Wstrząsającą ilustracją braku grobów i nieoznakowanych nawet miejsc pochówków, najczęściej pospiesznych i pod osłoną nocy, jest kolegiata w Ołyce, w dawnej siedzibie ordynacji Radziwiłłów. Barokowa wspaniała świątynia, z wielkim wysiłkiem, powolutku poddawana renowacji dzięki staraniom Fundacji Dziedzictwa Kulturowego i pieniądzom z Polski, kryje wokół swych murów niejedne szczątki rzezi wołyńskiej: cóż więc z baroku, jeśli nie możemy pochować naszych umarłych. To już nie jest dramat Antygony, rzecz idzie w tysiące nieistniejących grobów.
– To jest właściwie najważniejszy postulat, jaki wynika z procesu przebaczenia i pojednania – zakończył swoje wołyńskie kazanie w Parośli abp Stanisław Gądecki, stojąc nad wciąż prowizorycznym miejscem pochowku. – Zwracam się więc z gorącym apelem do prezydentów Ukrainy i Polski oraz do władz parlamentarnych obu narodów o zgodę na godne pochówki wszystkich ofiar ludobójstwa, poprzedzone ekshumacjami ciał pomordowanych, aby ich rodziny mogły wreszcie zapalić znicz i pomodlić się nad tymi wielce pouczającymi dla naszej przyszłości grobami – powiedział abp Gądecki.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Nie wiem, czy hierarcha już wtedy wiedział, że do łuckiej katedry przyjdą razem na modlitwę prezydenci Andrzej Duda i Wołodymyr Zełenski, który jest zresztą w wyjątkowo trudnej sytuacji, bo ofiarą banderowskich oddziałów licznie padali także Żydzi. – Można postawić hipotezę, że prezydent Ukrainy kieruje się uwarunkowaniami dużo poważniejszymi niż tylko historia relacji polsko-ukraińskich. Ukraińcy muszą się zmierzyć, prędzej czy później, także z problemem ich udziału w Holokauście – skomentował tegoroczne kościelne uroczystości prof. Jan Żaryn, ubolewając nad nieadekwatną odpowiedzią biskupów grekokatolickich.
Czy jest inna droga?
Wszystkie te wydarzenia, orędzia i modlitwy nie przeszkadzają, oczywiście, politycznym komentatorom – albo nie doczytali, albo z góry wiedzą lepiej – wypisywać, że Kościół wysługuje się politykom czy jakoś tak. I że „współcześni polscy biskupi uwierzyli, że Polska prowadzi politykę wschodnią i ma jakąś dyplomację. Jak uczy więc historia, dla Polski jest lepiej, by Kościół, zajmując się pojednaniem, dyplomację prowadził sam, państwo omijając szerokim łukiem”, jak napisał w Onet komentator tego portalu Witold Jurasz.
Otóż Kościół, jak pokazuje omawiane w Tygodniku TVP
kazanie abp Gądeckiego na Jasnej Górze wygłoszone 3 maja, nie miał zamiaru czekać na to, co zrobi w tym roku nasze państwo z kolejna rocznicą. I sam się zabrał za wyrównywanie kolejnych odcinków drogi prowadzącej do pojednania, jeśli nawet nie uzyskał ze strony braci grekokatolików wszystkiego, co zamierzał. W ciągu dwudziestu zaledwie lat i tak zbudowano potężny kawał tej drogi. Ale trzeba na nią wejść i iść dalej, nawet jeśli powoli.. – Choć, oczywiście, różni ludzie mają różną wrażliwość i zawsze będą tacy, którym – jak mówi nasz redakcyjny kolega Piotr Kościński, znakomity specjalista od spraw wschodnich – wciąż będzie za mało opisów ludobójstwa, za mało ustawionych krzyży, nawet jeśli będzie ich tysiąc, za mało pokajania strony ukraińskiej i jej próśb o wybaczenie.
Jeśli więc nie dominikanin Jacek Salij, nie abp Stanisław Gądecki, nie Jan Paweł II i inni święci – to kto nas może jeszcze przekonać, że innej drogi nie ma i nie będzie.
– Barbara Sułek-Kowalska
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy