Felietony

O czym marzą mężczyźni z „Patriarchatu”?

Po trwającym blisko godzinę wykładzie słuchacze mogli przystąpić do dyskusji z założycielem fundacji. Pierwszy głos zabrał Janusz Korwin-Mikke, weteran sceny politycznej, uznawany za czołowego polskiego mizogina i …. został uznany za zbyt postępowego.

Założycielem fundacji „Patriarchat” jest informatyk, Mateusz Curzydło. Sam o sobie mówi, że odniósł jakiś sukces. Ma pieniądze, pracę, samochód, mieszkanie – wprawdzie po rodzinie, ale zawsze, ma swoją działkę. A jednak uważa, że jest „w strasznej sytuacji”. Ma 29 lat, a nie ma żony i dzieci, co – wedle tradycyjnego wzorca – jest przecież jedną z cech prawdziwego mężczyzny.

– Kiedyś miałem narzeczoną – opowiada. – Gdybym miał to samo życie, z podobnymi osiągnięciami 30 lat temu, to załapałbym się jeszcze na to, żeby mieć taką rodzinę jaką chcę. Ale nie dziś, bo dzisiaj musisz zrezygnować z całego swojego życia, z całej przyszłości i oddać to wszystko w ręce bezdusznego systemu. Nie potrafię się na to zdobyć. Jestem w strasznej sytuacji i jest mi kolosalnie źle – przyznaje ze wzruszeniem w głosie.

Obco i nieprzyjemnie

Dlatego chce zmienić świat na lepszy – lepszy dla niego i dla takich jak on. Zaczął od stowarzyszenia „Patriarchat”, które przed tygodniem przekształciło się w fundację. O swoich planach mówił w czasie wystąpienia, któremu na żywo przysłuchiwało się niewielu panów, ale które dzięki internetowi zrobiło już sporą karierę medialną.

Jak objaśniał Curzydło, jego fundacja jest częścią tzw. manosfery, tj. zbioru różnego typu blogów, wydawnictw, stron internetowych zajmujących się tematyką męską i kierowaną do mężczyzn. W manosferze działają „Aktywiści Praw Męskich” (Men’s Rights Activists), którzy uważają, że trzeba walczyć o swoje prawa przy pomocy typowych działań politycznych. Są „Mężczyźni Idący Swoją Drogą” (Men Going Their Own Way), czyli ci, którzy uważają obecny świat za tak wrogi, że chcą się z niego wycofać. Są też „Mistrzowie Podrywu” (Pickup Artist), choć ta grupa jest już w atrofii, jak ocenił Curzydło w czasie wykładu wstępnego. Wyjaśnił też, dlaczego: – To byli mężczyźni, którzy traktowali związki damsko-męskie jako grę, ale ta gałąź stała się nieruchawa, że tak to nazwę, z powodu zmian prawnych takich jak na przykład akcja „Me Too”, oskarżająca mężczyzn z bardzo błahych powodów o bardzo złe rzeczy.

Wykładowca zaznaczył, że z tych środowisk na całym świecie powstał już całkiem spory ruch. Ruch mężczyzn, którzy z powodu opresyjnego aparatu państwa „budzą się w świecie dla siebie nieprzyjemnym”. A jest to sytuacja „nieciekawa i obca” dla wielu z nich, bo zostali wychowani na wzorcach, gdzie mężczyzna rządził i miał w domu duży posłuch. Dziś ich problemy są już tak częste, że można je nazwać tendencją.

Kłopoty w kolejnych dziedzinach zdają się potwierdzać jego tezę. Na początek system szkolnictwa: – Edukacja ostentacyjnie olewa mężczyzn. Patrzy się na nich jak na męskie dziewczynki, z którymi coś jest nie tak – wylicza założyciel „Patriarchatu” i dodaje: – Nie ma już nauczycieli, są nauczycielki.

Curzydło uświadomił wszystkim zebranym na wykładzie, dlaczego to tak ważne i niesprawiedliwe zarazem. – Dla kobiety sukces edukacyjny to rozrywka, nie potrzebuje go aż tak bardzo. Dla mężczyzny jest to konieczność. Mężczyzna, żeby być mężczyzną musi osiągnąć jakiś sukces.

Następnie wypunktował system sprawiedliwości, w którym „rozwody są łatwe i lukratywne dla kobiet”. W efekcie mężczyźni „wysyłają pieniądze, płacąc za styl życia kobiet, z którymi już nie chcą być. Nie mają też wpływu na wychowanie swojego potomstwa”. – Sądy akceptują ten stan rzeczy, ponieważ mogą żerować na ich pieniądzach, zgromadzonych w dobrej wierze, na rzecz rodziny – twierdzi.

Feminizm zdjął z mężczyzn odpowiedzialność

Wielu mężczyzn w Polsce opowiada się za prawem do aborcji. Bo to nie oni przechodzą przez koszmar, jakim jest usuwanie ciąży.

zobacz więcej
Curzydło nie ma też złudzeń co do męskich praw reprodukcyjnych. Te – jak zaznaczył – nie istnieją. Jedyne, które są to „przysłowiowa szklanka wody zamiast”. Dalej jest tylko gorzej, bo po spłodzeniu dziecka na mężczyznę spadają same obowiązki, „a przyjemność z posiadania dzieci nie jest mu dana”. Bolesne jest też to, że „kobieta ma różne drogi rezygnacji z bycia matką, natomiast mężczyzna nie ma żadnych dróg pozbycia się niechcianej odpowiedzialności”. Tę diagnozę tłumaczy w następujący sposób: – Dyskutuje się, czy kobiety mogą zabijać dla kaprysu, a od mężczyzn oczekuje się, że będą łożyli na obce dzieci.

To zdanie zakończył głębszym westchnieniem, które nabrało dodatkowej treści po wysłuchaniu skargi, że gdy mężczyzna wychowuje nie swoje dziecko i jakimś cudem się o tym dowie, kobiety nie czeka żadna kara. Dalej prelegent ubolewał, że badania DNA po narodzinach dziecka w niektórych krajach są nielegalne. Jego zdaniem powinny być one obowiązkowe po każdym porodzie, podobnie jak obowiązkowe jest badanie alkomatem przy kontroli kierowców. – Nie ma tu żadnego wstydu, bo badamy wszystkich, a takie badanie daje zawsze pewność ojcu, którą matka zawsze ma – podkreślił.

W służbie zdrowia też nie jest lekko: mężczyźni żyją krócej i nikogo to nie interesuje. Mało tego, lekarze i pielęgniarki to kobiety, co wpływa na jakość zarządzania tych placówek. Podobnie system emerytalny działa kosztem mężczyzn i jest „zyskiem dla płci żeńskiej”.

Trójki murarskie i sprytna Matka Boska

Zmiany historyczne też działają na niekorzyść mężczyzn. Świat odszedł od elitaryzmu i przeszedł na egalitaryzm. Równość wpisana w hasła Rewolucji Francuskiej ma być początkiem zła, które zaczęło się plenić w całej Europie. – Wcześniej mieliśmy monarchię, feudalizm, jakąś hierarchę. Wyraźnie było widać, że są lepsi i gorsi. Tak jest ułożony świat – perorował, dodając, że w Oświeceniu, choć słowo „równość” było już na sztandarach, to porządki były wciąż patriarchalne. – Jak czytałem Kodeks Napoleona, to zobaczyłem, kto może zawierać umowy i tam było napisane, że nie mogą zawierać umów osoby chore psychicznie, więźniowie, dzieci i zamężne kobiety – podaje przykłady. – Niezamężne jeszcze mogły, ale zamężne już nie, bo były traktowane jako pewna własność. Swoją wolność trochę oddawały, w zamian dostawały opiekę – opowiadał. I jak zaznaczył z żalem, te wartości zostały wypłukane przez etos egalitaryzmu.
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     Potem było już coraz gorzej, ale nie trzeba sięgać tak daleko, by podać pozytywne, zdaniem wykładowcy, przykłady. Mateusz Curzydło uważa, że w Polsce, choć komunizm był jaki był (bardziej nie precyzuje swojej myśli), ale był męski. – Trójki murarskie, bij się o lepsze stopnie w nauce, tam był też Układ Warszawski, były jakieś męskie cele – stwierdził.

Świat wraz ze zmianami historycznymi, można powiedzieć, schodził na psy. Kobiety dostały prawa wyborcze. I po co? Tylko po to, by inni mężczyźni, politycy mogli zyskać nowych wyborców.

Z dalszego wywodu wynikało, że ani religia, ani Kościół Katolicki, szczególnie w Polsce, też nie oszczędzały mężczyzn. W końcu królową Polski została Matka Boska. To w naszym kraju śpiewało się i śpiewa „Gaude, mater Polonia” (Raduj się Matko-Polsko), a polscy rycerze pod Grunwaldem ruszali do boju z „Bogurodzicą” na ustach. – Polska jest „Maryjna”, nie „Piotrowa”, a już na pewno nie „Abrahamowa” – wysnuł wnioski prelegent. Sama Matka Boska prezentuje też symbolicznie kobiecą przebiegłość, bo przecież, „miała dziecko z mężczyzną najlepszym jak się da, a z drugiej strony miała też mężczyznę na co dzień”, co jest obce męskiemu punktowi widzenia.

Siedem nakazów

Wątków potwierdzających męską niedolę było jeszcze sporo, ale ostatecznie prowadzący przeszedł do działania i przedstawił siedem nakazów „Patriarchatu”.

Po pierwsze: Bądź mężczyzną. A mężczyźni to ci, którzy w grupie innych mężczyzn będą podejmować decyzje.
Po drugie: Skup się na sobie. Nie bądź zawistny, że ktoś osiągnął sukces większy niż ty.
Po trzecie: Nie pomagaj. Daj wędkę, nie rybę. Pomoc jest tylko krok od kradzieży, bo nie ma w niej wartości dodanej.
Po czwarte: Odsuwaj się od szkodliwych ludzi. To znaczy odsuwaj się m.in. od egalitarnych zachowań.
Po piąte: Egzekwuj kobiece zachowanie.
Tu odrobinę dłuższe wyjaśnienie. Według autora tej tezy kobiety dzielą się na kobiety (dobrze zachowujące się) i femoidy (określenie zaczerpnięte z wspomnianej manosfery, oznaczające źle zachowujące się kobiety). Przy kobiecie, która jest fajna i miła zawsze jest mężczyzna, oddziałujący na nią „swoim zachowaniem, swoją obecnością, tym że tam jest, że jest lepszy, tym, że ją utrzymuje, tym, że jest sprawny”. I właśnie w ten sposób egzekwuje jej kobiece zachowanie.
Po szóste: Aktywnie broń męskiego charakteru Patriarchatu.
To ważne, bo jak wynika z wykładu, najgorsza jest para, w której mężczyzna słucha kobiety. Najgorsi są mężczyźni, którzy „zdradzając” innych mężczyzn, chcą osiągnąć sukces dzięki ich pracy. To właśnie mężczyźni, którzy mają inny zestaw umiejętności i, korzystając z pracy innych mężczyzn, dają prawa kobietom. Najlepszym przykładem jest przyznanie kobietom prawa wyborczego. A wszystko, co dane, nie wypracowane lub wywalczone, jest kiepskiej jakości. – Dlatego my nie jesteśmy dla wszystkich mężczyzn, jesteśmy dla pewnego rodzaju mężczyzn. Trzeba patrzeć, jak mężczyźni zachowują się wobec kobiet. Jeśli nie potrafią być asertywni, to nie są wartością dodaną do Patriarchatu. Musimy takich odsiewać – bezkompromisowo rzuca gospodarz spotkania.
Nakaz siódmy jest prosty i funkcjonalny: Nie bądź ciężarem dla nikogo w Patriarchacie.
Co się w skrócie tłumaczy: Jeśli wpadłeś w tarapaty, to nikt ci tu nie pomoże. Dzięki temu w przyszłości będziesz ostrożniejszy.

„W Arabii Saudyjskiej jest w miarę fajnie”

Po trwającym blisko godzinę wykładzie słuchacze przystąpili do dyskusji z założycielem fundacji. Pierwszy głos zabrał Janusz Korwin-Mikke, weteran sceny politycznej, założyciel Unii Polityki Realnej, a potem kolejnych partii uważanych za radykalne, uznawany za czołowego polskiego mizogina. Korwin-Mikke trzeźwo zauważył, że nie można wszystkiego zwalać na kobiety, bo w końcu nowe prawa przyznali im mężczyźni. Doszło nawet do polemiki między dwoma dżentelmenami, gdyż Mateusz Curzydło uznał Korwin-Mikkego za zbyt postępowego myśliciela. Dlaczego? Polityk nie zgadza się wprawdzie, by kobiety miały prawo głosu, ale przystaje na wybór kobiety przez mężczyzn. Gospodarz spotkania uważa tymczasem, że byłby to zły przykład dla innych kobiet, a co gorsza kobieta wybrana przez mężczyzn pociągnęłaby za sobą inne kobiety.
Janusz Korwin-Mikke był bodaj najbardziej rozpoznawalnym uczestnikiem dyskusji. Na zdjęciu w czasie debaty „Zielona transformacja” w trakcie XXXII Forum Ekonomicznego w Karpaczu. Fot. PAP/Radek Pietruszka
Ostatecznie obaj rozmówcy zgodnie doszli do wniosku, że są jeszcze kraje, gdzie jest „w miarę fajnie”. Zaliczyli do nich Arabię Saudyjską, Zjednoczone Emiraty Arabskie czy Bahrajn. No, a już w takim sułtanacie Brunei to w ogóle jest znakomicie.

W kolejnych rozmowach pan Mateusz oponował przeciwko definiowaniu zachowania obecnych mężczyzn jako zniewieściałego albo przestrzegał swoich gości przed mówieniem o kryzysie męskości. Zachęcał z kolei, by okazali mężczyznom trochę ciepła, aby w tym świecie pełnym zła nie pozwolić im się załamać do końca.

Najbardziej brawurowe bodaj poglądy zaprezentował politolog i publicysta radykalnie prawicowych pism Ronald Lasecki. Jego słowa rzecz jasna od razu trafiły do większości lewicowo-liberalnych portali. Lasecki przypomniał ni mniej ni więcej, że „kobiety były częścią gospodarstwa domowego, wprawdzie o statusie wyższym niż inwentarz czy dobytek ruchomy, ale mimo wszystko nie uczestniczący na równych prawach w procesach decyzyjnych”.

W tym miejscu przywódca fundacji złożył obydwie ręce na klatce piersiowej, dając do zrozumienia, że całym sercem jest po stronie swojego rozmówcy. Ten zaś przyznał, że taka relacja między mężczyzną a kobietą była zdrowa, bo w końcu „dbamy o kobietę, ale traktujemy ją jako cześć dobytku”.

Im dłużej trwała debata, tym bardziej dyskutanci się rozkręcali: Gdy była mowa o wydarzeniu z Leszna, gdzie na jednej z ulic mężczyzna uderzył kobietę, bo ta miała zachowywać się wobec niego agresywnie, Lasecki stwierdził, że instytucja „nie bicia” kobiet jest dość świeża, a w krajach islamskich mąż ma prawo karać cieleśnie żonę.

Tej uwagi nie mógł przegapić gospodarz spotkania: – Tak, naprawdę jest to coś niedawnego, zawsze mężczyźni sobie jakoś radzili, prawo było jedno, ale wiesz, to jest jak z klapsami. Brak klapsów też jest czymś całkowicie nowym i tak samo jest z zakazem jakiegokolwiek niechcianego kontaktu wobec kobiety – zakończył wątek.

Światy równoległe

Warto zaznaczyć, że dyskusję prowadzili ludzie wykształceni, oczytani, przerzucający się mniej lub bardziej swobodnie nazwiskami autorów i tytułami nietuzinkowych książek. Niektórzy z nich sami mają pokaźny dorobek autorski. W środowiskach, do których adresują swój przekaz, mogą zatem spokojnie zająć miejsce liderów opinii. Czy ich narracja rzeczywiście może trafić na podatny grunt?

Sądząc po komentarzach zamieszczonych pod nagraną debatą, odzew był spory, ale w zdecydowanej większości krytyczny – i nie tylko ze strony kobiet, także mężczyzn. Sam Janusz Korwin-Mikke przyznał, że pod jego tweetami też pojawiają się komentarze głównie mężczyzn, w większości w typie: „co ty za głupoty wypisujesz…”.

Kobiety „nie nasze” są antykobiece

Kongres Kobiet ma 15 lat. O czyje prawa walczy?

zobacz więcej
Ruch pozostaje więc marginalny. I zapewne nadal taki będzie. Są jednak grupy, które z podobnych publikacji czerpią pełnymi garściami. To wspomniane liberalno-lewicowe media, które już zatrzęsły się z oburzenia i skrajne feministki operujące równie wyszukanymi argumentami na swoim, drugim biegunie. One też mają swój zestaw nakazów i zakazów, regulujący życie „prawdziwych kobiet”. Podobnie jak w bańce patriarchalnej, feministki walczące chcą oczyszczać środowisko kobiece, z pań, które nie idą z nimi równym krokiem w postępowym marszu. Bo światy „prawdziwych mężczyzn” i wojujących feministek mają w istocie więcej punktów stycznych niż się na pozór wydaje. Obydwie grupy domagają się też dla siebie ciepła i zrozumienia, o których wspominał założyciel fundacji „Patriarchat”.

Czy to oznacza, że nie ma prawdziwych konfliktów między płciami? Oczywiście, są, a zdarzają się i poważne dramaty. Jeden z mężczyzn na spotkaniu „Patriarchatu” opowiedział o swojej byłej żonie, która na odchodne rzuciła mu: – Jak będziesz fikał, to zabiorę ci sądownie dzieci i zdechniesz w samotności. A co ma powiedzieć pracownica, która dostaje od swojego szefa sms z grubym żarcikiem: „Przyjdź tu zaraz, zrobisz mi kawy i coś jeszcze…”.

Tylko czy bojownicy „Patriarchatu” i walczące feministki są w stanie tymi prawdziwymi, a nie wydumanymi, problemami naprawdę się zająć?

– Sławomir Cedzyński

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Autor jest dziennikarzem portalu i.pl
SDP 2023
Zdjęcie główne: Konwencja założycielska fundacji Patriarchat. Fot. Printscreen YouTube
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?