Kultura

Kłopot z niepowagą

Jeśli chodzi o formę wyklejanych przez nią pocztówek – była celowo niechlujna, nonszalancka, „nieprofesjonalna”. Niezbyt starannym wykonaniem podkreślała, że to nie tak znów serio. Jednak nie chodziło o wysoki połysk, lecz o błysk dowcipu.

Wisława Szymborska: 02.07.1923 – 01.02.2012.

W jaki sposób należy godnie uczcić stulecie urodzin Noblistki?
Międzynarodową konferencją naukową? Symfonią skomponowaną na jej cześć? Salwą honorową?

Otóż nie. Rocznicę uhonorowano wystawą (oczywiście, między innymi) wyklejanek wykonanych przez poetkę na przełomie lat 60. i 70. Czyli – niepoważnym i bardzo prywatnym odpryskiem ogólnej kreatywności Wisławy Szymborskiej. Słowa pojawiają się w tych kolażach śladowo, o ile w ogóle. W dodatku nie są napisane przez nią osobiście, lecz wycięte z cudzych tekstów.

Krótko mówiąc, są to cytaty. Podobnie skonstruowany z zapożyczeń jest wizualny kontekst, w jakim owe wyimy się pojawiają.

I właśnie rosnąca od kilku lat (tych, które upłynęły od śmierci poetki) sława kolaży Szymborskiej stanowi najlepszy dowód jej wielkości. Znaczy, że nawet towarzyska zabawa, jakiej oddawała się w chwilach wolnych od poważniejszych zajęć, zasługuje na wysokie muzealne progi. Swoją drogą, wybitne talenty przejawiają się nie tylko w monumentach, również w drobiazgach, marginaliach, imponderabiliach.

Czy ona byłaby rada z takiej formy oddania jej „wiekowych” honorów? Sądzę, że to by ją nawet ucieszyło, jako że miała do siebie i swych zasług spory dystans. No i gigantyczne poczucie humoru!
Do tego nie znosiła pompy.

Ale do rzeczy czyli wystawy.

Jak wiadomo, miała Szymborska fanów nie tylko w Polsce, także w innych krajach, a szczególną estymą darzono ją we Włoszech. Nie dziwi więc rocznicowy pokaz w Galerii Sztuki Współczesnej w Villa Croce w Genui. Tamże pokazano wyklejanki w liczbie 85, zaś towarzyszy im setka maksym zaczerpniętych z wierszy poetki („Wisława Szymborska. La Gloria di Scrivere”, do 3 września 2023).

Kilkudniowa artystka

Jak wielu ludzi o nieokiełznanym apetycie twórczym, Szymborska nie ograniczała się do jednego gatunku. Jednak… trochę trudno określić (dookreślić) Wisławę Szymborską mianem „plastyczki” (jak w tamtych latach nazywano artystów wizualnych), stawiając tę sprawność obok długiej listy dokonań literackich, przytoczonych choćby w Wikipedii.

Głośny satyryk i cicha noblistka

Poezja Wisławy Szymborskiej zdobyła trwałe uznanie, podczas gdy twórczość Janusza Szpotańskiego nie wytrzymała próby czasu.

zobacz więcej
Ona sama traktowała tę aktywność z przymrużeniem oka. „Proszę do mnie nie przychodzić przez kilka dni, bo będę artystką” – zapowiadała, zanim przystępowała do cięcia i lepienia kartek pocztowych. Wysyłała je potem do przyjaciół i znajomych, co stanowiło swoisty dowód uznania. Wyróżnieni nimi byli ci, co potrafili je zrozumieć (jak mawiała).

Każda wyklejanka miała konkretnego adresata. W kolażowej kompozycji, często dopełnianej tekstem – też wyciętym z jakiejś publikacji – zawierało się przesłanie, aluzja, komentarz do wspólnie przeżytych wydarzeń.

Publiczna kariera tych mini-dziełek, traktowanych z całą powagą przez historyków i krytyków sztuki, być może zdziwiłaby ich autorkę.

Jako się rzekło na wstępie, powodem – międzynarodowa sława, jaką cieszy się filozofująca poezja Szymborskiej. Jednak jest też przyczyna natury ogólnej. Po prostu, nastał czas penetrowania nieznanych lub/i niepoważanych wcześniej obszarów sztuk wizualnych. Kuratorzy garściami sięgają po sztukę amatorów, ongiś niedopuszczanych do prestiżowych galerii. Niby nic nowego, jako że zaczęło się mniej więcej wiek temu, gdy doceniono tzw. naiwistów, naturszczyków, outsiderów.

Mam jednak przeczucie, że dziś spojrzymy na nich z innej, że tak powiem – ludzkiej perspektywy. W kontraście do perfekcyjnych wytworów AI zwiększy się zapotrzebowanie na… usterki. Na ręczną robotę naznaczoną pewnymi niedociągnięciami, potknięciami, słabością ręki. Żeby było widać proces twórczy i operowanie takimi a nie innymi narzędziami. Bo w tych krzywiznach najwyraźniej odzwierciedla się tok myślenia, a nade wszystko – emocje.

Nieprofesjonaliści dostaną punkty: ich spontaniczność, entuzjazm i bezinteresowność staną się ciekawsze niż profeska spod znaku Sztucznej Inteligencji.

(Tu aneks: właśnie kiedy piszę ten tekst, dotarło zaproszenie na warsztaty z kolażu w stołecznej Galerii Program, adresowane do każdego, kto ma ochotę dowiedzieć się za pośrednictwem wycinanek, co siedzi w jego głowie. Voilà.)

Jej zaplecze

Wracając do tej, której jubileusz świętujemy. Wszyscy to znają, ale powtórzmy.

Od dzieciństwa ciągnęło ją do rysowania i pisania – ale nie przesadzajmy, że już w wieku przedszkolnym objawił się kolejny Mozart. Tata chuchał i dmuchał, dostrzegając u córeczki literacki potencjał. Mama też z czułością przyjmowała poszukiwania twórcze młodszej córki. Zatem, Wisława nie wyniosła z domu żadnej traumy.

Z mężczyznami także raczej jej się układało. Pierwszy mąż pomógł w debiucie (choć nie padł na kolana pod wrażeniem poetyckiego talentu przyszłej żony), a przed i po rozwodzie nie wredził i do końca swych dni darzył przyjaźnią. Natomiast ten drugi, z którym nie związała się urzędowo i nawet nie mieszkała pod jednym dachem, pozostawał przez ponad 20 lat obiektem intensywnych, odwzajemnionych i dozgonnych uczuć. Co ważne, z oboma miała porozumienie intelektualne.

Rzec można – udane życie, jak na pokolenie urodzone po pierwszej wojnie, doświadczone drugą, któremu po wyzwoleniu przyszło zmierzyć się z ideologią obiecującą – mocno na wyrost – nowy lepszy świat.
„Ja tej pokusie, niestety, uległam” – Szymborska przyznawała samokrytycznie po latach, dodając, że to najgorsze doświadczenie w jej życiu.

Kiedy psychicznie otrzepała się z komunistycznej wiary oraz pozbyła członkowskiej czerwonej legitymacji – stało się to w 1966 roku, gdy wraz z innymi pisarzami opowiedziała się przeciwko szykanom wymierzonym przez partię wobec Leszka Kołakowskiego – nie można powiedzieć, by w konsekwencji dotknęły ją jakieś polityczne represje. Dalej było tylko lepiej.

Lanie mleka

W jej poezji dużo jest sztuki.

„Skąd przychodzimy, kim jesteśmy, do kogo wracamy?” – zastanawiała się Szymborska, parafrazując tytuł największego obrazu, jaki namalował Paul Gauguin („Skąd przychodzimy? Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy?”). I dała nam do zrozumienia, że ocalenia można upatrywać tylko w sztuce.
„Mleczarka”, Jan Vermeer - Google Arts & Culture, Domena publiczna, Wikimedia. Obok wiersz Noblistki
Ona swą nadzieję i wiarę w sens, w ludzkość zawarła w utworze „Vermeer”. Aż chciałoby się zacytować ten wiersz, zwłaszcza teraz, gdy zakończyła się amsterdamska monografia holenderskiego mistrza. Szymborska nie potrzebowała atestu w postaci rekordowej frekwencji na wystawie, żeby poznać się na geniuszu autora „Mleczarki”.

Pamiętają Państwo te króciutkie strofy?
Też zdradzały plastyczne wyczucie autorki. To wiersz-obraz. Wizualizacje myśli i uczuć, jakie podpowiadało jej płótno.

Słowa ułożone w klepsydrę. Wersy schodzą ku krawędzi strony drobnymi uskokami; układają się w piramidę do góry nogami; wyciekają jak strumień mleka z dzbanka trzymanego przez tę bezimienną holenderską pannę, w skupieniu celebrującą najzwyklejszą codzienną czynność. Jeśli mleczarka przeleje mleko do misy, dokona się nasz czas.

Lecz w dłoniach dziewczyny z Delft dzban nigdy nie będzie pusty. Dopóki trwa ta strużka mleka, „…Świat nie zasługuje na koniec świata”.

Oby poetka miała rację.

Zapotrzebowanie na klej i nożyczki

A co z kolażami? Skąd się wzięły?

Szymborska w dziedzinie sztuk wizualnych nie była zupełną amatorką – choć też trudno uznać ją za profesjonalistkę. Cofnijmy się do lat 40. XX wieku. Wojna, bieda. Dwudziestoletnia Wisława podejmuje urzędniczą pracę na kolei. Jednocześnie łata skąpy budżet, ilustrując podręcznik do angielskiego („First steps in English” Jana Stanisławskiego). Potem coś tam szkicuje, coś tam maluje dla siebie. Wreszcie, jej potrzeba czy wręcz przymus szukania formy dla wyrażenia tego, co poza/pomiędzy słowami – pcha ją na drogę wyklejanek.

Jasne, że nie ona wymyśliła tę technikę. Koncepcja była znana od lat 20. minionego stulecia (jeśli nie liczyć kubistów, którzy wklejali w obrazy „ciała obce”, jak np. litery). Umówmy się, że na collages ze zdjęć pierwsi wpadli dadaiści (najważniejsi z nich to Kurt Schwitters i Marcel Duchamp) oraz konstruktywiści (Aleksander Rodczenko).

Jednak te pierwsze fotomontaże były nieśmiałe: nie stawiały na głowie pierwotnego znaczenia ujętych obiektów. Po foto-absurd sięgnęli dopiero surrealiści (Max Ernst, Salvador Dali).

Myślę, że Szymborska znała ich prace choćby z reprodukcji (zresztą, w Krakowie zawsze były surrealistyczne klimaty).

Wykorzystała tę nietrudną technikę najpierw do gier wycinanymi z prasy tytułami – przynajmniej tak można sądzić na podstawie zapisków zachowanych w zeszycie zwanym „pele-mele” z 1941 roku, gdzie znalazła się „Ankieta, czyli konkurs na wygłupianie się bliźnich”. Jedną stronę tejże wypełniają wycięte z gazet tytuły, chaotycznie naklejone i związane ze sobą jedynie „sensacyjną” treścią.

Na trop wyklejanek z obrazkami natrafiła o wiele później (wedle znawców, pod koniec lat 60.), dzięki pasji korespondencyjnej.
I znowu – nie był to wyczyn pionierski.

W PRL-u już w czasach poodwilżowych kolaże… wyszły na ulice.
Konkretnie, na plakaty. Były efektem ubocznym polskiej socjalistycznej biedy, rodzajem nowego typu komunikatów. Rozpowszechniały nową metaforykę i uczyły „podskórnego języka”.

Żeby się nie rozdrabniać, przypomnę kilku przodowników polskiej szkoły plakatu – Henryka Tomaszewskiego, Eryka Lipińskiego, Jana Lenicę, Romana Cieślewicza, Rosława Szaybo… (tu ucinam wyliczankę i zajmuję się wyklejanką).

Pocztówkowy kamp

Jeśli chodzi o formę wyklejanych pocztówek – była celowo niechlujna, nonszalancka, „nieprofesjonalna”. Niezbyt starannym wykonaniem podkreślała, że to nie tak znów serio. Jednak nie chodziło o wysoki połysk, lecz o błysk dowcipu (podobnie jak przywołani powyżej mistrzowie polskiej szkoły plakatu).

Szymborska tłumaczyła: nie było fajnych pocztówek do kupienia.
Nieprawda. Lub – niepełna prawda.

Ona chciała wysłać wybrańcom (czasem przypadkowo wybranym, z porywu serca czy nagłego porozumienia) skrót ulotnych emocji; strzępki myśli; strach i wątpliwości; ogólne wrażenie absurdu. W kolażach zawierała komunikat o swym stanie lekkości bytu.

W swych kolażach zrobiła ze szmiry… antytezę szmiry.
Susan Sontag znalazła określenie na świadome czerpanie z estetyki i kiczowatej świadomości: kamp (camp). Opublikowany w 1964 roku esej dotarł do Polski kilka dekad później. Czy Szymborska wiedziała o tym, że jest jedną z polskich prekursorek kampu? Nieważne. Rozumiała i czuła. Naigrawała się z tandety, sztampy, banału, posługując się taką właśnie bronią (czy raczej materiałem). Uzyskiwała efekt absurdu. Ironiczna i zdystansowana, wywracała sentymenty na nice. Nie była wyjątkiem w tamtych czasach (lata 50., 60., 70. XX w.). Zabawa w podteksty stanowiła tajny szyfr tych „myślących inaczej”, którym nie wystarczała komunikacja „na proste wyrazy”.

Znalazłam uroczy limeryk Wisławy Szymborskiej – poniekąd komentarz do jej zabawy w wycinanki:

Mam rywala ze Sri Lanki –
On też robi wycinanki.
Niestety, pocztową drogą
Wysłać nie ma do kogo,
więc wciska je ludziom z łapanki.


Niezrzeszeni klubowicze

Jak wiadomo, żeby dobrze czuć się w życiu, potrzebne jest doborowe i dobrane towarzystwo. Miniony ustrój wcale nie umniejszył duchowego dobrostanu, w jakim bytowała Maria Wisława.

Większość życia spędziła w krakowskim grajdole, izolując się od wszelkiego typu natrętów. Jej elitarność nie brała się z pochodzenia, wychowania i wykształcenia, tym bardziej układów, nawet nie z racji intelektualnego formatu, choć to też istotne. Ją wyróżniała… wolność. A także szczęście obcowania z ludźmi o zbliżonej wrażliwości, bystrości, poczucia humoru.

W PRL-u przyjacielsko-artystyczne konwentykle funkcjonowały na podobieństwo angielskich klubów: trzeba było legitymować się „tym czymś”. Karierowiczom, dorobkiewiczom i lizusom pokazywano drzwi. Snobów tolerowano, bo na swój sposób snobami byli wszyscy z kręgu.

Szymborska bujne życie towarzyskie uzupełniała korespondencją.
Tą tradycyjną i tą okraszaną wycinankami.
Wprawiała się na wycinankach wzbogaconych o teksty w „dymkach” (jak w komiksie), słanymi do ukochanego. Potem rozsmakowała się w tej zabawie i zaczęła obdarowywać przyjaciół kolażowymi rebusami.
Wszyscy oni mieli pewien luksus, o którym teraz można tylko marzyć: dużo wolnego czasu.

Zanim Szymborskiej zdarzyła się „tragedia sztokholmska” (tak określała zaszczytną nagrodę przyznaną w roku 1996), żyła na luzie. Potem, jak każdemu celebrycie, trudniej jej było chronić prywatność, choć trochę pomagał jej w tym dostojny wiek – paparazzi nie prześladowali jej jak urodziwych gwiazd filmowych.

ODWIEDŹ I POLUB NAS
Po jej odejściu rzucono się na wszystko, co ukrywały szuflady, szafy lub schowki u przyjaciół. Opublikowano wszystko, co się dało, łącznie z dziecięcymi próbkami. Te opatrywano czasem tak czołobitnymi wstępami, że ona sama pewnie by czuła skrępowanie, gdyby było jej dane przeczytać.

Mała próbka takiego panegiryku: „…przez kilkadziesiąt lat bowiem miałem ten rzadki przywilej – och, wiem, niezasłużony a cudowny dar, bonus losu – by co jakiś czas z bliska, w blasku niegasnącego nigdy zdziwienia i zachwytu, obserwować Poetkę. (…) Ogarniało mnie wspaniałe zdumienie, ilekroć na nią patrzyłem, zwłaszcza wśród innych ludzi, poślednich ludzi. Zdumienie to pogłębiała świadomość, że tamci nie czują tego, co ja czuję, że nie widzą tego, co ja widzę, że traktują WS jako oczywistość, zamiast, by tak rzec, namaszczać każdy swój nerw romantyczną aurą jej obecności”.

Litościwie nie wymienię autora tego (o wiele dłuższego) tekstu, dodam tylko, że powstał dekadę temu, jak łatwo policzyć – też rocznicowo, choć mniej okrągło.
Aż strach pomyśleć, co przeczytamy tym razem…

Proroczo

W ostatnim tomie wierszy Wisławy Szymborskiej, wydanym pośmiertnie a zatytułowanym „Wystarczy”, znalazł się wiersz „Wyznania maszyny czytającej”.

Dana maszyna potrafiła odszyfrować wszystkie języki świata, lecz nie pojmowała znaczenia słów „uczucia”, „dusza” i „jestem”.

Czyżby poetka przewidziała Sztuczną Inteligencję?

– Monika Małkowska

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Wystawa „Wisława Szymborska. La Gloria di Scrivere” (Wisława Szymborska. Radość pisania) w Galerii Sztuki Współczesnej w Villa Croce w Genui, do 3 września 2023.
SDP2023
Tygodnik TVP jest laureatem nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Zdjęcie główne: Zdjęcie Wisławy Szymborskiej na wystawie jej pocztówkowych kolaży w krakowskiej galerii Pracownia, zorganizowanej w lutym 2013 roku. Fot. PAP/Jacek Bednarczyk
Zobacz więcej
Kultura wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Flippery historii. Co mogło pójść… inaczej
A gdyby szturm Renu się nie powiódł i USA zrzuciły bomby atomowe na Niemcy?
Kultura wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Strach czeka, uśpiony w głębi oceanu… Filmowy ranking Adamskiego
2023 rok: Scorsese wraca do wielkości „Taksówkarza”, McDonagh ma film jakby o nas, Polakach…
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
„Najważniejsze recitale dałem w powstańczej Warszawie”
Śpiewał przy akompaniamencie bomb i nie zamieniłby tego na prestiżowe sceny świata.
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Najlepsze spektakle, ulubieni aktorzy 2023 roku
Ranking teatralny Piotra Zaremby.
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Anioł z Karabachu. Wojciech Chmielewski na Boże Narodzenie
Złote i srebrne łańcuchy, wiszące kule, w których można się przejrzeć jak w lustrze.