Traktowanie z buta chłopów przez szlachtę nie jest przecież fantasmagorią marksistów, lecz faktem. Nie trzeba żywić lewicowych obsesji na punkcie antagonizmów klasowych, żeby przyznać, że tak właśnie w Polsce było. Wystarczy choćby sięgnąć do kazań kapłana katolickiego, który bynajmniej z lewicą nie miał nic wspólnego. To Piotr Skarga. Ten żyjący na przełomie XVI i XVII wieku jezuita, nadworny kaznodzieja króla Zygmunta III Wazy, za jedną z głównych polskich przywar narodowych uważał krzywdy wyrządzane „kmiotkom”.
W jednym z kazań Skargi czytamy: „Wszyscy się wolnością szlachecką bronią, wszyscy ten płaszcz na swe zbrodnie kładą i poczciwą a złotą wolność w nieposłuszeństwo i we wszeteczność obracają. O, piękna wolności, w której wszystkie swawolności i niekarności panują, w której mocniejszy słabsze uciskają, w której Boskie i ludzkie prawa gwałcą, karać się nie dadzą ani królowi ani urzędom”.
Skarga ostrzegał, że polskie wady narodowe mogą Rzeczpospolitą doprowadzić do katastrofy. I tak się właśnie stało. Dlatego do jezuity przylgnęła opinia, że się okazał prorokiem.
„Kos” jest więc filmem prawdziwym, nawet jeśli nie brak w nim przerysowań (to specyfika sztuki, artystom wolno ich używać). A znakomitym komentarzem do niego może być następujący fragment tekstu filozofa Wawrzyńca Rymkiewicza z kwartalnika „Kronos” sprzed sześciu lat (nr 3/2017): „Insurekcja jest chwilą powstania narodu polskiego w jego nowoczesnym kształcie. W I Rzeczypospolitej narodem była tylko szlachta. Polacy byli narodem Sarmatów. Od czasu Kościuszki Polakiem jest każdy, kto chce być Polakiem, niezależnie od swojego pochodzenia społecznego (Bartosz Głowacki), a nawet od swojej przynależności etnicznej (żołnierzem Kościuszki był Berek Joselewicz; sama postać Naczelnika wzbudza zresztą do dzisiaj międzynarodowe spory, Białorusini nie bez podstaw uważają go za swojego rodaka). Polskość kościuszkowska jest zatem decyzją, a jej kryterium – mówimy o przywódcy powstania – jest gotowość do poświęcenia życia za Ojczyznę. Krótko mówiąc: Polakiem jest ten, kto gotów jest umrzeć dla Polski”.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
Po obejrzeniu „Kosa” zastanawiałem się nad tym, czy teraz w Polsce nie odnawiają się spory sprzed ponad 100 lat – między dyskursem klasowym (obecnie reprezentowanym przez „ludową historię Polski”) a dyskursem narodowym. Wtedy – w dużym uproszczeniu rzecz ujmując – lewica podburzała proletariat przeciw warstwom definiowanym w marksizmie jako „klasy posiadające”, natomiast nacjonaliści i chrześcijańscy demokraci opowiadali się za solidaryzmem społecznym. Ale postulat owego solidaryzmu opierał się między innymi na krytycznej ocenie roli szlachty w dziejach Polski (tak właśnie stawiał sprawę Roman Dmowski, bądź co bądź teoretyk polskiego nacjonalizmu i lider Narodowej Demokracji, w książce „Myśli nowoczesnego Polaka” z roku 1903).
Dzisiejsi zwolennicy dyskursu klasowego chcą problemy społeczne uwikłać w lewicową „politykę tożsamości”. Na przykład niedożywienie dzieci w ubogich rodzinach stawiają na jednej płaszczyźnie z niespełnieniem roszczeń zgłaszanych przez ruchy LGBT (jak żądanie wprowadzenia do ustawodawstwa „małżeństw” jednopłciowych). Mieszając kwestie dotyczące podstawowych ludzkich potrzeb z kulturowymi dziwactwami, doprowadzają egalitaryzm do absurdu.
Alternatywą dla takich zapędów jest rozstrzyganie problemów społecznych na gruncie dyskursu narodowego. Wówczas spaja ono Polaków jako wspólnotę. Z korzyścią dla nich. Lewicowa „polityka tożsamości” może zaś społeczeństwo polskie tylko rozsadzać. Ku uciesze wrogów Polski.
– Filip Memches
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy
Współproducentem i dystrybutorem filmu „Kos” w reżyserii Pawła Maślony jest TVP.