Intrygujący jest wpływ „kananizmu” na dzieła hebrajskich artystów z Palestyny u schyłku lat 30. Chodzi na przykład o obecną w ich twórczości wizualizację prymitywizmu wyrażającą fascynację dawnym pogaństwem (czy mówiąc wprost, bałwochwalstwem) ludów bliskowschodnich. Jako przykład można podać rzeźbę „Nimrod” Yitzhaka Danzigera. Polakom może ona przywoływać skojarzenia z
twórczością Stanisława Szukalskiego, odwołującą się do idei nacjonalistycznych i neopogańskich.
Owoc starożytnego dębu
Wracając do „Minotaura”, w powieści echa „kananizmu” pobrzmiewają w marzeniach Nikosa Triandy. To Grek z Aleksandrii (a więc egipskiego miasta symbolizującego kosmopolityzm epoki hellenizmu), który naukowo zajmuje się kulturami basenu Morza Śródziemnego. Pewnego razu, gdy jest w Izraelu, zaczyna być podejrzewany o kontakty z greckim duchownym prawosławnym, na którym ciążą zarzuty o pomaganie arabskim terrorystom.
Nikosa przesłuchuje Aleksander Abramow. Można odnieść wrażenie, że odnajduje on w nim bratnią duszę. Tak się dzieje, gdy Nikos mówi mu o tym, co kulinarnie łączy narody basenu Morza Śródziemnego: „Oliwa w humusie i bobie, baranie żeberka na ogniu albo marynowane liście winogron nadziewane ryżem i mięsem, wszystko to proponowali mi w Atenach, Aleksandrii, Limassol, Jerozolimie i Tel Awiwie. A z tego, co wiem, proponowaliby mi to samo także w Damaszku, Konstantynopolu i Tunisie”. Później dodaje: „nie jestem zwykłym Lewantyńczykiem o greckich korzeniach, lecz owocem starożytnego dębu”.
Na koniec warto przytoczyć fragmenty „Minotaura” odsłaniające „kananejskie” dylematy Aleksandra dotyczące stosunków żydowsko-arabskich. Oto jedna z jego myśli: „Arabowie, nad którymi właściwie się znęcam, ponieważ wpadli w moje ręce pokonani i związani, kim są, jeśli nie tymi samymi Arabami, którzy pracowali na podwórku naszego domu; to ci sami Arabowie, z którymi goniłem za zającami”.
Dalej zaś czytamy o tęsknotach Aleksandra: „za przyjaźń z Arabem oddałbym dziesięciu amerykańskich, angielskich lub francuskich przyjaciół. Z Europejczykiem mogę pić whisky, robić z nim interesy, zawierać umowy, bo wszakże państwo Izrael właściwie jest europejską filią na wschodzie. Z Arabem jednak mogę powrócić i tarzać się na ziemi, wdychać zapach wydobywający się z pieca palonego kozim łajnem, zbierać i przeżuwać lebiodkę, biec w kierunku horyzontu i odnaleźć tam własne dzieciństwo lub sens życia, które obecnie są niemalże nieuchwytne, również i w tym miejscu, gdzie wznosi się wzgórze z okresu mojego dzieciństwa”.
Z pewnością idea „kananejska” to ahistoryczna, retrospektywna utopia (tak jak choćby polskie neopogańskie „rodzimowierstwo”). Dlatego jej realizacja nie miała szans powodzenia. Ale to, co Benjamin Tammuz napisał w „Minotaurze” o relacjach żydowsko-arabskich nie jest oderwane od rzeczywistości. Myśli Aleksandra Abramowa nie są tylko fikcją literacką. Przypuszczalnie więcej w nich prawdy niż w przekazach medialnych, które konflikt między Żydami a Arabami sprowadzają do prostej westernowej opowieści o walce dobra ze złem. I to niezależnie od tego, w jakich rolach obsadzone są obie strony tej konfrontacji.
– Filip Memches
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy
Benjamin Tammuz „Minotaur”, z języka hebrajskiego przełożył Michał Sobelman, Wydawnictwo Claroscuro, Warszawa 2021