Felietony

Hassliebe na Bliskim Wschodzie

Ruchowi „kananejskiemu” przyświecało przekonanie, że w starożytności przodkowie Hebrajczyków i Arabów stanowili wspólnotę ludów, którą w XX wieku trzeba odbudować jako alternatywę dla projektu syjonistycznego.

O tej powieści głośno było na Zachodzie już w latach 80. ubiegłego wieku. Znany angielski pisarz Graham Greene uznał ją za najlepszą książkę roku 1981 w Anglii. Ale jej pierwsze polskie wydanie ukazało się dopiero w roku 2011. Dziś, w kontekście dramatycznych wydarzeń na Bliskim Wschodzie, „Minotaur” Benjamina Tammuza nabiera aktualności.

Jednym z istotnych jego wątków są bowiem meandry stosunków żydowsko-arabskich w Izraelu. A terminem, który najlepiej charakteryzuje owe relacje jest niemieckie słowo „Hassliebe” (można je przetłumaczyć jako „miłość-nienawiść”). Do takiego wniosku skłania w każdym razie lektura powieści.

Romans szpiega

„Minotaur” to jednak przede wszystkim proza psychologiczno-obyczajowa. Jej głównym bohaterem jest Aleksander Abramow – agent Mosadu i zarazem wysublimowany intelektualista, który grywa na wiolonczeli. W ogóle muzyka (podobnie jak i literatura) rządzi jego wyobraźnią. To dla niego klucz poznawania rzeczywistości.

Ojczyzną Aleksandra jest Palestyna. Tam na początku lat 20. minionego wieku osiedlają się jego rodzice: żydowski przedsiębiorca z imperium rosyjskiego (z terenów obecnej Ukrainy) i szwajcarska arystokratka. Dwie dekady później ich syn bierze udział w wojnie o niepodległą państwowość izraelską.

Wydawałoby się, że wszystko u Aleksandra jest poukładane. Prywatnie – mąż żonie, ojciec dzieciom, zawodowo – szpieg wzorowo wypełniający tajne misje powierzone mu przez państwo, któremu służy. Przychodzi jednak dla Aleksandra moment zwrotny. W dniu swoich 41. urodzin, w trakcie pobytu w Londynie, dostrzega w autobusie kobietę (a precyzyjnie rzecz ujmując: jeszcze dziewczynę, bo liczy ona wtedy około siedemnastu lat), w której się zakochuje. Nawiązuje z nią długotrwałą znajomość, ale wyłącznie korespondencyjną. Swojej muzie nie ujawnia, kim jest. Jednocześnie ją śledzi, a nawet ingeruje w jej życie (z opłakanymi skutkami), korzystając z możliwości, które daje jego fach. Ale nie może się z nią związać ze względu na komplikacje, jakie by to za sobą niosło.

I tu dochodzimy do słabości cechującej Aleksandra. Lapidarnie opisuje ją jego kolega z czasów nastoletnich, Nachman. Gdy obydwaj są dorośli, podejmują współpracę. Nachman to doradca ministra obrony Izraela. Po przeczytaniu teczki personalnej Aleksandra stwierdza, że choć zawarta w niej jego charakterystyka generalnie jest trafna, to badający go psycholodzy nie zauważyli u niego jednej ważnej cechy – „melancholii, skłonności do rezygnacji z życia, flirtu, który prowadzi ze śmiercią”.
Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Claroscuro
To spostrzeżenie Nachmana jest tropem w odniesieniu do tytułu książki Tammuza. Aleksander poniekąd odnajduje się w postaci Minotaura. Oczywiście nie jest potworem, którego przedstawia mitologia starożytnych Greków. Człowiek o głowie byka to w tym przypadku alegoria. I tylko w takim sensie Aleksander ma w sobie coś z hybrydy. Jest obdarzony siłą fizyczną, której zdarza mu się używać w sposób brutalny (zabójstwo Beduina), a zarazem ogromną wrażliwością. Ta dwoistość prowadzi go ku przepaści…

Alter ego autora?

Czy Aleksander Abramow to alter ego autora „Minotaura”? Tak postawione pytanie nie jest bezzasadne, lecz niech pozostanie bez odpowiedzi.

Benjamin Tammuz urodził się pod nazwiskiem Kamerstein (Kamersztejn) w Charkowie w roku 1919. Jego rodzice wyemigrowali z nim do Palestyny, gdy miał pięć lat. Uczył się w solidnych hebrajskich szkołach. Podczas drugiej wojny światowej był członkiem jednostek szturmowych Palmach, walczących u boku wojsk brytyjskich przeciw wojskom niemieckim na Bliskim Wschodzie. Następnie jako reporter uczestniczył w wojnie roku 1948, której rezultatem było utworzenie państwa izraelskiego.

Tammuz studiował prawo i ekonomię na Uniwersytecie Telawiwskim, a następnie historię sztuki na paryskiej Sorbonie. Oprócz pisarstwa zajmował się też rzeźbiarstwem.
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     Karierę zrobił jako publicysta i redaktor. Był związany z najstarszym dziennikiem hebrajskim „Haaretz” (założył przy nim dziecięcą gazetą „Haaretz Szelanu”). W latach 1971-1975 przebywał w Londynie, gdzie piastował stanowisko radcy kulturalnego ambasady Izraela w Wielkiej Brytanii. Z kolei w latach 1979-1984 był pisarzem rezydentem Uniwersytetu w Oksfordzie. Zmarł w Tel Awiwie w roku 1989.

W młodości związał się na krótko z działającą w Palestynie partią komunistyczną. Następnie zaangażował się w tak zwany ruch kananejski, choć potem – co trzeba wyraźnie podkreślić – mocno się wobec niego dystansował czy po prostu z nim zerwał (o czym dowiadujemy się też między z innymi z posłowia do „Minotaura”, które napisał tłumacz książki na język polski Michał Sobelman).

Spadkobiercy biblijnej krainy

Trzystu Arabów i Żydów razem. Napięcia były nieuniknione

Byłem sceptyczny. Jako Izraelczyk odniosłem rany na Bliskim Wschodzie, a nie w Europie.

zobacz więcej
„Kananejczycy” byli żydowskim środowiskiem w Palestynie – aktywnym na polu polityki i kultury w okresie, w którym wykuwały się zręby państwowości izraelskiej. Lansowali koncepcję narodu żydowskiego – a właściwie hebrajskiego – jako spadkobiercy ludów zamieszkujących biblijną krainę Kanaan. W środowisku tym padały zresztą opinie, że chodzi o znacznie większą przestrzeń geograficzną. Wskazywano pas ziem na Bliskim Wschodzie zwany Żyznym Półksiężycem, czyli obejmujący nawet obszar starożytnej Mezopotamii.

Ruch „kananejski” wychodził z założenia, że o tym, kto jest Żydem, decyduje przynależność terytorialna, a nie tożsamość religijna czy ideologiczna. Dlatego Żydów z diaspory uważano za wykorzenione ciało obce. Podobnie traktowano judaizm oraz syjonizm.

O ile w przypadku syjonizmu sprawa wydaje się być jasna – ideologia ta narodziła się w Europie w XIX stuleciu – o tyle takie podejście do judaizmu może zaskakiwać. Przecież chodzi o religię, która ma źródła bliskowschodnie.

Owszem, tyle że w 70 roku po narodzeniu Chrystusa nastąpiło w dziejach świata coś przełomowego: wojska Cesarstwa Rzymskiego tłumiąc powstanie żydowskie, zburzyły drugą świątynię jerozolimską. Tym samym skończył się żydowski kult świątynny. Kapłanów zastąpili rabini (nauczyciele). Żydzi ruszyli w świat. Na obczyźnie ich religia zaś przeszła przemiany, które uczyniły ją czymś zgoła odmiennym od wiary mojżeszowej wyznawanej przed zburzeniem drugiej świątyni jerozolimskiej.

W odróżnieniu od syjonistów – dążących bądź co bądź do repatriacji Żydów z diaspory – ruch „kananejski” opowiadał się za integracją hebrajskiej ludności Palestyny z… Arabami. Aby osiągnąć ten cel należało jednak przezwyciężyć bariery, które rozdzieliły ich w ciągu dwóch tysiącleci „ciemnoty”. A barierami tymi były, według „kananejczyków”, między innymi judaizm (rabiniczny) i islam.

Ruchowi „kananejskiemu” przyświecało przekonanie, że w starożytności przodkowie Hebrajczyków i Arabów stanowili wspólnotę ludów, którą w XX wieku trzeba odbudować jako alternatywę dla projektu syjonistycznego.

Zdaniem izraelskiego lingwisty Rona Kuzara, idee „kananejskie” wywodziły się z europejskiej „skrajnej prawicy”, zwłaszcza z włoskiego faszyzmu. I trzeba przyznać, że faktycznie ich zwolennicy podejmując próby rekonstruowania starożytnej przeszłości Bliskiego Wschodu podążali podobną ścieżką do tej, którą kroczyli włoscy faszyści, którzy z kolei inspirowali się rzymskim antykiem.
„Nimrod” Yitzhaka Danzigera. Fot. By Yitzhak Danziger - Transferred from he.wikipedia to Commons by Faigl.ladislav using CommonsHelper., CC BY 2.5, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=11579388
Intrygujący jest wpływ „kananizmu” na dzieła hebrajskich artystów z Palestyny u schyłku lat 30. Chodzi na przykład o obecną w ich twórczości wizualizację prymitywizmu wyrażającą fascynację dawnym pogaństwem (czy mówiąc wprost, bałwochwalstwem) ludów bliskowschodnich. Jako przykład można podać rzeźbę „Nimrod” Yitzhaka Danzigera. Polakom może ona przywoływać skojarzenia z twórczością Stanisława Szukalskiego, odwołującą się do idei nacjonalistycznych i neopogańskich.

Owoc starożytnego dębu

Wracając do „Minotaura”, w powieści echa „kananizmu” pobrzmiewają w marzeniach Nikosa Triandy. To Grek z Aleksandrii (a więc egipskiego miasta symbolizującego kosmopolityzm epoki hellenizmu), który naukowo zajmuje się kulturami basenu Morza Śródziemnego. Pewnego razu, gdy jest w Izraelu, zaczyna być podejrzewany o kontakty z greckim duchownym prawosławnym, na którym ciążą zarzuty o pomaganie arabskim terrorystom.

Nikosa przesłuchuje Aleksander Abramow. Można odnieść wrażenie, że odnajduje on w nim bratnią duszę. Tak się dzieje, gdy Nikos mówi mu o tym, co kulinarnie łączy narody basenu Morza Śródziemnego: „Oliwa w humusie i bobie, baranie żeberka na ogniu albo marynowane liście winogron nadziewane ryżem i mięsem, wszystko to proponowali mi w Atenach, Aleksandrii, Limassol, Jerozolimie i Tel Awiwie. A z tego, co wiem, proponowaliby mi to samo także w Damaszku, Konstantynopolu i Tunisie”. Później dodaje: „nie jestem zwykłym Lewantyńczykiem o greckich korzeniach, lecz owocem starożytnego dębu”.

Na koniec warto przytoczyć fragmenty „Minotaura” odsłaniające „kananejskie” dylematy Aleksandra dotyczące stosunków żydowsko-arabskich. Oto jedna z jego myśli: „Arabowie, nad którymi właściwie się znęcam, ponieważ wpadli w moje ręce pokonani i związani, kim są, jeśli nie tymi samymi Arabami, którzy pracowali na podwórku naszego domu; to ci sami Arabowie, z którymi goniłem za zającami”.

Dalej zaś czytamy o tęsknotach Aleksandra: „za przyjaźń z Arabem oddałbym dziesięciu amerykańskich, angielskich lub francuskich przyjaciół. Z Europejczykiem mogę pić whisky, robić z nim interesy, zawierać umowy, bo wszakże państwo Izrael właściwie jest europejską filią na wschodzie. Z Arabem jednak mogę powrócić i tarzać się na ziemi, wdychać zapach wydobywający się z pieca palonego kozim łajnem, zbierać i przeżuwać lebiodkę, biec w kierunku horyzontu i odnaleźć tam własne dzieciństwo lub sens życia, które obecnie są niemalże nieuchwytne, również i w tym miejscu, gdzie wznosi się wzgórze z okresu mojego dzieciństwa”.

Z pewnością idea „kananejska” to ahistoryczna, retrospektywna utopia (tak jak choćby polskie neopogańskie „rodzimowierstwo”). Dlatego jej realizacja nie miała szans powodzenia. Ale to, co Benjamin Tammuz napisał w „Minotaurze” o relacjach żydowsko-arabskich nie jest oderwane od rzeczywistości. Myśli Aleksandra Abramowa nie są tylko fikcją literacką. Przypuszczalnie więcej w nich prawdy niż w przekazach medialnych, które konflikt między Żydami a Arabami sprowadzają do prostej westernowej opowieści o walce dobra ze złem. I to niezależnie od tego, w jakich rolach obsadzone są obie strony tej konfrontacji.

– Filip Memches

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Benjamin Tammuz „Minotaur”, z języka hebrajskiego przełożył Michał Sobelman, Wydawnictwo Claroscuro, Warszawa 2021
SDP 2023
Zdjęcie główne: Od czasu ponownego wybuchu konfliktu na Bliskim Wschodzie piątkowe modły muzułmanów w Jerozolimie odbywają się w obstawie izraelskich żołnierzy. Fot. AMMAR AWAD / Reuters / Forum
Zobacz więcej
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pożegnanie z Tygodnikiem TVP
Władze Telewizji Polskiej zadecydowały o likwidacji naszego portalu.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Sprzeczne z Duchem i prawem
Co oznacza możliwość błogosławienia par osób tej samej płci? Kto się cieszy, a kto nie akceptuje?
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Autoportret
Andrzej Krauze dla Tygodnika TVP.
Felietony wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Totemy Mashy Gessen w wojnie kulturowej
Sama o sobie mówi: „queerowa, transpłciowa, żydowska osoba”.
Felietony wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Książki od Tygodnika TVP! Konkurs świąteczny
Co Was interesuje, o czych chcielibyście się dowiedzieć więcej?