieci. Ukraińskie zboże i mięso to trucizna”.
„Jan III Sobieski przed Wyprawą Wiedeńską rozważał uderzenie na Podole, Prusy lub Mołdawię. Zamiast tego zadłużył skarb i pomógł Austrii w walce z Turkami. Uważał, iż pomoc Austrii leży w interesie Polski. Wszyscy wiemy jak się to skończyło. Po 440 latach popełniamy ten sam błąd.. Analogia: silna Turcja (Rosja) vs Austria (słaba Ukraina) Wszyscy w kraju parli do wojny z Turcją (dzisiaj z Rosją) Zadłużony skarb na 0.5 mln zł (1683 r) vs zadłużony budżet dla Ukrainy (100 mld zł w 2022) brak wdzięczności ces. Leopolda vs brak wdzięczności Ukraińców”.
„Ukraińcy nigdy nie byli naszymi braćmi. Od II połowy XVI wieku mordowali nas możliwie najokrutniejszymi sposobami. Dzisiaj tworzy się mity o braterstwie polsko-ukraińskim trwającym ponoć od wieków”.
Komentowanie tych tweetów ma niewielki sens. Ukraińskie zboże sprzedawane jest do kilkudziesięciu krajów świata (także do Unii Europejskiej) i nikt się nie skarży, podobnie na mięso (które z kolei nie jest znaczącą częścią ukraińskiego eksportu). Pomysł, że Jan III Sobieski powinien wesprzeć Turcję przeciw Austrii pojawił się już dawno, ale poraża jego zupełna ahistoryczność. Porównanie sytuacji sprzed wieków z dzisiejszymi czasami jest zupełnie bez sensu. No i Ukraina jest nam bardzo wdzięczna za okazywaną jej pomoc (co wyraża się choćby w wynikach badań opinii społecznej czy oficjalnych wypowiedziach ukraińskich polityków). Co do ostatniego z tych tweetów: przed XIX wiekiem nie było jeszcze narodu ukraińskiego…
Kolejny autor, który na swoim profilu napisał: „Za chamstwo, poliniactwo, ukrofilie i banderyzm z buta BAN!!!”, jest z kolei otwarcie i skrajnie prorosyjski – tak bardzo, że aż porażająco. Oto przykłady jego tweetów z ostatniego okresu:
ODWIEDŹ I POLUB NAS „Jesteśmy gotowi uderzyć w każdego lamparta, czy Abramsa. Nie ma różnicy. Wręcz przeciwnie, ludzie mają pewną ekscytację – my ich rozbierzemy. Jesteśmy przygotowani: wiemy, gdzie uderzyć – powiedział dowódca kompania czołgów o pseudonimie Samara”.
„W odstępie 80 lat. dziadkowie i pradziadkowie palili niemiecki sprzęt, a teraz ich wnuki zamieniają na złom maszyny NATO”.
Oczywiście, w pierwszym z cytowanych tweetów „Samara” to Rosjanin; w drugim – dziadkowie i ich wnuki są Rosjanami. Trudno się więc dziwić innemu tweetowi tego samego autora: „Polacy – jak małe dzieci ich ciągle trzeba bić po Dudzie”…
I jeszcze jeden autor, który na Twitterze działa od niedawna, bo dołączył (dołączyła?) w sierpniu 2022 r. Na tweeta innej osoby, że prezydent USA Joe Biden odwiedzi Polskę, odpowiedział niedawno: „Kolejny idiota z łbem wsadzonym do telewizora. Polski naród nie powinien się tak poniżać przed nikim. Napisze Ci wprost półmózgu, że dotyczy to wszystkich za równo USA jak i Rosji”.
W kontekście opinii na temat działań sił ukraińskich: „A może rozsądnie byłoby wspominać o czynach jednej i drugiej strony? Obiektywnie relacjonować wydarzenia z wojny? Na to nikt nie wpadł prawda? W Polsce można być tylko za, albo przeciw, nigdy nie ma nic pomiędzy. Może dlatego historycznie zawsze dostajemy wpierdol”. A przy innej okazji: „Żebyśmy tylko w podzięce nie dostali nuka od kacapów i skończyli jak zawsze w naszej historii z ręką w kiblu...”.
Ten troll (bo co do jego proweniencji nie ma chyba wątpliwości) działa rozsądnie: niby nie jest prorosyjski (określa Rosjan mianem „kacapy”), ale za to jest antyukraiński, straszy bombą atomową i usiłuje dowieść, że rosyjskiej agresji na Ukrainę winny jest też Kijów.
Współczesność i historiaOczywiście, Polacy są straszeni uchodźcami, tym, że po wprowadzeniu języka ukraińskiego znajdą się w samorządach i w Sejmie – zupełnie, jakby tysiące przybyszów nagle i niespodziewanie otrzymało obywatelstwo Polski (bo do kandydowania do Sejmu jest to niezbędne) lub innego państwa Unii Europejskiej (to z kolei dawałoby prawo do uczestnictwa w wyborach lokalnych). A jak podaje MSWiA, „Prezydent RP nie jest związany żadnymi terminami w sprawach o nadanie obywatelstwa polskiego. W praktyce na rozstrzygnięcie Prezydenta RP oczekuje się obecnie ponad rok”. W rzeczywistości jednak procedura jest dłuższa i może trwać kilka lat.