Już 23 lata temu, w lipcu 2000 roku, artysta brał udział w wystawie „Nowa Sztuka Białorusi” – także eksponowanej w stołecznym CSW. Potem systematycznie uczestniczył w plenerach organizowanych w naszym kraju i prezentował dorobek tudzież performances w polskich galeriach.
Piotr Bernatowicz, dyrektor Ujazdowa, miał okazję poznać Alesia i nawiązać z nim przyjacielskie relacje. – To nie był nawiedziony opozycjonista ani cierpiętnik – opowiadał Bernatowicz. – Do końca pozostał optymistą, entuzjastycznie nastawionym do życia. Duży, mocno zbudowany facet, silny także charakterem. Nawet pobyt w więzieniu potrafił spożytkować artystycznie. Na przykład rysował. I to wcale nie negatywne wydarzenia! On rysowaniem projektował sobie to, na co miałby ochotę. Choćby na takie czy inne dania. Chyba każdy wie, że jadłospis więzienny nie należy do urozmaiconych. A on snuł rysunkowe wizje swoich ulubionych potraw.
Aleś studiował w Białoruskim Państwowym Instytucie Artystyczno-Teatralnym w Mińsku, lecz miał przerwę w studiach – został zmobilizowany i wysłany na wojnę do Afganistanu. Po powrocie udało mu się zakończyć naukę, po której skierowano go do pracy w Witebsku. Miasto z artystycznymi tradycjami (miejsce urodzin Marca Chagalla, potem jego pracy dydaktycznej w Akademii Sztuk Pięknych, gdzie starł się z osobowością Kazimierza Malewicza), Puszkin założył tu pierwszą galerię sztuki nowoczesnej, nazwaną – nieco żartobliwie – „U Puszkina”.
Za pierwszą kadencję podziękował prezydentowi Aleksandrowi Łukaszence kończąc (formalnie) pracę w 1999 roku… taczkami gnoju, wywalonego przed prezydencką rezydencją w Mińsku.
Jak się skończyła walka Alesia o „swoje”, czyli narodowe racje?
Podobno podjęto próby jego „ratowania”, gdy de facto umierał w więzieniu w Grodnie z powodu perforacji żołądka wywołanej chorobą wrzodową.
Taka bywa cena płacona przez współczesnych buntowników.
Donosi życzliwy
Żyjemy w czasach rzekomo „ciekawych”, które można próbować dookreślić na różne sposoby, szukając słów czy skojarzeń między eugleną zieloną a partycypacją w parcelach na Marsie. Tam też jest nadzieja na stworzenie kolonii pierwotniaków z walnym udziałem naszego gatunku, chyba niesłusznie zwanego homo sapiens. Jakie z nas istoty rozumne?
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Napędzają nas negatywne emocje i chęć posiadania. Więcej i więcej. A że nas też jest lawinowo i globalnie coraz więcej, to i zajadłość wprost proporcjonalna do gęstości zaludnienia.
Gdybym miała znaleźć określenie na obecny czas, powiedziałabym – to królestwo nienawiści.
Jak wiadomo, skłóconymi najłatwiej rządzić. Podobno pierwsi Rzymianie wprowadzili w czyn tę zasadę. W polskiej tradycji „dziel i rządź” sięga czasów piastowskich – ale co tu ograniczać się do jednego terytorium, rysowanego na mapie czymś, co wciąż nazywa się granicami?
Globalna wioska zaistniała w „Galaktyce Gutenberga” przeczuwanej przez Marshalla McLuhana już w 1962 roku. Jednak nawet kanadyjski teoretyk komunikacji nie zdołał przewidzieć, że najważniejszym masowym przekazem pierwszej połowy XXI wieku będą negatywne emocje. Ostatnio z „plusem ujemnym”. Czyli im gorzej, tym lepiej. Tym goręcej.
Kiedyś postrachem byli anonimowi donosiciele, podpisujący zazwyczaj swoje nasączone jadem, prawdziwe bądź wyimaginowane „skargi” i „obawy” dyktowane „troską o publiczne dobro”, hasłem „Życzliwy”.
Teraz nie trzeba pisać donosów. Wystarczy opublikować w mediach społecznościowych – pod własnym nazwiskiem czy nickiem – nieprawdziwą a krzywdzącą informację o kimś, komu chce się zaszkodzić. Nie ma szans pisać sprostowań, szukać pomocy u prawników. Może ktoś bardzo zasobny i ustosunkowany da radę pomówieniom. Zwykły człowiek obrzucany jest błotem bezkarnie i skutecznie. Zwłaszcza wtedy, kiedy uwiarygodnia ją jakiś środowiskowy „autorytet”, któremu akurat zależy na zniesławieniu kogoś, kto pamięta niewygodne dlań prawdy.
Trochę retro
Niedawno ukazało się drugie wydanie książki Stanisława Lema „Okamgnienie” (WL, 2023), pozycji genialnej w swym wizjonerstwie. Pierwsza edycja powstała bowiem jako zbiór felietonów (esejów?) w reakcji naszego pisarza na naukowy raport „Technologie XXI stulecia”, zamówiony przez niemiecki rząd w połowie lat 90. ubiegłego wieku.